Okrutna kara

Wreszcie Bagabuchsza, nazywany przez swoich greckich najemników Megabyzosem, najsławniejszy wódz perski, a przy tym szwagier królewski, przytransportował coraz bardziej niecierpliwiącemu się Kserksesowi machiny oblężnicze i mosty pontonowe, bez których nie można było nawet marzyć o zdobyciu Babilonu. Megabyzos wsławił się zdobywaniem miast greckich i fenickich. Jemu to teraz wielki król polecił jak najszybsze pokonanie zbuntowanego Babilonu.

W trzy dni po udanej zasadzce na wroga w gaju palmowym wojska babilońskie postawiono w stan alarmu. Skończyła się beztroska bezczynność. Oto z Etemenanki dostrzeżono, że Persowie ze wszystkich stron zbliżają się do miasta. Ich siły wielokrotnie przewyższały szeregi obrońców. Wprawdzie z murów miejskich nie można jeszcze było dostrzec nacierających, ale cały oddział setnika Tabik-ziru w pełnym pogotowiu wypatrywał wroga.

– Nic nie widać, fałszywy alarm – zapewniał jeden z żołnierzy.

– Na pewno nie fałszywy – zaprzeczył dziesiętnik Kalba. – Kapłani obserwujący całą okolicę ze szczytu Etemenanki dali sygnał, że nieprzyjaciel się zbliża.

– Czy to prawda – zapytał młody chłopak, który do Babilonu przybył niedawno aż z miasta Kalchu – że Etemenanki miała być znacznie wyższa, lecz przy jej budowie ludziom tak się pomieszały języki, iż człowiek nie mógł się porozumieć z drugim człowiekiem? Podobno pierwotnie nazywano ją wieżą Babel.

– Podłe łgarstwa Judejczyków – rozgniewał się setnik. – Ci kłamcy z Jerozolimy wymyślili te oszczerstwa, kiedy król Nabuchodonozor podbił całą Judeję i zburzył jej stolicę. Tylko głupcy mogą powtarzać podobne brednie!

A tymczasem daleko na horyzoncie pojawiła się czarna chmura. Jak gdyby nad Babilon nadciągała burza. Chmura ta kłębiła się i rosła ogarniając coraz większe obszary podmiejskie. Gdy zaś podpełzła bliżej miasta, z tumanów kurzu zaczęły się wyłaniać nieprzebrane wprost szeregi perskie.

Każdy oddział miał z góry wyznaczone stanowisko! Główne siły wroga rozłożyły się naprzeciwko bramy Isztar, gdzie sprawnie rozbitą wspaniałe namioty dla Kserksesa i jego świty. Tam też rozlokowała się Gwardia Królewska, słynni „nieśmiertelni”. Po przeciwnej, południowej stronie miasta rozbili obozy Medo-wie. Wzdłuż wschodnich umocnień Babilonu ustawiły się bitne oddziały z Elamu. Całe Nowe Miasto, leżące na zachodnim brzegu Purattu, szczelnie otoczyły korpusy Syryjczyków, Lidyjczyków, wojska przybyłe z dalekiej Baktrii, Fryzji i Cylicji.

Megabyzos od razu przystąpił do przerzucenia przez rzekę dwóch mostów pontonowych. Jednego od północnej strony miasta, a drugiego od południowej. W ten sposób Babilon został dokładnie zamknięty, zaś wojska oblężnicze bez trudu mogły utrzymywać komunikację między wszystkimi swoimi formacjami po obu stronach rzeki Purattu.

– Gdybyśmy uderzyli – teoretyzował setnik Tabik-ziru – na tę zbieraninę pod Nowym Miastem wszystkimi siłami, jakimi rozporządzamy, kiedy jeszcze nie było mostów i kiedy oni zajęci byli rozbijaniem namiotów i ustawianiem taborów, znieślibyśmy doszczętnie tamte korpusy. A Persowie i Medowie nie mogliby im przyjść z pomocą. Megabyzos popełnił wielki błąd, że zbyt wcześnie rozdzielił swe wojska i nie zapewnił sobie łączności.

Megabyzos był doskonałym strategiem, tym razem jednak zlekceważył przeciwnika i z góry odrzucił możliwość jakichkolwiek działań zaczepnych z jego strony.

