Jak myślisz, o co im tak naprawdę chodzi, Anno?
— Sir? — Komandor porucznik Anna Zahn z Marynarki Sidemore, oficer taktyczny HMS LaFroye, omal nie podskoczyła, słysząc pytanie.
Kapitan Ackenheil nie był służbistą, a można by nawet rzec, że był przeciwnikiem formalizmu. Obowiązywał więc zakaz oznajmiania, że pojawił się na mostku. Dlatego też nie miała pojęcia o jego obecności.
— Pytałem, co myślisz o ich prawdziwych intencjach — powtórzył, wskazując na ekran jej stanowiska ustawiony w tryb astronawigacyjny i ukazujący mapę najbliższego sektora.
Ponad dziesięć systemów otoczonych było pulsującymi czerwonymi pierścieniami.
— Nie wiem, sir — odparła Zahn po chwili.
Należała do nielicznej grupy oficerów Marynarki Sidemore mających w miarę wysokie przydziały służbowe na okrętach Royal Manticoran Navy. Powodem nie była żadna dyskryminacja lub uprzedzenia, tylko fakt, iż w Marynarce Sidemore było w ogóle niewielu oficerów, jako że powstała ona ledwie osiem standardowych lat temu. Znaczyło to również, że według standardów RMN Zahn była niewiarygodnie młoda i niedoświadczona jak na posiadany stopień. Była też utalentowana i kompetentna, czemu zawdzięczała przydział na flagową jednostkę 237. Dywizjonu Krążowników jako oficer taktyczny. Wiedziała, że nie znalazłaby się tu, gdyby oficerowie RMN nie uważali, że da sobie radę, ale sama nadal nie bardzo w to wierzyła. Od dnia powstania Marynarki Sidemore Royal Manticoran Navy przyjęła politykę jak najczęstszego przydzielania jej oficerów na swoje okręty, by zaznajomili się z doktryną i procedurami. Był to najszybszy i najlepszy sposób nabrania doświadczenia tak przez nich, jak i przez całą Marynarkę Sidemore. Nie znaczyło to jednak, że przydzielano oficerów o wątpliwych kwalifikacjach na tak ważne stanowiska jak oficer taktyczny ciężkiego krążownika.
Zahn nadal nie mogła uwierzyć w swoje siły. A być może nie tylko ona — może większość oficerów floty Sidemore tak nie całkiem mogła uwierzyć, że ktoś może ją poważnie traktować, skoro była taka młoda i taka słaba. Co prawda za resztę korpusu oficerskiego Zahn wolała się nie wypowiadać, ale podejrzewała, że podobnie jak ona, inni czują się ciągle jak nowe dziecko w klasie. Cóż bowiem znaczyło jej siedem lat służby w porównaniu z doświadczeniem takiego choćby kapitana Ackenheila, nie dość, że trzy razy od niej starszego, to na dodatek odznaczonego weterana wojennego. Dlatego też nawet zapytana, nieco niechętnie i niepewnie wyrażała swoją opinię. Teraz znalazła się w szczególnie niezręcznej sytuacji, gdyż jako oficer wachtowy powinna pilnować tego, co się dzieje wokół okrętu, a nie analizować raporty, do których oficjalnie nie miała dostępu. To że LaFroye był w systemie Marsh i siedział na standardowej orbicie parkingowej z wyłączonym napędem i szkieletową obsadą mostka, nie było wytłumaczeniem. Co prawda przekazała ster oficerowi astronawigacyjnemu porucznikowi Turnerowi (starszemu od niej o jedenaście lat standardowych i mającemu o dziewięć lat dłuższe doświadczenie we flocie), więc nie zaniedbała swoich obowiązków, ale…
Ackenheil omal się nie uśmiechnął — podejrzanie zadrgały mu usta i to wystarczyło, by się zarumieniła. Nienawidziła siebie, gdy się czerwieniła, bo wtedy jeszcze bardziej przypominała uczennicę udającą oficera.
