ROZDZIAŁ XI

Kiedy pinasa zakończyła cumowanie do stanowiska 710 stacji Alfa, Honor wstała i obciągnęła kurtkę galowego munduru. Kontrola lotów zgodnie z oczekiwaniami niczym nie zdradziła się, że jest coś nienormalnego w przylocie jej pinasy. Nie zdziwiło jej to — ktoś tak dobry w odkrywaniu sekretów jak Rabenstrange musiał być jeszcze lepszy w ich zachowywaniu, co w tej sytuacji miało swoje plusy i minusy. Przede wszystkim nie wiedziała, jakie są prawdziwe zamiary Imperium względem jej okrętów, a po rozmowie nabrała pewności, że dowie się tego tylko wówczas, gdy herzog będzie chciał jej powiedzieć. Najmniej prawdopodobnym było, by powiedział nieprawdę, z tego prostego powodu, że nie musiał w ogóle nic mówić — gdyby Cesarz nie chciał jej tu widzieć, mógł to załatwić skuteczniej, a mniej dyplomatycznie, nie używając do tego celu kuzyna.

Zielone światło nad drzwiami śluzy oznaczało hermetyczne połączenie. Mechanik pokładowy otworzył drzwi. Honor przestała zajmować się próżnymi dywagacjami, spojrzała na trójkę towarzyszących jej gwardzistów i umieściła Nimitza na ramieniu. W przeciwieństwie do członków ochrony treecat nie zdradzał śladu napięcia czy zaniepokojenia, co uznała za kolejny dobry omen, sięgając po poręcz i przeskakując granicę pokładowej grawitacji pinasy.

Tak pokład, jak i galeria zgodnie z obietnicą były puste. Przy wylocie korytarza czekała tylko samotna komandor z akselbantami oficera sztabowego. Gdy Honor stanęła w strefie przyciągania stacji, komandor wyprostowała się i oddała jej honory. Honor odsalutowała i uścisnęła ostrożnie wyciągniętą dłoń.

— Komandor Tian Schoeninger, milady. Jestem oficerem taktycznym admirała Rabenstrange’a. Witam w New Berlinie.

— Dziękuję, komandorze — powiedziała Honor, uwalniając dłoń pani komandor z delikatnego uchwytu.

Delikatność brała się stąd, iż na Potsdamie panowało przyciąganie wynoszące osiemdziesiąt pięć procent ziemskiego, czyli ledwie sześćdziesiąt pięć procent tego występującego na planecie, na której się urodziła i wychowała, a Schoeninger na dodatek była drobna i filigranowa, o delikatnej strukturze kostnej. Miała też takie jak Honor oczy migdałowego kształtu. Pobłyskiwały w nich iskierki humoru.

— Moi gwardziści. — Honor wskazała na LaFolleta, Candlessa i Howarda.

Widząc ich pulsery, Schoeninger zmarszczyła brwi, ale nie odezwała się słowem. Skinęła głową na powitanie i odezwała się po króciutkiej przerwie:

— Panowie, nie miałam nigdy przyjemności poznać nikogo mieszkającego na Graysonie. Jak rozumiem, wasz świat jest równie trudny jak Potsdam.

— Na swój własny sposób, ma’am — potwierdził LaFollet.

Komandor uśmiechnęła się i wskazała pinasę cumującą obok pinasy Honor.

— Jeśli pozwoli pani ze mną, milady — zaprosiła. — Admirał Rabenstrange oczekuje pani.


* * *

Pinasa andermańska była modelem dla VIP-ów, czyli miała wszystkie wygody ekskluzywnego promu cywilnego i wszystkie zalety małego okrętu wojennego. Wygody obejmowały: obficie zaopatrzony bar, gruby dywan, miękkie fotele i muzykę z ukrytych głośników. Widząc to, Honor zaczęła się zastanawiać, czy podobnie wyglądają apartamenty admiralskie. Skoro Imperialna Marynarka uznała taką pinasę za stosowny środek transportu dla admirała, kuzyna władcy…

Pilot tak zbliżył się do okrętu flagowego, by pasażerowie mogli podziwiać go w całej okazałości, i Honor natychmiast zapomniała o wystroju wnętrz. Widziała wcześniej sporo andermańskich okrętów w przestrzeni Konfederacji, ale były to głównie lekkie jednostki bardziej nadające się do antypirackich patroli. Okręt liniowy Imperialnej Marynarki miała okazję oglądać po raz pierwszy, toteż patrzyła z uwagą i musiała przyznać, że robił wrażenie.

