Rozdział 12

Najprostszy sposób, aby coś stracić, to przestać próbować.

Jak wieść idealne życie


Tego wieczoru Amy weszła szybkim krokiem do biura i z trzaskiem postawiła tacę w windzie kuchennej.

– Mam ci coś do powiedzenia – oznajmiła, ciągnąc za sznurki. Kiedy winda dotarła na piętro, odsunęła się i spojrzała w kamerę.

– Powiedziałam ci rzeczy, o których nigdy z nikim nie mówiłam. Rozmawiałam z tobą o swojej wadze, babci, o tym, jak się czuję z mężczyznami… A ty nie masz nawet odwagi, żeby pokazać mi swoją twarz? Według mnie jesteś tchórzem. Nie jadam kolacji z tchórzami. Więc dopóki nie będziesz gotów otworzyć drzwi i zjeść ze mną w jednym pomieszczeniu, nie będę z tobą jadała. Będę twoją gospodynią, ale nie przyjaciółką.

To powiedziawszy, odwróciła się i wyszła z pokoju z wysoko uniesioną głową. Spodziewała się, że zawoła za nią. Nie zrobił tego. Rozczarowała się. Po tym, jak zebrała się na konfrontację, powietrze z niej uszło, gdy załatwiła sprawę tak szybko.

Złość i ból nadal się w niej gotowały, gdy wróciła do kuchni i zaczęła wszystko z zacięciem sprzątać. Głośny łomot garnków i patelni sprawił jej przyjemność. W końcu każda powierzchnia lśniła i błyszczała. Rozejrzała się po wesołej kuchni, którą pokochała, i zdała sobie sprawę, że nie ma już nic do roboty poza pójściem do łóżka.

Nalała sobie duży kieliszek wina, licząc, że to pomoże jej zasnąć. Weszła do łóżka, zasunęła moskitierę wokół siebie i spojrzała na laptop. Christine często nie śpi o tak późnej porze, a rozmowa z nią pomogłaby rozładować gniew. A jeśli otworzy komputer i Guy prześle jej wiadomość?

Cóż, wtedy będzie miała okazję nawrzeszczeć na niego raz jeszcze. Nadal była tak wściekła, że żołądek zaciskał jej się na samą myśl. Nie cierpiała konfrontacji i zwykle zrobiłaby wszystko, żeby załagodzić sprawy i wszystkich uszczęśliwić.

Wypiła łyk wina i zdała sobie sprawę, że nie tylko gniew ją nakręcał. Przez cały dzień myślała o tym, jak przyznał się, że jej pragnie, i dokąd to mogłoby ich zaprowadzić. Nie spodziewała się, że gdy tylko on otworzy drzwi, rzucą się na siebie, zapaławszy natychmiastową namiętnością, ale miała nadzieję, że dziś wieczór zrobią jeden, może dwa ostrożne kroki w tym kierunku, poruszając się w tempie, które będzie odpowiadało im obojgu.

Po jej wyznaniu wiedział, że właściwie nie była dziewicą, ale seks wprawiał ją w zakłopotanie. Przy nim jednak naprawdę czuła, że mogłoby być inaczej. Nie wydawał się w najmniejszym stopniu tym zawstydzony. Właściwie wydawało się, że ma pewność siebie i wiedzę nieco zaskakującą jak na mężczyznę, który ukrywa się przed światem.

Chociaż rozmawianie o seksie i uprawianie go to dwie różne sprawy. Jak czytanie o nim w romansie, gdzie zawsze jest namiętny, dziki i przynosi spełnienie.

Dlaczego seks w prawdziwym życiu nie może być taki jak w powieściach? Kobiety za każdym razem widziały tam fajerwerki. Szczerze mówiąc, podejrzewała, że orgazm u kobiety to mit wymyślony przez przechwalających się mężczyzn. Ponieważ żadna nie chciała się przyznać, że ona jest tą jedyną, która go nie przeżywa, udawały nawet przed sobą. Amy chciała tylko seksu, w którym obie strony czują się całkiem swobodnie ze sobą. Może taki też istniał tylko w książkach.

