Jak. przystało na prawdziwego Babilończyka, kupiec imieniem Pulu nie zdziwił się na widok swego krewnego Ubartu, choć nie utrzymywali ze sobą kontaktu od wielu lat. Pulu nie zapytał nawet, kim jest drugi z przybyszów, lecz zaprowadził gości do pomieszczenia, gdzie mogli się obmyć po podróży i namaścić wonną oliwą. Gdy się odświeżyli, czekało już na nich jadło i zimne napoje.
Gościnny gospodarz dużo mówił o pogodzie, że słońce w tym roku jest wyjątkowo gorące, wspomniał o dobrych zbiorach pszenicy i o tym, że daktyle są wyjątkowo duże i słodkie. Bóg Nabu jest łaskaw dla swojego miasta. Jego świątynia została niedawno pięknie odnowiona i goście koniecznie powinni ją jutro zobaczyć. Nie padło ani jedno słowo o wypadkach w Babilonie. Dopiero kiedy podróżni zaspokoili głód i pragnienie, Pulu jakby od niechcenia-zapytał:
– Drogi i bardzo szanowany kuzynie Ubartu, co cię sprowadziło w moje skromne progi?
– Ten młody człowiek – powiedział otwarcie – to Zukatan, syn tartanu Sillai, mojego dawnego dowódcy i przyjaciela.
– Tego, który został zamordowany przez Persów w Babilonie?!
– Tego samego. Obawiałem się, by podli mordercy nie zechcieli zamordować i syna, więc uciekliśmy. I przybyliśmy tu, do Borsippy.
– Cieszę się bardzo, że mogę w moim domu gościć syna tak
wielkiego człowieka, jakim był tartanu Sillaja. Tutaj będziecie bezpieczni. A gdyby i stąd trzeba było uciekać, zrobimy to razem. Nie wiadomo bowiem, co nas wszystkich czeka. Czasy są bardzo niepewne.
– Wędrowaliśmy przez pustynię. Nie wiemy, co się dzieje w Babilonie.
– Mam pewne wiadomości od znajomego kupca, który przed dwoma dniami przybył z Babilonu do Borsippy.
– Opowiedz wszystko, co wiesz.
– Wiecie zapewne, że tartanu Sillaja został zabity na karum.
– Byłem świadkiem tej podłej zbrodni, ale nie mogłem jej przeszkodzić…
– Widocznie taka była wola bogów – pokiwał głową Pulu.
– Ciało Sillai zaraz zabrano do świątyni Esagila – wyjaśnił Ubartu – nie wiem więc, co działo się dalej, bo bałem się o Zukatana i szybko wróciłem do domu.
– Z tego co ja wiem – odpowiedział kupiec – gniew ludu był tak straszny, że zaczęto mordować Persów, grabić ich magazyny i pałace. Żołnierze Straży Miejskiej rzucili się na cytadelę i po krótkiej walce zdobyli warownię oraz Pałac Główny. Niedobitki wojsk perskich w popłochu uciekły przez bramę Isztar. Potem palili i rabowali wszystko, co spotkali na swojej drodze.
– A co z ciałem mego ojca? – zawołał Zukatan.
– Ciało tartanu kapłani z Esagili odziali w królewskie szaty, namaścili wonnościami i najlepszą oliwą oraz wystawili na widok publiczny. Przez trzy dni wszyscy Babilończycy przychodzili złożyć mu hołd. Kapłani deklamowali: „Tartanu Sillaja odszedł za swoim przeznaczeniem w pięknej sławie. Pogrzebie się go w miejscu, które wyznaczył, aby spoczywał tam, gdzie pragnie jego serce. Z miejsca, gdzie będzie spał, nie zabieraj go, nie wyciągaj swoich pąk ku temu miejscu, żeby czynić zło. To człowiek dobry, dzielny. Na tego, kto wyrwałby go z tego grobu, z domu, gdzie spoczywa, na tego król, jego pan, spojrzy z gniewem i nie okaże mu miłosierdzia swego”.
– To się Sillai słusznie należało – potwierdził Ubartu.
– Następnie – mówił dalej Pulu – odbył się pogrzeb. Iście królewski pogrzeb! Po ostatnim wystawieniu ciała na widok publiczny złożono je w sarkofagu z wypalonej gliny. Pokrywę zamknięto na zawory z brązu, a do trumny przymocowano formułę z przekleństwem dla każdego, kto by próbował ją otworzyć. Na intencję zmarłego złożono bogate ofiary przed posągiem Marduka.
– To naprawdę królewski pogrzeb – powiedział Ubartu do Zukatana – niech cię to chociaż trochę pocieszy. Tak uroczyście chowano chyba tylko króla Nabuchodonozora.
