29

– Posunąłeś się za daleko – powiedział Myron w samochodzie.

– E tam.

– Mówię serio, Win.

– Chciałeś informacji, to ją wydobyłem.

– Nie w taki sposób, jak chciałem.

– No, wiesz. Ten człowiek zaatakował mnie kijem bejsbolowym.

– Bał się. Myślał, że chcemy skrzywdzić jego siostrzeńca.

Win udał, że gra na skrzypcach.

Myron potrząsnął głową.

– Chłopak i tak w końcu by nam to powiedział.

– Wątpię. Ten Sam naprawdę go nastraszył.

– Dlatego musiałeś nastraszyć go jeszcze mocniej?

– Odpowiedź brzmi: tak.

– Więcej tego nie zrobisz, Win. Nie wolno krzywdzić niewinnych ludzi.

– E tam – powtórzył Win i sprawdził godzinę. – Skończyłeś? Zaspokoiłeś poczucie moralnej wyższości?

– O co ci chodzi, do diabła?!

Win spojrzał na niego.

– Znasz moje metody – rzekł wolno. – A jednak ciągle mnie wzywasz.

Zamilkli. Echo jego słów zawisło w parnym powietrzu niczym spaliny samochodowe. Myron zacisnął dłonie na kierownicy tak mocno, że zbielały mu kostki.

Milczeli przez całą drogę do domu Mabel Edwards.

– Wiem, że stosujesz przemoc – rzekł Myron, kiedy zaparkował. Spojrzał na przyjaciela. – Lecz z reguły tylko wobec tych, którzy na to zasługują.

Win nie zareagował.

– Gdyby chłopak nic nam nie powiedział, spełniłbyś groźbę?

– To nie wchodziło w grę. Wiedziałem, że nam powie.

– Ale przypuśćmy, że by nie powiedział.

Win potrząsnął głową.

– Dopuszczasz coś, co nie mieści się w granicach prawdopodobieństwa – odparł.

– To znaczy? Oświeć mnie.

Win zastanawiał się chwilę.

– Nigdy z rozmysłem nie krzywdzę niewinnych – rzekł. – Ale też nigdy nie stosuję gróźb bez pokrycia.

– To nie jest odpowiedź, Win.

Win spojrzał na dom Mabel.

– Idź do niej, Myron – powiedział. – Nie marnuj czasu.


Mabel Edwards usiadła naprzeciwko niego w małym pokoiku.

– A więc Brenda pamięta Holiday Inn – powiedziała.

Było pewne, że pozostałość po siniaku – nikłe zażółcenie wokół jej oka – zniknie, zanim Wielkiego Maria przestanie boleć w kroku. We wciąż pełnym żałobników domu przycichło. Wraz ze zmrokiem powróciła rzeczywistość. Win wartował na ulicy.

– Jak przez mgłę – odparł Myron. – Nie było to konkretne wspomnienie, raczej déjà vu.

Mabel pokiwała głową, jakby to coś wyjaśniało.

– Minęło tyle czasu.

– Więc Brenda była w tym hotelu?

Mabel spuściła wzrok, wygładziła dół sukienki i sięgnęła po filiżankę z herbatą.

– Była tam z matką – odparła.

– Kiedy?

Mabel podniosła filiżankę do ust.

– W dniu jej zniknięcia.

– Anita zabrała Brendę ze sobą? – spytał, próbując ukryć zmieszanie.

– Tak, w pierwszym odruchu.

– Nie rozumiem. Brenda nic nie mówiła…

– Miała pięć lat. Nie pamięta. W każdym razie tak myślał Horace.

– Ale przedtem pani o tym nie wspomniała.

– Mój brat nie chciał, żeby Brenda o tym wiedziała. Bał się, że to ją zrani.

– Wciąż nie bardzo rozumiem. Dlaczego Anita wzięła ze sobą Brendę do hotelu?

Mabel Edwards w końcu łyknęła herbaty, delikatnie odstawiła filiżankę, jeszcze raz wygładziła sukienkę i zaczęła się bawić łańcuszkiem na szyi.

– Wspomniałam ci już. Anita napisała do Horace’a list, że go rzuca. Zabrała wszystkie pieniądze i uciekła.

Nareszcie zrozumiał.

– Zamierzała zabrać Brendę ze sobą.

– Tak.

Pieniądze, pomyślał Myron. Od początku nie dawało mu spokoju, że Anita je wzięła. Ucieczka przed niebezpieczeństwem to jedno. Ale zostawienie córki bez grosza to szczególnie okrutny postępek. I oto znalazł wyjaśnienie – Anita zamierzała zabrać Brendę ze sobą.

– Co się stało? – spytał.

– Zmieniła zdanie.

– Dlaczego?

