Rozdział 9

Taran oszalała ze strachu pędziła przez las. Gałązki uderzały ją w twarz, chwilami musiała przedzierać się przez gęste zarośla, ale prawie tego nie zauważała.

Dziwne, lecz przez cały czas miała wrażenie, że jej duch opiekuńczy biegnie tuż obok niej, a w głowie rozlegał się jego szept: “Pospiesz się! Prędzej!”

Wspaniale, że z nią był!

Cokolwiek by to znaczyło, obok niej czy tylko w jej głowie. Wolała jednak to pierwsze.

Wydostali się wreszcie na otwarte pole. Taran dostrzegła młodziutkie jagniątko, które jakimś cudem znalazło się za płotem. Kręciło się w kółko, pobekując żałośnie. Odpowiadała mu wystraszona matka.

– Poczekaj – poprosiła Taran. – Muszę pomóc jagnięciu.

“Oszalałaś, możesz przypłacić to życiem i duszą!”

Taran nie przejmując się protestami swego anioła stróża podbiegła do płotu.

– Twierdzisz, że ziemia to padół łez i że Tamten Świat jest o wiele lepszy. Ponadto twoim zdaniem ja nie mam duszy.

“Tego nigdy nie powiedziałem. Mówiłem tylko, że ty…”

– Och, zamknij się wreszcie!

Cóż za obraźliwe słowa! Nie powinno się tak zwracać do przyszłego anioła!

Ale nie starał się już powstrzymać dziewczyny.

Taran zdawała sobie sprawę, że może przestraszyć jagniątko, jeśli da mu czas, by ją spostrzegło, zadziałała więc błyskawicznie: zdecydowanym ruchem podniosła stworzonko do góry i przestawiła je za płot.

Jak przyjemnie trzymać w objęciach taką maleńką istotkę! Cudownie miękka wełna!

Jagniątko szczęśliwe potruchtało do matki. Taran bardzo ucieszył ten widok.

Kiedy dotarli do pierwszych zabudowań, jej duch opiekuńczy oznajmił, że teraz nie muszą się już tak spieszyć. Przypuszczał, że nikt już ich nie goni.

– Dlaczego?

“Myślę, że to jakaś leśna istota, a przecież wyszliśmy już z lasu”.

– Muszę przyznać, że jak na leśną istotę bardzo zmysłowa!

“Owszem, ale jest wiele takich. Choćby Pan, fauni i satyrowie…”

– Rzeczywiście, w skandynawskich wierzeniach też ich nie brakuje. Na przykład Król Gór. Pewnie masz rację – przyznała bez przekonania.

Szli krawędzią wzniesienia, – w dole huczało morze.

– Czy nie możemy usiąść na tamtej skale i popatrzeć na ujście fiordu?

“Oczywiście”.

Taran usiadła, schowana za krzakami jeżyn, nogi zwiesiła poza krawędź skały – nie było tu bardzo stromo – i powiedziała:

– Dziękuję, że wróciłeś!

“Czułem, że coś jest źle. Zresztą nie miałem prawa cię opuszczać. Ale nigdy więcej nie wolno ci robić czegoś podobnego!”

– Wiem, paskudnie się zachowałam – przyznała z żalem Taran. Zaraz jednak uśmiechnęła się szeroko. – Ale masz takie ładne stopy! Naprawdę!

On nic na to nie odpowiedział. Zarówno temat, jak i wspomnienie tamtej sytuacji nie były dla niego przyjemne.

– Jak ty się właściwie nazywasz? Masz chyba jakieś imię?

“Uriel”.

– Uriel? Czy to nie jeden z siedmiu archaniołów? Uriel, dawca światła. Mój ty świecie, czyżbym była aż tak ważna?

“O, nie, nie wyobrażaj sobie za wiele. Po prostu takie imię otrzymałem w trzecim wymiarze”.

– Jak nazywałeś się za swego ziemskiego życia?