A taki manewr, mógł się skończyć ogromną „klęską wojsk Kserksesa. Pozbawiony oddziałów z satrapii, tylko z Persami i Medami wielki król nawet by nie mógł marzyć © pokonaniu „buntowników”.

Podobno wyżsi dowódcy błagali króla Szamaszeriba o poprowadzenie wojsk do ataku, a przynajmniej o wyrażenie zgody na taki atak. Jednakże Szamaszerib stanowczo odmówił. Bóg Marduk nie dal mu w tej sprawie żadnych znaków, zaś bez woli Marduka żadne działanie nie powinno być przedsięwzięte.

Babilończycy więc przyglądali się wyczekująco z murów, jak Persowie otaczają miasto i przystępują do regularnego oblężenia.

Przez dwa dni wojska królewskie rozlokowywały się dookoła Babilonu. Budowano umocnienia polowe i przystąpiono do montowania potężnych machin oblężniczych.

Działania oblężnicze Persowie rozpoczęli od burzenia długiego zewnętrznego muru. Fortyfikacje Babilonu, budowane przez całe wieki i ostatecznie przebudowane przez króla Nabuchodonozora, składały się z trzech rzędów murów. Mur zewnętrzny, najniższy i najcieńszy, odsunięty był dość daleko od właściwych umocnień. Między tym murem a pozostałymi miała się w razie ataku nieprzyjaciela gromadzić ludność podmiejska wraz z całym dobytkiem. Jej także przypadło zadanie obrony tego muru.

Właściwe umocnienia tworzyły wysokie ściany umieszczone tak blisko siebie, że jeśliby napastnik sforsował pierwszą z nich, wpadłby w pułapkę między obu murami, stając się łatwym łupem obrońców. Wzdłuż drugiego muru wznosiły się w regularnych odstępach wysokie wieże, nieco wysunięte, aby można było razić wroga również i z bocznych ścian. Wewnętrzny, trzeci mur nieco przewyższał poprzedni. Oba były tak szerokie, że wojsko mogło swobodnie po nich maszerować.

Mury zbudowano z surowej cegły suszonej na słońcu. Tylko ściany zewnętrzne obłożono cegłą wypalaną. To była najsłabsza strona fortyfikacji, które stosunkowo łatwo poddawały się działaniom taranów, jak też destrukcyjnym wpływom wilgoci. Na szczęście deszcze były w Babilonii rzadkością.

Mur zewnętrzny już od dawna znajdował się w ruinie. Nie remontowano go od czasów Nabuchodonozora, zresztą miasto nie miało aż tyle wojska, aby można było nim obsadzić te daleko wysunięte umocnienia. A jednak mur ten okazał się dla Persów dużą przeszkodą. Utrudniał manewrowanie wojskiem i podciąganie machin oblężniczych. Dlatego też pierwszy rozkaz Megabyzosa mówił o. całkowitym jego zburzeniu. Gruzami miano zasypać resztki fosy, która dawniej ciągnęła się przed murem, lecz nie oczyszczana, zamieniła się z biegiem lat w grzęzawisko. Do pracy przy burzeniu murów spędzono okoliczną ludność i oddziały wojsk obcych. Persowie i Medowie nadzorowali robotników, popędzając ich kijami i mieczami.

Oddział setnika Tabik-ziru, wraz z resztą obrońców, z daleka obserwował poczynania wojsk królewskich. Zukatan kilka razy składał się ze swojego łuku, jednak nie strzelał.

– Szkoda strzały – odradzał dziesiętnik Kalba – za daleko. Nie doniesie.

– Żeby tak który chciał się przysunąć bliżej – wzdychał młody łucznik.

