ROZDZIAŁ 74

– Wystarczy! – Meredith zerwała się z sofy w salonie, gdzie razem z Mattem i Joem oglądali filmy wideo przywiezione przez agenta FBI. Otarła łzy z kącików oczu i zapakowała kasety z powrotem do koperty. – Zmuszę Zachary'ego Benedicta do popatrzenia na to, choćbym przedtem miała go związać!

– Meredith. – Matt ujął żonę za rękę. – Nie myliłaś się co do Julie, teraz wiem. Ale znam Zacka. Nie zmusisz go do obejrzenia tych filmów, dopóki sam nie zechce.

Zawahała się, ale zaraz uśmiech rozświetlił jej pełną zdecydowania twarz.

– Właśnie że tego dokonam, nawet wiem jak! Podniósł się z miejsca.

– Jeżeli tak, pójdę z tobą i przytrzymam go, byś mogła go związać.

– Lepiej nie – orzekła Meredith. – Tylko się zdenerwujesz. Najbardziej mi pomożesz, jeżeli cię tam nie będzie.

– Nie wydaje mi się.

– Pozwól mi spróbować. – Pochyliła się i pocałowała go w czoło. -W razie potrzeby zawołam cię.

Zanim zdążył zaprotestować, co najwyraźniej zamierzał, Meredith rozsunęła drzwi patio i wyszła na trawnik. Zack stał nad basenem, otoczony przez aktorów i bossów wytwórni. Zdecydowanym gestem uniosła brodę i ruszyła w jego stronę. Gdy przeciskała się między kelnerami w białych kurtkach i grupami rozplotkowanych gości, jej włoskie sandałki delikatnie uderzały o gołe pięty.

Zack śmiał się właśnie z jakiegoś dowcipu. Na widok Meredith, nadchodzącej przez trawnik, z dużą kopertą w ręce, gwałtownie spoważniał.

– Przepraszam na chwilę – zwrócił się do Barbry. Zmrużonymi oczami obserwował Meredith.

– Zastanawiałem się, gdzie się podziewacie, ty i Matt – powiedział z wyszukanie czarującym uśmiechem. – Widzę, że się jeszcze nie przebrałaś.

– Oglądaliśmy film na wideo. – Zauważył, że Meredith wygląda, jakby przed chwilą płakała. – Mogę z tobą porozmawiać na osobności? – zapytała.

– Jest przyjęcie. – Wskazał głową w stronę gości, wyraźnie wykręcał się od odpowiedzi. – Chodź, przedstawię cię Kevinowi Costnerowi, prosił o to jeszcze wczoraj wieczorem.

– Później – uparła się. – To naprawdę coś ważnego.

Zack nie miał wyboru, skinął głową i poszedł za nią do domu, a następnie korytarzem do biblioteki. Wsparł się o krawędź biurka.

– O co chodzi? – zapytał szorstko. Włączył światło, bo Meredith zasunęła zasłony i w pokoju zrobiło się całkiem ciemno.

Odeszła od okna i stanęła przed nim.

– O zawartość koperty.

– Prosiłem, byś ją zniszczyła.

– Zgadza się. A teraz ja cię o coś poproszę.

– O co?

– Czy poczuwasz się do rewanżu za to, co dla ciebie zrobił mój mąż, gdy siedziałeś w więzieniu?

Zrezygnowany skinął głową.

– Doskonale. Matt nie zamierza tego wykorzystywać.

– Ale ty tak.

– Trafiłeś w sedno. W zamian za lata lojalności i pomoc proszę, w jego imieniu, o przysługę. Chcemy, byś spokojnie usiadł i obejrzał te kasety, a potem przeczytał list, który znajduje się w tej kopercie.

Zack gniewnie zacisnął usta, ale skinął głową.

– Zrobię to później. – Wyprostował się.

– Nie, teraz. Posłał jej wściekłe spojrzenie, ale nic nie wskórał.

– To niewielka przysługa – nalegała. – Pół godziny twojego czasu, nie więcej.

– Dobrze – warknął. – Mogę zostać sam, czy wolisz sprawdzić, że dotrzymałem słowa?

Już dopięła swego, więc z rozbrajającą słodyczą powiedziała:

– Wierzę ci. Dziękuję. – Podeszła do magnetowidu, włożyła kasetę i podała Zackowi pilota. – Na pierwszym filmie zobaczysz konferencję prasową Julie, jaka odbyła się dzień czy dwa po jej powrocie z Kolorado. Widziałeś już?

– Nie – uciął krótko.