“Miałem wiele imion”.

– No dobrze, w tym ostatnim? Czy wszystko trzeba z ciebie wyciągać na siłę? Ciężko myślisz, czy co?

“Muszę cię prosić o większy szacunek…”

– Nie wpadaj w taki pompatyczny ton! Powiedz lepiej, jak się ostatnio nazywałeś tu na Ziemi?

Przez chwilę milczał, a potem mruknął zawstydzony tak cicho, że ledwie go usłyszała: “Gustava”.

Taran na moment zaniemówiła, zaraz jednak wybuchnęła nieopanowanym śmiechem.

– Powiedz mi, kim ty właściwie jesteś? Mężczyzną czy kobietą?

“Mężczyzną, powinnaś o tym wiedzieć”, odparł urażony. “Przepraszam, tak mówić nie powinienem. Ale dusza musi odbyć długą wędrówkę, zanim się w pełni ukształtuje, wcielić w wiele ludzkich typów, w bogatych i biednych, mężczyzn i kobiety, łajdaków i szlachetnych…”

Przerwała mu:

– Rozumiem. A więc dobrze, Urielu. Zawrzemy pokój?

Jego milczenie świadczyło o tym, co sądzi o pomyśle dziewczyny.

Taran spróbowała jeszcze raz:

– Czy nie byłoby łatwiej, gdybym cię widziała przez cały czas? To trochę męczące, kiedy wciąż, jak dzień długi, muszę się wsłuchiwać w swój wewnętrzny głos, nie zawsze można go właściwie zrozumieć.

“Nie zawsze chce się go właściwie rozumieć”.

– No, może masz rację. Ale ty wcale nie najgorzej się prezentujesz, nie musisz się wstydzić.

“Dziękuję”, odparł wcale nie ucieszony. “Sądzę jednak, że twoja propozycja nie padła na podatny grunt”.

– Ale to takie irytujące, kiedy nie wiem, gdzie stoisz. Mogę przypadkiem na ciebie wpaść i przewrócić cię na ziemię.

“To niemożliwe. Masz czarnoksięską runę, prawda? Oddaj mi ją”.

– Nie mam żadnej… No dobrze, mam. Przed tobą nie ma sensu nic ukrywać. To właśnie mi się nie podoba. Może potrafisz przejrzeć mnie na wskroś, a już na pewno widzieć przez moje ubranie. Wiesz o mnie wszystko, widzisz mnie przez cały czas…

“Wcale nie”, odparł z nieoczekiwaną łagodnością. “Jestem bardzo dyskretny.”

– Boję się nawet podłubać w zębach.

“Ja takich rzeczy nie widzę, to funkcjonuje inaczej”.

– Dzięki Bogu przynajmniej za to! Chciałabym korzystać z toalety w samotności. Ale pragnęłabym mieć nad tobą pewną kontrolę.

Zawahał się. “Rozumiem”, powiedział w końcu. “Nasz związek jest dość szczególny, rozumiem teraz, dlaczego właśnie ja zostałem wyznaczony. Widzisz, wybrano kogoś z trzeciego wymiaru, a nie z drugiego, jak jest w zwyczaju. Ale aby być widzialnym – tylko dla ciebie, rzecz jasna – muszę starać się o pozwolenie u mego zwierzchnika”.

– Cóż za okropna hierarchia! Ale dobrze, jeśli musisz… W którym miejscu teraz siedzisz?

“Wcale nie siedzę”, odparł zdumiony. “Stoję tutaj, na… Teraz rozumiem, o co ci chodzi. To rzeczywiście musi być irytujące nie wiedzieć, w którą stronę się zwrócić. Na pewno zapytam”.

– Bardzo miło z twojej strony, Urielu. – Poklepała kamień, jakby miała do czynienia z Nerem. – Usiądź teraz tu koło mnie, nie kręć się tak Wprawiasz mnie w niepokój.