Okazja wnet się przytrafiła. Właśnie dozorca w okrutny sposób rozprawiał się ze spędzonymi do roboty chłopami. Bił ich bambusowym kijem, a gdy już go połamał, złapał za ciężki drąg. Jeden z uderzonych zwalił się na ziemię. Pozostałych kilku chłopów w obawie o swoje życie zeskoczyło z rozkruszanego muru i rzuciło się do ucieczki w stronę miasta. Zanim rozpoczęto pogoń, chłopi wysforowali się dość daleko, Ale nie dobiegliby do zbawczej bramy, bo trzech perskich jeźdźców z mieczami w dłoniach ruszyło pędem za nimi. Zukatan chwycił swój wspaniały łuk – świsnęła strzała i jeden z Persów zwalił się na ziemię. Dziesiętnik Kalba, aby pokazać, że nie jest gorszym strzelcem, mierzył starannie. Następny Pers osunął się na końską szyję. Trzeąj zaś wyhamował swojego konia i zawrócił. Chłopi dobiegli do bramy, którą im otworzono.

Persowie wysnuli wnioski z tej nauczki. Nie przerwano robót rozbiórkowych, ale pomiędzy burzonym murem a miastem wystawiono gęste posterunki w takiej odległości, że z miasta nie można ich było dosięgnąć.

A tymczasem podtaczano wielkie i mniejsze tarany coraz bliżej murów miejskich. Budowano też specjalne szerokie rusztowania, które umożliwić miały Persom wdarcie się na mury.


Wszystko wskazywało, że generalny szturm na Babilon nastąpi lada dzień. Persowie zresztą nie starali się ukryć tych przygotowań, licząc, że wywołają panikę wśród oblężonych.

Pewnej nocy czuwające warty usłyszały jakieś dziwne odgłosy w obozie perskim. Huk wbijanych pali, skrzypy i zgrzyty. Natychmiast zarządzono alarm. Noc była ciemna i wartownicy nie mogli odgadnąć, co to wszystko znaczy. Jednak oficerowie, którzy nie raz i nie dwa brali udział w oblężeniach, od razu zorientowali się w sytuacji.

– Persowie podciągają pod mury machiny oblężnicze – ostrzegali. – Szturm nastąpi, jak tylko się rozwidni. Szykować pochodnie i beczki ze smołą.

Wojska perskie uderzyły na miasto jednocześnie z wszystkich stron, aby obrońcy nie mogli sobie nawzajem przychodzić z pomocą. Najgwałtowniejszy szturm przypuszczono w okolicy bramy Isztar i na bramę południową, gdzie – jak to się oblegającym wydawało – mury były w najgorszym stanie. Tysiące Persów, Medów i innych żołnierzy z całego imperium perskiego z krzykiem podbiegło pod mury. Podciągano tarany, taszczono powiązane drabiny, po których próbowano wdzierać się na mury.

Na atakujących leciały strzały z łuków, na głowy strącano wielkie bryły gliny (w Babilonie nie było kamieni). Lano wrzątek i płonącą smołę. Ponad wszystko wzbijały się okrzyki atakujących i obrońców oraz jęki rannych. Gdy tylko obleganym udało się odeprzeć jedną falę napastników, natychmiast następna rzucała się do szturmu.

Król Kserkses, siedząc na pozłocistym tronie, na specjalnym podwyższeniu zbudowanym przed bramą Isztar, z dala obserwował walkę swoich żołnierzy.

Babilończycy bronili się zacięcie. Podpalono kilka taranów. Włóczniami kłuto i spychano z drabin atakujących. Ale i wśród obrońców nie brakło ofiar – łucznicy z wież oblężniczych także nie marnowali amunicji. Gdy tylko któryś z obrońców niebacznie wychylił się zza zębatego muru, zaraz padał ugodzony strzałą.

Podciągnięte pod mur tarany tłukły.bez przerwy w spojenia cegieł. W wielu miejscach wyrządzono poważne szkody. Walka trwała od świtu do zmierzchu. Wreszcie noc położyła kres bitwie, ostatnie szeregi atakujących wycofały się do obozu. Wtedy obrońcy wyszli na zewnątrz murów, aby zniszczyć szczątki pozostawionych machin oblężnicżych i zebrać porzuconą pod murami broń. Drewno, zużyte na budowę taranów, przyda się podczas dalszych walk.- choćby jako paliwo pod kotły z wodą czy smołą. Przecież w Babilonie, poza pospolitymi palmami, inne gatunki drzew należały do rzadkości. Trzeba je było sprowadzać z północy i spławiać rzeką Purattu. Toteż drewno było w Babilonie droższe niż żywność i nawet odzież. Zwłaszcza cedr z Libanu i sosna z Armenii.