Napiła się jeszcze trochę wina, zastanawiając się nad rozmowami z Guyem. Przypomniała sobie, jak zapytał, czy kiedykolwiek napisała coś takiego, a ona przyznała się, że nie. Dobry Boże, naprawdę czuła się równie niezręcznie w seksie w świecie wymyślonym, jak w prawdziwym. Cóż, dziś wieczorem nie pozbyła się tego uczucia w prawdziwym życiu, ale może znajdzie odwagę, aby pozbyć się onieśmielenia w wyobraźni. Na samą myśl poczuła lekki dreszczyk. W wymyślonych historiach mogłaby być tym, kim by zechciała – nie tylko pod względem fizycznym, ale i osobowościowym. Czemu nie śmiałą kusicielką?

Dość podchmielona, żeby się odważyć i spróbować, otworzyła laptop… i znalazła wiadomość od Guya: Amy, przykro mi, że moja decyzja cię rozzłościła, myślę jednak, że masz rację. Najlepiej będzie, jeśli nasze kontakty ograniczą się do czysto oficjalnych. Ale chcę, żebyś wiedziała, że będzie mi brakowało wieczorami twojego towarzystwa.

Amy skrzywiła się i odpisała: Jak chcesz.

Zamknęła okienko i włączyła edytor tekstów. Zagapiła się na pustą stronę i zastanawiała się, od czego zacząć. I jak bardzo dzika i bezpośrednia chciała być?

Pojawiła się wiadomość od Guya: Już się martwiłem, że nie odpowiesz. Cieszę się, że jednak odpisałaś. Nawet jeśli nie będziemy już razem jadać, nie chcę, aby sprawy układały się między nami niezręcznie.

Amy: Za późno.

Guy: Mam nadzieję, że jak będziesz miała chwilę, aby się uspokoić, spojrzysz na sprawy inaczej.

Amy: Daj mi spokój. Nie włączyłam się po to, żeby z tobą rozmawiać.

Guy: Jak sobie życzysz. Dobranoc.

Ze złością wyłączyła okienko z wiadomością. A teraz wróćmy do historii. Pomyślała o tej, którą wymyślili z Guyem zeszłej nocy i o tym, że się zakończyła tak grzecznie. Wyszczerzyła szelmowsko zęby. Och, cudnie byłoby dopisać inne zakończenie, prawda? Takie, w którym załatwiłaby sprawy z sir Guyem tak, jak sama tego pragnęła. Może i nie panowała nad niczym w prawdziwym życiu, ale w wyobraźni mogła sprawić, że ludzie robili to, czego chciała.

Biorąc kolejny łyk wina, zaczęła pisać. Słowa płynęły z zaskakującą łatwością. Po tym, jak uciekli z zamku złej czarownicy, wjechali do zaczarowanego lasu. Sir Guy ściągnął wodze i zatrzymał się nad brzegiem jeziora, którego ciemne wody lśniły w świetle księżyca.

Zszedł z konia i wyciągnął ręce, żeby pomóc zejść Lady Amelii. Mocnymi dłońmi objął ją w talii i uniósł z siodła z zadziwiającą łatwością. Zsunęła się, ocierając o jego ciało na całej długość, gdy stawiał ją na ziemi.

Niewiele słów padło, nim zaczęli się całować. Ich dłonie szukały, podczas gdy spragnione usta połączyły się w jedno. Ciało Amy zareagowało na objęcia, które opisała. Wyobraziła sobie Guya – Guya, który w jej umyśle obejmował ją, a nie lady.

Był dużym mężczyzną, wysokim, o szerokich ramionach jak Lance, ale nie tak szczupły – niewielu mężczyzn było w takiej formie. Miał mocne ręce i dotykał jej bez wahania, budząc reakcje, których nigdy wcześniej nie czuła. Zamiast kurczyć się pod jego dotykiem, prostowała się, odpowiadała tym samym.

Ich ubrania zniknęły jak za sprawą magii, a ona przesunęła rękoma po jego ciele. Jej dotyk sprawił, że zadrżał z pożądania. Gdy położył ją na pelerynie, którą rozłożył nad księżycowym jeziorem, otworzyła ramiona, zapraszając go. Położył się obok niej, pochylając się nad nią. Cienie sprawiły, że ledwo było widać jego twarz, ale opuszkami palców przesunęła po jego rysach i wyczuła, że się uśmiecha.

– Wezmę cię, moja pani – powiedział, a jego głos był chrapliwy od pożądania.

– Tak – odparła i powitała jego ciężar, gdy okrył ją własnym ciałem.

