– Shamy coś długo nie ma – powiedziała do męża Shira, siedząca pod osłoną skalnej półki.
– Owszem, pewnie rozmawia z Markiem. Albo, co bardziej prawdopodobne, Oko Nocy potrzebuje jego wsparcia.
– Nie sądzę, żeby Shama mógł mu bezpośrednio pomagać – rzekła Shira w zamyśleniu. – Ale samo to, że chłopak widzi światełko, musi być dla niego ogromnie ważne. Uff, dobrze wiem, jak się teraz Oko Nocy czuje, wciąż w myślach przeżywam moją wędrówkę. Potrafię więc wyobrazić sobie jego sytuację z najdrobniejszymi detalami.
Umilkła, Mar zauważył, że drży jak w febrze.
– Czy ja też tak długo tam byłam? – zapytała w końcu.
– Dłużej! Chociaż teraz mam wrażenie, że on również przechodzi najdłuższą próbę.
– Masz rację.
W aparacie, który leżał przy nich, odezwał się sygnał.
– Ja odbiorę – powiedział Mar, który bardzo lubił wszystkie nowoczesne wynalazki.
Dzwonił Cień ze skały ponad złą doliną, żeby się dowiedzieć, jak im idzie.
– Dawno nie mieliśmy od was wiadomości – narzekał. – Powiedzcie, co słychać.
– U nas wszystko na ogół dobrze – tłumaczył Mar. – My z Shirą siedzimy i czekamy. Marco dyżuruje w grocie w pobliżu źródeł, przy tajnej drodze do źródła dobra, a Oko Nocy pokonał już połowę trasy.
– To brzmi wspaniale, ale powiedzcie, jak sobie poradziliście z Niezwyciężonym. Musieliście go tam spotkać.
– I spotkaliśmy. To Śmierć we własnej osobie.
Cień na moment zaniemówił.
– Śmierć! – potwierdził krótko. – Wiemy o tym. I mimo to przeżyliście? No, wy tak, ale Oko Nocy? On jest przecież śmiertelny!
– To jest Shama!
– Co takiego? Wasz Shama z Taran-gai?
– Otóż to. Jest po naszej stronie i pomaga Oku Nocy, zapala mu światełko w najtrudniejszych momentach, wskazując drogę, a potem informuje nas o wszystkim.
Cień był kompletnie oszołomiony.
– Niemożliwe! To brzmi zbyt cudownie, żeby mogło być prawdą!
– Ale tak właśnie jest – śmiał się Mar, a jego straszna twarz stawała się przy tym prawie piękna. W każdym razie bardzo pociągająca, co Shira odkryła już bardzo dawno temu. – Musieliśmy mu tylko obiecać, że potem będzie mógł zamieszkać w Królestwie Światła.
Cień mamrotał pod nosem:
– Ciekawe, co Rada na to powie?
Mar zaś ciągnął dalej:
– Właśnie w tej chwili Oko Nocy znajduje się w bardzo skomplikowanej sytuacji, ale dotychczas ogromną pomocą były dla niego podarunki, które dostał na drogę. Pozdrów wszystkich i powiedz im o tym!
– Oczywiście, dziękuję. Znajduje się, powiadasz, w skomplikowanej sytuacji?
– Już pół doby siedzi wciąż w tej samej grocie. Ale Shira uważa, że to nic dziwnego. Ona i Shama nazywają to próbą cierpliwości, chociaż Shama trochę się denerwuje. Najwyraźniej nie jest pewien, czy Oko Nocy zdoła pokonać tę przeszkodę, bo nie ma żadnego środka pomocniczego, którym mógłby się posłużyć.
– Przeszkodę?
– Oko Nocy nie przechodzi prób tak jak Shira. On tylko natrafia na przeszkody. Wiele z nich rzeczywiście jest nie do pokonania dla normalnego śmiertelnika, ale on sobie dotychczas znakomicie] radził. I właśnie dlatego dziękujemy wam za pomoc, bo pozwolono mu korzystać z waszych darów, choć jest to obwarowane bardzo surowymi restrykcjami.