Z danych dostarczonych przez wywiad, z którymi miała okazję się zapoznać podczas przygotowań do misji, wiedziała, że superdreadnoughty klasy Seydlitz, do których należał Derfflinger, były o pół miliona ton lżejsze od okrętów klasy Sphinx używanych przez RMN, i o trzy czwarte miliona ton lżejsze od najnowszych klasy Gryphon. Flagowiec herzoga miał jednak ponad siedem milionów ton. Kształtem kadłuba nie różnił się od superdreadnoughtów innych flot, natomiast odbiegał od nich barwą — nie był biały, lecz jasnoszary. Nie miał też na burcie numeru taktycznego, lecz nazwę wypisaną złotymi literami co najmniej pięciometrowej wysokości. Znajdowała się ona tuż za dziobowym pierścieniem napędu. Inaczej też rozmieszczono uzbrojenie — pokład artyleryjski mieścił się między dwoma zawierającymi wyłącznie wyrzutnie rakiet, których było znacznie więcej niż na okrętach Królewskiej Marynarki. Graserów za to było mniej. Biorąc pod uwagę zaoszczędzoną w ten sposób przestrzeń, którą z pewnością przeznaczono na magazyny artyleryjskie, Derfflinger, choć mniejszy, dysponował o prawie pięćdziesiąt procent cięższą salwą burtową niż okręty klasy Sphinx. Honor wiedziała o tym, ale ujrzenie tego na własne oczy było czymś zupełnie innym niż przeczytanie suchej informacji. Taka zmiana stosunku wyrzutni i dział na korzyść tych pierwszych miała kilka zalet, ale gdyby okręt został zmuszony do pojedynku artyleryjskiego, nie miałby szans.

Za ekranem przesuwała się coraz bliższa ściana pancerza i stopów ozdobionych białymi i zielonymi światełkami pozycyjnymi oznaczającymi jednostkę na orbicie parkingowej, gdy do Honor dotarło, dlaczego Imperialna Marynarka zdecydowała się na używanie mniejszych superdreadnoughtów. Mniejsza masa Derfflingera pozwoliłaby mu osiągnąć większe przyspieszenie od Gryphona, gdyby obie jednostki dysponowały takimi samymi kompensatorami bezwładnościowymi, a takie rozwiązanie pasowało by doskonale do silniejszego uzbrojenia rakietowego. Najwyraźniej dowództwo andermańskiej floty wybrało doktrynę ruchu i ognia z dużej odległości, a jeśliby to nie okazało się skuteczne — odwrotu, w którym przeciwnik nie byłby w stanie przeszkodzić.

Jeśli tak było, w razie konfliktu z Królestwem Manticore czekałaby ich przykra niespodzianka, jako że nowe zasobniki holowane skutecznie niwelowały przewagę w pokładowym uzbrojeniu rakietowym, a efektywniejsze kompensatory nowej generacji pozwalały na osiąganie znacznie większych przyspieszeń niż można by sądzić. Honor nie znała szczegółów technicznych, ale podejrzewała, że zarówno przyspieszenie, jak i zwrotność obu klas wyrównały się dzięki nim.

Z drugiej strony wszystko wróciłoby do poprzedniego stanu, gdyby Imperialna Marynarka dysponowała kompensatorami nowej generacji. A przy tak skutecznym — jak miała okazję się przekonać — wywiadzie, mogła to być kwestia wcale nie tak dalekiej przyszłości…

Pilot pinasy wyłączył napęd, przechodząc na silniki manewrowe, a po chwili delikatny wstrząs dał znać, że znaleźli się w wiązce promienia ściągającego, który prowadził ich wprost ku oświetlonemu pokładowi hangarowemu. Kolejny delikatny wstrząs oznaczał, iż pinasa znalazła się w uścisku mechaniczno-magnetycznych cum.


