Kiedy patrzymy na innych, widzimy wyraźniej.
Jak wieść idealne życie
Tego wieczoru, gdy Amy niosła tacę z kolacją do wieży, zaczęła tracić chwiejną równowagę między podnieceniem a obawami i lęki wzięły górę. Lance wyszedł tuż przed zachodem słońca. Czy powiedział panu Gasparowi, ile wydali? Przejrzała torby z zakupami, aby odłożyć rzeczy do szafy, i prawie zemdlała, patrząc na metki z cenami. Cóż, jeśli Lance tego nie zrobił, ona to powie.
– Halo? – zawołała, kiedy ostrożnie weszła do biura.
Lance zostawił włączoną lampę, więc nie musiała znowu się męczyć z włącznikiem na ścianie. Czuła się jednak nieswojo, wiedząc, że gdzieś nad jej głową jest mężczyzna, który patrzy i słucha.
– Panie Gaspar?
– Dobry wieczór, Amy.
– Och, dobrze, jest pan.
Ulżyło jej, gdy usłyszała jego głos. Wydawał się tego wieczoru rozluźniony i jakby cieszył się na jej widok. Podeszła szybko do windy i pociągnęła za sznurki, aby posłać tacę.
– No tak, oczywiście, że pan jest. To znaczy cieszę się, że ma pan włączony głośnik. Chcę podziękować za te wszystkie cudowne rzeczy.
– Dobrze się bawiłaś na zakupach? Lance nie był pewien.
– Dobrze, ale… Mój Boże… – Cofnęła się, żeby spojrzeć w kamerę. – Za dużo kupiliśmy. Zostawiłam przy większości metki, więc będę mogła zwrócić niepotrzebne rzeczy.
– Nie podobają ci się te nowe ubrania? – zapytał jakby rozczarowany.
– Żartuje pan? Jestem zachwycona! – zapewniła go. – Wszystkie są przepiękne. Miał pan rację co do Lance'a. Rzeczywiście ma wspaniały gust.
– Więc dlaczego chcesz je zwrócić?
– Po prostu za dużo tego. Nie potrzebuję tylu ubrań.
– Amy. – Słyszała, że się śmieje. – Zaufaj mi, kiedy mówię, że stać mnie na to. Skoro sprawia mi to przyjemność, czemu mam sobie odmawiać?
– Dlaczego to sprawia panu przyjemność? To ja zyskałam niesamowitą garderobę.
– Nieczęsto mogę uszczęśliwić kobietę. Właściwie zwykle zdarza mi się coś przeciwnego. A skoro mówimy o niesamowitych rzeczach, to kurczak w sosie własnym? Pachnie fantastycznie.
– Tak. Nie wiem, na ile pikantne lubi pan jedzenie, więc starałam się nie przesadzić z pieprzem.
– Nie musisz się mną martwić pod tym względem. Lubię ostre przyprawy. Och, mmm, to pychota!
– Cieszę się, że panu smakuje.
Rozpromieniła się z dumą.
– Widzisz? To sprawia ci przyjemność, prawda? Fakt, że smakują mi twoje potrawy. Więc dlaczego to, że ty cieszysz się z prezentu, nie miałoby mi sprawić przyjemności?
– O rety. – Wszystkie sprzeczne emocje znowu się w niej wzburzyły. – Ja tylko chcę… to jest…
– Co takiego?
Usiadł na krześle przy biurku i patrzył na obraz Amy na ekranie. Miała na sobie spodnie trzy czwarte, top na ramiączkach w najgłębszym odcieniu błękitu Morza Karaibskiego, a do tego długą, cieniutką koszulę z motywem papugi, elegancką i wymyślną jednocześnie. Włosy upięła wysoko, odsłaniając zgrabne muszelki uszu i gładką kolumnę szyi. Ale to jej twarz tak naprawdę go zauroczyła: wymowne oczy, nagłe rumieńce, kokieteryjne spojrzenie, tak słodkie, że powątpiewał, czy ona wie, jakie jest powabne.
– Widok piękna, które tak bardzo starałaś się ukryć, sprawia mi ogromną przyjemność.
– Tak?
Ta uwaga ją zdziwiła.
