Rozdział 13

Życie pełne jest niespodzianek – nie bój się ich, tylko je witaj z otwartymi ramionami.

Jak wieść idealne życie


Byron zdębiał, gdy wszedł do kuchni tego wieczoru. Spodziewał się, że będzie pusta. Spodziewał się, że przejdzie przez nią prosto do pokoju Amy, która właśnie będzie pakowała rzeczy. Zamiast tego zobaczył ją, jak stała przy zlewie i siekała warzywa. Miała na sobie seksowną letnią sukienkę, która odsłaniała jej opalone nogi. Srebrny łańcuszek z motylkiem przyciągnął uwagę do jej zgrabnych, bosych stóp o pomalowanych na różowo paznokciach.

Oderwał wzrok od łańcuszka, który zawsze sprawiał, że myślał o jej tatuażu. Albo raczej o tym, gdzie on się znajdował.

– Co robisz? – zapytał nieco zbyt ostro.

Odwróciła się i uśmiechnęła. Blednące słońce wlewało się przez okno, oświetlając jej twarz i muskając złotym dotykiem włosy.

– Szykuję kolację dla Guya.

– Nie trzeba.

Podszedł do niej, skupiając wzrok na tym, co robiła, zamiast patrzeć na nią. Bał się, że coś w jego oczach go zdradzi.

– Mówiłem, że ja się nim zajmę.

– Tak, ale czas, żebyś już wyszedł. – Skrobała marchewki do miski. – Ktoś musi zrobić mu kolację.

– Coś mu zaniosę przed wyjściem.

Samotny wieczór w wieży ze świadomością, że to ostatnia noc Amy na St. Barts, oznaczała dla niego godziny agonii. Ale jakoś by je przeżył, a rankiem zabrałby ją na lotnisko i patrzył, jak wsiada do samolotu i odlatuje z jego życia.

– Proszę. – Podał kopertę, którą przyniósł ze sobą. – Gaspar prosił, żeby ci to dać.

– Co to jest?

Zmarszczyła brwi, wycierając ręce w ścierkę.

– List.

– O mój Boże. – Wytrzeszczyła oczy. – Zwalnia mnie?

– Nie! – To przypuszczenie całkowicie go zaskoczyło. List miał ją uspokoić, a nie przestraszyć. – Podejrzewam, że to au revoir.

– Och, Bogu dzięki. – Przygarbiła się z ulgą.

Patrzył, jak bierze list. Modlił się w duchu, żeby udało mu się wszystko wyrazić jak trzeba. Spojrzała na kopertę, ale jej nie rozerwała.

– Nie przeczytasz?

Zagryzła usta, zamyślona, a potem pokręciła głową.

– Później przeczytam. – W jej oczach pojawiła się niepewność. – Mówił coś o… ostatniej nocy?

– Nie – zapewnił ją.

Nie chciał, aby Amy wyobrażała sobie, jak dwóch mężczyzn śmiało się do rozpuku z tego, że się upiła i przesłała w e-mailu opis sceny erotycznej. Naprawdę erotycznej i gorącej sceny, od której nadal był obolały z podniecenia.

A może zrobiło mu się gorąco po prostu dlatego, że znalazł się z Amy w jednym pomieszczeniu? Kiedy zobaczył, jak długie, brązowe włosy opadają spiralami od spinki na czubku jej głowy aż do talii? Tęsknił za tym, żeby ich dotknąć, żeby zanurzyć w nich twarz, tak jak wcześniej tego dnia. To wspomnienie będzie go prześladować przez resztę życia.

Odwrócił wzrok i odchrząknął.

– Powiedziałem mu o tym, że chcesz wracać do domu. Było mu przykro to słyszeć, ale mówi, że rozumie. Jutro mam cię zawieźć na lotnisko i kupić bilet do domu.

– Cóż… – Wzięła głęboki oddech, żeby dodać sobie odwagi. – Doceniam propozycję, ale… nie wyjeżdżam.

– Pardon? – Zamrugał powiekami.

– Zmieniłam zdanie. – Odłożyła list na bok. – Nie jadę.

Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jak to zmieniła zdanie? Nie mogła. Miał za sobą żałosny dzień, kiedy próbował pogodzić się z tym, że pozwoli jej wyjechać, chociaż chciał ją błagać, aby została. W końcu zdołał jakoś przekonać samego siebie, że decyzja Amy jest słuszna – a ona zmieniła zdanie?