Podczas odpierania ataku perskiego Zuka tan wraz z innymi łucznikami ostrzeliwał ciągnięty pod mur taran, a później uczestniczył w jego podpaleniu. Niejeden z atakujących zapoznał się z jego strzałami. Teraz chłopiec krążył po pobojowisku starając się uzupełnić straty w swoim kołczanie.

Noc przeszła spokojnie. Nazajutrz Persowie ściągali z pobojowiska swoich zabitych, jednakże przezornie nie podchodzili zbyt blisko murów. Także obrońcy małymi grupkami wychodzili na przedmurze, by usunąć trupy i choćby prowizorycznie naprawić uszkodzone fortyfikacje. Szkody nie były zresztą zbyt wielkie, bo tylko część taranów Persowie zdołali podprowadzić pod sam mur,

W Esagili i innych świątyniach Babilonu zarządzono uroczyste modły. Dziękowano Mardukowi za zwycięstwo i proszono, by nadal błogosławił oręż babiloński. Tysiące ludzi brało udział w tych uroczystościach.

Sam król Szamaszerib we wspaniałym stroju, z całą świtą dygnitarzy dworu i arcykapłanów objeżdżał mury miejskie, wypowiadając słowa uznania dla dzielnych żołnierzy i obiecując im łaskę boga Marduka. Bóg Marduk ochroni przecież swoje miasto, „Wrota Boga”, jak brzmiała najstarsza nazwa Babilonu. Wygubi Persów, bo zaledwie nieliczni ujrzą jeszcze swoje ojczyste stepy. Pycha i zuchwałość Kserksesa zostaną starte w proch i pył.

Tego dnia nastroje w wojsku i całym mieście były wspaniałe. Do armii zgłosili się znowu liczni ochotnicy.

Przez następne cztery dni Persowie nie objawiali – specjalnej aktywności. Z murów widać było, jak naprawiają uszkodzony sprzęt wojenny i budują nowe machiny oblężnicze. Dopiero piątego dnia ruszyli do ataku.

Ale czy to wojsko króla Kserksesa walczyło bez wiary w zwycięstwo, czy też Babilończycy nabrali ufności we własne siły, dość że chociaż dowódcy perscy gnali pod mury miasta dziesiątki tysięcy ludzi, szturm został odparty łatwiej niż poprzedni, zaś napastnicy ponieśli większe straty.

Po tym drugim ataku zapanował dłuższy spokój. Babilończycy nie tracili czasu: umacniano fortyfikacje, naprawiano broń, szykując się do dłuższego oblężenia. Na szczęście głód miastu nie groził, zgromadzono bowiem ogromne zapasy żywności.

Pomimo szczelnej blokady, prawie każdej nocy ktoś przekradał się do oblężonego miasta. W wojsku perskim służyło przecież wielu żołnierzy pochodzących z Babilonii, a nawet z samej stolicy. Oni to najczęściej dezerterowali z wrogich szeregów, przynosząc wieści, że w obozie perskim źle się zaczyna dziać. Niektóre oddziały, zwłaszcza te z dalekich satrapii, wręcz odmawiają wykonywania rozkazów i zapowiadają, że nie pójdą do następnego ataku. Naczelny wódz, Megabyzos, podobno popadł w niełaskę. Wielu wyższych wojskowych i dostojników dworu zaczyna doradzać Kserksesowi, aby odstąpił od oblężenia i rozpoczął rokowania pokojowe.

Król Szamaszerib triumfował. Wszystko potwierdzało, że jego proroctwa się spełnią i że Persowie zostaną ze szczętem pobici pod Babilonem.

Pewnego dnia żołnierze pełniący straż przy południowej bramie (między innymi i Zukatan) ujrzeli niezwykły widok. W ich kierunku pędził galopem jakiś jeździec w bogatym stroju, a cały oddział „nieśmiertelnych” go ścigał, usiłując z łuków trafić uciekiniera. Zukatan, widząc, że pościg się zbliża, chwycił za broń. Jego strzała trafiła konia, tak że jeden z „nieśmiertelnych” runął na ziemię. Wtedy pozostali, przekonani zapewne, że dostali się w pole obstrzału, szybko zawrócili, i uciekinier dopadł bramy.