– Znałem mnóstwo kobiet pięknych fizycznie, ale tylko kilka, które były równie piękne w środku, co na zewnątrz. Ty należysz do tego rzadkiego gatunku. – Zadziwiły go słowa, które wypowiedział, oraz wolność, jaką dała mu anonimowość. Mógł czuć i po prostu bez wahania o tym powiedzieć. A może to coś w Amy dało mu tę wolność. – To czyni cię prawdziwym skarbem.
– Skarbem? – zaśmiała się, a on rozkoszował się tym jasnym, melodyjnym dźwiękiem. – Nic o tym nie wiem. Ale jeśli podarowanie mi tych ubrań uszczęśliwiło pana, to przyjmuję je i dziękuję. Muszę jednak przyznać, że czuję się trochę skrępowana w stroju, który zwraca uwagę. Dziś ludzie gapili się na mnie. Nie tylko Lance, ale inni też. Przyzwyczaiłam się do bycia niewidzialną, więc jako osoba zauważana czułam się dziwnie.
– Dziwnie?
– Nie wiem. Jednocześnie podekscytowana i przestraszona. Tak właśnie się czuję, kiedy mam się udać w miejsce, w którym nigdy wcześniej nie byłam.
– Naprawdę? – Zastanawiał się nad tym chwilę. – Czy to dlatego właśnie chciałaś zwrócić ubrania? Bo nie chcesz, aby cię zauważano?
Spuściła głowę i zerknęła z ukosa w sposób, który w wypadku innej kobiety uznałby za przekorny.
– Dzisiaj zadaje pan bardzo dużo pytań.
– Odkryłem, że to dobre miejsce do zadawania pytań. Nie chodzi jedynie o wiele godzin samotności, chociaż ona pomaga. Myślę, że odsunięcie się od wszystkiego, co znajome, zmienia perspektywę.
– To brzmi jak cytat z książki mojej przyjaciółki Jane Jak wieść idealne życie. Mówi, że odrobina dystansu pomaga wyraźniej zobaczyć rzeczy.
– Szkoda, że dystans nie sprawia, że znalezione odpowiedzi są przyjemniejsze.
– To właśnie pan tu robi? Szuka odpowiedzi?
– Tak. A może ukrywam się przed nimi. – Zastanowił się nad czymś, co ciągle mu umykało. – Czasem myślę, że zbieram kawałki układanki. Że może kiedy zbiorę wszystkie, obraz jako całość nabierze sensu. Może ty wykorzystasz nadchodzące cztery tygodnie, żeby znaleźć brakujące kawałki własnej układanki. Wtedy zrozumiesz, dlaczego się boisz. A kiedy to pojmiesz, strach może minie.
– Już zrozumiałam, dlaczego boję się podróży.
– Miałem na myśli lęk przed byciem ładną.
– Nie jestem pewna, czy to rzeczywiście strach. – Zmarszczyła brwi. – Po prostu nie czuję się całkiem swobodnie. Ale popracuję nad tym, żeby móc cieszyć się z prezentu od pana.
– Mam nadzieję.
Pomyślał, że może w tym czasie przyzwyczai się też do własnej urody, a to będzie jeszcze większy dar niż ubrania.
– Dobrze więc. – Odwróciła się w stronę drzwi. Najwyraźniej równie niechętnie zbierała się do odejścia, jak on nie chciał patrzeć na jej wyjście. – Pójdę już. Dobranoc.
– Dobranoc, Amy. Miłych snów.
– Wzajemnie.
Wyłączyła lampę i zniknęła w mrokach biblioteki. Patrzył na nią na ekranach, jak szła do swojego skrzydła. Kiedy znalazła się w swoim pokoju i poza zasięgiem jego wzroku, rozejrzał się po wieży. Spojrzał na wygodnie umeblowany raj, jaki sobie tu stworzył. Po raz pierwszy ta przestrzeń wydała mu się bardziej pusta niż bezpieczna.
Potem uśmiechnął się, gdy pomyślał o innym prezencie, jaki kupił Amy tego dnia i zamierzał podarować nazajutrz.
Amy obudziły męskie głosy dobiegające z dziedzińca. W białej, jedwabnej koszuli nocnej, którą kupiła sobie poprzedniego dnia w sklepie z bielizną, podbiegła do drzwi i zerknęła na zewnątrz. Słońce właśnie wstawało i jego promienie igrały wśród wierzchołków palm. Zieleń liści odcinała się wyraźnie na tle żywego błękitu nieba.
