51

Jej łkania trwały długo, po czym cudownie ustały pod ciężkim oddechem; zasnęła; ta zmiana była zadziwiająca i smętnie śmieszna; spała głęboko, beztrosko. Nie zmieniła ułożenia, leżała na plecach, z rozsuniętymi nogami.

Patrzył wciąż na jej podbrzusze, na to małe miejsce, które z cudowną oszczędnością przestrzeni wypełnia cztery najwyższe funkcje: podniecania, kopulowania, zapładniania, sikania. Długo patrzył na to biedne, odczarowane miejsce i chwycił go ogromny, ogromny smutek.

Przyklęknął przy łóżku, pochylił się nad głową, która chrapała rozbrajająco; ta kobieta była mu bliska; mógł sobie wyobrazić, że zostaje z nią, że się będzie o nią troszczył; w samolocie przyrzekli sobie, że nie będą się dopytywali o swe życie osobiste; nic zatem o niej nie wiedział, lecz jedno wydawało mu się jasne: była w nim zakochana; gotowa pójść z nim, wszystko porzucić, wszystko zacząć od nowa. Wiedział, że wzywała go na pomoc. Miał szansę, zapewne ostatnią, znalezienia siostry wśród tego tłumu obcych, którzy przeludniają ziemię.

Zaczął się ubierać dyskretnie, po cichutku, aby jej nie zbudzić.

Загрузка...