* * *

Nienagannie umundurowany komandor porucznik zasalutował z precyzją przynoszącą zaszczyt jego instruktorowi musztry, a warta trapowa równie idealnie przyjęła pozycję zasadniczą, gdy Honor stanęła na pokładzie. Co prawda nie wydano zwyczajnego komunikatu o przybyciu na pokład oficera, ale rozległ się świst trapowy grany na zwykłych, a nie na elektronicznych gwizdkach bosmańskich. Honor odsalutowała i opuściła dłoń, dopiero gdy umilkł ostatni gwizdek.

— Proszę o pozwolenie wejścia na pokład, sir — uroczyście wygłosiła starożytną formułkę.

— Pozwolenia udzielam, milady — odparł równie uroczyście oficer, opuszczając dłoń od daszka wysokiej czapki.

Zarówno czapka, jak i mundur były śnieżnobiałe i utrzymanie ich w tym stanie musiało być nie lada wyzwaniem, ale oficer prezentował się znakomicie.

Podobnie jak Marines tworzący wartę honorową. W Imperialnej Marynarce, podobnie jak w Marynarce Graysona, a odmiennie niż w Royal Manticoran Navy, Korpus wchodził w skład armii, nie floty. Okręty andermańskie miały także mniejsze ich kontyngenty na pokładach, ponieważ rola Korpusu ograniczała się do abordaży i prowadzenia walk na powierzchni planet. Ich musztra była jednak równie doskonała jak musztra Royal Marine Corps, a wyglądali na zarówno niebezpiecznych, jak i kompetentnych nawet w galowych mundurach. Czarne kurtki miały na piersiach bogate srebrne wyszycia w poziomie, wyglądające w opinii Honor co najmniej dziwacznie. Stojący na czele oficer miał również krótką, lamowaną futrem kurtkę z rękawami, przerzuconą przez jedno ramię i futrzaną czapę ze srebrnym szkieletem z przodu. Kurtka nazywała się mentyk, czapka czako, a warta należała do elitarnego pułku huzarów Totenkopf, co wywołało spore zaskoczenie Honor. Pułk Totenkopf był bowiem odpowiednikiem Queen’s Own Regiment (czyli Pułku Własnego Królowej, jak to ktoś kiedyś niezgrabnie przełożył). Była to więc formacja przyboczna monarchy i jego rodziny. Jej mundury zaprojektował osobiście Gustaw Anderman, nawiązując do „pruskiego dziedzictwa”, a konkretnie do formacji Huzarów Śmierci. Honor, mając w pamięci własne doświadczenia z mundurem graysońskim, pomyślała złośliwie, że zapewne są tak niewygodne, jak to sugeruje ich wygląd.

Huzarzy Totenkopf cieszyli się jednak taką reputacją, że mało kto ryzykował wyśmiewanie się z ich mundurów. Poza okresami wojny prawie nie opuszczali Potsdamu i ich obecność jako kontyngentu pokładowego na Defflingerze była oczywistym dowodem na to, że herzog Rabenstrange cieszył się szczególnymi względami swego kuzyna i monarchy.

Oficer oddał honory szablą, huzarzy wyprężyli się jak na paradzie. Honor odsalutowała i poszła śladem komandor Schoeninger do windy. Kiedy winda ruszyła po wybraniu przez przewodniczkę miejsca docelowego, ta uśmiechnęła się i spytała:

— Nasze wojsko jest raczej barwne, prawda?

— Fakt — przyznała ostrożnie Honor, nie bardzo wiedząc, do czego tamta zmierza.

— Zapewniam, milady, że służbowe mundury są znacznie praktyczniejsze. Czasami sama żałuję, że galowe nie są mniejszym anachronizmem, ale sądzę, że gdybyśmy z nich zrezygnowali, nie byłoby to już to samo wojsko.

Honor uśmiechnęła się i skorzystała z okazji.

— To byli huzarzy pułku Totenkopf, prawda? — spytała.

— Tak. — W głosie Schoeninger słychać było zaskoczenie, którego nie czuła, o czym nie omieszkał poinformować Honor Nimitz, przekazujący wszystkie uczucia przewodniczki.

— Sądziłam że opuszczają Potsdam jedynie w czasie wojny. — Honor stwierdziła to, nie spytała.

