6

Dzięki telefonom, konsulowi, bankowi i przyjaciołom, poleciałem do Anglii następnego wieczoru, ale przedtem pisane mi jeszcze było zgromadzić więcej niezapomnianych wspomnień związanych z panną Hilary Margaret Pinlock.

Spytała o moje wymiary, poszła do miejscowych butików i wróciła z nowymi ubraniami.

Użyczyła mi swojej łazienki, obejrzała mnie umytego i ubranego i postanowiła, że pójdzie kupić brzytwę. Poszła. Panny Pinlock nie można było łatwo powstrzymać.

Z niejaką ulgą goliłem dwunastodniowy, gęsty zarost z twarzy – po jednym spojrzeniu w lustro przekonałem się, że nie wyglądałbym lepiej z brodą. Dwanaście dni spędzonych w zamknięciu sprawiło, że byłem blady i wychudzony, miałem zapadnięte policzki i podkrążone oczy, czego nigdy wcześniej u siebie nie widziałem. Wszystko wróci do normy wraz z odzyskaną wolnością.

Kiedy wyszła po raz drugi, kupiła też chleb, ser i owoce. Wyjaśniła mi, że jest na zorganizowanej wycieczce i że hotel nie zaspokaja potrzeb przygodnych gości.

– Zejdę na kolację o siódmej, jak zwykle – powiedziała. – Ty lepiej zjedz tutaj.

We wszystkich jej uwagach i poczynaniach znać było ducha osoby przyzwyczajonej do wydawania poleceń.

– Jesteś może niańką? – spytałem z zaciekawieniem.

– Nie – odparła bez uśmiechu. – Dyrektorką.

– A…

Przez jej twarz przemknął krótki uśmiech.

– Szkoły średniej dla dziewcząt, w Surrey.

Z nutką sardonicznego rozbawienia w oczach przyglądała się mojej reakcji na te rewelacje. Nie była żadną władczą starą panną chcącą reformować innych, ale kobietą o wysokiej pozycji zawodowej i niekwestionowanej władzy.

– Tak. Cóż… – wzruszyła ramionami. – Jak mi podasz numery, to poproszę w recepcji, żeby ciebie z nimi połączyli.

– Potrzebuję też pokoju – powiedziałem.

– Twoi przyjaciele mogą wrócić i pytać o obcych chcących wynająć pokój – odparła.

Mnie też to przyszło do głowy.

– Tak, ale… – zacząłem.

Wskazała na jedno z dwóch bliźniaczych łóżek.

– Możesz spać tutaj. Sama zajmuję ten pokój. Przyjaciel, który miał przyjechać ze mną, musiał w ostatniej chwili zrezygnować z wyjazdu.

– Ale… – Powtórzyłem tylko. Czekała spokojnie.

– Dobrze – powiedziałem – Dziękuję.

Kiedy wróciła z kolacji, przyniosła butelkę wina i wieści.

– Twój przyjaciel z łodzi był na dole w holu i rozpytywał kogo się dało, czy nie widzieli przypadkiem, jak szalony młody człowiek przypływa do brzegu. Wszyscy powiedzieli, że nie. Facet wyglądał na strasznie zmartwionego.

– Pewnie myśli, że utonąłem.

Łódki już nie było w zatoce. Musiał przybić w jakimś innym miejscu i wrócić do Cala St Galdana drogą. Zastanawiałem się, jak długo i na ile wytrwale będzie prowadził poszukiwania – im bardziej bał się swojego mocodawcy, tym mniej chętnie da za wygraną.

Wieczorne powietrze było chłodne. Panna Pinlock odgrodziła nas od nocnego nieba zamykając szklane drzwi i profesjonalnie otworzyła butelkę Marques de Riscal.

– Opowiedz mi o swojej podróży – rzekła nagle, wręczając mi kieliszek.

Powiedziałem jej o początku i o końcu, ale niewiele o środku.

– Niesłychane – zawyrokowała.

– Kiedy wrócę do domu, spróbuję się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodziło…

Spojrzała na mnie poważnie.

– Może to jeszcze nie koniec.

Miała nieprzyjemny zwyczaj werbalizowania moich najgłębszych obaw.

Kiedy piliśmy wyśmienite wino, opowiadała mi trochę o swoim aktywnym życiu.

– Lubię to – powiedziała z przekonaniem.

– Tak. To widzę.

Zamilkliśmy na chwilę. Przyjrzała się uważnie winu w swoim kieliszku.

– Pójdziesz ze mną do łóżka? – spytała.

Tak mnie zatkało, że przez chwilę chyba siedziałem z rozdziawionymi ustami, co trudno nazwać miną godną dżentelmena. Zamknąłem usta, uświadomiwszy sobie, jakie to niegrzeczne zachowanie.

