„To ja zabiłem zdrajcę”

Kiedy Zukatań ocknął się ponownie z omdlenia, słońce stało wysoko na niebie. Czuł się znacznie lepiej. Ból głowy nie dokuczał już tak bardzo, za to męczyło go pragnienie. Wyglądając przez okienko strzelnicy i nasłuchując, co dzieje się na dole, stwierdził, że jest zupełnie sam. Dokoła baszty panowała absolutna cisza. Zszedł na dół, odnalazł wodę oraz żywność, pożywił się i ugasił pragnienie. Szczęśliwym trafem jego piękny perski łuk i kołczan ze strzałami ocalały. Najwidoczniej-Persowie byli pewni, że go zabili, a nie mieli czasu go obrabować. Nawet krótki miecz, który Zukatan zdobył w czasie poprzednich walk, leżał tam, gdzie go porzucił – pod ścianą baszty.

Chłopiec przeniósł wszystkie zapasy żywności i wody, jakie zdołał unieść, na sam szczyt baszty. Babilon wprawdzie upadł, ale Zukatan postanowił, że drogo sprzeda swoje życie. Zanim Persowie zdołają się tu wedrzeć, niejeden z nich zapłaci za to głową.

Nasłuchując odgłosów walki toczonej pod murami świątyni Esagila i na tarasach Etemenanki, Zukatan widział przez wąski otwór w strzelnicy, jak Persowie podciągają pod mury świątyni dwie wielkie machiny oblężnicze, dla których słabe umocnienia świątyni nie stanowiły zbytniej przeszkody.

Z pewnością w ciągu najbliższych godzin Persowie wedrą się do najświętszego przybytku.

Nadal część – miasta zasnuta była dymami pożarów. Chłopiec widział, jak przez bramy Persowie pędzą ogromne masy ludności, przeważnie młodych mężczyzn i młode kobiety. To przyszli niewolnicy i niewolnice króla Kserksesa.

Zukatan widział również trupy na ulicach oraz żołnierzy perskich rabujących pałace i domy możnych obywateli. Pałac Południowy jeszcze płonął, Pałac Główny, cytadela i Pałac Północny stały nie naruszone. Najwidoczniej nieprzyjaciel zdobył je bez walki. Tam też znoszono i zwożono łupy przeznaczone dla króla i wyższych dowódców, którzy nie chcieli plamić sobie rąk grabieżą. Przez następne kilka godzin trwały walki w świątyni Esagila i w Etemenanki, potem wszystko ucichło.

Chłopiec zaczął myśleć, w jaki sposób można by wymknąć się z Babilonu i dotrzeć do Borsippy, gdzie czekał na niego wierny Ubartu. Ale o tym na razie nie mogło być mowy. Zgodnie z przyjętą w perskim wojsku tradycją król Kserkses wydał zdobyte, miasto – na trzy dni we władanie wojsku. Każdy żołnierz czuł się teraz panem życia i śmierci mieszkańców Babilonu – mógł bezkarnie zabijać, gwałcić, rabować lub niszczyć, na cokolwiek przyszłaby mu ochota. Obrońców zabrakło, a zwycięzcy nie musieli się przecież obawiać ataku z zewnątrz. Fortyfikacje nie były więc obsadzone i do baszty, gdzie schronił się Zukatan, nikt nie zaglądał.

Ze swego schronienia Zukatan widział, jak ulicą Której Oby Nigdy Nie Deptał Wróg pędzono do lochów cytadeli spętanych kapłanów Marduka. Wkrótce wszystkie bramy, obsadzono silnymi wartami. Nikogo nie wypuszczano ani nie wpuszczano do miasta. Wydostanie się było więc niemożliwe. Zresztą poza murami było równie niebezpiecznie – cały obóz perski otaczał Babilon ciasną obręczą. A więc nie pozostawało Zukatanowi nic innego, jak tylko czekać i niczym nie zdradzać swej obecności w baszcie. Żywności i wody miał pod dostatkiem.

A tymczasem w cytadeli i poza murami miasta codziennie odbywały się egzekucje. Ich ofiarami padali członkowie Rady Starszych,1 wyżsi wojskowi, kapłani i wszyscy inni, którzy podczas powstania pełnili jakieś ważniejsze funkcje.

Czwartego dnia mordy i rabunki zostały wstrzymane. Spędzono tysiące Babilończyków i kazano uprzątnąć leżące na ulicach trupy, ugasić tlejące zgliszcza i uporządkować miasto. Ogłoszono także, że wspaniały w swym miłosierdziu wielki kroi Kserkses postanowił wybaczyć zbuntowanemu miastu i na dowód swej łaski nazajutrz uroczyście wkroczy do Babilonu. Mieszkańcom zapewnia się życie, mienie i opiekę królewską.: Spod tej ochrony wyjęci pozostają jedynie kapłani Marduka,1 którzy doprowadzili do buntu.