– Świetnie, przeżyjesz szok. Drugi film, z aresztowania cię w Mexico City, najwyraźniej został nakręcony przez przypadkowego widza. Podczas oglądania nie spuszczaj wzroku z Julie.

Po wyjściu Meredith Zack nacisnął klawisz start, ale zaraz podszedł do barku. Już samo wspomnienie Julie Mathison i jego idiotycznej naiwności sprawiło, że zapragnął znaleźć zapomnienie w alkoholu. Na myśl, że będzie musiał oglądać ją znowu, do tego w swoim domu, klął długo i dosadnie. Wrzucił kostki lodu do szklanki i napełnił ją wódką z najbliżej stojącej karafki. Za jego plecami, na monitorze, burmistrz tej zapadłej dziury, w której mieszkała Julie Mathison, zapowiadał konferencję prasową i prosił, by traktowano dziewczynę z szacunkiem.

Zack z pogardliwą miną wrócił do biurka, oparł biodro o blat i skrzyżował ramiona na piersi. Mimo iż wiedział, co nastąpi, drgnął na widok tej niemożliwej do zapomnienia twarzy, ciemnych włosów związanych na karku w węzeł. Teraz zaskoczyła go opanowanym głosem w obecności przynajmniej dwustu dziennikarzy.

Po kilku minutach odstawił szklankę i słuchał z niedowierzaniem. Pomimo że przed odesłaniem jej do domu zrobił wszystko, by zniszczyć uczucia, jakie mogła do niego żywić, starała się przedstawić swe uwięzienie jako dobrą przygodę, a Zacka jako pełnego dowcipu bohatera, który sprytnie pokrzyżował jej ucieczkę na postoju ciężarówek, a potem, przy drugiej próbie, ryzykował życiem, usiłując wyratować ją z topieli.

Przy końcu relacji, gdy ze wszystkich stron zasypano Julie pytaniami, z jej twarzy nadal nie znikał uśmiech, i wciąż unikała oskarżania Zacka, składając oświadczenia, jak wiedział prawdziwe, ale co najmniej niekompletne. Od odpowiedzi na pytanie, czy Zack groził jej bronią, wykręciła się żartem: „Wiedziałam, że jest uzbrojony, i to wystarczyło, by odwieść mnie, przynajmniej z początku, od jakichkolwiek prób kłótni czy krytykowania jego filmów”.

Z trudem udało mu się nie roześmiać z jej dowcipu i powtarzał sobie, że te słowa miały tylko posłużyć łatwiejszemu wciągnięciu go w pułapkę, gdyby ją usłyszał, a na to pewnie liczyła. Po chwili, gdy zapytano ją, czy zamierza wysunąć przeciwko Zackowi Benedictowi zarzut o porwanie, widział, jak z rozbrajającym uśmiechem wykręca się od odpowiedzi na pytanie dotyczące przecież przestępstwa federalnego: „Nie sądzę, by zapadł wyrok skazujący. Gdyby wśród sędziów przysięgłych znalazły się kobiety, uniewinniłyby go natychmiast po usłyszeniu, jak na równi ze mną zajmował się gotowaniem i zmywaniem”.

Sięgnął po drinka, ale jej odpowiedź na następne pytanie sprawiła, że odstawił szklankę, a jego brwi ściągnęły się w wyrazie niedowierzania.

„Panno Mathison, czy chce pani, by Zachary Benedict został ujęty?”

„Jak ktoś przy zdrowych zmysłach mógłby pragnąć, by złapano i ponownie uwięziono niesprawiedliwie skazanego człowieka? Nie rozumiem, jak ława przysięgłych mogła uznać go za winnego morderstwa, ale wiem dobrze, że do dokonania takiego czynu nie jest zdolny bardziej ode mnie. Gdyby było inaczej, nie stałabym tu dzisiaj. Przecież przed chwilą opowiedziałam wam, jak kilkakrotnie próbowałam storpedować jego plany. Chciałabym też, byście pamiętali, że gdy sądził, iż zostaliśmy odkryci przez helikopter, jego największą troską było moje bezpieczeństwo, nie własne. Oczekuję przerwania tego polowania i wznowienia sprawy”.

Chwycił pilota z zamiarem cofnięcia taśmy i wysłuchania jeszcze raz ostatniej odpowiedzi. Musi doszukać się w jej twarzy rysu chytrości czy fałszu! Ale następne pytanie sprawiło, że palce zamarły bez ruchu, jeszcze zanim nacisnął guzik. „Panno Mathison, czy jest pani zakochana w Zacharym Benedikcie?”