“W niepokój? Ciebie? Nie, nie mamy czasu… Dobrze, niech będzie jak chcesz”.

– Ostatnio jakoś nie wspominałeś o zachwycającej Blitildzie – zauważyła Taran.

“Owszem… zrozumiałem, że…”

– Co takiego? – podpytywała łagodnie.

“Blitilda nigdy nie ryzykowałaby swego drogocennego życia dla jagniątka”, wybuchnął wreszcie. “ A już na pewno, kiedy nikt jej nie widzi”.

– Ach, tak?

“Nie podeszłaby także do tego leśnego bożka, czy kto to tam był, z takim spokojem jak ty. Krzyczałaby wniebogłosy, dostała ataku serca i miotała się na wszystkie strony”.

– Człowiek po ataku serca nie miota się na wszystkie strony – trzeźwo zauważyła Taran. – Czy tylko dlatego postanowiłeś zapomnieć o Blitildzie?

Niewinny i niedoświadczony Uriel nie przypuszczał nawet, jak bardzo Taran interesowała jego odpowiedź. Niewiele wiedział o kobiecych podstępach.

A Taran miała wrażenie, że Uriel się wykręca.

“No, nie. Poprosiłem swego zwierzchnika, aby pozwolił mi ją jeszcze raz zobaczyć. Chciałem zaczerpnąć odwagi i siły z jej czystego ducha. A ona była… Okropna! Wręcz obrzydliwa! Kandydat na anioła nie powinien tak mówić, ale tobie to powiem, tylko tobie”.

– Nie była taka wspaniała, jak ją wychwalałeś?

“Tylko we własnych oczach”.

– Fantastycznie! – zagruchała Taran. – Czy można powiedzieć, że kończymy z nią?

“Naprawdę mam taką nadzieję! Jeśli, oczywiście, mój zwierzchnik nie wyśle jej za mną”.

Głos Taran był teraz słodki jak miód.

– A dlaczego miałby to zrobić?

“Hm, może żeby udzielić mi moralnego wsparcia”.

– A czy ono jest potrzebne?

Uriel zorientował się, że wpadł we własne sidła.

“Pójdziemy dalej do miasta?”

– Chyba powinniśmy – westchnęła Taran, wstając. – Akurat teraz, kiedy trochę rozwiązał ci się jeżyk. Obiecałam, zdaje się, że nie będę próbowała cię uwodzić, ale chyba cofnę tę obietnicę.

“Nie zrobisz tego!” uniósł się.

– Spróbuję – odparła Taran z uśmiechem. – Potrafisz mi się chyba oprzeć, prawda?

“Oczywiście!”

– No tak, bo przecież mnie nie lubisz.

“Prawie – aniołowi nie wolno kogoś nie lubić”.

– To nie odpowiedź, Urielu. Przyrzekam, czeka cię ciężka służba.

Poczuła wręcz, jak zadrżał.

“Mylisz się, Taran. To nieprawda, że cię nie lubię. Po prostu twoje usposobienie jest mi całkowicie obce”.

– Nie potrafisz mnie zrozumieć? – zaćwierkała.

“Rzeczywiście. Jesteś diablicą, ale miłą!”

– Teraz mnie uraziłeś.

“Owszem, diablicą to nieładne określenie”.

– Nie, nie, mój aniołku! Pamiętaj, żadna kobieta nie marzy o tym, aby nazwać ją miłą! Pragnie być piękna i godna pożądania w oczach ukochanego, podziwiana za swą inteligencję, jeśli potrafi umiejętnie ją wykorzystać. Ale miła? To prawie tak, jakby powiedzieć: “Ta biedaczka to nic ciekawego, ale jest miła…” Rozumiesz?

“Nie całkiem. W naszym wymiarze takie stwierdzenie jest nieznane”.

