Tego wieczoru Hara Kei zaprosił Hervé Joncoura do swego domu. Było kilku mężczyzn z miasteczka i bardzo elegancko ubrane kobiety o twarzach pomalowanych bielą i jaskrawymi kolorami. Pito sake, palono w długich fajkach tytoń o ostrym, odurzającym zapachu. Zjawili się kuglarze i człowiek, który rozbawiał gości naśladowaniem ludzi i zwierząt. Trzy stare kobiety grały na instrumentach strunowych, ani na chwilę nie przestając się uśmiechać. Hara Kei siedział na honorowym miejscu, ubrany na ciemno, z bosymi stopami. Kobieta o twarzy małej dziewczynki, w jedwabnej wspaniałej sukni, siedziała obok niego. Hervé Joncour był po drugiej stronie pokoju: osaczony słodkawym zapachem otaczających go kobiet, uśmiechał się z zakłopotaniem do mężczyzn zabawiających go historyjkami, których nie mógł zrozumieć. Po tysiąc razy szukał jej oczu i po tysiąc razy ona znajdowała jego oczy. Był to rodzaj smutnego tańca, tajemnego i bezsilnego. Hervé Joncour tańczył go aż do późnej nocy, po czym wstał, powiedział po francusku parę słów przeprosin, uwolnił się jakoś od kobiety, która uparła się, by mu towarzyszyć, i, przepchnąwszy się w obłokach dymu wśród mężczyzn, mówiących coś do niego w tym swoim niezrozumiałym języku, wyszedł. Zanim opuścił pokój, 1 I spojrzał po raz ostatni w jej stronę. Patrzyła na niego oczami, które były całkowicie nieme, odległe o wieki.
Hervé Joncour wałęsał się po miasteczku, wdychając świeże powietrze i błądząc wśród zaułków na zboczu wzgórza. Kiedy dotarł do domu, zobaczył, że za papierową ścianą chwieje się zapalona latarnia. Wszedł i ujrzał przed sobą dwie stojące kobiety. Młodą dziewczynę o rysach orientalnych, ubraną w proste białe kimono. I ją. Miała w oczach jakąś gorączkową radość. Nie zostawiła mu na nic czasu. Podeszła, ujęła jego dłoń, podniosła ją sobie do twarzy, musnęła wargami, po czym, ściskając mocno, położyła na dłoniach stojącej obok dziewczyny i chwilę przytrzymała, by nie mógł jej cofnąć. W końcu oderwała swoją rękę, zrobiła dwa kroki do tyłu, wzięła latarnię, spojrzała na chwilę w oczy Hervé Joncoura i wybiegła. Latarnia była pomarańczowa. Uciekające światełko, które zniknęło w nocy.