Widział, jak Julie waha się, a potem unosi oczy do kamery i odpowiada z łagodnym uśmiechem: „Większość kobiecej populacji naszego kraju na jakimś etapie życia prawdopodobnie wyobrażała sobie, że jest zakochana w Zacharym Benedikcie. Teraz, po bliższym poznaniu go, uważam, że wykazały wspaniałą znajomość rzeczy. On… jest mężczyzną, którego każda kobieta może bez trudu pokochać”.

Energicznie wcisnął klawisz przewijania i wysłuchał jej dwóch ostatnich wypowiedzi. Patrzył na ekran, badał twarz i intonację głosu, szukał śladu nieszczerości, na jaki, był pewien, natrafi. Nie znalazł niczego. Widział i słyszał tylko pełne odwagi opanowanie i to wszystko, czym wywarła na nim takie wrażenie w Kolorado.

Powtarzał sobie, że coś przeoczył, jakiś ukryty powód takiego zachowania w obecności milionów widzów. Wyjął z pudełka następną kasetę. Tym razem usiadł za biurkiem, przygotowując się do obejrzenia sceny, której nie zdoła nigdy zapomnieć: rzucony na kolana, zostaje poniżony przed całym światem. I wszystko dlatego, że stracił głowę dla tej fałszywej dziewuchy…

…która przed całym światem przyznała, że go kocha…

…mimo że ją porwał…

…i przed odesłaniem z Kolorado powiedział jej, że nie potrafi odróżnić dobrego seksu od miłości.

Był tak pogrążony w myślach, że dopiero po chwili spostrzegł, co rozgrywa się na ekranie telewizora. Mięśnie jego twarzy napięły się na widok rzucających go na ścianę i zakuwających w kajdanki Federales. Tłum wrzeszczał, a człowiek filmujący wydarzenie podążał kamerą do miejsca, z którego dochodził głos kobiety krzyczącej, że komuś dzieje się krzywda.

Zack pochylił się do przodu i z niedowierzaniem patrzył, jak Julie usiłuje przedrzeć się przez szpaler policjantów.

– Nie róbcie mu krzywdy! – krzyczała. Widział, jak Richardson chwyta ją za ramiona i odciąga do tyłu, widział płacz Julie.

Kamera wróciła do Zacka i Hadleya. Po kilku chwilach uświadomił sobie, że akurat w tym momencie naczelnik dostał do ręki obrączkę znalezioną w kieszeni więźnia. Teraz kamera prowadziła Hadleya, idącego w stronę Julie. Posłuszna jego żądaniu wyciągnęła dłoń, popatrzyła na przedmiot, który znalazł się w jej ręce i przyciskając pierścionek do piersi, zaniosła się histerycznym płaczem.

Na widok jej udręczonej twarzy Zack poderwał się z krzesła, potem zmusił się, by z powrotem usiąść i patrzyć dalej. Było dokładnie tak, jak zapamiętał… Ciągnący go Federates, potem Hadley zatrzymuje go, gdy znaleźli się tuż obok Julie. Filmujący nabrał śmiałości i zbliżył się jeszcze bardziej, teraz nawet dźwięk stał się wyraźniejszy. Zresztą Zack nie musiał słuchać słów, to, co powiedział Hadley, na zawsze pozostanie mu w pamięci. „Panno Mathison, zachowałem się bardzo niegrzecznie. Nie podziękowałem za współpracę. Gdyby nie pani pomoc, pewnie nieprędko złapalibyśmy Benedicta”.

Zapamiętał szok, który nim wstrząsnął; teraz na filmie widział swą twarz, pełną rozpaczy i wściekłości, i jak szarpnięciem próbuje zmusić swych oprawców, by go stąd zabrali…

A potem na filmie rozpętało się piekło – dokładne odbicie wydarzeń na lotnisku. Bity pałkami, znalazł się na kolanach… Tyle że działo się coś jeszcze, co dostrzegł na skraju kadru. Podniósł się i podszedł do telewizora, by widzieć dokładniej: Julie, jak oszalała, zaatakowała Hadleya, próbując paznokciami sięgnąć jego twarzy; biła pięściami w pierś, a gdy Richardson odciągał ją, dwa razy, z całej siły, kopnęła Hadleya w krocze. Zemdlała; Richardson wołał o lekarza. W tym czasie więźnia wyprowadzono z lotniska.

Serce Zacka waliło jak młotem, mocnymi, bolesnymi uderzeniami, przewinął film i obejrzał na nowo, ale tym razem ani na chwilę nie odrywał oczu od jej twarzy. To, co widział, sprawiało, że w żołądku poczuł chłodny ucisk. Trzęsącymi się rękami wyjął z koperty list i rozprostował go.

