ROZDZIAŁ 4

– Weź stąd te cholerne krowy, ich smród poruszyłby trupa! – rzucił ostrym tonem Zack Benedict. Siedział na czarnym brezentowym krześle z napisem „Reżyser”, wymalowanym białym flamastrem powyżej jego nazwiska. Wściekłym wzrokiem popatrzył na bydło krążące w prowizorycznej zagrodzie, wzniesionej obok płaskiego, nowoczesnego budynku farmy, by po chwili wrócić do wypisywania uwag na swym egzemplarzu scenariusza. Ta położona czterdzieści mil od Dallas luksusowa rezydencja z ocienionym drzewami podjazdem, fantastyczną jeździecką stajnią i polami gęsto upstrzonymi szybami wiertniczymi, została wynajęta od teksańskiego miliardera na potrzeby filmu pod tytułem „Przeznaczenie”, który, według prognoz magazynu „Variety”, miał przynieść Zackowi kolejną nagrodę Akademii, zarówno w kategorii dla najlepszego aktora, jak i reżysera – oczywiście, jeśli zdoła ukończyć dzieło, uznane powszechnie za wybitnie pechowe.

Do wczorajszego wieczora Zack nigdy by nie uwierzył, że mogłoby być gorzej: planowany budżet wynosił 45 milionów dolarów, na realizację przewidziano cztery miesiące, a tymczasem mieli już miesiąc opóźnienia, a koszty przekroczone o siedem milionów! Wszystko w wyniku splotu niecodziennych trudności przy produkcji oraz wypadków, które dotykały przedsięwzięcie niemal od pierwszego dnia zdjęć.

Teraz, po miesiącach opóźnień i katastrof, zostały do zrobienia tylko dwie sekwencje, ale nie odczuwał satysfakcji. Ogarnięty zimną furią, którą daremnie usiłował skryć przed otoczeniem, próbował skoncentrować się na zmianach, jakie zamierzał wprowadzić w następnej scenie.

Na prawo od jego stanowiska przesuwano kamerę do miejsca najlepszego do uchwycenia ognistego zachodu słońca na tle mrugających w oddali świateł Dallas. Przez otwarte drzwi stajni widział dyżurnych planu, rozkładających bele siana, i pomocników mistrza oświetlenia, wspinających się na belki stropowe, słyszał wskazówki kamerzystów rzucane do ustawiających reflektory. Daleko poza zasięgiem kamery, za stajnią, dwóch kaskaderów przeprowadzało samochody ze znakami „Texas State Highway Patrol” do miejsca sceny pościgu, jaką mieli kręcić następnego dnia. Na skraju polany, pod kępą dębów, dużym półkolem ustawiono przyczepy ważniejszych członków ekipy aktorskiej. Opuszczone rolety tłumiły szmer klimatyzacji, staczającej zaciętą bitwę z bezlitosnym lipcowym upałem. Obok, z samochodów dostawczych, spływającym potem aktorom i technikom rozdawano zimne napoje.

Członkowie ekipy byli przyzwyczajeni do niejednego, nie zaskakiwało ich wielogodzinne czekanie na kilka minut kręcenia. Normalnie panowałaby tu wesoła, a już w przedostatnim dniu zdjęć wręcz entuzjastyczna atmosfera. Zwykle ci sami ludzie, którzy teraz stali niepewni w małych grupkach przy bufetach, otaczaliby Zacka, żartując z ciężkich chwil, jakie mieli za sobą, lub wesoło rozprawiali o jutrzejszej gali dla uczczenia końca zdjęć. Po tym, co zaszło poprzedniego wieczora, nikt, kto nie musiał, nie zbliżał się do reżysera, o przyjęciu nawet nie wspominano.

Dzisiaj trzydzieści osiem osób z filmowej ekipy, obserwując Zacka uważnie, starało się trzymać od niego z daleka, wszyscy ze strachem myśleli o następnych godzinach. W rezultacie polecenia osób uprawnionych do ich wydawania, zwykle brzmiące uprzejmie, wypowiadane były mocno niecierpliwym tonem; zazwyczaj wykonywane bez szemrania, teraz raziły opieszałością, a nawet niechlujstwem, co zdarza się, gdy ludzie nie mogą się doczekać finału.

Zack niemal fizycznie czuł emocje, jakimi emanowały osoby kręcące się w pobliżu: współczucie tych, którzy go lubili, satysfakcję zmieszaną z pogardą płynącą od tych, którzy za nim nie przepadali albo przyjaźnili się z Rachel i ciekawość tych, którzy nie żywili żadnych uczuć do obojga.

Połapał się, że nikt nie usłyszał polecenia odnośnie bydła i poszukał wzrokiem asystenta reżysera. Ten stał na łące, z rękami na biodrach i głową odchyloną w tył, i patrzył, jak helikopter wznosi się w powietrze, w rutynowym locie do Dallas, dokąd każdego dnia dostarczano do obróbki kolejne fragmenty filmu. Nad lądowiskiem powstał wir kurzu i opadając, dmuchnął w stronę Zacka gorącym piaskiem Zmieszanym z odorem krowiego łajna.