Młody chłopak ukradkiem otarł łzę z oka. Obaj mężczyźni udali, że tego nie widzą.
– A co dzieje się teraz w Babilonie? – pytał dalej Ubartu.
– Różnie różni ludzie mówią. W Borsippie przebywa bardzo dużo uciekinierów z Babilonu. Opowiadają, że w mieście panuje anarchia. Strach pokazać się na ulicy, magazyny są rabowane, nawet we własnym domu człowiek nie czuje się bezpieczny. Cieszą się, że żywi dotarli do nas. Są tacy, co uciekli tak, jak stali, zostawiając w mieście cały swój dobytek. Persowie zapowiadają, że wielki król przyjdzie z ogromną armią i zetrze z powierzchni ziemi zbuntowane miasto.
– Rozumiem – rzekł Ubartu.
– Mój znajomy potwierdza, że początkowo rabowano domy i magazyny należące przeważnie do. cudzoziemców. Były też ofiary w ludziach. Natomiast Straż Miejska nie poniosła większych strat, bo nagły atak na cytadelę zaskoczył Persów. Po wygnaniu ich w mieście zapanował porządek. Kapłani ogłaszają wszem i wobec, że Babilon zrzucił już na zawsze perskie jarzmo i że we wszystkich miastach całej Babilonii wybuchło powstanie. Że zbuntował się Egipt i miasta greckie. Król Kserkses, niepewny swoich wojsk, uciekł z Ekbatany do Suzy i zamierza uciekać jeszcze dalej, na tereny właściwej Persydy. Wiele satrapii podobno także się zbuntowało.
– Co do miast Babilonii, nie wiem, jak tam jest, może to i prawda – zauważył Ubartu. – Ale w bunt Egiptu czy miast greckich nie wierzę. Zbyt to daleko, aby wiadomość o tym, co zaszło w Babilonie, mogła już tam dotrzeć. Nie wierzę także
w ucieczkę wielkiego króla do Suzy. Po co? Ekbatana leży w Medii, Medowie na pewno się nie zbuntowali, bo to najbliżsi pobratymcy Persów. Wyznają tę samą religię i mają te same prawa, co Persowie. Poza tym król ma przy sobie dziesięć tysięcy „nieśmiertelnych”, najlepsze i najlepiej uzbrojone oddziały z całej armii. Król Kserkses nie musiałby więc uciekać z Ekbatany. Ale wiem, że wielki król Dariusz często przebywał w Suzie. Wybudował tam wspaniały pałac. Być może więc, Kserkses także przeniósł się na pewien czas do Suzy. Stąd ma bliżej do ulubionego Persepolis.
– Sądzę, krewniaku, że masz rację. Nie byłem ani w Egipcie, ani w miastach greckich na wybrzeżu, wiem jednak, że nawet poczta królewska na rozstawnych koniach wędruje całymi tygodniami.
– Kapłani mogą korzystać ze świętych wież zikkuratów. Znaki dawane z wieży do wieży pozwalają na przekazanie wiadomości w jeden dzień – wtrącił Zukatan – nawet uczono mnie odczytywania tych znaków.
– To prawda, ale zikkuraty są tylko w Babilonii. Znajdowały się również w Asyrii, lecz większość z nich zniszczono w czasie ostatniej wojny, która położyła kres istnieniu asyryjskiego państwa – wyjaśnił Ubartu. – Nie przypuszczam, aby je odbudowano.
– Persowie dobrze wiedzą o przekazywaniu znaków przez zikkuraty. Dlatego w Borsippie na wiadomość o powstaniu w Babilonie – powiedział Pulu – miejscowy komendant natychmiast obsadził zikkurat wojskiem i nie wpuszcza tam nikogo, nawet kapłanów Nabu. W ten sposób łączność z Babilonem została przerwana. Na pewno w innych miastach dowódcy wojskowi postąpili w identyczny sposób.
– Czy rzeczywiście powstanie wybuchło w całej Babilonii, jak twierdzą kapłani? – zapytał Zukatan. – Przecież w Sippar tamtejszy satrapa na pewno ma silne oddziały wojskowe.
– Nic mi nie wiadomo, jak jest w Sippar i w Opis oraz w miastach położonych na północ od Babilonu – mówił kupiec – ale wczoraj przybyła do Borsippy duża karawana kupiecka aż z Suzy. Jak, to jest zwyczajem takiej kupieckiej wyprawy, odwiedza ona kolejno prawie wszystkie miasta na południu, sprzedając swoje towary i kupując inne. Kupcy owi byli w Ur i w Uruk, a także w Nippur i w najbliższym nam Diblat. O. wypadkach w Babilonie dowiedzieli się dopiero w Borsippie. Twierdzą, że wszędzie na południu jest zupełnie spokojnie.