Jego widok mógł poruszyć serca nawet najbardziej zahartowanych w boju żołnierzy. Zamiast nosa i uszu miał wielkie ziejące krwią rany, głowę ogolono mu do skóry, jak niewolnikowi,


którego w ten sposób karali surowi panowie za jakieś poważniejsze wykroczenia. U Persów bowiem zgolenie włosów i pozbawienie człowieka wolnego brody było oznaką najwyższej hańby.

– Jestem Zopyros! – zawołał resztką tchu okaleczony człowiek. – i Książę perski, krewny króla Kserksesa… Ratujcie mnie!

– osunął się z konia.

Podskoczono mu na ratunek. Nie czekając na rozkazy, setnik Tabik-ziru otworzył bramę. Wciągnięto rannego do środka, złapano jego konia. Kiedy opatrzono mu rany, Zopyros, odzyskawszy przytomność, zaczął mówić:

– Z rozkazu króla Kserksesa zostałem tak okaleczony. Żądałem, by odstąpił od oblężenia Babilonu. Groziłem, że wycofam moich żołnierzy… Muszę zobaczyć się z wielkim królem Szamaszeribem… Chcę złożyć mu hołd i zwierzyć ważne tajemnice…

Zawiadomiony o tym niezwykłym wydarzeniu król natychmiast przysłał swojego własnego lekarza, starego i doświadczonego kapłana Nusku, by fachowo opatrzył okaleczenia księcia, i rozkazał przetransportować księcia do Pałacu Południowego.

Kiedy tylko chory odzyskał nieco sił i poczuł się lepiej, król Szamaszerib udzielił mu audiencji. Książę Zopyros, któremu rany posmarowano specjalnym szemmu, powodującym szybkie gojenie się, a okaleczoną twarz zasłonięto maską, padł na kolana przed królem, dziękując mu za ocalenie życia i prosząc o dalszą opiekę.

– To mój bliski krewny, król Kserkses, okaleczył mnie tak okrutnie – mówił z goryczą. – Oby Ahuramazda nie miał dla niego litości i oby demony jak najszybciej porwały go do Domu Zła.

– Tego okrutnika niewątpliwie spotka zasłużona kara – z powagą stwierdził Szamaszerib. – Mówią o tym wszystkie wróżby i głos pana naszego, boga Marduka. Ale powiedz, książę, za co Kserkses tak okrutnie zemścił się na tobie?

– Królu Babilonu, królu krajów – zaczął Zopyros – przy-


byłem tutaj, podobnie jak wielu innych, na czele swojego, korpusu złożonego z najlepszych wojsk perskich i medyjskich. Moi; żołnierze pod względem sprawności i wyszkolenia mogą się równać nawet z „nieśmiertelnymi”. Tak jak Megabyzos i inni wodzowie perscy, myślałem, że bez trudu zdobędziemy Babilon.

– Marduk nas obronił i nadal będzie nas miał w. swojej pieczy.

– Dziś jestem tego pewien. Ale kiedy Kserkses, niech jego imię będzie na wieki przeklęte, kazał nam ruszyć do szturmu, nie wiedziałem o tym. Mój oddział uderzył na bramę Isztar. Po dwóch atakach szeregi stopniały do połowy. Wiele’ żon i dzieci próżno będzie oczekiwało powrotu mężów i ojców. A przecież moi żołnierze dokazywali cudów waleczności. Ginęli, a Kserkses, siedząc na swoim złocistym tronie, spokojnie się temu przyglądał. On swoich „nieśmiertelnych” do boju nie posłał!

– To prawda – przyznał tartanu Marduk-rimanni, który został przez Szamaszeriba mianowany naczelnym dowódcą obrony miasta. – Wśród poległych pod murami Babilonu nieprzyjaciół nie znaleźliśmy ani jednego „nieśmiertelnego”.

