Drzwi otworzył jej Franciszek Przyklęk. Patrzył na oddalającego się mustanga ze zbolałym wyrazem twarzy, jakby ryk silnika raził jego absolutny słuch.
– Widziałem was – powiedział głosem człowieka, który odkrył czyjeś wiarołomstwo. Przez grube szkła okularów patrzył na Anię człowiek, który do serii swoich życiowych pechów i klęsk miał dodać jeszcze jeden epizod. Co mógł na to poradzić, że pojawienie się Ani przypomniało mu, że oprócz słuchu absolutnego, który wyróżniał go spośród milionów, posiadał kiedyś także seksualne tęsknoty. Ich dowodem mogła być dwójka dzieci, czekająca już dziesięć lat na powrót tatusia. Ania obudziła w nim tęsknotę do miłości i poczucie, że nie jest jeszcze tylko byłym mężczyzną… Czekając na jej powrót siadł przy fortepianie i wtedy poczuł głęboką więź z mistrzem Ignacym Paderewskim, który kiedyś spędził w tym domu jedną noc – i -to nie sam. Świadczył o tym ów list, na który przypadkiem natrafił Franciszek, grzebiąc w śmieciach Biblioteki Polskiej. Na pożółkłym papierze mistrz dziękował za tę gorącą noc w Chicago, która dała mu możność zespolenia się duchowego,i cielesnego z Ojczyzną. Jakże musiał się czuć w tym mieście samotny, skoro tak bardzo potrzebował tego zespolenia duchowego i cielesnego! Pod tym względem stroiciel nic a nic nie różnił się od mistrza! Może ten dom zawierał w sobie takie przeznaczenie, by zespalać ludzi duchowo i cieleśnie? Już od pierwszego wieczora poczuł, że ta dziewczyna budzi w nim te same soki, które krążyły w jego ciele, gdy poznał swoją żonę. Poczuł się zagrożony, gdy Ania udała się z Juniorem na poszukiwanie Shirley-Glynesse Wright, ajuż całkiem się załamał, ujrzawszy ich wśród uczestników „polka-party”. Wtedy właśnie zszedł na dół i dla pustych ścian zaczął grać koncert a-moll Ignacego Paderewskiego. Chciał zagłuszyć ból akordami, ale choć miał słuch absolutny, to prawą rękę po pechowym upadku z drabiny nie całkiem władną, więc koncert przypominałnieco taniec kulawego.
– Jak mogłaś pójść na „polkę-party” przed pogrzebem Johna? – zaatakował ją teraz.
– Ja ukryłem to przed twoimi dziadkami.
– Dla Shirley to zrobiłam! – usprawiedliwiała się Ania.
– Aniu! Tylko nie wierz temu Juniorowi! – przypadł ustami do jej dłoni.
– Ty jesteś dla mnie jak ktoś najbliższy! Znam cię przecież od kołyski! Dlaczego się dziwi? Dlaczego patrzy na niego jak na szaleńca? Przecież John wiele razy opowiadał mu o niej. Od niego wie, jak się darła w czasie chrztu w kościele. Zna jej zdjęcie ze ślubu…
– I co z tego? – Ania czuła, że tego samego dnia już po raz drugi będzie musiała komuś udowodnić, że dla niej liczy się tylko jej mąż. Stroiciel miętosił jej rękę i jąkając się z przejęcia wprowadzał ją w stan swej duszy: ich spotkanie to nie przypadek! Ania jest tak podobna do jego żony, że mogłaby być jej młodszą siostrą. Przez dziesięć lat pobytu w Chicago był wierny Marcie, ale na widok Ani poczuł się o dziesięć lat młodszy. Pragnie jej! Pragnie jej, jak pragnąłby nastroić fortepian w filharmonii warszawskiej przed koncertem w rocznicę urodzin mistrza Paderewskiego! – Dlaczego nie wracasz do domu? – ostudziła jego zapały.
– Bo się wstydzę, że nic nie zarobiłem! – zanurzył w dłoniach pomarszczoną cierpieniem twarz.
– Jeśli tak ci przypominam żonę, to nie lepiej do niej wrócić? Nie, nie może do niej wrócić, nie odzyskawszy wiary w siebie! A tę wiarę może mu dać tylko Ania! Jest dla niego nie tylko kobietą, lecz także Ojczyzną! Niech pamięta, że w tym domu mistrz Ignacy spędził upojną noc, która pozwoliła mu odrodzić się duchowo i cieleśnie! Dobry uczynek jakiejś patriotki przeszedł do historii. Niech i ona zdobędzie się na dobry uczynek, niech poda pomocną dłoń rodakowi zagubionemu na bezkresnym oceanie amerykańskiego tygla narodów… Chwycił ją w ramiona, szukając ustamijej ust, ale w tej chwili rozległ się głos Pawlaka: – Ania, a gdzież ty do tej pory telepała sia?! Zapomniawszy, że tu czarne bez opamiętania gwałcą?! Kaźmierz Pawlak w długiej nocnej koszuli stał na schodkach i patrzył z wyrzutem na wnuczkę.
– Byłam pod opieką Juniora! – A czy aby on nie za bardzo chętny tobą opiekować sia? – dociekał Kaźmierz.
– Bo ze mnie niespotykanie spokojny człowiek, no jakby on chciał wobec mojej wnusi a żony Zenobiusza Adamca nieprzystojnie zachować się, to kolacji on nie dożyje, tak mi dopomóż Bóg! Choć adresował te słowa do nieobecnego Septembra-Juniora, to miał nadzieję, że dotarły one do uszu człowieka, który odznaczał się absolutnym słuchem.
– I jak, znalazła Shirley? – Jeszcze nie. Ale Bob obiecał, że poszuka jej przez FBI.
– A coż to jest? – dopytywał się Pawlak. Zanim Ania zdążyła wyjaśnić, pierwszy odezwał się Franciszek Przyklęk: – Oni zajmują się przestępstwami przeciwko rządowi i konstytucji: Pawlak z przerażeniem spojrzał na stroiciela, po czym przeniósł wzrok na Kargula, który w nocnej koszuli stał na szczycie schodów.
– Ot tobie na! Gdzie my popadli! U nas dawno partia przeciwko konstytucji mąci, a nikt nie śmie policji na nią nasyłać! – Co chcesz, wolny kraj – stwierdził Kargul z wyższością człowieka o szerokich horyzontach.
– Tu nawet na policję nie ma mocnych! -Nu, kłopot serdeczny – westchnął Pawlak.
– A jak, nie daj Boże, ona antyrządowa nie jest, tak jak oni ją znajdą?