Amy urwała, żeby odkleić koszulę od rozpalonego ciała. Boże, seks w wyobraźni był lepszy od prawdziwego. Sięgnęła po kieliszek wina i zauważyła, że jest już pusty. Postanowiła nalać sobie drugi. Pospieszyła do kuchni i pod wpływem impulsu złapała całą butelkę. Weszła z powrotem do łóżka i zastanowiła się nad tym, co napisała do tej pory. Czy rycerz naprawdę tak ostro będzie poczynał sobie z damą? Czy ona odpowie równie śmiało, chociaż to jej pierwszy raz? Lady Amelia była – rzecz jasna – dziewicą.

Amy zaśmiała się i postanowiła: Chrzanić realizm i poprawność polityczną! Ale potrzebowała trochę więcej wina, żeby opisać to, co stanie się potem. Scena szybko ją wciągnęła. Czuła ciężar mocnego, męskiego ciała, gdy sir Guy położył się na niej, wciskając w trawę pod peleryną. Ujęła jego wyrazistą twarz, pieszcząc palcami, gdy udami rozdzielił jej uda.

Dech jej zaparło, gdy poczuła jego męskość, proszącą, by mógł w nią wejść.

– Nie bój się.

– Nie boję się.

Uniosła zapraszająco biodra. Odpowiedział pewnym, gładkim ruchem, którym wszedł w nią do końca. Krzyknęła, gdy przebił jej błonę dziewiczą. Zamarł, tuląc ją do siebie, aż jej ciało przyzwyczaiło się do jego obecności. A potem…

Komputer Amy zadźwięczał. Przestraszyła się tak, że oblała sobie przód koszuli winem.

Ocierając ją, wściekła zerknęła na ekran, na nową wiadomość od Guya: Amy, proszę, jeśli jesteś tak zła, że nie możesz spać, porozmawiaj ze mną.

Zerknęła na zegarek na nocnej szafce i zdała sobie sprawę, że upłynęło już sporo czasu. Najwyraźniej pisanie o seksie trwało dłużej niż jego uprawianie. Rozgoryczona odpisała: Nie wściekam się. A teraz daj mi spokój.

Guy: Jeżeli tak, to czemu nadal nie śpisz?

Amy: Skoro musisz wiedzieć, to właśnie namiętnie kocham się z sir Guyem. To, że ja nie mogę mieć prawdziwego życia miłosnego, nie znaczy, że Lady Amelia też.

Guy: Co robisz?!

Amy: Słyszałeś. I co zrobisz? Powiesz mi, że skoro nosi twoje imię, jego też nie mogę zobaczyć?

Guy: Nie powiedziałem tego. Ja tylko… Nie wiem, czym jestem.

Amy: Tchórzem i pajacem.

Ignorując Guya, wróciła do sceny miłosnej. Sir Guy wszedł w nią twardo i mocno, a ona odpowiedziała całą sobą. Porwani namiętnością przeturlali się na pelerynie i w końcu Lady Amelia siedziała na nim. Uśmiechając się do niego, powiedziała, że dla niej jest piękny. Pieszcząc jej pełne piersi poznaczonymi bliznami dłońmi, odpowiedział jej tym samym.

Czując się cudownie i swobodnie, odrzuciła głowę do tyłu i pozwoliła, aby światło księżyca skąpało ją, gdy doprowadziła ich oboje do szczytu rozkoszy. Miała wrażenie, jakby wzleciała. Kiedy to minęło, opadła na jego pierś, on ją objął i przytulił do siebie,

Proszę, pomyślała z zadowoleniem. Napisała pierwszą scenę miłosną. I odwaliła kawał cholernie dobrej roboty. Tak powinna wyglądać namiętność w książkach i w życiu. Oddychała płytko. Cieniutka warstwa lśniącego potu pokryła jej ciało. Diabeł, który opanował ją tej nocy, podkusił ją, żeby otworzyła pocztą i wysłała tekst Guyowi.

Temat: Od Lady Amelii

Wiadomość: Chcesz zobaczyć, co cię ominęło tego wieczoru?

Dołączyła napisaną scenę, wysłała list… i wstrzymała dech.

W jednej chwili ogarnęło ją czyste przerażenie.

Spanikowana próbowała cofnąć list. Nie dało się. O Boże. O Boże, co zrobiła? Drżącymi dłońmi wysłała drugi list, błagając, żeby nie czytał załącznika. Zasłoniła usta obiema rękami i zagapiła się na ekran, zastanawiając się, czy Guy wysłucha jej prośby. Raczej nie.

