ZYCIE SPOŁECZNE

Fenomenu dziesięcioletnich rządów RZN nie sposób zrozumieć, jeżeli nie weźmie się pod uwagę podstawowej idei propagandowej Rządu Zaufania Narodowego. W stosunku do obywateli RZN nigdy nie przekraczał bardzo wyraźnie nakreślonej granicy minimum praw obywatelskich.

Samo z siebie było zrozumiale, że RZN proklamuje politykę izolacji i odetnie się od świata zewnętrznego. Oczywiste było też oczekiwanie recydywy ekonomiki izolacyjnej, której następstwem byłby głód, brak towarów na półkach i bunt. Racjonalne było przypuszczenie, że rozkręciwszy „polowania na czarownice” RZN wcześniej czy później od czystek socjalnych przejdzie do czystek etnicznych.

Ale w żaden sposób nie można się było spodziewać, że reżim w istocie narodowosocjalistyczny zdoła utrzymać się na cienkiej krawędzi pomiędzy „przykręcaniem śruby” a otwartym bolszewizmem.

Tym bardziej, że światowa opinia publiczna stworzyła RZN prawdziwe trudności. Świat nie zapomniał o tym, że Rosjanie to najwięksi w świecie oszuści i kłamcy, którzy w latach dwudziestych XX wieku zarazili komunizmem nie tylko połowę Europy, ale i Amerykę, gdzie wyrzuceni poza nawias prawa komunistyczni agitatorzy świadomie podstawiali się „copsom”, i zostawali przez nich bestialsko bici. To, że sami Rosjanie tymczasem ideę komunistyczną podkopywali, napychając najlepszymi obywatelami swoje gułagi stało się dla wszystkich przykładną lekcją. I choć RZN wychodził z siebie, żeby zapewnić wszystkich o tym, iż w Związku Słowiańskim wkrótce powstanie raj na ziemi i wszyscy będą szczęśliwi, podgrzewało to tylko ogólną „antysłowiańską” histerię.

Szczególnie ostro poczynali sobie Amerykanie – wpakowali mnóstwo pieniędzy w finansowanie rosyjskich komunistycznych odwetowców i objaśniali wszystkim (a w pierwszym rzędzie samym Rosjanom), że dla Rosji walka z korupcją jest ważniejsza od wszelkich reform. W sumie otrzymali diabli wiedzą co, bez jednego choć komunistycznego hasła, ale za to z wyraźnymi barwami faszyzmu. I bardzo długo nie chcieli się przyznać do tego, że Rosjanie ich po prostu przechytrzyli.

Tymczasem w rzeczywistości RZN doskonale wykorzystywał najlepsze zachodnie technologie PR. Bardzo zręcznie stworzono i sformułowano ideologię reżimu, która jednocześnie zadowalała jego rozliczne potrzeby i odpowiadała dążeniom politycznie aktywnej części rosyjskiego społeczeństwa. Czy tego chcemy czy nie, podczas swoich pierwszych sześciu, siedmiu lat sprawowania władzy RZN nie popełnił ani jednego z możliwych do popełnienia politycznych błędów, o których mówiliśmy na początku tego rozdziału. Po prostu żelazną dłonią „zakręcono śruby”. RZN stał się władzą, na którą wszyscy od dawna czekali – zdolną nie tylko do stworzenia pozorów panującej w kraju demokracji, ale i do przekonania obywatela, że tak jest w istocie. Władzą, która była gotowa dla istoty demokracji poświęcić niektóre demokratyczne wartości, osłaniając te działania jak najbardziej demokratycznymi hasłami.