– Kto to tak postanowił?
Mar na moment umilkł.
– Pytasz o więcej, niż jestem w stanie ci powiedzieć!
– Bardzo mnie to cieszy – zagulgotał po swojemu Cień. – Rozumiem, że nie wiecie, co się teraz z Okiem Nocy dzieje?
– Nie, i to martwi nas bardziej, niż byśmy chcieli. Ale powiedz, co słychać u was?
– Nic specjalnego. Indra i Siska omal nie chodzą po ścianach, bo rozpiera je chęć walki i dręczy bezczynność. Wiemy, że czerwonoocy są w okolicy J2, ale najwyraźniej specjalnie się nami nie przejmują. My jesteśmy jedynie statystami.
Po głosie Cienia jednak poznawali, że on w żadnym razie statystą się nie czuje.
Opowiedział jeszcze o ekspedycji ratunkowej, jaką odbyli Faron, Indra i Freki, i że teraz na pokładzie J2 zrobiło się bardzo ciasno, ponieważ skrajnie wycieńczeni jeńcy z Królestwa Światła potrzebują wiele miejsca i opieki.
Cień bardzo chciał rozmawiać z Markiem, ale nie mógł się z nim połączyć. Dlatego prosił, żeby Shama przekazał mu pozdrowienia. Wszyscy wiedzieli, że Marca najbardziej ucieszy wiadomość o uratowaniu członków dawnych ekspedycji.
Na tym rozmowa się skończyła, ale Shira i Mar poczuli się znacznie lepiej, kiedy po długiej izolacji dotarł do nich ten znak życia ze świata, z którym czuli się związani.
Bliski rozpaczy Oko Nocy nagle podskoczył.
Co to się stało?
Wpatrywał się w parującą wodę. Wydawało mu się, że widzi najbliższy kamień głęboko pod powierzchnią. Czy się wynurza?
W takim razie… chyba się pomylił. Sądził, że ten kamień jest końcowym fragmentem „mostu”. Co jednak będzie, jeśli ostatnią częścią kamiennego mostu wynurzającego się w ten szczególny sposób jest półka, na której on sam stoi? Byłoby w tej sytuacji rzeczą logiczną, że kamień znowu się wynurza.
– Chodź, chodź, drogi kamieniu, chodź, błagam cię!
Tak jest! Wynurza się!
Oko Nocy oddychał ciężko. Wprost nie miał odwagi myśleć, że spotyka go takie szczęście. Wydawało mu się to podejrzane.
A ja już rozważałem, czy nie popełnić samobójstwa, myślał zawstydzony.
Skąd mu się wzięły takie czarne myśli? Musiał być naprawdę bliski rozpaczy, najwyraźniej osiągnął granicę własnej wytrzymałości!
Indianin popełniający samobójstwo przypieczętowuje tym samym swój los w życiu pozagrobowym. Ono zaś pod wieloma względami przypomina tę egzystencję, jaką Indianie prowadzili w Ameryce. Nikt jednak, kto popełnił samobójstwo, nie ma prawa spacerować po Wiszącej Drodze, jak Indianie nazywają Drogę Mleczną, ani żyć w Wysokiej Krainie Wielkiego Mędrca. Istnieje bowiem również Niska Kraina Wielkiego Mędrca. Nie jest jednak zamieszkiwana przez zło i pod żadnym względem nie przypomina piekła, w które w ziemskim świecie wierzyli biali. Jest to, można powiedzieć, siła panująca równolegle z Wielkim Mędrcem zasiadającym w górze. A ponad wszystkim i wszystkimi postawiony jest nieskończony bóg Wakan Tanka.
W świecie pozagrobowym nie ma przemocy ani terroru, nikt nie czeka sądnego dnia ani zmierzchu bogów. I wstępu do takiej to krainy miałby się pozbawić w wyniku samobójstwa?