– Jadą do Babilonu? – ożywił się Zukatan. – Zabrałbym się razem z nimi!
– Ani mi się waż! – zaprotestował Ubartu. – Przeczekamy kilka dni w Borsippie i zobaczymy, co się będzie dalej działo. Mam nadzieję, że uda nam się tu wynająć jakąś izdebkę.
– Nie obrażaj mnie, synu mojego wuja – oburzył się Pulu. – Dom mój skromny jest i nędzny, jednak znajdzie się w nim jeszcze miejsce dla dwóch mężczyzn i dwóch osłów. Tutaj będziecie bezpieczniejsi niż gdzie indziej. Zgadzam się z twymi słowami, że nie należy się spieszyć, ale poczekać, co przyniesie najbliższa przyszłość…
– Czy dużo perskiego wojska jest w Borsippie?
– Persów tu nie było wcale. U nas stacjonował mały oddział z Elamu i nieco większy, pochodzący z dalekiej Baktrii. Dopiero na dniach przyciągnęło z Babilonu trochę rozbitków perskich z tamtejszej cytadeli. W sumie Persów jest tu niewielu.
– Moglibyście – zauważył Zukatan, który aż palił się do pomszczenia śmierci ojca – za przykładem Babilonu także uwolnić się od najeźdźców.
– Myśmy nie zapraszali Persów do Borsippy – filozoficznie zauważył Pulu – tak jak to zrobili kapłani w Babilonie, nie będziemy ich też siłą wyrzucać. Borsippa nigdy nie była palona i niszczona przez obce czy własne wojska, jak to często zdarzało się w Babilonie. Naszą siłą jest życie w zgodzie z wszystkimi.
Na pewno bez trudu, usunęlibyśmy ten oddziałek Elamitów, ale co dalej? Na ich miejsce przyjdą wojska z Babilonu. Trzeba je będzie również wyżywić. Nowi przybysze zawsze” mają większe apetyty od już zasiedziałych. Czy Babilon zwolni nas od podatków? Oby tylko nowych nie nałożył! Kij na grzbiecie chłopa ma taki sam smak, bez względu na to, czy trzyma go ręka perska, czy babilońska. I dla jednych, i dla drugich zawsze będziemy obywatelami gorszej kategorii.
– Ale Persowie są najeźdźcami! Zabili naszych królów, okupują nasze ziemie – protestował Zukatan – przecież to nasi śmiertelni wrogowie!.
– To wszystko prawda, co mówisz – Pulu zachowywał spokój rozważnego kupca – ale jeśli bogowie i kapłani dopuścili do tego, trzeba umieć żyć z wrogiem i nie pogarszać, lecz polepszać swoją sytuację. Co z tego, że wygnamy z Borsippy obce wojska? Co dalej? Kto stanie w obronie naszego miasta, kiedy Kserkses ruszy na Babilon? Babilon ma setki tysięcy mieszkańców, wśród nich wielu młodych, zdolnych do noszenia broni. Ma także potężne mury obronne. A mury Borsippy są dobre dla powstrzymania watahy głodnych psów, ale nie do prowadzenia walki z wyćwiczonym wrogiem. Nigdy nie były zbyt potężne, a od kilkunastu lat nikt ich nie naprawiał. Borsippa to niewielkie miasto, którego nie stać ani na wynajęcie żołnierzy, ani na własne oddziały, które byłyby zdolne nas obronić. A skoro nie możemy być żołnierzami, musimy być dobrymi dyplomatami.
– Słusznie mówisz – zgodził się Ubartu.
– W miarę naszych możliwości – ciągnął Pulu – jesteśmy gotowi udzielić Babilonowi pomocy zarówno w ludziach, jak i pomocy materialnej. Tym, którzy zechcą walczyć z Persami, a w naszym mieście i tacy się znajdą, nie będziemy stawiali przeszkód, a nawet wyposażymy ich w broń i żywność. Ale nic więcej nie możemy zrobić. Po prostu nie stać nas na to. A czy ty, kuzynie Ubartu, wierzysz w zwycięską walkę Babilonu z całą potęgą perską? – Pulu spojrzał uważnie na gościa.