Nie, nie, nie. Nie może zostać, bo on zwariuje.

Kiedy tak stał i gapił się na nią, ona uniosła nieco brodę.

– Wiem, że tego nie pochwalasz, ale jestem zdecydowana wyciągnąć Guya z jego samotni. Więc chociaż powiedziałam, że nie będę tego robić, zamierzam zjeść z nim dziś kolację. I każdego następnego wieczoru, aż w końcu zgodzi się otworzyć drzwi i wyjdzie z wieży.

– Nie wyjdzie – oznajmił twardo sobie i jej. – Nie pozwoli ci siebie zobaczyć. Nigdy.

– Zobaczymy.

Skinęła lekko głową i podeszła do lodówki.

Byron stał i gapił się na jej plecy, podczas gdy ona brała masło, jajka i śmietanę. Chciał się sprzeciwić, ale nie potrafił znaleźć słów. W końcu powiedział jej dobranoc, a potem oszołomiony wyszedł z kuchni.

Co teraz zrobi? Nie mógł pozwolić jej zostać. Miał przerażającą pewność, że jeśli Amy zostanie, uda jej się. Zamęczy go delikatnym zdecydowaniem, aż w końcu będzie musiał powiedzieć jej prawdę. A wtedy ona znienawidzi go za to, że ją oszukiwał, i odrzuci go za to, kim jest.

O wiele lepiej wyrwać sobie serce już teraz i znaleźć sposób, żeby wyjechała. Nawet jeśli… dobry Boże, chciał, żeby została. Naprawdę, desperacko chciał, żeby została.


Gdyby Amy sama nie zmieniła zdania, list by ją do tego przekonał. Guy napisał go odręcznie mocnym, zamaszystym pismem, które uznała za eleganckie i jednocześnie agresywne. W liście napisał, ile znaczyły dla niego ich rozmowy przy kolacji, że zawsze będzie ją ciepło wspominał i że żałuje, że sprawy nie ułożyły się inaczej. Był jednak przekonany, że nie może pozwolić, aby go zobaczyła.

Jeśli idzie o ostatni wieczór, błagał ją, aby się nie wstydziła. Tak, przeczytał scenę, chociaż prosiła, aby tego nie robił, ale nie zamierzał przepraszać. Zamiast tego komplementował jej talent pisarski. Potem powiedział, że gdyby miał tylko jedno życzenie, to chciałby przeżyć z nią taką scenę – ale tak się nie stanie. Na koniec życzył jej szczęśliwego życia, bo uważał, że nikt inny nie zasługiwał na to bardziej od niej.

Przycisnęła list do piersi i zamrugała, żeby powstrzymać łzy. Maddy i Christine miały rację. Musiała z większą determinacją walczyć.

Kiedy skończyła gotować, ubrała się w jedną z dłuższych sukienek. Kwiatowy wzór opływał jej krągłe kształty i skrywał ją niemal do kostek. Chciała, żeby słońce szybciej zaszło, kiedy malowała się i upięła włosy z tyłu. Gdy nad światem zapadła ciemność, wzięła tacę z dwoma nakryciami i butelkę wina. Bogu dzięki, że czuła się już dobrze i mogła znowu pozwolić sobie na wino – chociaż tym razem w stosownych ilościach.

Żołądek zaciskał jej się, kiedy szła przez ciemne pokoje. Drogę oświetlały tylko promienie księżyca sączące się przez szpary żaluzji. W ciągu ostatnich kilku dni Lance wykończył pokoje z pomocą poradników i pasa z narzędziami.

Pokoje stały puste i czekały na meble. Zastanawiała się przez chwilę, czy Guy będzie zawracał sobie tym głowę. Opuszczał wieżę nocą, kiedy spała, i krążył po pustych pokojach? Umeblowanie ich sprawi mu przyjemność? Ale czy będzie się nimi cieszył w samotności?

Jakie to smutne, pomyślała, że nie wypełni pokojów ludźmi, śmiechem, życiem. Ta myśl umocniła ją w postanowieniu.