Oko Nocy tak się wczuł w dawne obyczaje i wierzenia swoich przodków, że prawie zapomniał, iż jest niemal nieśmiertelny, skoro całe swoje dotychczasowe życie spędził pod błogosławionymi promieniami Świętego Słońca. Wódz plemienia surowo wymagał kultywowania dawnych zwyczajów. To sprawiało, że Oko Nocy, który dorastał w towarzystwie szalonej Berengarii i jej nie mniej szalonych towarzyszy, często popadał w konflikty. Chciał być wierny swoim przodkom, nierzadko jednak uważał, że jego plemię jest bardzo zacofane.
Ocknął się z zamyślenia. Nad czym ja się zastanawiam w takiej chwili, pomyślał zirytowany sam na siebie. Czy naprawdę nie potrafię znieść odrobiny oporu i zaraz bym robił ze wszystkim koniec? Nie! Samobójstwo? Może jako ostateczność, ale do tego chyba daleko. Ale co by było, gdybym pod wpływem rozpaczy dopuścił się takiego czynu? Bez powodu, tylko dlatego, że nie potrafię znieść tutejszej samotności?
Kamień się wyłaniał, szło to nieskończenie wolno, ale teraz widać go już było wyraźnie pod powierzchnią wody.
Jeszcze parę minut, długich niczym wieczność… I oto jest. Nie skacz za wcześnie, Oko Nocy, bo poparzysz stopy!
Nieznośne czekanie!
Dygotał na całym ciele, trzeba się uspokoić za wszelką cenę, musi działać na zimno.
Teraz!
Tym razem skok udał się znacznie lepiej, widocznie trening zrobił swoje. Oto znowu stał na kamieniu, wiedząc, że wszystko zależy od tego, czy pojawi się następny. Jeśli tak, to zwycięstwo jest pewne, uda mu się przejść na drugą stronę.
Czas mijał.
Jego kamień zaczynał się z wolna pogrążać. Oko Nocy ogarniała panika. Dlaczego nie pojawia się kolejny?
Kiedy jednak ten nieoczekiwanie zmącił taflę wody, Indianin zrozumiał, dlaczego go przedtem nie widział. Po prostu woda w tym miejscu jest znacznie ciemniejsza, a opary gęstsze. Oko Nocy czekał dokładnie tak długo, jak trzeba, i skoczył.
Kamień był nieprzyjemnie śliski. Chłopak zachwiał się, stopy rozjeżdżały się, ale jakoś udało mu się nie stracić równowagi. Stanął wyprostowany.
Pozostawało czekać następnego kamienia.
Parę godzin później miał za sobą połowę drogi. Czuł się jak ugotowany, był poparzony, skóra poocierana, wszystko przemoczone do suchej nitki. Upał w grocie przekraczał granice ludzkiej wytrzymałości.
Oko Nocy zaśmiał się histerycznie sam do siebie. Parowa kąpiel dobrze robi na urodę, pomyślał. Bardzo mi się przyda.
Jako dziecko był niezwykle urodziwy. Ładne, szlachetne rysy, śliczny profil… Potem nadszedł okres dojrzewania, który kształtuje twarz na dalsze życie. Rysy chłopca stały się wyraźniejsze, grubsze, od tamtej pory miał typowo indiańską urodę, poważną, jakby przerysowaną twarz. Dla dziewcząt nie miało to najwyraźniej żadnego znaczenia, ale pamiętał, jaki sam był rozczarowany, kiedy po raz pierwszy uświadomił sobie, co się stało. Młodzieńcze zarozumialstwo, rzecz jasna. Teraz miał około dwudziestu pięciu lat, nie był do końca pewien, mógł być trochę młodszy, trudno bowiem precyzyjnie przeliczać lata według rachuby stosowanej w Królestwie Światła. Zwłaszcza komuś takiemu jak on, kto przeważnie żyje na łonie natury i nie zawsze odróżnia dzień od nocy.