Ze świątyni Esagila Persowie wywlekli złoty posąg Marduka. Zerwali z niego drogocenne szaty i złotą blachę, którą drewniany posąg był obity, a pisarze królewscy skwapliwie ją zważyli. Potem król Kserkses kazał ją przetopić, wlać płynne złoto do glinianych form i otrzymane w ten sposób sztaby złożyć do skarbca w Suzie.

Cały dzień i całą noc trwało uprzątanie i przygotowywanie Babilonu na przyjazd władcy. Ci, którzy ocaleli, odetchnęli z ulgą. Najgorsze minęło. Teraz przynajmniej śmierć im nie groziła, chociaż należało się liczyć z najrozmaitszymi represjami zwycięzcy. Poza tymi, którzy zginęli w czasie walk i w czasie późniejszego rabunku, stracono ponad trzy tysiące najzacniejszych obywateli babilońskich. Kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt tysięcy pognano w niewolę. Taki był rezultat nieopatrznie wywołanego, źle przygotowanego i jeszcze gorzej przeprowadzonego powstania. Cóż z tego, że-główni sprawcy.tej lekkomyślności politycznej zapłacili za to własnym życiem? Innym życia to nie przywróciło ani nie zapobiegło ogromnym stratom, jakie poniosło miasto i jego ludność.

Dzień był piękny i słoneczny. Od samego rana brama Isztar, okoliczne mury oraz baszty obsadzone zostały przez strojnych w kapiące od złota szaty „nieśmiertelnych”. Zajęli oni również dolne pomieszczenia baszty, w której ukrywał się Zukatan, ale żadnemu z nich na myśl nie przyszło, by wyżej, nad nimi, mógł się ktoś ukrywać. Nikomu się nie chciało po wąskich drabinach wdrapywać tak wysoko.

Całą drogę od bramy Isztar aż do Pałacu Głównego wyłożono pięknymi kobiercami, zrabowanymi zresztą z domów i pałaców Babilonu. Wzdłuż tej drogi ustawiły się oddziały ze wszystkich satrapii ze swoimi dowódcami na czele. Dalej nieprzeliczone masy wojska, które chciało ujrzeć zwycięskiego monarchą. Spędzono także tłumy Babilończyków. Pod groźbą kija przykazano im wydawać gromkie okrzyki na cześć. Kserksesa. Miało to być dla. władcy dowodem, że bunt był wyłącznie dziełem garstki szaleńców, natomiast cała ludność Babilonu cieszy się ze zwycięstwa wielkiego króla, kocha go i jest mu wierna.

Orszak królewski zbliżył się do bramy Isztar i wśród wiwatów wkroczył do miasta. Kserkses siedział na pięknym białym rumaku, ubrany w niebieską szatę wyszywaną złotymi nićmi, na którą miał narzucony purpurowy płaszcz. Na głowie połyskiwał królewski kidaris, w lewej ręce „wielki król, król krajów” dzierżył długie berło, prawą zaś pozdrawiał witające go tłumy.

Rumaka monarchy prowadzili dwaj najwyżsi dostojnicy państwowi. Po prawej stronie szedł, trzymając konia za uzdę, dowódca Gwardii Królewskiej, słynnych dziesięciu tysięcy „nieśmiertelnych”. Kroczył w pełnej zbroi z żelaznych, pozłacanych łusek, z żelaznym mieczem u boku, z buławą w ręce, oznaką swej wysokiej godności.

Z drugiej strony postępował z godnością „nosiciel królewskiego topora”, dzierżąc za uzdę królewskiego rumaka. W lewej ręce trzymał „sagaris” – podwójny topór bojowy. Na ramieniu niósł wielki łuk królewski.

Za królem-postępowało dwunastu najwyższych dostojników imperium. Byli to przedstawiciele władz cywilnych – między innymi główny skarbnik królestwa i zarządca majątków państwowych. Jako symbol swej władzy nieśli oburącz długie włócznie o złotych ostrzach.

Następnie w pochodzie szli krewni królewscy, a za nimi pozostali wysocy urzędnicy państwowi, dworacy i wojskowi. Każdy miał ściśle wyznaczone miejsce, odpowiadające jego znaczeniu i władzy.