W cienistym ogrodzie słyszała Lance'a, który rozmawiał z ekipą ogrodników. Tylko jej migał, gdy szedł wśród splątanej gęstwiny, wydając po francusku różne polecenia. Nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy, jak ogród ukazuje się w całej krasie.
Na razie jednak musiała przygotować śniadanie. Przeciągnęła się, obróciła się na palcach jak tancerka i poszła pod prysznic.
Pamiętając wskazówki Nathana dotyczące włosów, użyła odżywki bez szamponu i musiała przyznać, że włosy były czyste i łatwiejsze do opanowania. Nie odmówiła sobie przyjemności użycia pachnącego balsamu do ciała i kremu do twarzy, potem włożyła kwiecistą sukienkę w wesołych odcieniach żółci, pomarańczu i czerwieni kwiatu strelicji. Wzbraniała się przed kupnem sukienki, która odsłania ramiona i kończy się przed kolanami, ale patrząc w lustro, musiała przyznać, że ćwiczenia Pilates naprawdę się opłaciły. Jej ramiona nie były wprawdzie szczupłe, ale nabrały ładnego kształtu i zdołała złapać lekką opaleniznę w czasie rejsu, mimo kremu przeciwsłonecznego, którym się obficie smarowała. Zabawny, ciężki naszyjnik i wiszące kolczyki dopełniały stroju.
Makijaż stanowił większe wyzwanie, ale udało jej się powtórzyć to, czego nauczyła ją wizażystka. To znowu przypomniało jej o problemie z włosami. Nathan pokazał jej kilka szybkich, prostych sposobów upięcia. Sczesała jej palcami ku górze i podpięła spinką, tak żeby loki spłynęły po plecach. Wyciągnęła trzy luźne pukle, dwa przy uszach i jeden na skroni.
Skończyła, obróciła się do dużego lustra na drzwiach łazienki… i aż ją zatkało. Odbicie pokazywało osobę więcej niż ładną. Wyglądała na pewną siebie, otwartą i… cóż, seksowną. Na samą myśl żołądek jej się zacisnął i musiała zwalczyć potrzebę, żeby zdjąć biżuterię, umyć twarz i zapleść włosy jak zwykle. Wzięła głęboki wdech i przypomniała sobie to, co poprzedniego wieczoru powiedział pan Gaspar.
To, że cieszył się pięknem innych, zamiast mieć im je za złe, dodawało jej odwagi. Chociaż będzie musiała przyzwyczaić się do widoku w lustrze. Pomijając wszystko inne, Maddy i Christine będą zachwycone – od lat próbowały ją namówić na zmianę wizerunku.
Poprzedniego dnia zajrzała do kawiarenki, żeby odezwać się do Eldy (powiedziała, że Meme ma się dobrze) i żeby opowiedzieć przyjaciółkom o swoim dniu. Niestety wylądowała przy jeszcze gorszej klawiaturze niż poprzednio. Dała więc tylko znać, że ma się dobrze, i zapewniła, że odezwie się później. Kiedy pójdzie tego dnia do miasta, poszuka wreszcie w tej cholernej kafejce klawiatury, która będzie działać.
Myślała o tym, wchodząc do kuchni, kiedy nagle zatrzymała się zaskoczona. Na wyspie stał laptop, otwarty i włączony. Kolory układały się na monitorze w hipnotyzujący wzór.
Czyżby Lance zostawił go po drodze na dziedziniec? Czy w forcie jest bezprzewodowy dostęp do Internetu? Mogłaby skorzystać z jego laptopa, aby skontaktować się z przyjaciółkami? Zagryzła usta, gdyż kusiło ją, żeby przerwać tryb wygaszenia. Odważy się?
Nie, nie mogła. Naprawdę. Nie bez pozwolenia.
Ale tak bardzo chciała.
– Podoba ci się?
Obróciła się i zobaczyła Lance'a zaglądającego przez okno przy zlewie. Oparł ręce o parapet. Jego olśniewający uśmiech zaskoczył ją tak samo jak nagłe pojawienie. Z bijącym sercem przycisnęła ręce do piersi.
– Przepraszam. Ja tylko…
– Śmiało.
Wskazał na laptop, ale nie oderwał wzroku od niej, od jej włosów, twarzy, ubioru. Nic nie powiedział, ale zobaczyła aprobatę w jego oczach i odkryła, że bycie dostrzeganą przez mężczyzn przypomina pobyt na St. Barts – jest przerażające i podniecające jednocześnie.