– Tommy! – zawołał poirytowany reżyser.

Tommy Newton odwrócił się, otrzepał piach ze swoich szortów koloru khaki i podbiegł do Zacka. Niski, z rzednącymi, brązowymi włosami, o piwnych oczach ukrytych za szkłami w metalowej oprawce -głównie im zawdzięczał profesorski wygląd – ten rozpierany niespożytą energią trzydziestopięcioletni asystent reżysera posiadał niezwykłe poczucie humoru. Jednak dzisiaj nawet on nie zdobył się na pogodny ton. Z notatnikiem pod pachą, na wypadek konieczności zapisania poleceń, stanął przed reżyserem.

– Wołałeś mnie?

– Każ przeprowadzić woły na zawietrzną – odpowiedział oschle Zack, nawet nie podnosząc wzroku.

– Już się robi. – Manipulując pokrętłem siły głosu przy nadajniku na pasie, przysunął do ust mikrofon i zwrócił się do głównego dyżurnego planu, Douga Furlougha, kierującemu pracą ekipy ustawiającej przed jutrzejszą sceną ogrodzenie koralu. – Doug.

– Tak, Tommy?

– Powiedz stajennym, tamtym przy ogrodzeniu, żeby przegonili bydło na południowe pastwisko.

– Myślałem, że Zack chce mieć krowy pod ręką, gotowe do następnej sceny.

– Zmienił zdanie.

– W porządku, zajmę się tym. Możemy rozebrać dekorację wnętrza domu, czy jeszcze będzie mu potrzebna?

Tommy zawahał się. Pytająco popatrzył na Zacka.

– Zostawić – usłyszał krótką odpowiedź. – Nie dotykajcie niczego, dopóki jutro nie obejrzę nakręconego materiału. Jeżeli będą jakieś powtórki, nie mam ochoty tracić czasu na rozstawianie gratów.

Po przekazaniu odpowiedzi Dougowi Furloughowi Tommy zaczął oddalać się, ale zawahał się i przystanął.

– Zack – powiedział przygnębiony – pewnie nie jesteś w humorze do wysłuchiwania takich uwag, ale dzisiejszy wieczór zapowiada się dość…gorąco… i możemy nie mieć następnej okazji spokojnie pogadać.

Zack zmusił się, by okazać zainteresowanie, uniósł wzrok, a Newton przerywanym głosem kontynuował przemowę:

– Za ten film powinny sypnąć się Oscary. Tyle wysiłku, ile weń włożyłeś… wyduszenie talentu z Rachel i Tony'ego… z całej ekipy biły siódme poty, nie przesadzam.

Wymienienie imienia żony, zwłaszcza razem z Tonym Austinem, na nowo rozwścieczyło Zacka. Gwałtownie poderwał się z krzesła, ze scenariuszem w ręce.

– Doceniam komplementy – zdobył się na kłamstwo i zaraz zmienił temat. – Jeszcze przez godzinę będzie zbyt jasno na kręcenie następnej sceny. Jak ci w stajni skończą robotę, zrób im przerwę na obiad, później sam wszystko posprawdzam. Na razie idę się czegoś napić i schować gdzieś, gdzie będę mógł spokojnie pomyśleć. – Wskazał głową kępę dębów na skraju polany i dodał: – Gdybyś mnie potrzebował, jestem tam.

Szedł w stronę samochodów dostawczych. Gdy mijał przyczepę Rachel, niespodziewanie stanęła w drzwiach. Natarli na siebie spojrzeniami. Głowy mimowolnych świadków spotkania pochyliły się, rozmowy ucichły, oczekiwanie zawisło w powietrzu niczym wzbierająca burza. Ale Zack, pozornie obojętny, minął żonę i szedł dalej, przystanął dopiero przy wozie kantyny, by porozmawiać z asystentem Tommy'ego Newtona i wymienić kilka żartów z kaskaderami. Odegrał rolę wymagającą najwyższego opanowania, niewątpliwie zasługującą na Oscara. Widok Rachel od razu przypomniał mu wydarzenia ostatniej nocy; niespodziewanie wrócił do apartamentu w hotelu Crescent i nakrył ją z Tonym Austinem…

Wcześniej tego dnia powiedział jej, że późnym wieczorem zamierza spotkać się z kamerzystami i asystentami reżysera, aby omówić nowe pomysły, i zanocuje w przyczepie na planie. Gdy jednak ekipa już się zebrała, uświadomił sobie, że notatki zostawił w hotelu w Dallas. Nie posłał po nie, uznał, że zaoszczędzi czasu, jeśli wrócą do Crescent i tam odbędą naradę. W pogodnym nastroju, gdyż koniec filmu był bliski, sześciu mężczyzn wkroczyło w panujące w apartamencie ciemności; Zack zapalił światło.

– Zack! – Rachel spojrzała na niego pełnymi przerażenia oczami.

Zsunęła się z nagiego mężczyzny, którego ujeżdżała na kanapie, i chwyciła peniuar.