Jason Ackenheil z dużym trudem zachowywał powagę, widząc, jak policzki komandor porucznik przybierają różową barwę. Tak bardzo chciała robić wszystko jak najlepiej i była tak przekonana, że Królewska Marynarka okazała jej specjalne względy, że z pewnością źle zrozumiałaby jego uśmiech. To, że była naprawdę utalentowana i miała jeden z najlepszych zmysłów taktycznych, z jakim się spotkał, jakoś do niej samej nie docierało.
Zapewne zresztą nie była to tylko jej wina. RMN rzeczywiście starała się przydzielać jak najwięcej oficerów Marynarki Sidemore na odpowiedzialne stanowiska na swych okrętach bazujących w tym systemie. A żaden z nich nie miał odpowiedniego doświadczenia, przynajmniej według standardów Royal Manticoran Navy. Nie było jednakże innego wyjścia, chyba że wszyscy oficerowie Marynarki Sidemore wyżej porucznika zostaliby oddelegowani z RMN, co byłoby jeszcze gorszym rozwiązaniem. Pozostało więc awansować tubylców w przyspieszonym tempie i mieć nadzieję, że efekt okaże się podobny jak w Marynarce Graysona. We flocie Sidemore znajdowało się naturalnie sporo „wypożyczonych” z Królewskiej Marynarki oficerów, ale równocześnie tworzył się jej własny korpus oficerski. Dzięki tej polityce skutecznie przyśpieszano nabieranie doświadczenia przez kadrę oficerską Marynarki Sidemore.
Wszyscy o tym wiedzieli, dlatego Ackenheil liczył się z tym, że Zahn nie będzie w pełni przygotowana do służby na stanowisku oficera taktycznego, gdy dowiedział się o jej przydziale na swój okręt. Okazało się, że przyjął błędne założenie, o czym przekonał się już w trakcie pierwszego tygodnia jej pobytu na okręcie. A było to ponad sześć standardowych miesięcy temu. Przez ten czas to pierwsze wrażenie się umocniło, co nie zmieniało faktu, że nadal czuł się czasami jak dobry wujek, nie jak kapitan okrętu. Wszystko przez to, że była taka młoda — przyzwyczaił się do starszych od niej poruczników i czasami trudno było mu to ukryć, niezależnie od jej kompetencji. Co raczej nie wzbudzało w niej poczucia, że uczciwie zasłużyła na tę funkcję.
Poza tym był szczerze ciekaw jej opinii w tej konkretnej sprawie. Mimo młodego wieku bowiem jej zdolności analityczne zasługiwały prawie na taki sam szacunek jak umiejętności taktyczne. Podszedł do jej stanowiska i powiedział cicho:
— Tak naprawdę nikt tego nie wie. A już na pewno nikt z naszego wywiadu. I choć to przykre, przyznaję uczciwie, że ja też nie. Dlatego ciekawi mnie twoja opinia i hipotezy, do jakich doszłaś. Na pewno nie pójdzie ci gorzej z odczytywaniem ich myśli niż nam wszystkim.
Zahn odprężyła się nieco, spojrzała na ekran i zmarszczyła z namysłem brwi.
— Sądzę, sir, że nie można wykluczyć, że jest to rzeczywiście operacja antypiracka na dużą skalę — powiedziała powoli.
I umilkła.
— Ale nie uważasz, żeby tak było — zachęcił ją Ackenheil, gdy cisza zaczęła się przedłużać.
— Nie, sir. I sądzę, że nikt tak nie uważa, prawda?
— Raczej nie.
