25

Przyjechałem o 8.50. Zaparkowałem i czekałem w wozie na Jona. Nadjechał o 8.55. Wysiadłem i podszedłem do jego samochodu.

– Dzień dobry, Jon.

– Cześć, Hank. Jak się masz?

– W porządku. Jak ten twój protest głodowy?

– O, trwa nadal. Najważniejsze jest jednak obcinanie kończyn.

Jon miał ze sobą owiniętego w zielony ręcznik black and deckera.

Razem weszliśmy do gmachu Firepower. Do gabinetu adwokata, Neeli Zutnicka, jechało się windą.

Sekretarka spodziewała się naszego przybycia.

– Proszę do gabinetu – powiedziała.

Neeli Zutnick już na nas czekał. Wyszedł zza biurka i uścisnął nam dłonie. Potem wrócił na miejsce i usiadł.

– Czy panowie napiją się kawy? – spytał.

– Nie – odparł Jon.

– Ja poproszę – powiedziałem.

Zutnick wcisnął klawisz interkomu.

– Rose? Rose, kochanie… podaj mi jedną kawę… – spojrzał pytająco – z cukrem i śmietanką?

– Czarną.

– Czarną. Dziękuję, Rose… A teraz, panowie… Gdzie jest Friedman? spytał Jon. Pan Friedman udzielił mi wszechstronnej instrukcji. A teraz…

– Gdzie jest gniazdko? – spytał Jon.

– Gniazdko?

– Chciałem włączyć… – Jon zsunął ręcznik, odsłaniając black and deckera.

– Błagam, panie Pinchot…

– Gdzie jest kontakt? Już nie trzeba, widzę go.

Jon przeszedł przez gabinet i wcisnął wtyczkę black and deckera do gniazdka w ścianie.

– Proszę mi wierzyć, że kazałbym wykręcić korki, gdybym wiedział, że przyjedzie pan z tym urządzeniem – powiedział Zutnick.

– Nie ma sprawy – uspokoił go Jon.

– To urządzenie jest najzupełniej zbyteczne – oświadczył Zutnick.

– Mam nadzieję. Przyniosłem je na wszelki wypadek.

Weszła Rose z kawą dla mnie. Jon wcisnął przełącznik black and deckera. Tarcza zawirowała z brzękiem. Filiżanka w dłoni Rose drgnęła nerwowo… wystarczająco, żeby odrobina kawy chlapnęła na jej sukienkę.

– Ojej! Ale mnie pan przestraszył!

– Przepraszam – zaczął tłumaczyć się Jon. – Po prostu chciałem wypróbować…

– Dla kogo miała być kawa?

– Dla mnie – powiedziałem. – Dziękuję.

Rose podała mi filiżankę. Cholernie potrzebowałem kawy.

Wychodząc rzuciła nam przez ramię zatroskane spojrzenie.

– Panowie Friedman i Fischman wyrażają najgłębsze zaniepokojenie pańskim obecnym stanem ducha.

– Przestań pan truć, panie Zutnick. Albo zrzekną się praw do filmu, albo pierwszy kawałek mojego ciała zostanie złożony tutaj!

Jon puknął końcem black and deckera w sam środek blatu biurka Zutnicka.

– Ależ panie Pinchot, nie musi pan przecież…

– WŁAŚNIE ŻE MUSZĘ! A PAŃSKI CZAS SIĘ KOŃCZY! ŻĄDAM ZRZECZENIA SIĘ PRAW DO FILMU! I TO JUŻ!

Zutnick odwrócił się do mnie.

– Jak panu smakuje kawa, panie Chinaski?

Jon wcisnął przełącznik black and deckera i uniósł lewą dłoń, prostując mały palce. Zamachnął się piłą, której ostrze wirowało wściekle.

– ZACZYNAM!

– ZGODA! – wrzasnął Zutnick.

Jon zdjął palec z przełącznika.

Zutnick wysunął środkową szufladę biurka. Wyjął dwa znormalizowane arkusze tekstu i pchnął w stronę Jona. Jon wziął tekst do ręki, usiadł i zaczął czytać.

– Panie Zutnick – poprosiłem – czy mógłbym jeszcze dostać kawy?

Obrzucił mnie nieprzytomnym spojrzeniem. Nacisnął klawisz interkomu.

– Jeszcze jedną kawę, Rose… Czarną…

– Jak black and decker – zażartowałem.

– Panie Chinaski, to nie jest śmieszne…

Jon ciągle czytał.

Zjawiła się kawa.

– Dziękuję, Rose…

Jon nadal czytał, a my czekaliśmy. Black and deckera położył sobie na kolanach.

– Nie, to mnie nie zadowala – oświadczył w końcu.