Kochana Mamusiu i Tatusiu, Kochani Carlu i Tedzie.

Gdy czytacie ten list, już wiecie: odjechałam połączyć się z Zackiem. Nie spodziewam się waszych pochwał ani wybaczenia, chcę jedynie wyjaśnić, co kieruje moim postępowaniem, byście, pewnego dnia, spróbowali zrozumieć.

Kocham go.

Tak bardzo chciałabym podać Wam więcej i lepszych powodów. Szukam i nie znajduję, pewnie w ogóle nie istnieją. Może dlatego, że nic więcej tak naprawdę się nie liczy…

Po moim wyjeździe usłyszycie o Zacku mnóstwo okropnych plotek i mściwych wymysłów. Dziennikarze, ludzie, którzy nigdy go nie znali, a nawet policja, będą prześcigać się w rozgłaszaniu 6 nas najrozmaitszych głupstw. Tak bardzo żałuję, że nie poznaliście go. Ponieważ to niemożliwe, zostawiam list, który choć trochę pozwoli Wam zrozumieć, jakim jest człowiekiem, kopię bardzo intymnego listu do mnie. Niewielki fragment za-mażę, nie zawiera nic, co mogłoby zmienić Wasze nastawienie, a tylko wzmiankę o osobie, która zrobiła dla nas obojga wiele dobrego. Po przeczytaniu słów Zacka zrozumiecie, że mężczyzna, który je napisał, będzie mnie kochał, opiekował się mną. Pobierzemy się, gdy tylko się spotkamy.

Zack opadł na oparcie krzesła i zamknął oczy. Cierpiał i równocześnie spłynęła nań ogromna czułość. W wyobraźni przesuwały się sceny meksykańskiego koszmaru, widział jej zrozpaczoną twarz, gdy nakładano mu kajdanki. Słyszał jej łagodny głos z ich jedynej telefonicznej rozmowy.

„Nie mogę… nie potrafię przestać cię kochać… Oszczędź modlitwy na później. Kolana będą ci potrzebne, gdy się tam pojawię… Będziesz się modlił, bym dała ci choć trochę w nocy się przespać, bym przestała rodzić dzieci…” Już wiele tygodni temu domyślił się, że okłamała go, mówiąc, iż jest w ciąży, ale wtedy uważał, że to kłamstwo miało posłużyć zwabieniu go w pułapkę.

A teraz wszystko poza tym jednym okazało się prawdą…

Julie w Kolorado, przewracająca go w śnieg… w jego ramionach nocą, oddająca mu się tak zupełnie; on ze wszystkich sił pragnący dać jej rozkosz. Julie, jej oczy błyszczą, dźwięczy śmiech. Julie, wstydliwie dobierane słowa i zaraz pogodny uśmiech.

I jeszcze wspomnienie dotyku jej ciała, gdy ostatniej nocy odpoczywała w jego ramionach; jej dłoń rozpostarta na jego sercu; wyznanie miłości… I jej oczy rozszerzone współczuciem, po wysłuchaniu idiotycznej historyjki o nauczycielce, która odmówiła mu tańca.

Pamiętał, jak cała jej twarz rozświetlała się, gdy opowiadała o kobietach, które uczyła czytać… „Móc je nauczyć… to jakby pochwycić cud!”

Teraz zrozumiał, że gdyby nie szalony pomysł odwiedzenia jego mściwej babki, nie ugięłaby się pod ciężarem śmierci Tony'ego Austina. Richardson powiedział, że pierwszy cios zniosła dzielnie, nie zrezygnowała ze swych planów. Załamała się po drugim.

Była autentyczna… i… jego. Kochała go, choć nie miał nic do zaofiarowania poza życiem z człowiekiem wyjętym spod prawa.

Przyciskała obrączkę do piersi i rozpaczliwie płakała, jakby rozdzierało się w niej serce.

Wszystko to prawda! Ale zaraz uderzyło go, że Richardson nie wspomniał ani słowem o uczuciu Julie do niego, Zacka. Mówił tylko o jej poczuciu winy za wydarzenia w Mexico City. Powoli zaczynało docierać do niego więcej: Richardson w ciągu ostatnich trzech miesięcy najwyraźniej spędził z nią dość czasu, by się zakochać. Zacka znała tylko tydzień i zdążył zamienić jej życie w piekło. Ogarnięty potrzebą natychmiastowego działania, przerażony, podniósł się z miejsca.

Загрузка...