Z jękiem zamknęła laptop i zasłoniła oczy. Jeśli istniała właściwa chwila, aby podłoga otworzyła się i ją pochłonęła, to właśnie nadeszła. Co narobiła? Jak u licha po czymś takim spojrzy Guyowi w oczy?

Jak u licha Byron kiedykolwiek spojrzy Amy w oczy? Krążył przed monitorami następnego ranka, czekając, aż przyniesie mu śniadanie. Powinien skłamać i powiedzieć, że nie czytał opowiastki, którą mu przesłała?

Próbował oprzeć się pokusie. Naprawdę. Ale przez godzinę leżał i zastanawiał się, co jest w załączniku; w końcu ciekawość wzięła górę. To, co przeczytał, kompletnie go oszołomiło. I podnieciło do granic możliwości. Przez ostatnich kilka dni wiele razy wyobrażał sobie kochanie się z Amy, ale zawsze było to słodkie i powolne. Albo wesołe i wypełnione śmiechem. Z pewnością nie wyobrażał sobie niczego tak gorącego, desperackiego i nawet odrobinę brutalnego.

Dobry Boże, minęły godziny, słońce wstało, a on nadal był twardy i pełen pożądania. Jak miał jej się teraz oprzeć? Nie był pewien, czy zdoła być z nią w jednym pomieszczeniu i nie stracić panowania nad sobą. Jako Gaspar mógł się schować za zamkniętymi drzwiami i musiał tylko znieść zawstydzenie Amy. Jakby to było mało, zważywszy na to, jak napięte stały się ich relacje.

Jako Beaufort musiał jednak udawać, że nic nie wie o tym, co wydarzyło się zeszłej nocy. Musiał z nią rozmawiać. Być w jej pobliżu. Zachowywać się zwyczajnie, podczas gdy chciał ją złapać w ramiona i całować długo i mocno, aż zerwaliby z siebie ubrania.

Na tę myśl poczuł jeszcze większe podniecenie. Jezu, ale się wpakował.

Siadł, schował twarz w dłoniach i próbował zmusić się do wymyślenia, co ma powiedzieć. I czekał na śniadanie. Czekał. I czekał.

A co, jeśli czuła się tak niezręcznie, że nie chciała mu przynieść śniadania?

Złapał pilota i włączył monitor pokazujący kuchnię. Nie zobaczył tam Amy. W żadnym pokoju nie było śladu jej obecności. Nawet nie zaczęła szykować śniadania.

Ogarnęła go panika. A jeśli odeszła? Może właśnie była na lotnisku i próbowała zarezerwować bilet, aby opuścić wyspę. Błyskawicznie przebrał się za Beauforta i pospieszył do kuchni.

– Amy? – zawołał. Żadnej odpowiedzi. Podszedł do drzwi jej pokoju i zapukał. – Amy?

Wydawało mu się, że usłyszał jęk, a potem zapadła cisza.

– Amy? – Zapukał znowu i przycisnął ucho do drzwi. – Nic ci nie jest?

Usłyszał kolejny jęk i coś upadło. Przerażony, że coś jej się stało, próbował przekręcić klamkę i odkrył, że drzwi są zamknięte. Niech to diabli. Odsunął się i wyważył kopniakiem drzwi.

Krzyk Amy przyciągnął jego uwagę do łóżka. Przez moskitierę dostrzegł, jak zerwała się, a potem opadła na poduszki, przyciskając obie dłonie do czoła.

– Jezu, co się stało? – Podbiegł do niej i odgarnął na bok siatkę. Był tak zmartwiony, że zapomniał o fałszywym akcencie. – Zachorowałaś? Coś ci się stało?

– Proszę, nie mów tak głośno – jęknęła.

Nagle zrozumiał. Miała kaca! Zauważył pustą butelkę po winie, która spadła na podłogę – to był ten odgłos, który usłyszał przez drzwi. Postawił ją z powrotem na nocnej szafce, obok kieliszka. Powąchał roztopiony lód i zorientował się, że w którymś momencie musiała przerzucić się na rumowy poncz, który uczyła się właśnie przygotowywać. Wielki błąd. Kac po rumie jest dość nieprzyjemny, ale po rumie z winem? Och, Amy. Serce mu się ścisnęło współczująco, kiedy przysiadł na materacu.