– Co?. – zdumiał się Zutnick. – TO PRZECIEŻ JEST PEŁNE ODSTĄPIENIE OD WSZELKICH PRAW!

– Punkt „e” musi zostać całkowicie wykreślony. Zawiera zbyt wiele niejasności…

– Czy mógłbym rzucić okiem? – spytał Zutnick.

– Proszę bardzo.

Jon położył papiery na ostrzu black and deckera i podsunął Zutnickowi. Zutnick zdjął je z piły nie bez obrzydzenia. Zaczął studiować punkt „e”.

– Nie widzę tu nic podejrzanego…

– Proszę wykreślić…

– Naprawdę zamierza pan odciąć sobie któryś z palców?

– Owszem. Odetnę również któryś z pańskich, jak mi się spodoba.

– Jak mam to rozumieć? Pan mi grozi?

– Proszę zwrócić uwagę na fakt, że nie mam nic do stracenia. W przeciwieństwie do was.

– Umowa podpisana w takich okolicznościach może zostać unieważniona.

Rzygać mi się chce, Zutnick, jak pana słucham. Proszę wykreślić punki „e”, bo odetnę sobie palec. I TO JUŻ!

Jon wcisnął przełącznik. Black and decker ruszył z warkotem. Jon Pinchot wyprostował mały palec lewej dłoni.

– STOP! – wrzasnął Zutnick.

Jon wyłączył piłę.

– ROSE! Proszę przyjść do nas… – rzucił Zutnick do interkomu.

– Panowie życzą sobie jeszcze kawy? – spytała Rose wchodząc.

– Dziękujemy, Rose. Chciałbym, żebyś jeszcze raz przejrzała i przepisała umowę z pominięciem punktu „e”. Będę czekał.

– . Tak jest, panie Zutnick.

Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu.

– Może pan już wyjąć z kontaktu to urządzenie – odezwał się w końcu Zutnick.

– Jeszcze nie – oświadczył Jon. – Jeszcze sprawa nie została doprowadzona do końca.

– Naprawdę znalazł pan innego producenta?

– Jasne, że tak…

– Zechce pan zdradzić jego nazwisko?

– Proszę bardzo. Hal Edleman. Friedman wie o tym.

Zutnick zamrugał. Słyszał o Edlemanie. Edleman to była wielka forsa.

– Czytałem scenariusz. Wydał mi się dość… nieskomplikowany.

– Czy czytał pan poza tym cokolwiek z twórczości pana Chinaskiego? – indagował Jon.

– Nie, ale córka czytała zbiór opowiadań Stek marzeń.

– I?

– Uważa, że są wstrętne.

Wróciła Rose z przepisaną umową. Podała ją Zutnickowi. Zutnick przejrzał dokument, wstał i podszedł do Jona.

Jon jeszcze raz przeczytał całość.

– Bardzo dobrze.

Odniósł umowę na biurko, nachylił się i podpisał. Zutnick złożył swój podpis w imieniu Friedmana i Fischmana i już było po wszystkim. Każda ze stron zachowała swoją kopię.

Zutnick roześmiał się z ulgą.

– Adwokaci wykonują swój zawód w coraz dziwniejszych okolicznościach.

Jon wyciągnął z gniazdka wtyczkę black and deckera. Zutnick podszedł do szafki ściennej i wystawił na biurko butelkę i 3 kieliszki. Nalał wszystkim.

– Za naszą umowę, panowie…

– Za naszą umowę… – powtórzył Jon.

– Za naszą umowę – zawtórował scenarzysta.

Nie dość, że obaliliśmy po kieliszku brandy, to jeszcze udało nam się odzyskać nasz film.


Odprowadziłem Jona do jego samochodu. Cisnął black and deckera na tylne siedzenie i siadł za kierownicą.

– Jon? – spytałem z krawężnika. – Powiesz mi coś na serio?

– Jasne.

– Z tym black and deckerem, no wiesz, to zostanie między nami. Naprawdę chciałeś uciąć sobie palec?

– Oczywiście.

– No a potem? Miałeś zamiar odcinać sobie kolejne palce?

– Pewnie. Jak już raz zaczniesz, to nie ma końca.

– Odważny z, ciebie gość.

– Ee, tam. Tak naprawdę to jestem głodny.

– Czy mogę cię zaprosić na śniadanie?

– Czemu nie… Znam fajne miejsce… Jedź za mną…

– Dobra.


Ruszyliśmy z Jonem przez Hollywood, skąpany w blasku i cieniach Alfreda Hitchcocka, Laurela i Hardy'ego, Clarka Gable, Glorii Swanson, Myszki Miki i Humphreya Bogarta.

Загрузка...