Kiedy nieco ochłonąłem, podniosła wzrok. Jej twarz była spokojna i rzeczowa jak przedtem, ale teraz malowała się też na niej nieśmiałość i zakłopotanie. Na jej szyi pojawił się rumieniec i zaczął bezwzględnie rozprzestrzeniać się ku górze.

Oceniłem, że jest w przedziale wiekowym między czterdziestym drugim a czterdziestym szóstym rokiem życia. Miała falujące, ciemnobrązowe, ale już siwiejące włosy, przystrzyżone schludnie, ale bez specjalnego wyrafinowania, szerokie, znaczone zmarszczkami czoło, duży nos, opadające w kącikach usta i wąską brodę. Za okularami jej brązowe oczy robiły wrażenie małych, pewnie przez szkła. Zmarszczki były tam, gdzie zwykle bywają; i jej skóra była matowa. Była to twarz osoby z charakterem, ale nieatrakcyjna seksualnie, przynajmniej nie dla mnie.

– Dlaczego? – wydusiłem, co było raczej głupim pytaniem. Spłonęła jeszcze głębszym rumieńcem i potrząsnęła głową.

– Posłuchaj – powiedziałem. – To nie jest takie proste. Nie mogę… No, chodzi o to, że tego nie można tak po prostu podłączać i rozłączać, jak kranu z wodą.

Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy. Odstawiła swój kieliszek i rzekła:

– Przepraszam. Zachowałam się kretyńsko. Spróbuj o tym zapomnieć.

– Powiedziałaś to, bo chodziło ci to po głowie. Więc… cóż… musiałaś naprawdę tego chcieć.Uśmiechnęła się słabo i ze smutkiem.

– Przychodzi mi to do głowy, czasami, już od dłuższego czasu. Uznasz to za niesłychane, ale ja jeszcze nigdy… jakby to powiedzieć, nie spałam z mężczyzną.

– W tych liberalnych czasach? – spytałem.

– No właśnie, widzisz? Trudno ci w to uwierzyć. Aleja nigdy nie byłam ładna, nawet jako dziecko. I zawsze umiałam, cóż… umiałam robić różne rzeczy. Uczyć się. Uczyć innych. Organizować. Administrować. Same niekobiece rzeczy. Przez całe moje życie ludzie na mnie polegali, bo dobrze sobie ze wszystkim radziłam. Zawsze byłam zdrowa i pełna energii i zawsze cieszyły mnie awanse, to, że proponowano mi pracę na stanowiskach kierowniczych i to, że pięć lat temu zaproponowano mi stanowisko dyrektora. Pod wieloma względami miałam absorbujące i udane życie…

– A jednak? – wtrąciłem. Pokiwała głową.

– Jednak. Jakoś nie interesowałam się chłopcami, kiedy byłam nastolatką – uważałam ich za nieopierzonych. Na uniwersytecie pracowałam bez wytchnienia, żeby być prymuską, a potem zawsze uczyłam w szkołach dla dziewcząt, bo szczerze mówiąc stanowisko dyrektora w szkołach koedukacyjnych prawie zawsze powierza się mężczyźnie, a mnie nigdy nie odpowiadało bycie na drugim miejscu i pełnienie funkcji masażystki męskiego ego. W życiu jeszcze nie przeżyłam niczego, co można by określić mianem romansu.

– Więc dlaczego teraz?

– Mam nadzieję, że nie będziesz zły, ale przede wszystkim chodzi o ciekawość i pogoń za wiedzą.

Nie byłem zły. Po prostu zdumiony.

Rumieniec ustąpił równie szybko, jak się pojawił. Znów stąpała po pewniejszym gruncie.

– Przez jakiś czas myślałam, że powinnam mieć takie doświadczenie. To znaczy odbyć stosunek. Jakoś nie przytrafiło mi się nic takiego, kiedy byłam młoda, ale, widzisz, nawet tego nie oczekiwałam. Teraz uważam, że należało sobie wtedy znaleźć mężczyznę, ale gdy byłam na uniwersytecie, trochę się tego bałam i nie czułam palącej potrzeby, a poza tym byłam pochłonięta pracą. Potem przez cale lata w ogóle mi to nie przychodziło do głowy, gdzieś tak do trzydziestki, a wtedy oczywiście już wszyscy znani mężczyźni są żonaci, a poza tym, ucząc wśród kobiet, rzadko spotyka się mężczyzn, poza urzędnikami, i tak to było. Oczywiście często chodzę na oficjalne spotkania, ale ludzie raczej nie zapraszają niezamężnych kobiet na spotkania towarzyskie.

– Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie? – spytałem zafascynowany.

