Myron i Win wrócili do Nowego Jorku oddzielnie, każdy swoim samochodem. Mecz Brendy zaczynał się za trzy kwadranse. Dość czasu, żeby wpaść do domu i przebrać się.
Myron zaparkował na Spring Street, blokując czyjeś auto. Kluczyki zostawił w stacyjce. Samochód był bezpieczny, bo obok czuwał w jaguarze Win. Myron wjechał windą na górę. Otworzył drzwi i ujrzał Jessicę.
Zamarł.
Wpatrzyła się w niego.
– Nie uciekam – powiedziała. – Nigdy już nie ucieknę.
Przełknął ślinę i skinął głową. Próbował się ruszyć, ale jego nogi miały inny pomysł.
– Co się stało? – spytała.
– Dużo – odparł.
– Słucham.
– Zabito mojego przyjaciela Horace’a.
Zamknęła oczy.
– Przykro mi.
– Esperanza odchodzi z MB.
– Nie możesz temu zaradzić?
– Nie.
Zadzwoniła komórka. Wyłączył ją. Stali jak wmurowani.
– Co jeszcze? – spytała Jessica.
– To wszystko.
Potrząsnęła głową.
– Nawet na mnie nie spojrzałeś.
Rzeczywiście. Podniósł głowę i spojrzał na nią pierwszy raz od chwili, gdy wszedł do mieszkania. Była jak zwykle nieznośnie piękna. Poczuł, jak coś w nim pęka.
– Omal się z kimś nie przespałem – powiedział.
Ani drgnęła.
– Omal?
– Tak.
– Rozumiem… Dlaczego omal? – spytała po chwili.
– Słucham?
– To ona się powstrzymała? Czy ty?
– Ja.
– Dlaczego?
– Dlaczego?
– Tak, Myron, dlaczego nie poszedłeś na całość?
– Boże, co za piekielne pytanie.
– Wcale nie. Kusiło cię, przyznaj się.
– Tak.
– Mało, że kusiło – dodała. – Chciałeś to zrobić.
– Nie wiem.
– Kłamiesz.
– Niech ci będzie, chciałem to zrobić.
– Dlaczego nie zrobiłeś?
– Bo związany jestem z inną. A ściślej, kocham inną.
– Jak rycersko. Więc wstrzymałeś się ze względu na mnie?
– Wstrzymałem się ze względu na nas.
– Znowu kłamiesz. Wstrzymałeś się ze względu na siebie. Myron Bolitar, idealny mężczyzna, wierny tej jednej jedynej.
Zacisnęła dłoń w pięść i przytknęła do ust. Zrobił krok w jej stronę, ale się cofnęła.
– Postępowałam głupio. Przyznaję – powiedziała. – Popełniłam w życiu tyle głupstw, aż dziw, że mnie nie rzuciłeś. A może narobiłam ich tyle, bo wiedziałam, że mogę. Zawsze mnie kochałeś. Nieważne, jak głupio się zachowywałam, ty zawsze mnie kochałeś. A zatem może należy mi się mały rewanż.
– Nie chodzi o rewanż.
– Wiem, do diabła! – Objęła się rękami, jakby raptem w pokoju zrobiło się bardzo zimno. Jakby chciała, żeby ją ktoś przytulił. – I to właśnie mnie przeraża.
Milczał i czekał.
– Ty nie oszukujesz, Myron. Nie latasz za spódniczkami. Nie szukasz przygód. Co więcej, trudno cię skusić. Dlatego pytam: jak bardzo ją kochasz?
Myron podniósł ręce do góry.
– Ledwie ją znam.
– Myślisz, że to się liczy?
– Nie chcę cię stracić, Jess.
– A ja nie mam zamiaru oddać cię bez walki. Ale muszę wiedzieć, z czym mam do czynienia.
– To nie tak.
– A jak?
Otworzył usta i je zamknął.
– Chcesz wyjść za mąż? – spytał.
Zamrugała oczami, ale się nie cofnęła.
– Czy to oświadczyny?
– Zadałem ci pytanie. Czy chcesz wyjść za mąż?
– Jeżeli będzie trzeba, to tak, zechcę.
Myron uśmiechnął się.
– Boże, co za entuzjazm!
– Co chcesz ode mnie usłyszeć, Myron? Powiem, co tylko zechcesz. Tak, nie, cokolwiek, bylebyś ze mną został.
– Ja nie poddaję cię próbie, Jess.
– No, to dlaczego raptem mówisz o małżeństwie?
– Bo chcę być z tobą na zawsze. Kupić dom. Mieć dzieci.
– Ja też – odparła. – Ale żyje nam się bardzo dobrze. Mamy swoje kariery, wolność. Po co to psuć? Będzie na to czas później.
Potrząsnął głową.
– O co chodzi? – spytała.
– Grasz na zwłokę.
– Nie, nie gram.
– Nie chciałbym czekać z założeniem rodziny na dogodniejszy czas.
– Chcesz ją założyć właśnie teraz?! – Jessica uniosła ręce. – Natychmiast? Naprawdę tego chcesz? Marzysz o domu na przedmieściach, jaki mają twoi rodzice? O grillach w sobotnie wieczory? O tablicy do kosza za domem? O udzielaniu się w komitecie rodzicielskim? O zakupach w centrum handlowym przed nowym rokiem szkolnym? Naprawdę o tym wszystkim marzysz?
Myron spojrzał na nią i poczuł, że coś w nim pęka i się rozsypuje.
– Tak – odparł. – Właśnie o tym.
Stali, wpatrując się w siebie. Zapukano do drzwi. Żadne się nie poruszyło. Zapukano ponownie.
– Otwórz – usłyszeli głos Wina.
Win nigdy nie przeszkadzał bez powodu. Myron otworzył drzwi. Win zerknął na Jessicę, lekko skinął jej głową i podał mu komórkę.
– To Norm Zuckerman – wyjaśnił. – Próbował się do ciebie dodzwonić.
Jessica wyszła z pokoju. Szybkim krokiem. Przyglądający się jej Win nie zmienił wyrazu twarzy. Myron wziął od niego komórkę.
– Tak, Norm?
– Zaraz zacznie się mecz! – powiedział Norm w wielkim popłochu.
– I?
– Więc gdzie, do licha, jest Brenda?!
Myronowi serce skoczyło do gardła.
– Powiedziała, że zabierze się autobusem z drużyną.
– Nie wsiadła do niego, Myron!
Myron pomyślał o Horasie, leżącym na stole w kostnicy, i ugięły się pod nim kolana. Spojrzał na Wina.
– Ja poprowadzę – powiedział Win.