– Wypróbuj.
– Nie masz nic przeciwko?
– Dlaczego miałbym mieć? Jest twój.
– Mój?
– Prezent od Gaspara.
– Poważnie? – Zatkało ją z zachwytu. – Skąd się wziął?
– Kupiłem go wczoraj, kiedy siedziałaś w salonie. Gdy powiedziałem Gasparowi, że musisz każdego dnia pisać e-maile do przyjaciółek, nalegał na kupno laptopa.
– O mój Boże.
Ogarnęło ją szczęście, kiedy włączyła komputer. Pośrodku ekranu znajdowała się wiadomość, jak karteczka na pudełku z prezentem.
Dla Amy
Drobne podziękowanie za dar w postaci twoich przysmaków.
Moje uszanowanie,
Guy Gaspar
Odwróciła się, żeby porozmawiać z Lance'em, ale zniknął. Pojawił się chwilę później. Wszedł przez drzwi prowadzące z kuchni na galerię.
– Pokażę ci oprogramowanie – powiedział, stając obok niej przy blacie. – Dałbym ci go wczoraj, ale Gaspar chciał go przygotować dla ciebie.
– Sam wszystko instalował?
– Lubi takie zabawki.
– Tak?
Wszystko, czego dowiadywała się na temat Guya Gaspara sprawiało, że coraz bardziej przypominał zwykłego człowieka. I tym bardziej było jej żal, że zamknął się w więzieniu.
– Tu masz przeglądarkę internetową – powiedział Lance, przesuwając kursorem. – Więc możesz mieć kontakt z przyjaciółkami.
– O Boże. – Przycisnęła dłonie do policzków. – To po prostu najlepszy prezent!
Uśmiechnął się szeroko, najwyraźniej zadowolony z jej reakcji, a potem zmarszczył ostrożnie brwi.
– Nie znasz ceny.
– Ceny? – zamrugała.
– Ponieważ gotujesz po prostu magnifique, powiedziałem ekipie w ogrodzie, że damy im lunch. Może to sprawi, że zostaną i skończą pracę, non? Pójdę nawet dla ciebie na targ, jeśli powiesz, co mam kupić.
– Ty to nazywasz ceną? – zapytała, śmiejąc się. – Z przyjemnością gotuję dla każdego. Pichcenie dla tłumu to dla mnie największa frajda. Zwłaszcza jeśli ty zrobisz zakupy! – Zaczęła szybko planować.
– Właściwie jestem w nastroju, żeby coś upiec. Myślisz, że mieliby ochotę na cynamonowe bułeczki jako przekąskę po śniadaniu?
– Myślę, że zemdleją z zachwytu.
Rzucił jej szelmowskie spojrzenie.
Pokręciła głową, bo powiedział to tak, że zabrzmiało nieco dwuznacznie.
– Wobec tego zmykaj. – Pomachała rękami. – Nie plącz mi się pod nogami, to wezmę się do roboty.
– Tres bien. – Skłonił głowę. – Zostawiam panią przy gotowaniu, mademoiselle.
– Och, Lance! – zawołała za nim, kiedy doszedł do drzwi. – Powiedz proszę, panu Gasparowi, że dziękuję za laptop. Naprawdę tak się cieszę, że słów mi brakuje.
Rzucił jej jeden z tych swoich leniwych uśmiechów.
– Ucieszy się…
Kiedy wyszedł, zdała sobie sprawę, że nie musiała przekazywać wiadomości przez Lance'a. Sama mogła podziękować panu Gasparowi, zanosząc śniadanie. Pospieszyła się przy przygotowaniu jajek w koszulce na toście ze szpinakiem z kruchym bekonem i dodatkiem świeżych jagód.
Ale rozczarowała się mocno, gdy zaniosła posiłek. Lance siedział w biurze, zamiast pilnować prac na dziedzińcu. Nie mogła rozmawiać z panem Gasparem w obecności asystenta. To byłoby zbyt niezręczne.
Zapytała więc, czy Lance przekazał wiadomość. Zapewnił ją, że Gaspar był zadowolony, słysząc, że prezent ją ucieszył.
Kto wie, czy pan Gaspar nie słyszał ich rozmowy, a to było niemal jak osobiste podziękowanie. Może tego wieczoru będzie miała okazję powiedzieć, jak wiele znaczy dla niej ten prezent. Myśl, że znowu z nim porozmawia, nawet niebezpośrednio, poprawił jej samopoczucie.