Przeszła przez bibliotekę i zobaczyła, że drzwi do biura Lance'a stoją uchylone. Ciemność wypełniała pokój. Nie zaskoczyło jej to. Zwykle Lance zostawiał zapalone światło, ale dziś nie spodziewał się, że Amy przyniesie Guyowi kolację. Przełożyła tacę do jednej ręki. Balansując nią, weszła i pstryknęła włącznik, by zapalić światło. Jednak lampa pozostała wyłączona.

Wtedy zauważyła drzwi do wieży. Były otwarte na oścież. Poza nimi ziała czerń.

Amy zamarła.

Niepokój przebiegł jej dreszczem po karku. Dostała gęsiej skórki na ramionach. Ktoś jeszcze był w pokoju. Wzięła powolny, drżący wdech.

– Guy?

– Jestem. – W głębi pokoju rozległ się miły, męski głos. Zaczęła drżeć. Złapała tacę obiema rękami, żeby jej nie upuścić.

Kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do mroku, dostrzegła sylwetkę mężczyzny stojącego między oknami w najciemniejszej części pokoju. Dech jej zaparło z radości i strachu. W pierwszym odruchu chciała uciec, chociaż tak czekała na tę chwilę i tak o nią walczyła. Pokonała impuls. Teraz, kiedy upragniona chwila nadeszła, Amy nie wiedziała, co robić.

– Nie podchodź bliżej. Proszę – powiedział.

Kiwnęła głową. Wiedziała, że widzi ją w słabym świetle z biblioteki za jej plecami.

– Dobrze.

– Lance powiedział mi, że zmieniłaś zdanie co do wyjazdu.

– Tak. Chcę zostać. Zrozumiałam, że ucieczka ze wstydu to tchórzostwo. Nie jestem tchórzem, Guy.

– Ale jak zauważyłaś zeszłego wieczoru, ja jestem. – Słyszała, że wziął głęboki wdech, jakby zbierał się na odwagę. – Chcę, żebyś wyjechała, Amy. Pomyślałem, że jeśli powiem ci to osobiście, uwierzysz mi. Nie może nas połączyć nic więcej poza tym, co już mieliśmy. Nigdy. Kiedy zaprosiłem cię na wspólne kolacje, nigdy nie myślałem, że tak to się ułoży. Nie chciałem, żebyś przywiązała się do mnie jakoś szczególnie. Nawet nie wiem, jak to się stało. Dlaczego choć przez chwilę myślałaś, że chciałabyś być ze mną?

Serce jej zmiękło, gdy usłyszała ból i zmieszanie w jego głosie.

– Już ci powiedziałam dlaczego. Bo jesteś inteligentny i troskliwy i nigdy z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze, jak z tobą. Przy tobie inaczej na siebie patrzę. I chcę tego samego dla ciebie.

– Nie jestem takim mężczyzną, jak myślisz.

– Wiem, że się boisz. Ja też. To nic złego. – Kiedy to powiedziała, znalazła odwagę, żeby podejść i postawić tacę na stole. – Ale źle, gdy pozwalamy, aby strach nas hamował.

– Amy, nie – zaczął, gdy obeszła stół i ruszyła w jego kierunku. – Nie podchodź!

– Nie.

Chociaż serce biło jej jak szalone, szła dalej, aż stanęła kilka kroków przed nim… Blade światło z okien ukazywało tylko jego zarys.

– Jest dość ciemno, żebym nie widziała twojej twarzy, ale chcę cię dotknąć, jeśli mi pozwolisz. Żebym miała pewność, że jesteś tu naprawdę.

– Nie jestem.

– Pozwól… – Uniosła rękę, a on skulił się pod ścianą, niknąc w ciemnościach. – Proszę.

Przysunęła dłoń i dotknęła opuszkami palców jego dłoni. Wstrzymała oddech i prawie cofnęła rękę. Prawie. Zebrała się w sobie i położyła swoją dłoń na jego dłoni i ich ręce przywarły na chwilę do siebie. Uśmiechnęła się w duchu.

– Jesteś naprawdę.

– Nie.

– Bałam się, że mi się przyśniłeś. Że wymarzyłam sobie mężczyznę, który uzna mnie za piękną. Który sprawi, że poczuję się piękna.

Opuszkami dotykała jego palców. Były długie, męskie i szorstkie, z jednym, może dwoma odciskami. Nie spodziewała się tego. Zaczęła dotykiem badać kontur jego dłoni.

– Mężczyznę, który sprawi, że poczuję się seksowna. I śmiała.