— Zazwyczaj tak, milady. Herzog Rabenstrange jest najbliższym kuzynem Imperatora i jest z nim szczególnie związany: razem chodzili do akademii i praktycznie nigdy nie rozstawali się na dłużej. Dlatego Jego Wysokość polecił, by kontyngent pokładowy jego okrętu flagowego stanowili zawsze huzarzy jego przybocznego pułku.

— Rozumiem.

Schoeninger uśmiechnęła się lekko, ale Honor wyczuła dzięki Nimitzowi jej znacznie silniejszą niż sugerował to uśmiech satysfakcję — przewodniczka specjalnie tak pokierowała rozmową, by móc wygłosić to, co powiedziała na końcu. Honor nie wydało się prawdopodobne, by Schoeninger zrobiła to, aby podkreślić pozycję społeczną swego dowódcy. Znacznie bardziej prawdopodobnym powodem była chęć uświadomienia gościowi, że wszystko co herzog powie, należy traktować jako zgodne z wolą Cesarza. Zrobiła to nader sprawnie i Honor czuła podziw — subtelność nie była jej najmocniejszą stroną, ale potrafiła ją docenić u innych.

Winda dotarła na miejsce, drzwi otworzyły się i komandor Schoeninger poprowadziła ich krótkim korytarzem do drzwi pilnowanych przez dwóch huzarów, którzy na jej widok wyprężyli się w pozycji zasadniczej.

— Goście do admirała — oznajmiła. — Oczekuje nas.

— Tak jest, ma’am — odpowiedź padła w standardowym angielskim, która to uprzejmość nie umknęła uwadze Honor. Huzar nacisnął przycisk interkomu umieszczonego w ścianie obok drzwi i zameldował:

— Fregattenkapitanin Schoeninger und Graffin Harrington, Herr Herzog.

Drzwi otworzyły się natychmiast.

— Proszę za mną, milady. — Komandor weszła jako pierwsza, a Honor omal nie zamarła w progu przytłoczona tym, co zobaczyła: była to najwspanialej urządzona kabina, jaką w życiu widziała.

Wielkością zaledwie trochę przewyższała jej apartament na Terrible, ale wyposażenie…

— Ach. Lady Harrington. — Chien Lu von Rabenstrange powstał na powitanie i z uśmiechem wyciągnął rękę.

Pozostali — jeden krępy i muskularny mężczyzna w mundurze kapitana, drugi typowej dla mieszkańców Potsdamu budowy, w mundurze komandora ozdobionym akselbantem oficera sztabowego — również się podnieśli.

— Witam, admirale von Rabenstrange. — Honor ostrożnie uścisnęła dłoń gospodarza.

W tym momencie kapitan zauważył, że ochrona Honor ma broń, i widać było, że się przestraszył — rzucił wymowne spojrzenie herzogowi, ale ten jedynie skinął głową. — Kapitan Gunterman, mój kapitan flagowy — dokonał prezentacji. — I komandor Hauser, mój oficer wywiadu.

— Członkowie mojej ochrony osobistej i jednocześnie Gwardii Harrington, milordzie — zrewanżowała się Honor. — Major LaFollet, gwardziści Candless i Howard.

— A, tak! — ucieszył się herzog. — O majorze LaFollecie czytałem w pani dossier, milady.

I podał mu rękę bez śladu jakiegokolwiek wahania, po czym uśmiechnął się do Honor poważniej i powiedział:

— To niezwykłe szczęście mieć tak oddanych i kompetentnych członków ochrony.

LaFollet zarumienił się, a Honor poważnie skinęła głową.

— Wiem, milordzie. Mam nadzieję, że ich obecność nie stanowi problemu?

— Gdyby ściśle brać pod uwagę wymogi protokołu, pewnikiem by stanowiło. Biorąc jednak pod uwagę obecne warunki i pani status, są jak najbardziej mile widziani — odparł Rabenstrange.