Okazało się, że od ostatniego razu, gdy sam to sprawdzał, wydarzyły się jeszcze dwa incydenty. Z jednej strony był wdzięczny Imperialnej Marynarce, że tak ostro zabrała się za piratów wokół, jak i w samym sektorze patrolowanym przez Royal Manticoran Navy. Nieraz żałował, że nie może być w kilku miejscach równocześnie, bo choć żaden mający resztki instynktu samozachowawczego pirat nie zbliżał się do systemu Marsh, odkąd Honor Harrington rozprawiła się z Warnecke’em, nie oznaczało to, że także w okolicy przestali się pojawiać. A na stacji Sidemore zawsze było zbyt mało okrętów, by mogły patrolować sensowny kawałek Konfederacji. Obserwując więc stały spadek liczby ataków pirackich zarówno na planety, jak i na statki będący efektem działań okrętów imperialnych, czuł ulgę.
Z drugiej jednak strony sytuacja była niepokojąca. Choć bowiem Imperium w żaden sposób nie zareagowało oficjalnie na ogłoszenie przez Admiralicję decyzji o utworzeniu bazy w systemie Marsh, żaden z kilku imperialnych oficerów, z którymi miał okazję rozmawiać, nawet nie próbował ukryć niechęci wywołanej tym posunięciem. Uważali, że Królestwo Manticore kolejny raz wtyka nos w nie swoje sprawy i wchodzi w rejon uznawany przez nich za imperialną strefę wpływów. Oficjalne stanowisko Imperium co prawda ograniczyło się do stwierdzenia, że wszystko, co prowadzi do zredukowania bezprawia na obszarze Konfederacji, jest mile widziane, ale wszyscy wiedzieli, że to kłamstwo powtarzane przez ostatnich dziewięć lat standardowych.
Podczas tych dziewięciu lat Imperialna Marynarka ograniczyła swoją obecność w okolicy systemu Marsh do kurtuazyjnych wizyt flotylli niszczycieli lub — rzadziej — eskadry lekkich krążowników. Parokrotnie system odwiedziły pojedyncze ciężkie krążowniki, by przypomnieć, że Imperium także ma tu swoje interesy i pilnuje ich. Nie pojawiały się jednak siły, których wizytę można by uznać za prowokacyjne wyzwanie.
Stan ten uległ zmianie w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Okręty Imperium pojawiły się ledwie trzy razy i poza jednym ciężkim krążownikiem nowej klasy Verfechter były to niszczyciele, ale wszędzie w okolicy nagle zaroiło się od patroli poszukujących aktywnie piratów i niszczących ich, ledwie tylko udało się ich odnaleźć. A na dodatek patrole te nie były przeprowadzane przez niszczyciele czy lekkie krążowniki.
Pochylił się nad Zahn, by odczytać informacje umieszczone przy dwóch systemach, w których miały miejsce najnowsze incydenty.
— Eskadra krążowników liniowych w Sandhill? — spytał, nie kryjąc zaskoczenia.
— Zgadza się, sir. A w systemie Tyler, na pograniczu sektora Posnan, eskadra ciężkich krążowników.
— Nie wiedziałem, że Imperialna Marynarka ma aż tyle krążowników na stanie — parsknął Ackenheil, nie kryjąc ironii. Jedynie w trzech akcjach przechwycenia statków pirackich brały udział same niszczyciele. We wszystkich pozostałych krążowniki różnych klas, w tym także liniowe. — Wyrastają jak grzyby po deszczu, sir. Gdzie nie spojrzeć, wszędzie ich pełno — zgodziła się Zahn, odruchowo masując koniuszek lewego ucha, co było u niej charakterystycznym objawem intensywnego myślenia. — I co ci to sugeruje? — ponaglił delikatnie. — Co najmniej bardzo poważną zmianę w dyslokacji sił, sir. Zapominamy, że wiemy tylko o tych okrętach, które znalazły piratów. Założę się, że co najmniej drugie tyle patroluje ten rejon jak dotąd bezskutecznie, toteż nikt, także i my, nie wie o ich obecności.
— Prawda — mruknął Ackenheil.