– Hm, konieczność radzenia sobie z rozbudzonymi seksualnie dziewczętami. Dzisiejsza młodzież jest taka uświadomiona. Tak obcesowa i szczera. Lubię ich. I muszę organizować im lekcje z wychowania seksualnego, a swego czasu nawet je prowadziłam, opierając się na podręcznikach. Czuję, że byłoby o wiele lepiej, gdybym wiedziała… jak to jest w trakcie aktu seksualnego. Wiele starszych dziewcząt ma tutaj nade mną przewagę, co szczególnie dobitnie uświadomiła mi konieczność doradzania w minionym semestrze pewnej czternastolatce w ciąży. Czternastolatce, która wie więcej, niż ja! Jak ja mogę jej doradzać?

– Księża katoliccy nie mają takich problemów – skomentowałem.

– Księży katolickich można cenić za ich czystość, ale to nie dotyczy dyrektorek szkół. – Zamilkła na chwilę, zawahała się, ale ciągnęła dalej. – Jeśli mam być szczera, to muszę przyznać, że czuję, iż zamężne nauczycielki też mają nade mną przewagę. Niektóre z nich mają tendencje do traktowania mnie protekcjonalnie, nawet podświadomie. Nie podoba mi się to. Ale myślę, że mogłabym sobie z tym świetnie radzić, gdybym wiedziała to, co one.

– Czy jestem – zacząłem powoli – pierwszym mężczyzną, którego o to zapytałaś?

– O tak. – Uśmiechnęła się nieznacznie i napiła się wina. – Praktycznie nie ma mężczyzn, których mogłabym o to spytać. Szczególnie, kiedy się jest dyrektorką i to w dodatku powszechnie znaną. Z pewnością nie ryzykowałabym straty posady.

– Widzę, że to rzeczywiście byłoby trudne – stwierdziłem, zastanawiając się nad tym.

– Więc wakacje są oczywiście jedyną możliwością – powiedziała. – Brałam udział w rejsach archeologicznych do Grecji i tym podobnych wyprawach i widziałam, jak inni ludzie łączą się w pary, ale mnie się to nigdy nie zdarzyło. Słyszałam też, że niektóre samotne kobiety rzucają się w ramiona instruktorów jazdy na nartach, kelnerów i tych, którzy robią to za pieniądze, ale mnie nie o to chodzi. To znaczy, ja nie chcę sobą gardzić. Chcę uzyskać wiedzę bez poczucia winy czy wstydu.

– Marzenie Edenu – zauważyłem.

– Co? O, tak.

– A co z twoim przyjacielem? – spytałem, wskazując na drugie łóżko.

Uśmiechnęła się wykrętnie.

– Nie mam żadnego przyjaciela. To był tylko pretekst mający wyjaśnić, dlaczego przyjechałam sama.

– Jako że przyjaciele oznaczaliby niemożność zaspokajania wiedzy?

– Właśnie.

Wypiliśmy jeszcze trochę wina.

– Jestem tutaj od zeszłej soboty – powiedziała. – Zawsze robię sobie przerwę od razu po końcu semestru, a potem wracam odświeżona do czekającej mnie pracy.

– Idealny system – zauważyłem pochłonięty myślami. – Dlaczego mnie nie… hm… nie wydałaś, kiedy przypłynęli ludzie w łódce i zaczęli mnie szukać?

– Jeśli pytasz się o to, czy od razu zaczęłam ciebie postrzegać jako… potencjalnego… to odpowiedź brzmi nie, oczywiście, że nie. Byłam w pewien sposób zafascynowana. Nigdy przedtem nie widziałam nikogo równie przerażonego. Obserwowałam ciebie całkiem długo. Jak płyniesz, oglądając się za siebie. Ale muszę przyznać, że dopiero kiedy dopłynąłeś do cementowego stopnia i wyraźnie zobaczyłam twoją twarz, uświadomiłam sobie, że na ciebie po prostu polują. Trzeba by być specyficznym typem człowieka, żeby wskazać psom wyczerpaną i ukrywającą się zwierzynę, a ja taka nie jestem.

– Dzięki Bogu za to – powiedziałem.

Wstałem, otworzyłem szklane drzwi i wyszedłem na balkon.

Była chłodna, bezchmurna noc, a niebo rozgwieżdżone nad nieogarnionym Morzem Śródziemnym. Fale marszczyły się lekko na granicy zatoki, a w miejscu, gdzie stała zakotwiczona łódź, lśniło delikatne światło księżyca.

Był to najdziwniejszy dług, jaki można sobie wyobrazić. Ocaliła mnie przed powrotem na łódź. Z pewnością zawdzięczałem jej zdrowie psychiczne, jeśli nie życie w ogóle. Źle się stało, że jedynym rewanżem, którego ode mnie oczekiwała, było coś, co nie za bardzo chciałem jej dać. Pomyślałem sardonicznie, że ekstremalna przysługa zasługiwała na równy jej rewanż.

Wszedłem do środka i usiadłem. Wypiłem trochę wina, czując, że zaschło mi w gardle.