Podobnie jak inni uczestnicy wyprawy, Oko Nocy zastanawiał się często, jaki wpływ wywiera na nich ta podróż. Trudno nawet stwierdzić, czy żyją w czasie obowiązującym w Królestwie Światła czy też w czasie Ciemności, identycznym z tym, jaki stosuje świat zewnętrzny. Jedna doba w Królestwie Światła to dwanaście w Ciemności. Czy więc teraz starzeją się szybciej?
Oko Nocy nie wiedział, że tego właśnie bardzo się boi Siska, a wraz z nią Indra. Bo jeśli tak właśnie jest, to jak by to mogło wpłynąć na ciążę Siski? Skomplikowana sprawa, obie dziewczyny pragnęły jak najszybciej wrócić do domu. Zwłaszcza że nie wiedziały, jak długo trwa ciąża u kobiet elfów.
Oko Nocy kontynuował swoją w najwyższym stopniu męczącą „wędrówkę” ponad wrzącą wodą, w lepszym nastroju zawsze, kiedy widział światełko Shamy. Pojawiało się ono wielokrotnie, zwłaszcza pośrodku groty dodawało mu otuchy. Parę razy mało brakowało, a dławiące opary doprowadziłyby go do utraty przytomności. Nie mógł się też rozebrać, ekwipunek bowiem pozwalał mu przy skokach utrzymać chwiejną równowagę. Lepiej, że nie musiał nieść ubrania w węzełku trzymanym wysoko w górze, a pozbyć się go nie chciał. Może później będzie mu ono bardzo potrzebne? Na zewnątrz panuje przecież chłód, poza tym żal mu było po prostu. Nosił je przecież od tylu lat, miał je na sobie podczas tylu przygód i ważnych wydarzeń swego życia. Bardzo dobrze rozumiał Shirę, która serdecznie żałowała swojej pięknej kurtki uszytej z artystycznie ułożonych kawałków skóry. Straciła ją podczas wędrówki przez groty.
Tak więc Oko Nocy wciąż miał na sobie kurtkę, choć, kompletnie przemoczona, zrobiła się bardzo ciężka.
Ostatni kamień…
Teraz widać już było wyjście. Okrągły otwór w górskiej ścianie. Dość wysoko, ale chłopak był już tak wyćwiczony, że taka wysokość wydawała mu się bagatelką.
Czekanie na ostatni kamień szarpało mu nerwy. Zastanawiał się nawet, czy nie powinien skoczyć od razu na skalną półkę, na to jednak musiałby być mistrzem olimpijskim w skoku w dal. W dodatku potrzebowałby rozbiegu, a tutaj brakowało miejsca.
Tak więc należało czekać.
Kamień się wynurzy, czekaj cierpliwie, Oko Nocy, nie rób głupstw w ostatniej minucie!
Minucie?
Między pojawieniem się kolejnych kamieni mijało co najmniej pół godziny, a kamieni było dwanaście. To wymaga czasu. Myśl o czekających towarzyszach budziła w Indianinie poczucie winy. Jakże muszą się niepokoić…
Teraz… Tak jest bezpiecznie. Postaraj się tylko nie ześlizgnąć! Oko Nocy wykonał coś w rodzaju podwójnego skoku, zrobił dwa bardzo długie kroki, bo po co miał dłużej stać na ostatnim kamieniu?
Odległość między kamieniem a półką skalną była większa, niż się spodziewał, tylko dzięki bardzo skomplikowanym manewrom zdołał uniknąć katastrofy i na zakończenie śmiertelnie meczącej wędrówki nie wpaść do okropnej zawartości tej piekielnej sadzawki.
Odetchnął głęboko, skoczył w stronę wyjścia, zdołał złapać krawędź półki, przerzucił całe ciało w górę i wydostał się na bezpieczną skałę.
Ani razu nie obejrzał się za siebie. Grota nie nastrajała do czułych ani sentymentalnych pożegnań. Chciał jak najprędzej stąd wyjść.