16

– Czekamy na ciebie, od kiedy to wszystko się zawaliło – powiedział brat, jak tylko usiedli. – Wszyscy emigranci już wrócili albo się przynajmniej pokazali.

Nie, nie, nie mam ci niczego za złe. Wiesz sam, co masz robić.

– Mylisz się – Josef się zaśmiał – nie wiem.

– Sam przyjechałeś? – spytał brat. -Tak.

– Na stałe?

– Nie wiem.

– Oczywiście, musisz się liczyć ze zdaniem żony. Ożeniłeś się tam, o ile mi wiadomo.

– Tak.

– Z Dunką – powiedział niepewnie brat.

– Tak – powiedział Josef i zamilkł.

Jego milczenie wprawiło brata w zakłopotanie i Josef spytał, żeby coś powiedzieć: – Dom jest teraz twój?

Niegdyś mieszkanie stanowiło część trzypiętrowej kamienicy, która należała do ojca; na drugim piętrze mieszkała rodzina (ojciec, matka, dwóch synów), resztę pięter wynajmowano. Po rewolucji komunistycznej w 1948 roku dom został wywłaszczony i członkowie rodziny pozostali w nim jako lokatorzy.

– Tak – odpowiedział brat z wyraźnym zażenowaniem. -Próbowaliśmy się z tobą skontaktować, ale bez skutku.

– Jak to? Znasz przecież mój adres!

Po roku 1989 wszystkie posiadłości i grunty upaństwowione przez rewolucję (fabryki, hotele, kamienice, pola, lasy) wróciły do dawnych właścicieli (a dokładniej rzecz biorąc, do ich dzieci lub wnuków); procedura ta nosiła miano „zwrotu majątku": wystarczyło, by ktoś oświadczył w sądzie, że jest właścicielem, by po roku – jeśli oświadczenia takiego nikt nie podważył – zwrot majątku stawał się nieodwołalny. To prawne uproszczenie umożliwiło wiele oszustw, lecz pozwoliło uniknąć procesów spadkowych, odwołań i doprowadziło do powstania w zadziwiająco krótkim czasie społeczeństwa klasowego z bogatą, przedsiębiorczą burżuazją, zdolną rozruszać gospodarkę kraju.

– Adwokat się tym zajmował – odpowiedział brat, ciągle zakłopotany. – Teraz jest już za późno, sprawa jest zamknięta. Ale nie obawiaj się, dogadamy się sami, bez adwokatów.

W tej chwili weszła bratowa. Tym razem nie doszło do zderzenia spojrzeń: postarzała się tak bardzo, że wszystko było jasne, gdy tylko ukazała się w drzwiach. Josef miał ochotę spuścić głowę, by spojrzeć na nią później, ukradkiem, i jej nie drażnić. Chwyciła go litość, wstał, podszedł do bratowej i ją ucałował.

Usiedli. Nie mogąc otrząsnąć się z wrażenia, Josef przyjrzał się uważniej: na ulicy nie poznałby jej. To są ludzie mi najbliżsi, myślał, moja rodzina, jedyna, jaką mam, mój brat, mój jedyny brat. Powtarzał te słowa, jakby chciał przedłużyć wzruszenie, zanim się rozproszy.

Fala rozczulenia kazała mu powiedzieć: – Zapomnij w ogóle o sprawie z domem.

Słuchaj, naprawdę, w kwestii domu: posiadanie czegoś tutaj nie jest moim zmartwieniem. Moje zmartwienia są gdzie indziej.

Brat z ulgą powtórzył: – Nie, nie. Chcę, żeby było sprawiedliwie. Zresztą słowo twojej żony też tu się liczy.

– Mówmy o czymś innym – powiedział Josef, kładąc dłoń na dłoni brata i ją ściskając.

Загрузка...