– Jak chcesz, to spróbujemy – powiedziałem.

Siedziała zupełnie nieruchomo. Odniosłem wrażenie, że teraz, kiedy wyraziłem zgodę, ona zaczęła się naprędce wycofywać: że pewne obawy z jej lat studenckich jeszcze jej nie opuściły.

– Nie musisz – odparła.

– Wiem. Aleja chcę. – Boże, ulituj się nad wszystkimi kłamcami.

– Już nigdy nie będę miała takiej okazji – powiedziała, mówiąc jakby do siebie, a nie do mnie.

W jej głosie słychać było tęsknotę za zrobieniem czegoś nieznanego, konsekwencji nie mogła przewidzieć. Zorientowałem się, że jest wystarczająco silna psychicznie, żeby wytrzymać to wszystko. Podziwiałem ją. Postanowiłem, że uczynię z aktu odwagi Hilary Pinlock coś, czego przynajmniej nie będzie żałować – jeśli zdołam.

– Najpierw – powiedziałem – wyłączymy światło, posiedzimy przez chwilę przy oknie i o tym porozmawiamy.

Usiedliśmy naprzeciw siebie w słabym, odbitym świetle księżyca i zadałem jej kilka pytań natury raczej medycznej, na które udzieliła bezpośrednich odpowiedzi.

– Co będzie, jeśli zajdziesz w ciążę? – spytałem.

– Później bym się tym martwiła.

– Chcesz to zrobić? Wzięła głęboki oddech.

– Jeśli ty chcesz. Jeśli mogę, pomyślałem.

– W takim razie, powinniśmy zacząć od rozebrania się – powiedziałem. – Masz szlafrok? Mogłabyś mi też pożyczyć?

Kiedy w łazience w samotności wkładałem jej niebieską podomkę, pomyślałem, że głębokie fizyczne zmęczenie nie wróżyło dobrze planowanemu przedsięwzięciu.

Ziewnąłem. Ponad wszystko chciałem iść spać.

Gdy wyszedłem z łazienki, siedziała przy oknie w długim, bawełnianym szlafroku ozdobionym krezą na kołnierzu, oczywiście nieprzezroczystym.

– No – rzekłem. – Siądźmy na łóżku.

Wstała. Szlafrok uwydatniał jej wzrost i szczupłość i odsłaniał jej długie, wąskie stopy.

Odsunąłem kołdrę, usiadłem na białym prześcieradle i wyciągnąłem ku niej rękę.

Podeszła, złapała mnie za rękę i usiadła obok.

– Dobrze – ciągnąłem. – Jeszcze tylko jedno: jeśli w którymś momencie będziesz chciała przestać, po prostu powiedz.

Pokiwała głową.

– Teraz już się połóż – powiedziałem – i wyobraź sobie, że masz dwadzieścia lat.

– Dlaczego?

– Bo tu nie chodzi o wykorzystywanie intelektu. Chodzi o stymulację zakończeń nerwowych. O odczuwanie, a nie myślenie. Jeśli przez cały czas będziesz myślała o tym, kim jesteś, może to tobie przeszkadzać. W ciemnościach kwestia wieku nie istnieje. Jak sobie wyobrazisz, że masz dwadzieścia lat, to będziesz miała dwadzieścia lat i będzie to bardzo odprężające.

– Jesteś niezwykłym mężczyzną.

– Jasne – odparłem. – A ty jesteś niezwykłą kobietą. Więc się połóż.

Niespodziewanie wybuchnęła krótkim, stłumionym śmiechem i zrobiła, co jej kazałem.

– Zdejmij okulary – powiedziałem, a ona bez słowa komentarza odłożyła je na szafkę nocną.

W słabym świetle jej oczy wyglądały na większe, tak jak się tego domyślałem, jej duży nos na mniejszy, a jej stanowcze usta robiły wrażenie łagodniejszych.

Pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją w usta i jako że wyglądało to na gest bratanka wobec cioci, wywołało to uśmiech na jej twarzy i grymas na mojej.

Było to moje najdziwniejsze doświadczenie seksualne, ale udało się. Potem przypominałem sobie moment, kiedy zaczęło jej się podobać uczucie wywołane dotykiem moich rąk; jej zdziwienie, kiedy rękoma zbadała rozmiary męskości w erekcji; namiętność, z jaką w końcu odpowiedziała na moje pieszczoty; i zadziwiające oddanie poświadczone pełnymi niedowierzania jękami rozkoszy.

– Czy – spytała zdyszana. – Czy właśnie to czuje każda kobieta? Wiedziałem, że osiągnęła wysoce satysfakcjonujący orgazm.

– Tak sądzę – odparłem. – Jak ma dobry dzień.

– O mój Boże – powiedziała z nieukrywanym zadowoleniem w glosie. – Więc teraz wiem.

Загрузка...