– To w dużej mierze, zależeć będzie od dalszego, rozwoju wypadków – zastrzegł się były żołnierz. – Jeśli kapłani Marduka mówili, że szykuje się ogólny bunt wszystkich podbitych przez Persów ziem, taka sytuacja może być dla Kserksesa bardzo groźna. Chyba kapłani tych wiadomości nie wyssali z palca? – Oby tylko swoich pobożnych życzeń nie brali za rzeczywistość… Kiedy król Nabopolassar wzniecił powstanie przeciwko Asyryjczykom, miał pod swoimi rozkazami armię zdolną do działań zaczepnych oraz potężnego sojusznika w osobie króla Medów, któremu potęga Asyrii także zagrażała. Dlatego powstanie mogło się udać. A co w tej chwili mają Babilończycy? Garstkę żołnierzy ze Straży Miejskiej i tych weteranów, których zdołają zmobilizować. Reszta to ochotnicy czy wzięci z poboru. Może odważni i pełni najlepszych chęci, ale zupełnie nie wyćwiczeni. Tak od razu – nie Krobi się z nich prawdziwych wojowników. Trzeba ich szkolić, i to szybko. Każdy dzień zwłoki działa na korzyść Persów.
– Sądzę, że Babilon szykuje się do obrony. Jego fortyfikacje, choć od dawna nie remontowane, mają jednak i dzisiaj dużą siłę obronną. Przy zdeterminowanej obronie trudno je będzie zdobyć. A wielomiesięczne, nieefektywne oblężenie osłabi na pewno morale wojsk, złożonych ze zbieraniny różnych ludów, i może zachęcić do buntu przeciwko Persom.
– Oby w Babilonie – westchnął kupiec – znalazł się wódz godny Nabopolassara.
– Po tartanu Sillai dowódcą Straży Miejskiej został setnik Belszimani – powiedział’ Ubartu – znam ja go dobrze. To odważny żołnierz, niejedno widział i z niejednego pieca chleb jadł. Zna się na wojennym rzemiośle. Zapewne to on teraz stanął na czele powstania.
– Ojciec także zawsze chwalił setnika Belszimaniego – wtrącił Zukatan.
– Co innego być setnikiem – powątpiewał Pulu – a co innego prowadzić działania wojenne przeciwko całej potędze wielkiego króla… Ale widzę, że moi goście są znużeni długą podróżą. Należy się wam wypoczynek. Chodźcie, wskażę wam przygotowaną komnatkę. Mam nadzieję, że będzie wam wygodnie…
– Na pewno lepiej – roześmiał się Ubartu – niż na pustyni.
– Odpoczywajcie więc w pokoju – gospodarz skłonił się na pożegnanie – i niech Nabu, bóg mądrości, natchnie was dobrą radą.
Nazajutrz, doskonale wypoczęci i nakarmieni przez gościnnego kupca, Ubartu i Zukatan wybrali się na przechadzkę po mieście. W Borsippie panował spokój. Wyczuwało się, co prawda, pewne podniecenie, ale bramy były szeroko otwarte i każdy mógł swobodnie wchodzić i wychodzić z miasta. Tyle tylko, że patrole wojskowe stale krążyły po ulicach, a do zikkuratu można się było zbliżyć jedynie na odległość dziesięciu gar. Wojsko obsadziło świętą wieżę i nie wpuszczano tam nawet kapłanów Nabu.
Natomiast stara świątynia Ezida stała otworem. Obaj przybysze podziwiali w niej srebrny posąg Nabu. W dalszych pomieszczeniach świątyni widać było młodych szangu pracowicie ryjących kliny na glinianych tabliczkach. Przy świątyni Nabu, który był bogiem mądrości i opiekunem pisarzy, znajdowała się największa w Babilonii szkoła. Zukatan posiadł dość dobrze trudną sztukę pisania i czytania i teraz z uśmiechem obserwował, jak stary kapłan, spacerując pomiędzy uczniami, kontroluje ich prace, udziela wskazówek, a nieraz kijem karci zbyt leniwego ucznia. Młodemu człowiekowi przypomniały się szczęśliwe chwile, kiedy w Pałacu Głównym na rozkaz księcia Azardada podobny kapłan uczył synów wielmożów perskich i babilońskich, a wśród nich i jego. Tam także kij był często w robocie.
W mieście roiło się od uciekinierów z Babilonu. Byli to przede wszystkim cudzoziemcy, choć nie brakło i rodowitych Babilończyków. Zwłaszcza bogatszych kupców i właścicieli ziemskich. W Borsippie zatrzymywali się na krótko, w drodze do Nippur i Uruk, gdzie chcieli przeczekać rozwój wydarzeń w przekonaniu, że tam będzie bezpieczniej. Najwidoczniej nie wszyscy Babilończycy podzielali optymizm arcykapłana Szamaszeriba i nie wszyscy wierzyli w zwycięstwo.