Tony Austin, który wraz z nią i Zackiem grał w „Przeznaczeniu”, usiadł gwałtownie.

– Zack, uspokój się – jęknął błagalnie na widok ruszającego w jego stronę reżysera. Zerwał się i ukrył za kanapą. – Nie dotykaj mojej twarzy – ostrzegł podniesionym głosem. Zdradzony mąż skoczył za nim za oparcie mebla. – Gram jeszcze w dwóch scenach i… – Pięciu członków ekipy starało się powstrzymać tego szóstego.

– Zack, nie wariuj! – zawołał mistrz oświetlenia, próbując trzymać go jak najdalej od Tony'ego.

– Jak zdemolujesz mu jadaczkę, nigdy nie skończymy tego przeklętego filmu. – Doug Furlough sapał z wysiłkiem.

Zack odepchnął obydwóch, mniejszych i słabszych od siebie mężczyzn, i zanim na nowo zdołali go złapać, ciosem zadanym z zimnym wyrachowaniem złamał Tony'emu dwa żebra. Dysząc bardziej z wściekłości niż wysiłku, patrzył, jak towarzyszący mu członkowie ekipy formują wokół nagiego, utykającego Austina ochronny krąg i pomagają mu wyjść na korytarz. Przed otwartymi drzwiami apartamentu zebrało się z pół tuzina gapiów, zwabionych, bez wątpienia, krzykami Rachel, domagającej się od Zacka pozostawienia Tony'ego w spokoju; z wściekłością zatrzasnął drzwi przed nosami ciekawskich.

Teraz przypomniał sobie o Rachel – stała okryta jedwabnym, brzoskwiniowym peniuarem – ruszył w jej stronę, starając się poskromić ogarniającą go żądzę mordu.

– Zejdź mi z oczu! – syknął ostrzegawczo. Cofnęła się o krok. – Wynoś się, bo nie odpowiadam za to, co za chwilę zrobię!

– Jak śmiesz mi grozić, ty arogancki draniu! – krzyknęła z taką pogardą w głosie, że aż zatrzymał się w pół kroku. – Jak mnie tkniesz, moi adwokaci nie zgodzą się na połowę tego, co masz, wezmę wszystko! Zrozumiałeś? Jutro moi prawnicy w Los Angeles złożą pozew. Wychodzę za Tony'ego!

Uświadomiwszy sobie, że żona i jej kochanek oszukiwali go, w cyniczny sposób planując życie za jego pieniądze, Zack stracił nad sobą kontrolę. Pochwycił ją za ręce i mocno pchnął w stronę drzwi salonu.

– Zabiję cię, zanim dostaniesz cokolwiek! A teraz wynoś się!

Opadła na kolana, potem wstała, opierając dłoń na klamce, i z twarzą niczym maska triumfującej nienawiści oddała pożegnalny strzał:

– Jeżeli myślisz o niewpuszczeniu nas jutro na plan, nawet nie próbuj. Jesteś tylko reżyserem. Studio utopiło w tym filmie fortunę, zmuszą cię, byś go skończył, a jeżeli zrobisz cokolwiek, co wyglądałoby na próbę sabotażu, będą cię ścigać sądownie. Myślę – dodała ze złośliwym uśmiechem, otwierając drzwi- że obojętne, co zrobisz, i tak przegrasz. Jeżeli nie dokończysz zdjęć, jesteś zrujnowany, dokończysz, biorę połowę! – Trzaśnięciem drzwi podkreśliła swą determinację.

Miała rację, nawet w chwilach wściekłości doskonale o tym pamiętał. Zostały jeszcze tylko dwie sceny, ale za to jakie: w jednej z nich Rachel i Tony razem. Nie ma wyboru, podczas reżyserowania ujęcia musi tolerować swą rozpustną żonę i jej kochanka. Podszedł do barku i nalał sobie szkockiej, wypił jednym haustem i ponownie napełnił szklankę. Podszedł do okna i patrzył w rozjaśnione światłami Dallas niebo. Wściekłość i ból w sercu powoli ustępowały. Postanowił, że z samego rana zadzwoni do swoich adwokatów i poleci im przeprowadzenie rozwodu na jego warunkach. W czasie kariery aktorskiej zgromadził spory majątek, później mądrymi inwestycjami wielokrotnie go powiększył. Dzięki powiernictwom oraz pogmatwanym umowom znakomita większość powinna zostać uratowana. Rozluźnił zaciśniętą na szklance dłoń. Już nad sobą panował, wiedział, że się otrząśnie i pójdzie dalej. Da radę. Dawno temu, gdy miał osiemnaście lat, stanął wobec o wiele większej zdrady niż ta Rachel, odkrył wtedy, że potrafi odejść od każdego, kto go zawiedzie, bez oglądania się.

Odwrócił się od okna i wszedł do sypialni. Wyciągnął z szafy walizki Rachel i wpakował w nie wszystkie jej rzeczy, potem podniósł słuchawkę aparatu stojącego przy łóżku.

Загрузка...