Demokracja – to przecież władza ludu, czy nie tak? Kiedy narodowi wyjaśniono, że od tej pory wszystko będzie się działo dla jego dobra i twierdzenie to zostało poparte zdecydowanym wytępieniem bandytów i złodziejów państwowych dóbr…

Nie da się powiedzieć, że ludzie powitali to z entuzjazmem. Powtórzmy jednak po raz kolejny, że wszystko to działo się na początku wieku, kiedy ogólne nastroje społeczne były jednoznaczne – żyje nam się tak źle, że gorzej być nie może. RZN zaproponował wyjście, które gorsze nie było. Ludzie postanowili zobaczyć, co z tego wyniknie i mimo woli dali się zwieść propagandowym hasłom.

Inteligencja dała się ogłupić, choć dziennikarze jednym głosem krzyczeli o objęciu władzy przez faszystów, a niektórzy nawet zdołali zbiec na Zachód i tam zachłystywali się apokaliptycznymi prognozami. Unia Europejska dość niemrawo napomykała o konieczności zastosowania embarga handlowego, a Stany Zjednoczone istotnie je ogłosiły. Wystarczyła sama rezygnacja z kontroli strumienia informacji, żeby RZN runął z trzaskiem – ale jednak trwał. I dość szybko okazało się, że w Związku jak dawniej istnieją prywatne firmy, a walka z korupcją, o której tak długo mówili Amerykanie, jest bezwzględnie realizowana. A to, że na każdym rogu stoją milicjanci z automatami ludzie odbierają pozytywnie, bo ci sami milicjanci nagle stali się bardzo przyjacielscy, a bandyci i złodzieje gdzieś poznikali.

Oprócz tego Związek nie wymawiał się wcale od płacenia rosyjskich i białoruskich długów, na co wszyscy z zapartym tchem czekali. Związek poprosił tylko o odroczenie terminów spłat.

Globalne wrzaski i biadania trwały jeszcze kilka miesięcy, a potem ustały. Wyjaśniło się, że Rosjanie tylko ZAPROWADZILI U SIEBIE PORZĄDEK, i można z nimi nadal robić interesy. A na to, jakimi metodami ów porządek zaprowadzono, można było bez wysiłku przymknąć oczy. Zaskakująco przyjazny klimat dla inwestycji i taniość siły roboczej zaczęły stopniowo przyciągać do kraju wielki kapitał. W 2005 roku Związek zbudował podwaliny swojego „ekonomicznego cudu” i zajął taką pozycję w świecie, o której nie mogły nawet marzyć poprzednie Rosja, a tym bardziej Białoruś.

Co ciekawe – akurat w tym okresie w Związku znikła już z rynku prawdziwie wolna prasa i zaczęły się prześladowania o czysto etnicznych zabarwieniach. Ale ogólnie rzecz biorąc „te drobiazgi” wcale zagranicznych partnerów Związku nie interesowały.

Powstała dość paradoksalna sytuacja, państwo, w którym otwarcie łamano prawa człowieka i któremu wszyscy to zarzucali, wrosło mocno w światową społeczność. Pozornie tylko demokratyczne wybory, bestialskie prawodawstwo, rodzące się oznaki narodowego szowinizmu… a jednak ze Związkiem handlowano i prowadzono wymianę kulturalno-naukową. Coś podobnego wydarzyło się w faszystowskich Niemczech i trwało, dopóki Niemcy nie rozpoczęły podbojów. Ze Związkiem Słowiańskim było podobnie.

Któż może powiedzieć, jak długo jeszcze trwałby ten paradoksalny raj, gdyby RZN nie psuł się od wewnątrz.