– Widzę, że miałaś szaloną noc.

– I to jaką – jęknęła. – Miałam nadzieję, że obudzę się martwa.

– Obawiam się, że umarłaś tylko w połowie.

– Jesteś pewien?

– Bardzo.

Obrzucił ją spojrzeniem. Prześcieradło zsunęło jej się do pasa, więc widział, jak leży w łóżku w nocnej koszuli, która wyglądała jak biała, jedwabna halka. Bardzo niewinnie i jednocześnie bardzo seksownie. Właśnie tego mu było trzeba: wzrokowego dodatku do obrazów, które już powstały w jego głowie.

– Masz aspirynę? – spytał.

– Nie.

– Leż i nie ruszaj się. Niedługo wrócę.

Poszedł do wieży, złapał buteleczkę aspiryny, a potem zatrzymał się w kuchni, żeby wziąć wielką szklankę wody i opakowanie lodu. Kiedy wrócił, zobaczył, że Amy ostrożnie wraca z łazienki do łóżka. Jedwabna koszulka ledwo zasłaniała jej uda. Zamarł w pół kroku i zagapił się na jej nogi.

– Lance – jęknęła, mówiąc z wyraźnym teksańskim akcentem. – Mógłbyś przestać? Jestem na wpół naga.

Nie w mojej głowie, odparł w myślach, wyobrażając ją sobie kompletnie nagą. Zbył parsknięciem jej skromność i pomógł jej wrócić do łóżka.

– Niektóre twoje sukienki zakrywają niewiele więcej.

– Nieważne, to i tak co innego. -Weszła do łóżka i podciągnęła prześcieradło prawie do szyi. – Mam już dość powodów do zawstydzenia.

– Proszę. Weź to. – Podał jej aspirynę. Przełknęła pigułki z kilkoma chciwymi łykami wody, opróżniając od razu całą szklankę. Potem zamknęła oczy i ciężko westchnęła.

– Lepiej? – zapytał.

– Nie wiem, czy kiedykolwiek poczuję się lepiej. Ostrożnie odgarnął lok z jej czoła.

– Głowa aż tak bardzo cię boli?

– To nie tylko to. – Łzy pociekły jej, gdy mocniej zacisnęła powieki. – Zrobiłam zeszłej nocy coś naprawdę głupiego. Nigdy więcej nie będę w stanie spojrzeć Guyowi w oczy.

– Powiesz mi? – Położył na jej czole kostki lodu zawinięte w ręcznik. – Może to nic strasznego.

– Nie, nie mogę ci powiedzieć. – Przytrzymała lód. – I nie waż się go pytać. Proszę. Obiecaj mi, że nie zapytasz.

– Obiecuję.

– I że mu nic o tym nie powiesz. – Spojrzała ku drzwiom. – Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś.

– Naprawię je i tylko my dwoje będziemy wiedzieć.

Niespodziewanie wybuchła płaczem.

– O mój Boże, chcę wracać do domu! Wiem, że obiecałam zostać aż do wieczoru panieńskiego moich przyjaciółek, ale nie mogę. Po prostu nie mogę! Chcę do domu!

– Cicho już, cśśś.

Nie mógł się powstrzymać; objął ją i podziękował w duchu, że mu na to pozwoliła. Tulił ją mocno, podczas gdy ona szlochała w jego pierś.

– Cokolwiek się stało, nie może być aż tak źle.

– Nie wiesz, co mówisz.

Rozluźniła się i ich ciała wtuliły się w siebie. Zamknął oczy, rozkoszując się tym, że może ją obejmować i dotykać. Głaskał ją po plecach i wdychał jej zapach.

– Kiedy poczujesz się lepiej, może to nawet wyda się trochę zabawne.

Zaśmiała się.

– Zaufaj mi, to nigdy nie będzie zabawne. Moja jedyna nadzieja na zapomnienie o tym wstydzie, to uciec jak najdalej z St. Barts. – Usiadła prosto i otarła policzki. – A kiedy tylko dotrę do domu, pójdę do hipnotyzera i poproszę, żeby wymazał mi z głowy ostatnią noc.

– Nic nie może być aż tak złe. Nic. – Poczuł pustkę w ramionach, ale pozwolił, żeby oparła się o wezgłowie. – Niezależnie od tego, co się stało, porozmawiaj z Gasparem. Jestem pewien, że powie ci, że nie masz czym się przejmować.