– No cóż. Chciałabym, abyś odpowiedział mi na jedno pytanie, zanim dojdziemy do ludzi, którzy pomyślą sobie, że oszalałam, bo idę i mówię do siebie. Nie mam ochoty skończyć w domu wariatów. A pytanie brzmi: Jak to możliwe, że mnie widzisz, a zarazem nie widzisz?

“O co ci chodzi?”

– Twierdzisz, że nie muszę się bać, że się wygłupię. Że to nie kwestia: “Bóg widzi wszystko”, ale że mogę mieć swoje prywatne życie bez węszących ciągle aniołów stróżów.

“Ach, to masz na myśli! Zwykle postrzegam cię jako obłok skondensowanej siły. Znam twoje instynkty i uczucia, wiem gdzie się znajdujesz, ale nie wiem, co robisz”.

– Moje myśli?

“Nie, nie umiem ich odczytać, oprócz tych szczególnych, skierowanych wprost do mnie. Wyczuwam też, czy grozi ci jakieś niebezpieczeństwo”.

– Dzięki Bogu!

“Kiedy jednak zauważam, że potrzebujesz pomocy albo pociechy – to właśnie wychwytuję najlepiej, bo na tym opiera się najważniejsze zadanie ducha opiekuńczego – wtedy cię widzę. Wówczas jestem obecny w twoim świecie, a ty w moim”.

– Nieprawda, ja cię przecież nie widzę.

“Chyba się tak zdarzyło”, zauważył cierpko,

– Tak. Pięknie wyglądałeś. Nie tylko stopy, cały,

“Cały?” zachłysnął się.

– Nie, nie – machnęła ręką. – Za wcześnie się obudziłeś.

“Teraz na mnie kolej dziękować Bogu”.

Taran przystanęła i popatrzyła na niego, to znaczy w stronę, gdzie, jak sądziła, stał Uriel.

– Jesteś okropnie zasadniczym i cnotliwym aniołem, Urielu. Powinieneś umieć spojrzeć na to wszystko z większym dystansem, ty, który zaszedłeś tak wysoko po drabinie kariery.

“A cóż to za wyrażenia!” uniósł się. “Sama powiedz, czy chciałabyś, żeby jakiś mężczyzna tak cię zaskoczył podczas snu?”

– Nie byle jaki mężczyzna – zauważyła słodkim głosem. – Masz rację. Ale prosiłam już o wybaczenie. Czyżbyś był pamiętliwy i długo się gniewał?

“Wcale nie, to ty znów poruszyłaś ten temat”.

– Ja? O, nie, to ty do niego wróciłeś. Ale przestańmy tak się droczyć, to bez sensu, tylko ludzie tak robią. Czy teraz mnie widzisz?

“Na to ci nie odpowiem. Pewne tajemnice muszę zachować dla siebie”.

Taran znów zaczęła iść.

– Wiesz, Urielu, twoją najmilszą stroną nie jest wcale ten nieznośnie łagodny, pełen wyrozumiałości ton, który, jak przypuszczam, łączy się nierozerwalnie z twym anielskim powołaniem. Najbardziej lubię te przebłyski humoru, które czasami wychwytuję w twoim głosie. Czy nie mógłbyś się mniej od tego powstrzymywać?

“Pst!” szepnął zadowolony. “Mnie nie wolno się śmiać, bo istnieje obawa, że wybuchnę śmiechem w niewłaściwym miejscu i sytuacji, i mogę przy tym kogoś zranić”.

– Moim zdaniem śmiertelna powaga potrafi ranić o wiele bardziej dotkliwie. I taka jest okropnie nudna!

“Ja również tak myślę”, uśmiechnął się. “To jak, umawiamy się, że tak będzie?

– Oczywiście. Nikomu nie doniosę.

“Doskonale!”

Taran oczywiście musiała zepsuć tę milą chwilę.

– Urielu, czy twoim zdaniem jestem ładna?

“No wiesz!” odparł oburzony i znów zaczęli się spierać.

Загрузка...