— Nie istnieje żaden operacyjny powód, dla którego Imperium miałoby wysyłać takie siły tylko po to, by zniszczyć piratów w tym rejonie, tym bardziej że ich aktywność ostatnio nie wzrosła w sposób gwałtowny. Nie wzrosły też straty floty handlowej Imperium, a więc powód propagandowy także nie wchodzi w grę — dodała Zahn. — A przynajmniej nam nic o tym nie wiadomo; sprawdziłam raporty wywiadu. Poza tym nawet gdyby te kwestie jednak grały rolę, po co im krążowniki liniowe.
— Bo je mają, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by ich użyć — odparł Ackenheil. — W końcu muszą gdzieś szkolić załogi w warunkach bojowych, a wojen raczej nie toczą. To zresztą był jeden z powodów, dla których Królewska Marynarka tak często przed wojną zmieniała okręty patrolujące Konfederację: by jak najwięcej dowódców i załóg przeszło ten ostateczny kurs taktyki.
— To miałoby sens, gdyby radykalnie nie odbiegało od dotychczasowych zasad operacyjnych, sir. Poprosiłam Tima, żeby mi sprawdził parę rzeczy… — Zahn urwała i spojrzała pytająco na kapitana.
Jej mąż był cywilnym analitykiem zatrudnionym w dziale archiwalno-operacyjnym floty stacji Sidemore. Kierujący działem komodor Tharwan miał o nim dobrą opinię, o czym Ackenheil wiedział. Dlatego skinął głową, nie ukrywając zaciekawienia.
— Z tego, co znalazł w bazie danych archiwum wywiadu, wynika, że Imperialna Marynarka nigdy dotąd nie wysłała do akcji antypirackich większych sił niż dywizjon krążowników liniowych, a i to działo się, gdy w Konfederacji operowało zgrupowanie piratów czy korsarzy tak silne, że przeprowadzali ataki całymi eskadrami. Nic podobnego nie wydarzyło się w rejonie, w którym teraz działają znacznie większe siły Imperialnej Marynarki, sir.
— Skoro więc działają w nietypowy sposób, używając większych sił, mimo iż poziom zagrożenia pozostał taki sam, to wracając do mojego pierwszego pytania, jak myślisz: o co im naprawdę chodzi?
Zahn przez długą chwilę wpatrywała się bez słowa w ekran, choć Ackenheil wątpił, by go w ogóle widziała. Nieomal dało się wyczuć jej skupienie i intensywność, z jaką analizowała różne możliwości. Czy chodziło o wyciągnięcie wniosków z danych, jakie miała, czy też zastanawiała się, czy powiedzieć mu, co myśli, nie był w stanie odgadnąć, ale zmusił się, by cierpliwie poczekać, aż Zahn się odwróci i spojrzy na niego.
— Uważam, że chcą, abyśmy wiedzieli, że przerzucają do Konfederacji coraz większe siły, sir — powiedziała wreszcie cicho. — I chcą, żebyśmy wiedzieli, że rozpoczęli aktywne działania na dużą skalę. Chwilowo przeciwko piratom… dokładnie na granicy naszej strefy patrolowej.
— A chcą, żebyśmy to wiedzieli, bo?… — Ackenheil uniósł prawą brew pytająco.
Zahn odetchnęła głęboko i wypaliła:
— To tylko przeczucie, sir, nie mam na to śladu dowodu, ale sądzę, że Imperium zdecydowało, że czas rozstrzygnąć problem Konfederacji na swoją korzyść.
Druga brew kapitana dołączyła do pierwszej. Nie był to znak odrzucenia teorii podwładnej, lecz wyraz zdziwienia, że ktoś o tak niewielkim doświadczeniu doszedł do tego wniosku. Pokrywał się on zresztą z jego własnymi przemyśleniami.
— Dlaczego tak uważasz i dlaczego Imperium zdecydowało się na to akurat teraz? — spytał.