– Nie mogę. Chcę po prostu wrócić do domu.

– Złamałabyś słowo i wyjechała wcześniej?

– Nie mogę zostać. – Wzięła go za rękę i uścisnęła jego dłoń. -Zawieziesz mnie na lotnisko?

Zawahał się, nie bardzo wiedząc, co robić. W końcu wziął głęboki wdech.

– Zawrzemy umowę.

– Tylko nie jeszcze jedna umowa – jęknęła, przyciskając znowu lód do czoła.

– Nie podejmuj decyzji dzisiaj. Weź sobie wolne i prześpij się, żeby lepiej się poczuć. – Odgarnął loczek za jej ucho. -Ja zajmę się Gasparem. Jutro, jeśli nadal będziesz chciała uciec, porozmawiamy.

– Musiałeś powiedzieć „uciec"?

– Nie wyglądasz mi na tchórza.

– Skrzywiła się kwaśno.

– Poczekasz do jutra z decyzją?

– Tak.

– Bon. Więc zostawiam cię. Odpoczywaj.

Wstał i podszedł do drzwi. Wisiały na jednym zawiasie, a z futryny wystawały drzazgi.

– Lance – zawołała, gdy siłował się z drzwiami.

– Oui? – Spojrzał na nią.

– Dziękuję. – Łzy napłynęły jej do oczu.

Miał ochotę wrócić i znowu ją objąć.

Zamiast tego skinął głową i przymknął drzwi. Serce zaciskało mu się na myśl o wyjeździe Amy – ale może tak było najlepiej. Z każdym dniem czuł się coraz bardziej w niej zakochany, a jasno dała do zrozumienia, że nie chce mieć nic wspólnego z prawdziwym Byronem. Skoro już teraz myśl o jej wyjeździe jest tak trudna do zniesienia, o ile trudniejsza będzie za trzy tygodnie?

Tak, najlepiej dla nich obojga będzie, jeśli pozwoli jej teraz wyjechać. Miał tylko nadzieję, że uda się wcześniej zmniejszyć jej zakłopotanie. Chciał, aby wspominała spędzony z nim czas ciepło, a nie żeby krzywiła się za każdym razem, gdy spojrzy w przeszłość.


Późnym popołudniem Amy znowu poczuła się jak żywa istota ludzka. Przespała cały ranek, potem zjadła zupę, którą Lance odgrzał jej na lunch. To był idealny posiłek dla niespokojnego żołądka. Potem pozwoliła sobie na długi prysznic i zafundowała sobie maseczkę z kremów z salonu. Kończąc zabiegi malowaniem paznokci stóp, przypomniała sobie o przyjaciółkach i „babskich dniach", które urządzały czasem dla zabawy, a czasem, żeby złagodzić ciosy, jakie przynosiło życie.

Zerknęła na zegarek i zastanowiła się, czy napisać e-maila do przyjaciółek. O tej godzinie zawsze siadały, żeby porozmawiać. Ale jeśli Guy próbował wysłać jej wiadomość? Nie była gotowa na rozmowę z nim. Jednak bardziej potrzebowała przyjaciółek, niż obawiała się wiadomości od niego.

Otworzyła laptop i zobaczyła, że Maddy i Christine już się włączyły i omawiają wspólne plany ślubne. A raczej plany swoich narzeczonych. Przed paroma miesiącami narzeczony Maddy, Joe, stracił cierpliwość, widząc, że Maddy za wolno podejmuje decyzje, i wziął sprawy w swoje ręce. Kiedy Christine się zaręczyła, Joe zasugerował, żeby urządzić podwójny ślub. Więc teraz on i Alec planowali we dwóch. Najwyraźniej panom udała się współpraca i przy okazji bardzo się zaprzyjaźnili.

Zdecydowali się na wesele na świeżym powietrzu w Wildflower Center w Austin, zamówili zaproszenia, wynajęli dekoratora i catering, nawet zdecydowali się na ziarno zamiast ryżu. Kobietom powiedzieli, żeby się nie mieszały. Musiały tylko kupić sobie sukienki i zjawić się na ceremonii. Maddy i Christine uważały, że cała ta sytuacja jest niesamowicie zabawna.

Amy zebrała się na odwagę i przerwała im radosną rozmowę, żeby opowiedzieć, co zrobiła.