W drzwi wsadziła głowę kobieta, ale trafiona groźnym spojrzeniem Mabel znikła jak cel na strzelnicy. Z kuchni dobiegały odgłosy sprzątania. Znajomi i rodzina szykowali dom na drugi dzień żałoby. Mabel wyglądała starzej niż rano. Zmęczenie promieniowało z niej jak gorączka.

– Anita spakowała rzeczy. Uciekła i zameldowała się z Brendą w hotelu. Nie wiem, co zaszło potem. Może się przestraszyła. Może uświadomiła sobie, że ucieczka z pięcioletnią córeczką jest absurdem. Nieważne. Zadzwoniła do Horace’a. Płakała, histeryzowała. Powiedziała, że nie da rady. Kazała mu przyjechać po Brendę.

Mabel zamilkła.

– I Horace pojechał do Holiday Inn? – spytał Myron.

– Tak.

– Gdzie była Anita?

Mabel wzruszyła ramionami.

– Domyślam się, że zdążyła uciec.

– I to wszystko zdarzyło się wieczorem w dniu ucieczki?

– Tak.

– A więc uciekła z domu kilka godzin wcześniej.

– Tak.

– Dlaczego nagle zmieniła zdanie? Co wpłynęło na tę szybką decyzję pozostawienia córki?

Mabel Edwards wstała z głębokim westchnieniem i podeszła do telewizora. Jej zazwyczaj gibkie, płynne ruchy usztywniła zgryzota. Ostrożnie zdjęła z odbiornika zdjęcie i podała je Myronowi.

– To Roland, ojciec Terence’a – powiedziała. – Mój mąż.

Myron przyjrzał się czarno-białej fotografii.

– Zastrzelono go, gdy wracał do domu z pracy. Dla dwunastu dolarów. Na naszym ganku. Dwie kule w głowę. Dla dwunastu dolarów – powtórzyła monotonnym, beznamiętnym głosem. – Bardzo to przeżyłam. Roland był jedynym mężczyzną, którego w życiu kochałam. Zaczęłam pić. Mały Terence tak bardzo przypominał ojca, że ledwie mogłam patrzeć mu w twarz. I piłam jeszcze więcej. A potem doszły narkotyki. Przestałam dbać o syna. Wkroczyły władze i trafił do rodziny zastępczej.

Mabel zbadała wzrokiem jego reakcję. Próbował zachować neutralną minę.

– Uratowała mnie Anita. Ona i Horace posłali mnie do zakładu na odwyk. Zabrało mi to trochę, ale doszłam do siebie. Anita zajęła się Terence’em, tak że władze mi go nie zabrały.

Mabel uniosła z piersi okulary do czytania, włożyła je na nos i wpatrzyła się w podobiznę zabitego męża. Tęsknota na jej twarzy była tak oczywista, jawna i nieskrywana, że Myron poczuł, jak do oczu cisną mu się łzy.

– Gdy najbardziej potrzebowałam Anity, zawsze mogłam na nią liczyć. Zawsze.

Znów spojrzała na Myrona.

– Rozumiesz, co chcę powiedzieć?

– Nie, proszę pani.

– Na Anitę zawsze mogłam liczyć – powtórzyła. – Ale kiedy ona znalazła się w kłopotach, co zrobiłam? Wiedziałam, że Horace i ona mają problemy. Ale mnie to nie obeszło. Zniknęła i jak się zachowałam? Próbowałam o niej zapomnieć. Uciekła, a ja kupiłam ładny dom z dala od slumsów i starałam się zerwać z przeszłością. To, że puściła mojego brata kantem, było, bez dwóch zdań, podłe. Ale co wystraszyło ją aż tak, że znienacka porzuciła własne dziecko? Wciąż zadaję sobie to pytanie. Co przeraziło ją tak bardzo, że nie wraca od dwudziestu lat?

Myron poprawił się w fotelu.

– Znalazła pani jakieś wyjaśnienie? – spytał.

– Nie. Ale kiedyś spytałam o to Anitę.

– Kiedy?

– Z piętnaście lat temu. Zadzwoniła, żeby dowiedzieć się o Brendę. Spytałam, dlaczego nie wraca i nie zobaczy się z córką.

– Co odpowiedziała?

Mabel spojrzała mu prosto w oczy.

– Powiedziała: „Jeżeli wrócę, Brenda umrze”.

Serce Myrona przeszył lodowaty chłód.

– Co miała na myśli? – spytał.

– Zabrzmiało to jak pewnik. Jak to, że jeden plus jeden to dwa. – Mabel odstawiła zdjęcie na telewizor. – Więcej jej o to nie spytałam. Mam wrażenie, że są sprawy, o których lepiej nic nie wiedzieć.

Загрузка...