W powieści brak jest dokładnych dat, ale i bez tego wiadomo, że mamy rok 2007, rok nieudanej „drugiej Rewolucji Październikowej” i chyba ostatni „szczęśliwy rok” w historii Związku. Nie bez powodu książkę przesyca atmosfera nadciągającej katastrofy. RZN zaczął pokazywać kły już trzy, może cztery lata wcześniej – najpierw ni z tego, ni z owego rozprawiono się z Cyganami, potem nałożono kaganiec mass mediom, kolejnym posunięciem stało się podrabianie wyników wyborów, w których zresztą i tak żadnego wyboru w istocie nie było. Wszystko to działo się na tle akcji „Kupujemy tylko u Rosjan”, skierowanej przede wszystkim przeciwko obywatelom Związku mającym kaukaskie i środkowoazjatyckie pochodzenie. Uważa się, że w krytycznej sytuacji Rządowi Zaufania Narodowego zabrakło wrogów narodu. Nie bardzo jednak wiadomo, w jaki sposób wiązało się to z plotkami o bliskim już rozwiązaniu ASB i nadciągającej wielkimi krokami „wewnętrznej czystce” Agencji. Najbardziej prawdopodobne byłoby chyba przypuszczenie, że przybrały na sile charakterystyczne dla każdej junty tendencje autodestrukcyjne. Potwierdza to tylko niezręczna i absolutnie nie w porę rozpoczęta akcja denominacji rubla. RZN w katastroficznym tempie tracił zdolności manewru.

A jednak życie w Związku było jeszcze znośne.

Choć akcja „Wybrakówki” toczy się przed dziewięćdziesięciu laty, w tekście nieustannie pojawiają się cechy charakterystyczne i dla naszych czasów. Okazuje się, że współczesna Rosja wiele wzięła ze swojego „związkowego” okresu. Na przykład Służba Transportu jak wtedy rozwozi do domów obywateli, którzy nie są w stanie poruszać się o własnych siłach, przy czym tak jak w najwcześniejszych latach jej funkcjonowania, niektórzy wolą odpocząć w centrum odwykowym, niż trafić w ręce swoich krewnych czy powinowatych.

Wspomniana w książce akcja „Tytoń zabija” zrodziła niemal całe niepalące pokolenie, czego nie da się powiedzieć o przereklamowanym programie europejskim „No-smoking Generation”. Jeżeli któryś z czytelników tego tekstu dziś nie pali, najpewniej powinien podziękować twórcom tamtej strasznej siły i zasięgu oddziaływania agresji propagandowej. Niestety – a może na szczęście – akcja została szybko zamknięta wkrótce po rozpadzie Związku. Wyjaśniło się, że totalny dyskomfort psychologiczny, w który wpędziła z głową cały kraj, może mieć znacznie gorsze następstwa niż bezpośrednia szkoda, jaką palenie wyrządza zdrowiu narodu. Sama idea była bardzo widowiskowa – tak zresztą działo się niemal ze wszystkim w całym Związku. Akcję przeprowadzono szybko, bezwzględnie, nie oglądając się na możliwe efekty uboczne, ale głosząc stanowczo: obywatele, to dla waszego dobra, my się o was troszczymy.

Z rezultatami drugiej akcji, prawdziwie barbarzyńskiej – „Kupujemy tylko u Rosjan”, – o której wszyscy w związku wiedzieli, że inspirował ją RZN, także stykamy się do dzisiaj. O tym, kiedyż wreszcie rozejdzie się opuchlizna sztucznie rozdętej ksenofobii i czemu rozwinęły się z niej tak straszne przerzuty, napisano dostatecznie wiele prac i nie będziemy w tym miejscu tykali tak bolesnego i wstydliwego dla każdego przyzwoitego człowieka tematu.

Tym, czego przed dziewięćdziesięciu laty nie było, są nieustanne rozmowy o korupcji i rzadkie bo rzadkie, ale wciąż się zdarzające strzelaniny na ulicach. Pozostaje się tylko zgodzić z Bolszakowem – Wybrakówka nie spełniła swojego zadania. Szybki odbój, który się rozpoczął po upadku RZN nie zepchnął nas ponownie na dno tej przepaści, z której wydobyli naród „kremlowscy oprawcy”. Ale mimo wszystko otwartą kwestią pozostaje pytanie, czy wszystko, czego wtedy dokonano było bezwzględną pomyłką.


S.Łucki.

Загрузка...