Christine pierwsza odpowiedziała: Och, Amy, proszę, nie krzyw się, że się śmieję, ale to właściwie zabawne. Ale skarbie, szczerze współczuję.

Maddy: Zgadzam się z C. Zabawne, ale bolesne. Co powiesz Guy owi?

Amy: Nic, mam nadzieję. Chcę po prostu wracać do domu. Byłam tu dość długo, żeby wypełnić zadanie, więc nie muszę już zostawać.

Maddy: Czekaj no chwilkę. Wróć. Mówisz, że uciekniesz, nawet z nim nie porozmawiawszy? A co z umową, którą z nim zawarłaś? Obiecałaś, że zostaniesz na cztery tygodnie.

Amy: Wiem, że to tchórzostwo, ale po prostu nie mogę spojrzeć mu w oczy. I wykonałam swoje zadanie.

Maddy: Owszem. Przypominam ci jednak, że kiedy ja miałam zebrać się na odwagę i porozmawiać z Joem, żadna z was nie pozwoliła mi łatwo się wymigać. Zmusiłyście mnie do konfrontacji. Myślę, że jesteś to winna samej sobie: musisz stanąć twarzą w twarz z Guyem. No, może nie dosłownie, bo on ci przecież nie pokaże swojej twarzy.

Amy: Ale to co innego. Ty kochałaś Joego.

Maddy: Chcesz powiedzieć, że nie jesteś ani trochę zadurzona w Guyu? A co się stało z tymi zachwytami, jaki jest cudowny? Amy, kiedy w grę wchodzą rzeczy, o które twoim zdaniem warto walczyć, jesteś jedną z najsilniejszych kobiet, jakie znam. Naprawdę odpuścisz sobie Guya, bo wstydzisz się tego, co zrobiłaś zeszłego wieczoru?

Amy: Wstydzę? Raczej jestem śmiertelnie zażenowana!

Christine: Nie myśl, że zmówiłyśmy się przeciwko tobie, ale zgadzam się z Mad. Ten facet może być tym jedynym, jeśli uciekniesz z podkulonym ogonem, zawsze będzie cię to potem dręczyło. Niech zażenowanie nie powstrzymuje cię przed zrobieniem czegoś, co może zmienić resztę twojego życia. Ale tak nawiasem mówiąc, jesteś pewna, że nie wolisz Lancia Beauforta? Przystojniaka, który wykopuje drzwi, żeby upewnić się, że nic ci nie jest, a potem przynosi aspirynę i wodę na kaca? I robi ci lunch? To jest facet w moim stylu!

Amy: Właściwie to jest uroczy i skłamałabym, mówiąc, że nie uważam go za atrakcyjnego, ale nie porusza mojego serca tak jak Guy.

Christine: Wobec tego musisz posłuchać Maddy. Wiem, że zwykle ja jestem tą cyniczną, ale szczerze ci powiem, że nie ma nic wspanialszego od znalezienia mężczyzny, który jest w sam raz dla ciebie. Miłość to najcudowniejsza rzecz na świecie.

Amy: Podejrzewam, że obu wam szczęście przedślubne uderzyło do głowy. Nie czytałyście tego fragmentu mojego listu, w którym piszę, że Guy postanowił, że się nie zobaczymy?

Christine: Sama nie wiem, po ostatniej nocy mógł zmienić zdanie! Jak gorąca była scena, którą opisałaś?

Amy: Tak gorąca, że wykasowałam ją z komputera, bo bałam się, że obudowa się stopi.

Maddy: Hmm, wobec tego rzeczywiście mógł zmienić zdanie. Wiem, że to trudne, ale radzę ci, żebyś ostrzej wałczyła, dopóki nie masz pewności, że nie jest tym jedynym. Nie poddawaj się i nie ustępuj.

Amy: Boże, mówisz jak Jane.

Maddy: Cóż, napisała parę mądrych rzeczy w tej swojej książce. Nadal nie wierzę, że można mieć idealne życie, ale czasem można wyładować cholernie blisko tego. Więc powodzenia. I zdaj nam potem raport.

Amy skrzywiła się, myśląc, że przyjaciele to zwykle najcudowniejsza rzecz na świecie, ale czasem są jak wrzód na tyłku.

Ale, niech to diabli, miały rację. Tego wieczoru zdobędzie się na odwagę i porozmawia z Guyem.

Загрузка...