Widać było, że kapitan Gunterman jest odmiennego zdania, co Honor całkowicie rozumiała. Ona także nie byłaby zadowolona, gdyby oficer innej floty przyprowadził uzbrojonych ludzi na spotkanie z członkiem Domu Winton. Gunterman nie odezwał się jednak słowem, a herzog zdawał się mówić zupełnie szczerze i wyglądał na autentycznie zadowolonego, że ma okazję ją poznać. Jego uczucia przekazywane przez Nimitza były mieszanką rozbawienia, oczekiwania i złośliwej satysfakcji przebijających się przez znacznie silniejszą powagę.

— Dziękuję, milordzie, doceniam pańskie zrozumienie — skwitowała uprzejmie.

— Nie ma potrzeby za nic mi dziękować, milady. Zaprosiłem panią i oczywiście oczekiwałem, iż spełni pani wszystkie prawne wymogi związane z zajmowaną przez panią pozycją.

Honor leciutko uniosła brwi, nie ukrywając zaskoczenia tym, jak kompletne było jej dossier i jego przygotowanie do spotkania — niewielu obywateli Królestwa zdawało sobie sprawę, że obecność osobistej ochrony stanowiła wymóg graysońskiego prawa. A Rabenstrange o tym wiedział. Widząc jej reakcję, uśmiechnął się ponownie.

— Pani dossier jest dość grube, milady — wyjaśnił na pół przepraszająco, na pół z satysfakcją — a dotychczasowe osiągnięcia spowodowały, iż stała się pani dla nas szczególnie interesująca.

Tym razem Honor się zaczerwieniła. Gospodarz zaś roześmiał się i wskazał jej fotel. Pozostali także usiedli, z wyjątkiem gwardzistów — LaFollet stanął za jej plecami, a Candless i Howard ustawili się pod ścianą, starając się wtopić w otoczenie. Pojawił się steward z butelką wina, napełnił kielichy i zniknął równie cicho, jak się pojawił. Wino było tak ciemne, że prawie czarne, a Rabenstrange wyraźnie czekał na jej ocenę, gdy go skosztuje.

— Bardzo sympatyczny smak, milordzie — oceniła — ale nie podejmuję się go z niczym porównać: nie sądzę, bym kiedykolwiek próbowała czegoś podobnego.

— Nie dziwię się, milady. Pochodzi z Potsdamu. Mikrobiolodzy, przerabiając ziemskie uprawy, przypadkiem stworzyli odmianę winogron, które nie rosną nigdzie indziej, a dają takie oto, naprawdę godne uwagi wino. Prywatnie sądzę, że to jedno z ich większych osiągnięć.

— Skłonna jestem się z panem zgodzić. — Honor upiła większy łyk i usiadła wygodniej, zakładając nogę na nogę.

Nimitz natychmiast skorzystał z okazji i przeniósł się na jej brzuch, rozkładając się wygodnie. Poczekała, aż się usadowi, i spojrzała na gospodarza z leciutko złośliwym uśmiechem.

— Tym niemniej wątpię, by zaprosił mnie pan tu jedynie po to, by poczęstować unikalnym gatunkiem wina — dodała.

— Oczywiście że nie — zgodził się herzog, także siadając wygodniej i opierając łokcie na poręczach, a kielich ujmując oburącz. — Jak już pani powiedziałem, chcę, by komandor Hauser miał okazję podzielić się z panią najnowszymi informacjami o sytuacji panującej w Konfederacji. Poprosiłem go, by przygotował dla pani podsumowanie wszystkich raportów wywiadu z ostatnich kilku standardowych miesięcy. Żeby jednak być zupełnie szczerym, milady, to zaprosiłem panią, ponieważ chciałem panią poznać osobiście.

— Mogę zapytać dlaczego, milordzie?

— Naturalnie. — Rabenstrange uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach pojawił się diabelski błysk. — Powinienem chyba zacząć od przyznania się, że nadal pozostało we mnie sporo z niedobrego chłopca i chciałem między innymi olśnić panią zasobem informacji, jakimi dysponujemy odnośnie Królewskiej Marynarki w ogóle, a pani w szczególności.

Powiedział to z rozbrajającą szczerością, a gdy Honor uniosła pytająco brew, zachichotał i wyjaśnił:

— Widzi pani, nauczyliśmy się przez te wszystkie lata, że nierozsądnym jest pozostawianie potencjalnego sojusznika… lub wroga w niewiedzy co do możliwości naszego wywiadu. Jeśli ludzie, z którymi przyjdzie mieć do czynienia, mają świadomość, że wie się o nich bardzo dużo, to znacznie ułatwia życie. Może mi pani wierzyć.

