Od chwili, kiedy przed dom Johna Pawlaka zajechał czerwony mustang, wypadki potoczyły się szybko i przybrały nieprzewidziany obrót. September-Junior wyskoczył z samochodu z miną kogoś, kto właśnie wygrał wyścig Formuły I. Wpadł do basementu ożywiony przekonaniem, że odebranie obiecanej mu przez Anię nagrodyjest tylko formalnością, znalazł wszak Shirley, choć Bogiem a prawdą, gdyby wiedział, że będzie to przedstawicielka mniejszości etnicznej, nie zabiegałby o jej odnalezienie. Rzucił kraciastą marynarkę na poręcz schodów, machnięciem ręki pozdrowił z daleka Shirley, klepnął protekcjonalnie Franciszka Przyklęka po plecach, aż stroicielowi zsunęły się z nosa okulary i dopadł Anię, nadstawiając swój policzek do pocałowania. Miał minę kogoś, kto właśnie zgarnął w kasynie cały bank w „Black Jacku”. Wcisnął Anię w kąt między ladę baru a fortepian i domagał się, publicznego uiszczenia pierwszej raty nagrody w postaci obiecanego pocałunku.
– A jaka będzie druga? – na wszelki wypadek spytała Ania. -Całość! – gorące spojrzenie Juniora oparło się na czarnej panterze, ozdabiającej teraz jej uwolnione od biustonosza piersi.
– Nie za dużo? – nie bez kokieterii spytała Ania. September-Junior zaczął ją głośno przekonywać, że z jego strony był to akt wielkiego poświęcenia: gdyby wiedział, że poszukiwana jest kolorowa, to by się tak bardzo nie starał jej odszukać… Te słowa dotarły do Shirley.Patrzyła na Juniora z takim wyrazem twarzy, jak przedtem na brata swego ojca, gdy ten chciał jej wręczyć obrączkę. Napotkała niechętne spojrzenie Septembra. Pokazała mu język. Odwróciła się kocim ruchem i jednym skokiem osiągnęła podest schodów. Ania chciałają zatrzymać, biec za nią, ale Junior przycisnął ją namiętnie do boku fortepianu. -U nas dotrzymuje się zobowiązań! – Jak ty źle myślisz o cioci Shirley, to nie ma między nami rozmowy! Nie chciał jej wypuścić z pułapki swych ramion. Nie zważając na obecność stroiciela, który udawał, że przeciera chusteczką klawisze ze słoniowej kości, szukał ustami ust Ani.
– Ja spełniłem i drugą obietnicę! – naciskał. -Mam też dla ciebie pracę! – Ciocia Shirley też ma dla mnie pracę.
– Chyba w „Massage Club” jako hostessa albo naczynie rozkoszy! A więc wszystko, co tylko pochodziło od Shirley, było dla niego nie do przyjęcia?! W Ani zagrała krew Pawlaczki: niech sobie nie myśli, że ulegnie komuś, kto traktuje kobietyjak przedmioty, które można kupić! Shirley otworzyła jej oczy na to, że kobieta musi się poczuć podmiotem, który sam może wybierać! – Nie bądź śmieszna! September-Junior zlekceważył te zapożyczone od Shirley hasła.
– Ruch Women's Liberation już jest niemodny! Wszystkie aktywistki już dawno płaczą samotnie nocami w poduszkę z tęsknoty za mężczyzną, który by je ujarzmił! Nie miała więc złudzeń, jaką rolę przewidział Junior dla siebie. Odepchnęła go z taką siłą, że chłopak wylądował pod barem. Wybiegła przed dom. Ze zdumieniem spostrzegła, że Shirley wsiada właśnie do czerwonego mustanga. Silnik sportowej maszyny zaryczałjak obudzony lew. Ania w ostatniej chwili wskoczyła do środka. Shirley ruszyła ostro i włączyła się w strumień pędzących ulicą samochodów. Przed dom Johna wypadł September-Junior z marynarką w ręku. Daremnie grzebał w kieszeni w poszukiwaniu kluczyków: ta czarna pantera musiała mu je wyjąć! Przeklęte czarnuchy i ich „black power”! Przed dom wybiegli Kargul i Pawlak, patrząc na oddalający się czerwony kabriolet, w którym obok jasnej głowy Ani powiewały czarne kudły Shirley.
– Taż to kidnaping! – wrzasnął Kargul. -Trza milicję powiadomić! – Ot, pomorek! Moją rodzinę na policję chcesz zdać?! – Kaźmierz zmierzył go od stóp do głów spojrzeniem, pod którym tamten powinien paść jak rażony gromem.
– Jaki to kidnaping, kiedy ciotka bierze rodzinę na spacer?! Kargul pokiwał głową z politowaniem nad naiwnością tego konusa, co zawsze chce kota ogonem odwrócić.
– Ciekawość, jakiego okupu ta czekolada za naszą Anię zażąda!