Może to właśnie z powodu kamery i głośników tak łatwo jej się z nim rozmawiało, podczas gdy zwykle język stawał jej kołkiem.
Po powrocie do kuchni zerknęła na zegarek. Skoro Christine przebywała w Kolorado u narzeczonego, obie z Maddy znajdowały się w tej samej strefie czasowej, więc szanse, że włączą się do sieci tak wcześnie, były bardzo małe. Mimo to Amy włączyła laptop, żeby zaznajomić się z oprogramowaniem. Właśnie pisała list do przyjaciółek, żeby opowiedzieć im o wszystkich ekscytujących rzeczach, które wydarzyły się w ciągu tych raptem trzech dni, kiedy laptop zabrzęczał. Aż podskoczyła zaskoczona i zobaczyła, że w lewym górnym rogu pojawiło się okienko.
To była wiadomość. Po prostu od „Guya" – żadnego długiego adresu e-mailowego. Brzmiała: Dzień dobry. Miałem nadzieję, że się włączysz.
Uśmiechnęła się zachwycona i odpisała: Dzień dobry. Nie wiedziałam, że jestem w sieci.
Guy: Ustawiłem to tak, żebyś zawsze była on-line, ale masz też bezpośrednie połączenie między naszymi komputerami. To daje większe poczucie prywatności niż rozmowa przez Internet.
Amy: Jeszcze raz dziękuję za laptop.
Guy: Dziękuję za wczorajszą kolację. Była doskonała. Jak i śniadanie.
Amy: Cieszę się, że smakują panu moje potrawy.
Guy: A jeszcze większą przyjemność sprawia mi twoje towarzystwo. Nie chcę, żebyś to źle zrozumiała, to czysto platoniczne zaproszenie, ale czy zjesz ze mną kolację tego wieczoru?
Zamrugała powiekami. A właśnie pomyślała, że kamera ułatwia jej rozmowę. Jaki będzie Gaspar w bezpośrednim kontakcie? Czy naprawdę jest tak potworny, jak twierdził Lance?
Usłyszała własne myśli i zmarszczyła brwi. Lance był przemiły, ale też trochę płytki. Co on wie o fizycznych niedoskonałościach? Na miłość boską, był tak próżny, że nosił perukę! I te niektóre rzeczy, które powiedział – zwłaszcza że wypowiedział je w biurze, gdzie Gaspar mógł słyszeć – nie były najdelikatniejsze na świecie. Czasem sam ledwo mogę na niego patrzeć.
Zawsze uważała, że wygląd zewnętrzny się nie liczy. A teraz proszę, ona bała się spotkania z brzydotą? Wstyd! I pojawił się kolejny lęk w stylu Meme: a co jeśli ten człowiek to morderca grasujący z siekierą albo gwałciciel? Szybko odsunęła od siebie te głupie myśli. Człowiek, z którym wczoraj rozmawiała, był uprzejmy, inteligentny i wrażliwy. I prawdopodobnie bardzo samotny.
Wzięła głęboki wdech i odpisała: Skoro zgadza się pan, abym mu towarzyszyła, to bardzo chętnie.
Guy: Widzę, że musiałaś się chwilę zastanowić. Uspokoję cię. Pomyślałem, że mogłabyś usiąść w biurze Lance'a i po prostu rozmawialibyśmy w trakcie kolacji.
Dziwne, ale zamiast ulgi poczuła rozczarowanie: Wolałabym, żebyśmy zjedli razem.
Guy: Może pewnego dnia. Na razie bardziej odpowiada mi taki układ.
Amy skrzywiła się sfrustrowana: Dobrze. Na razie. Ale muszę pana ostrzec, że będę nalegać.
Guy: Nie mogę się doczekać, gdy zjemy razem dziś wieczór. Miłego dnia.
PS. Prześlicznie wyglądasz.
Patrzyła na monitor jeszcze długo po tym, jak się rozłączył. Jakie to niespodziewane. Czy właśnie zgodziła się na randkę z mężczyzną z wieży? Nie, szybko się uspokoiła. To żadna randka. Sam to zaznaczył. Był po prostu samotnym człowiekiem, który szukał towarzystwa przy posiłku.
A jednak przez cały dzień łapała się na tym, że zerkała na słońce, chcąc, aby wreszcie już zaszło.