Honor musiała się roześmiać. Oto był ktoś, komu rozgrywka sprawiała czystą przyjemność. Był naturalnie nieco arogancki, co było zrozumiałe, ponieważ miał świadomość swej wysokiej pozycji, ale równocześnie nie traktował siebie ze śmiertelną powagą. Miał silną osobowość i dokładnie takie samo podejście do wykonywania obowiązków jak ona, co nie znaczyło, że nie może mu to sprawiać przyjemności albo że nie może się przy tym dobrze bawić. Bez wątpienia był również nadzwyczaj niebezpiecznym człowiekiem, ale nie zawsze i nie dla wszystkich.

— Proszę uznać mnie za oczarowaną, milordzie — zapewniła go na wpół tylko wesoło. — Zapewniam pana, że mój najbliższy raport do Admiralicji będzie tak podkreślał możliwości waszego wywiadu, że przejdzie pańskie oczekiwania.

— Doskonale! Widzi pani: już wypełniłem znaczną część zadania — ucieszył się herzog.

Kapitan Gunterman wymownie wzniósł oczy do sufitu niczym nauczyciel obarczony zadaniem przekraczającym ludzkie możliwości. Rabenstrange zignorował go całkowicie.

— Po drugie, chciałem panią poznać z uwagi na to, czego dokonała pani w służbie swej Królowej — dodał gospodarz. — Ma pani na koncie wielkie osiągnięcia, a nasi analitycy uważają, że w najbliższych latach będzie o pani jeszcze głośniej, milady. A ja uważam, że jeszcze nigdy nie zaszkodziło, gdy oficerowie różnych nacji mieli okazję poznać się i ocenić na podstawie osobistych obserwacji.

W jego tonie kryło się lekkie, acz wyraźne ostrzeżenie, którego sens był oczywisty. Honor nie była jedynie pewna, czy podziela jego ocenę własnej pozycji w Królewskiej Marynarce, natomiast w zupełności zgadzała się z całą resztą. Osobista znajomość ze swym odpowiednikiem w innej flocie — wszystko jedno, sojuszniczej czy wrogiej — była na wagę złota dla każdego dowódcy.

— I na koniec — co wcale nie znaczy, że jest to najmniej ważne, milady — herzog zupełnie spoważniał. — Udaje się pani ze swymi okrętami do Konfederacji Silesiańskiej. Imperium doskonale zdaje sobie sprawę, jak krytyczna sytuacja tam powstała, a zarówno ograniczenie waszych sił w tym rejonie, jak i charakter okrętów, którymi pani dysponuje, wskazują, jak bardzo wasza flota jest zaangażowana w wojnę z Ludową Republiką. Mój kuzyn pragnie, abym całkowicie jasno przekazał pani, a za pani pośrednictwem Admiralicji Królewskiej Marynarki, że zarówno nasi dyplomaci, jak i wojskowi dokładnie tak samo oceniają obecną sytuację w Konfederacji.

— A jaka to ocena, milordzie?

— Imperium, podobnie jak Królestwo Manticore, ma poważne interesy w Konfederacji i jest nią bardzo zainteresowane. Z pewnością zapoznała się pani z analizami waszego wywiadu, a wiem, że służyła pani w tym rejonie, więc ma pani także własną opinię na ten temat, wynikającą z praktyki, dlatego nie będę ukrywał, że uważamy znaczną część Konfederacji za rejon o podstawowym znaczeniu dla naszego własnego bezpieczeństwa. Pewne frakcje tak w rządzie, jak i we flocie zawsze uważały, że należy podjąć, nazwijmy to, bardziej zdecydowane działania w tym regionie, a obecny rozkwit piractwa dodał wagi ich argumentom. To, że w rządzie silesiańskim panuje w tej chwili jeszcze większe zamieszanie niż zwykle, także działa na ich korzyść. Tym niemniej Jego Wysokość zdecydował, że nie podejmiemy żadnych działań bez skonsultowania ich z waszym rządem. Jego Wysokość jest w pełni świadom wysiłku, jakim dla Królewskiej Marynarki jest tocząca się wojna, jak też zagrożenia, jakie Ludowa Republika Haven stanowi dla Konfederacji, a w konsekwencji dla Imperium. Nie ma jednak najmniejszego zamiaru rozpocząć jakichkolwiek działań, które mogłyby… odciągnąć uwagę Royal Manticoran Navy od wojny z Republiką.