Wspaniały orszak, mieniący się. wszystkimi kolorami tęczy, z wolna posuwał się drogą procesyjną. Wojsko wiwatowało, Ba-bilończycy – szturchani przez Persów – darli się jak opętani: „Niech żyje wielki król! Niech żyje Kserkses, król krajów”. Władcy imperium bardzo widać przypadły do gustu te entuzjastyczne powitania, bo dobrotliwie się uśmiechał. Właśnie przed godziną skazał na śmierć ponad pięciuset kapłanów Marduka, wyższych wojskowych oraz urzędników babilońskich. Teraz wielokrotnie unosił prawicę pozdrawiając tłumy.

Na spotkanie orszaku królewskiego wyszedł z Pałacu Północnego wprawdzie mniej liczny, ale nie mniej wspaniały pochód, Na czele, w pięknej srebrzystej zbroi, którą niegdyś nosił król Nabuchodonozor w bitwie pod Karkemisz *, tej samej, którą później złożył w darze na ołtarzu Marduka w Esagili, szedł książę Zopyros. Całą twarz zasłaniała mu srebrna, maska, a na krótko przycięte włosy narzucił białą chustę z wyszytymi złotymi i srebrnymi gwiazdami. Za swoim wodzem postępowali Persowie – owi rzekomi dezerterzy z obozu królewskiego, którzy później otworzyli Kserksesowi bramy miasta. Ich wszystkich wielki król, niezrównany w swej dobrotliwości, szczodrze obdarował skonfiskowanymi posiadłościami kupców, dostojników i innych zamożnych obywateli Babilonu. Teraz mieli pełne podstawy, aby radośnie wiwatować na cześć swojego monarchy.

Kiedy oba orszaki dzieliła odległość zaledwie dwóch gar,. Zopyros padł na kolana i uderzając czołem w ziemię oddał hołd wielkiemu królowi królów.

– Wstań, Zopyrosie – rozkazał Kserkses.

Zopyros nadal trwał w kornej postawie przed władcą.

– Wstań… królu Babilonu! – ponownie polecił władca imperium.

– Niech żyje Kserkses, król królów, niech żyje Zopyros, król Babilonu! – żołnierze „beznosego” sprawnie wyskandowali ten okrzyk. Zaraz też powtórzyło go tysiące Babilończyków. Nadzorcy pilnowali, aby to dobrze wypadło i aby nikt się nie ociągał w swoim entuzjazmie.

Król Zopyros wstał i radośnie wyrzucił w górę ramiona. Jego marzenia, dla których tak wiele poświęcił, nareszcie się spełniły. Został królem.

Na moment zapanowała cisza i w tej samej chwili rozległ się lekki świst. Zopyros opuścił ręce. Kolana ugięły się pod nim i król Babilonu osunął się na kobierzec, na którym przed chwilą klęczał.

Srebrna zbroja okrywała całą postać Zopyrosa. Srebrna maska chroniła jego twarz. Między maską a zbroją była odkryta tylko drobna szczelina. Łucznik jednak nie chybił. W gardle Zopyrosa, który przed chwilą sięgnął po najwyższą godność, tkwiła strzała!

Wszyscy odwrócili się w stronę, z której padł strzał. „Nieśmiertelni” przyskoczyli do władcy i osłonili go tarczami. Postać łucznika wyraźnie było widać na szczycie najbliższej baszty. Ale on już – opuścił wspaniały łuk, nie sięgał do kołczanu po następną strzałę.

– Brać go! – rozkazał Kserkses.

Persowie rzucili się, by pojmać zabójcę. Uciec nie miał dokąd. Nie bronił się zresztą. Sam zszedł na dół i oddał się w ich ręce. Podprowadzono go do króla.

– Kim jesteś? – zapytał groźnie Kserkses.

– Babilońskim żołnierzem. Moje imię Zukatan – spokojnie odpowiedział młody człowiek. – To ja zabiłem zdrajcę.

– Do lochu go! – rozkazał król królów. – Sam się nim później zajmę. A króla Zopyrosa – Kserkses wskazał na leżące przed nim ciało’;- przenieść do pałacu i jeszcze dzisiaj zorganizować godne jego imienia uroczystości pogrzebowe.

Po tych słowach monarcha sam pochwycił lejce i skierował się do Pałacu Głównego, gdzie przygotowano królewską rezydencję. Dygnitarze z królewskiego orszaku ledwie mogli za nim nadążyć. Przed drzwiami pałacu Kserkses zeskoczył z konia i natychmiast udał się do przygotowanych dla niego komnat.

Tak skończyło się krótkie, bo zaledwie minutowe panowanie ostatniego króla Babilonu, Zopyrosa. Przerwała je nagle jedna celna strzała.

Загрузка...