– Bo Kserkses ich oszczędza. Wie, że gdyby Gwardia Królewska go nie strzegła, już dawno wybuchłyby w wojsku rozruchy. Nawet Persowie mają go dosyć. Poszedłem do niego i powołując się na więzy rodzinne i na dobro państwa usiłowałem przekonać, że podbój Babilonu przez Cyrusa był błędem, który nam – więcej szkody przyniósł niż pożytku. Musimy w Babilonii stale utrzymywać wielką armię i co kilkanaście lat tłumić powstania i rozruchy, jeżeli nie w samym Babilonie, to w innych miastach. Zaś tu, podczas ostatnich dwóch szturmów, zginęło więcej żołnierzy niż przy podboju Egiptu przez ojca obecnego króla, wielkiego Dariusza, oraz jego poprzednika, Kambizesa. Niepodległa, zaprzyjaźniona z Persydą Babilonia zabezpieczyłaby naszemu imperium zachodnie granice, a wtedy podbój Grecji nie napotkałby na trudności, jakich doznał król Dariusz.

– Bardzo słuszne rozumowanie – pochwalił Szamaszerib.

– Przed pójściem do Kserksesa rozmawiałem z wieloma wysoko urodzonymi Persami. Wszyscy byli jednomyślni, że wojna z Babilonem nie ma najmniejszego sensu, że należy jak najprędzej odstąpić od oblężenia miasta i drogą rokowań zapewnić sobie bezpieczny odwrót. Z taką też propozycją poszedłem do króla. Nawet nie wysłuchał mnie do końca. Nieprzytomny z gniewu zawołał straż przyboczną. Wyciągnięto mnie z królewskiego namiotu… Na oczach wszystkich Persów ogolono mi głowę i ścięto brodę… Potem ci oprawcy obcięli mi uszy, następnie nos! Kserkses asystował przy mojej kaźni, szydząc i śmiejąc się ze mnie… Nieprzytomnego, rzucono mnie na drogę przed namiotem królewskim. Stamtąd zabrali mnie moi żołnierze. Gdy odzyskałem przytomność, wiedziałem, że los mój jest przesądzony: mściwy Achemenida nie poprzestanie na zhańbieniu mnie, lecz skaże na dalsze tortury i na śmierć. Wierni towarzysze przyprowadzili mi konia, pomogli wsiąść na niego… Sam dobrze nie pamiętam, w jaki sposób udało mi się dojechać do bramy miasta. Ocaliłem życie, pozostała mi tylko zemsta!

– U nas jesteś bezpieczny. Mój lekarz przywróci ci zdrowie – zapewniał Szamaszerib. – Za kilka dni będziesz w pełni sił.

– Zdrowie wróci, włosy i broda odrosną, lecz okaleczony pozostanę na zawsze. Zaś wspomnienie hańby, jaka mnie spotkała, nigdy w mojej duszy nie wygaśnie! Gdy tylko siły mi wrócą, rozpocznę z Kserksesem walkę na śmierć i życie. Chyba jakiś miecz znajdzie się dla mnie w Babilonie?

– Ja ci ofiaruję swój – król odpasał broń i podał ją Persowi, który klęcząc przyjął, miecz i ucałował królewskie dłonie.

– Mam jeszcze jedną prośbę, królu Babilonu, królu krajów.

– Słucham cię.

– W korpusie, którym dowodziłem, mam wielu przyjaciół. Zarówno wśród oficerów, jak i wśród żołnierzy. Na pewno są tacy, którzy, wstrząśnięci moim losem, będą chcieli pójść w moje ślady. Błagam o łaskę: niech do tych ludzi, jeśliby zechcieli opuścić Kserksesa, wasi łucznicy nie strzelają i niech im wolno będzie znaleźć schronienie w Babilonie. To waleczni żołnierze i na pewno się wam przydadzą.

Król Szamaszerib przyzwalająco skinął głową.

– Zaraz wydam odpowiednie rozkazy – zapewnił tartanu Marduk-rimanni.

– Pozwolisz także, królu krajów, że twoim oficerom szczegółowo opowiem, jakimi siłami rozporządza Kserkses, jak są ustawione oddziały jego wojska i kto nimi dowodzi. Te informacje na pewno im się przydadzą. Poznanie wroga to połowa zwycięstwa. A celem mojego życia jest zemsta nad przeklętym Kserksesem, czyli wasze zwycięstwo. Póki Kserkses żyje, nie ustanę w mojej nienawiści!

Przyjaźnie żegnany przez króla, Zopyros udzielał wojskowym babilońskim wielu wprost bezcennych /informacji.

Загрузка...