— Rozumiem. — Honor zrobiła co mogła, by ukryć ulgę.

Oświadczenie to, co prawda było zgodne z analizami tak wywiadu floty, jak i MSZ-u, ale istniała olbrzymia różnica między opinią analityków a bezpośrednim, prawie że oficjalnym oświadczeniem strony zainteresowanej. Zarówno pozycja, jak i stopień Rabenstrange’a dodawały wiarygodności jego słowom, a Imperium miało zwyczaj dotrzymywać słowa. Czasami wybierało dyplomatyczne milczenie, które jest najskuteczniejszą formą kłamstwa wynalezioną dotąd przez rodzaj ludzki, ale kiedy jego władze zajmowały oficjalne stanowisko, konsekwentnie się go trzymały.

Naturalnie oświadczenie, które usłyszała, miało ciekawe aspekty — Rabenstrange na przykład nie powiedział, że Imperium zrezygnowało ze swych dalekosiężnych planów dotyczących Konfederacji, lecz że postanowiło poczekać do końca wojny Królestwa z Ludową Republiką. Nie zostało to wprawdzie powiedziane, ale logicznym byłoby, gdyby władcy Imperium spodziewali się później pewnej swobody w zamian za obecną bezczynność, ale to już było jedynie przypuszczenie i to z gatunku takich, które należały do zmartwień polityków, nie oficerów.

— Doceniam pańską szczerość, milordzie, i przekażę pańskie słowa moim przełożonym.

— Dziękuję, milady: o to właśnie chodzi Jego Wysokości. Mój kuzyn chce także wspomóc pani działania; choć nasza marynarka handlowa jest znacznie mniejsza od waszej, a by zmniejszyć ryzyko prowokacji, ograniczyliśmy liczbę naszych okrętów operujących na obszarze Konfederacji, walka z piractwem leży także w naszym interesie. Obecnie ograniczamy się do eskortowania własnych statków i utrzymywania niewielkich sił w najważniejszych systemach administracyjnych. Naturalnie wasza marynarka handlowa jako większa jest bardziej narażona niż nasza, a waszych okrętów jest zbyt mało, by mogły zapewnić jej należytą ochronę. Jego Wysokość polecił mi przekazać pani, iż w rejonach, w których stacjonują nasze okręty, dowódcy otrzymali rozkazy ochrony także statków należących do Królestwa. Jeśli wasza Admiralicja skorzysta z tej informacji i zmieni rozmieszczenie i zadania swych okrętów, będziemy pilnowali waszych pleców. Mamy także zamiar nadal sprawdzać, czy nie pojawią się jakiekolwiek oznaki obecności Ludowej Marynarki lub efekty działania wywiadu Ludowej Republiki na tym obszarze. Gdyby tak się stało, gotowi jesteśmy użyć wszelkich dyplomatycznych środków, by okręty te zostały odwołane, a działania wstrzymane. Naturalnie nie mogę obiecać użycia siły, dopóki któryś z naszych statków nie zostanie zaatakowany przez ich okręty, ale jak pani wie, przypadki chodzą po ludziach.

Oferta była nadspodziewanie wspaniałomyślna. Naturalnie Imperium miało tyleż pożytku z obecności piratów, korsarzy czy rajderów na obszarze Konfederacji, co i Królestwo, ale to co usłyszała, było niemalże ofertą nieformalnego sojuszu!

— Z pewnością o tym także poinformuję Admiralicję, milordzie — obiecała, próbując ukryć zaskoczenie.

Rabenstrange skinął głową z zadowoleniem.

— Ostatnia sprawa dotyczy działania pani grupy, milady. Proszę mi powiedzieć, czy słusznie zakładam, że została pani wyposażona w szeroki asortyment kodów identyfikacyjnych do transponderów?