— Sądzę, że spory wpływ na mój wniosek ma fakt, iż pochodzę z Sidemore — przyznała, odwracając głowę ku ekranowi. — Co prawda nie znajdowaliśmy się nigdy na drodze Imperium, ale dopóki nie przybyła księżna Harrington i nie uwolniła nas z łap tego rzeźnika i jego bandy, Imperium było jedyną realną siłą w okolicy. Odruchowo wszyscy się zastanawiali, kiedy zaanektuje Konfederację lub jej część, bo w to, że tak zrobi, nikt nie wątpił. To nie chodzi o bezpośrednie zagrożenie, bo nie mieliśmy nigdy niczego, czego Imperium by chciało, ale nawet leżąc na takim odludziu, słyszeliśmy dość, by wiedzieć, że miało ochotę na przyłączenie Konfederacji kawałek po kawałku, odkąd powstało.
— Trudno się z tym nie zgodzić — przyznał po namyśle Ackenheil, przypominając sobie raporty wywiadowcze, które studiował przed odlotem, i te, które dotarły doń potem.
Oficjalnie nikt nawet się nie zająknął, że możliwy jest atak ze strony Imperium, ale istniało duże prawdopodobieństwo takiego rozwoju wydarzeń i dało się to odczytać między wierszami. Imperium chciało podbić i przyłączyć Konfederację, to było wiadome od dawna, a Zahn jako urodzona i wychowana nad samą granicą zwracała baczniejszą uwagę na niuanse i znacznie lepiej je rozumiała niż najlepszy nawet analityk wywiadu Królewskiej Marynarki. A ostatnio trudno było znaleźć znośnych, co dopiero dobrych, w jego szeregach…
— Natomiast jeśli chodzi o to, dlaczego ktoś, prawdopodobnie Imperator, uznał, że właśnie teraz jest najlepszy ku temu czas, to przychodzi mi na myśl kilka czynników, sir — dodała. — Najważniejszy to zwycięstwo Sojuszu nad Ludową Republiką. Władze Imperium doszły do wniosku, że nie muszą się już bać ataku ze strony Haven, więc nie potrzebują bufora, jakim jest Królestwo Manticore. A skoro tak, to nie muszą już być neutralni na naszą korzyść. Poza tym…
Umilkła nagle i milczała naprawdę długo. Ackenheil już miał ją ponaglić, gdy zrozumiał, co chciała powiedzieć. Drugim powodem była faktyczna bezbronność Królewskiej Marynarki wobec ewentualnego poważnego przeciwnika i rządy premiera, który nie rozpoznałby zasady takiej jak honor czy dane słowo, gdyby ta go w tyłek ugryzła. Oraz ministra spraw zagranicznych o plastelinowym kręgosłupie na dokładkę. Królestwo samo stworzyło idealną okazję, ale tego akurat młody oficer z Sidemore nie bardzo mógł powiedzieć swemu kapitanowi z Royal Manticoran Navy. Zwłaszcza przy świadkach.
— Rozumiem — powiedział Ackenheil. — Chciałbym znaleźć powody, by się z tobą nie zgodzić, ale niestety nie ma takowych.
Zahn spojrzała na niego zaskoczona.
— Wywiad nie poskładał tych elementów tak dobrze jak ty — dodał i wzruszył ramionami. — Sądzę, że w końcu im się to uda.
— A co my z tym zrobimy, sir? — spytała cicho.
— Nie wiem — przyznał i ugryzł się w język.
Potem potrząsnął głową i z lekkim uśmiechem na twarzy odszedł.
Zahn patrzyła, jak się oddala, i tak jak on przed chwilą zrozumiał, czego nie dopowiedziała, tak ona pojęła, czego nie powiedział kapitan. Wszyscy zdawali sobie sprawę, jaka byłaby reakcja rządu Cromarty’ego na próbę rozszerzenia Imperium kosztem Konfederacji.
Nikt natomiast nie miał pojęcia, jaka może być reakcja rządu High Ridge’a… i nikt nie spodziewał się też, by była ona słuszna lub rozsądna.