— Słusznie pan zakłada, milordzie — odparła ostrożnie Honor, bowiem zmiana kodu była równoznaczna z użyciem obcej flagi w czasach marynarek wojennych pływających po morzach.

Większość państw uznawała to za fortel wojenny jak najbardziej zgodny z prawem zawartym w parunastu międzysystemowych konwencjach. Imperium jednakże nigdy żadnej z nich nie sygnowało, a oficjalnie uznawało wykorzystywanie własnych kodów za akt nielegalny i niezbyt przyjazny… co naturalnie nie przeszkadzało wywiadowi w dostarczeniu jej kilkunastu zestawów.

— Tak właśnie sobie myślałem. Poza tym Q-ship operuje raczej w odmiennych warunkach niż normalny okręt wojenny… — herzog powiedział to bardziej do siebie, po czym kiwnął głową i dodał głośniej: — Jego Wysokość polecił mi dostarczyć pani kod identyfikacyjny, który pozwoli na rozpoznanie każdego pani okrętu przez każdą jednostkę Imperialnej Marynarki oraz dowódców wszystkich naszych stacji i baz na terenie Konfederacji. Mamy ich mniej niż wy, ale wszystkim nakazano, by zapewniły pani możliwość zaopatrzenia, napraw i aktualizacji danych wywiadu. Dowódcy otrzymali także rozkaz udzielenia wam bezpośredniej pomocy wojskowej w akcjach przeciwko piratom i korsarzom, jeśli tylko będzie to możliwe. Jego Wysokość prosił mnie także, bym panią poinformował, że jeśli będzie pani zmuszona użyć andermańskich kodów identyfikacyjnych, nasza flota tego nie zauważy.

— Milordzie, nie spodziewałam się tak wielkiego wsparcia ze strony Imperatora — przyznała szczerze Honor. — Zdaje pan sobie sprawę, jak wielką pomoc stanowi to dla każdego statku-pułapki. Zapewniam, że doceniam jej wartość, i w imieniu własnym oraz Królowej chciałabym za pańskim pośrednictwem wyrazić wdzięczność Jego Wysokości.

— Dziękuję i przekażę — zapewnił Rabenstrange i dodał z niewesołym uśmiechem: — Brutalna prawda jest taka, milady, że ani nam, ani wam nie zależy, by Konfederacja stała się kolejnym punktem zapalnym w galaktyce. Co prawda jest to najbardziej prawdopodobny powód niezgody między naszymi krajami i w mojej prywatnej ocenie jedyny. Uważam również, że prawdziwym nieszczęściem tak dla Imperium, jak i dla Królestwa byłoby, gdyby ta niezgoda przerodziła się w otwarty konflikt. Niestety, nikt nie potrafi przewidzieć, do czego mogą doprowadzić ambicje obu stron i całkowicie zrozumiała troska o bezpieczeństwo dwóch potęg międzysystemowych, a ja, podobnie jak i pani, jestem sługą Korony. Na szczęście obecnie górą jest zdrowy rozsądek nakazujący, by Imperium i Królestwo Manticore pozostawały w przyjaźni, jeśli chcą przetrwać zagrożenie ze strony Ludowej Republiki. Jego Wysokość zdecydował się podjąć te najsilniejsze z możliwych środki, które właśnie pani przedstawiłem, na dowód swego pragnienia, by tak właśnie wyglądały stosunki między nami. Fakt, że mogę dzięki temu pomóc oficerowi, którego niezwykle cenię i szanuję za dotychczasowe osiągnięcia i przebieg służby, jest jedynie miłą dodatkową korzyścią.

— Dziękuję, milordzie — powiedziała cicho i z przekonaniem Honor.

— Cóż, koniec części oficjalnej! — oznajmił radośnie herzog, unosząc kielich. — Zapraszam panią na obiad i ostrzegam, że mój kucharz wymyślił specjalną niespodziankę na pani cześć! Jeśli zechce pani, naturalnie wraz ze swymi gwardzistami, towarzyszyć kapitanowi Guntermanowi, komandor Schoeninger, komandorowi Hauserowi i mnie, to może uda nam się miło spędzić czas, jak robią to cywilizowani ludzie. Na wojskowe odprawy i inne nudne narady przyjdzie pora.

Загрузка...