– Amy. – Jego głos był napięty. – Masz pojęcie, co mi robisz?

– Powiedz mi. – Próbowała go dojrzeć i dostrzegła błysk w jego oczach.

– Dłoń, której dotykała, zamknęła się na jej ręce i zacisnęła mocno.

– Pragnę cię tak, jak jeszcze nigdy niczego w życiu.

– Więc zapal światło. Żebym cię zobaczyła.

– Nie.

– Dobrze. Więc bez światła. Tylko tak. – Uniosła drugą dłoń i dotknęła opuszkani jego skóry. Policzka. Nie odsunął się. Stał przyciśnięty do ściany, oddychając płytko, gdy badała jego twarz.

Z każdym dotknięciem coraz mniej rozumiała. Spodziewała się blizn lub deformacji, ale wyczuła gładką skórę, równe policzki i szczęki, wyraziste łuki brwi, prosty nos. Dotarła do ust i palce zadrżały jej, gdy poczuła ciepło jego oddechu.

– Och, Guy, czuję… że jesteś piękny.

– Nie. – Głos mu się załamał i zrozumiała, że jest bliski płaczu. – Nie jestem, Amy.

– Nieważne.

Odruchowo podeszła bliżej i dotknęła jego ramion. Był tak wysoki, jak sobie wyobrażała, i mocno zbudowany. Położyła głowę na jego piersi i objęła mocno. Kiedy ich ciała przywarły do siebie, wyczuła jeszcze więcej detali. Miał na sobie koszulę z krótkim rękawem, ale długie spodnie. Był bardziej zadbany, niż się spodziewała, i dobrze umięśniony.

– Nie obchodzi mnie, jak wyglądasz.

Jego ramiona zamknęły się wokół niej w mocnym uścisku.

– Nie jestem dość dobry dla ciebie. Zasługujesz na wiele więcej.

Uniosła głowę i spojrzała w jego lśniące oczy. Serce biło jej jak szalone i ledwo mogła wziąć oddech, żeby coś powiedzieć.

– Ale właśnie ciebie chcę.

– Więc niech niebiosa mają cię w opiece.

Pochylił się ku niej i pocałował łapczywie. W pierwszej chwili ten pocałunek ją zaskoczył, a potem podniecił swą intensywnością. To nie był nieśmiały, nieporadny chłopak, przy którym czułaby się niezręcznie, ale mężczyzna, który najwyraźniej desperacko jej pragnął. Objęła go za szyję i powitała jego chciwe usta i język. Jej ciało zmiękło, więc przytuliła się, szukając siły w jego ciele.

W głowie jej się kręciło, nim oderwał usta i przycisnął czoło do jej czoła.

– Och, Amy, Amy, pragnę cię tak bardzo, że aż cały drżę.

– Ja też cię pragnę – szepnęła i zdała sobie sprawę, że powiedziała to szczerze. Podniecenie przepłynęło przez jej ciało i sprawiło, że zatęskniła za tym, czego zawsze się bała. – Po raz pierwszy w życiu naprawdę tego chcę.

– Ale posłuchaj mnie. – Ujął jej twarz w obie dłonie. Wiedziała, że światło księżyca oświetla jej twarz na tyle mocno, aby zobaczył żądzę w jej oczach. – To wszystko, co mogę ci dać. Rozkosz w ciemnościach. Nigdy nie może być między nami nic więcej. Ale obiecuję ci, że mogę ci dać rozkosz.

Zagryzła usta, wiedząc, że powinna odmówić. Dla jego dobra, powinna odmówić, dopóki nie pokaże jej twarzy. Oddanie mu się w ciemności nie pomoże mu zaakceptować siebie takim, jaki jest. Ale pragnął jej. Jak nigdy wcześniej żaden mężczyzna. I wypełnił ją żarem i pragnieniem, a nie zakłopotaniem i niepewnością.

Przesunęła dłonią po jego ustach.

– Tak. Rozumiem.

– Więc chodź.

Odsunął się do ściany. Trzymając ją za rękę, poprowadził ją ku zakazanym drzwiom do wieży.

To ją zaskoczyło. Ale czego się spodziewała? Że będzie się z nią kochał w biurze Lance'a? Ogarnął ją lęk, gdy zastanawiała się, co zobaczy w jego prywatnej kryjówce.

Widziała zarys jego sylwetki, gdy szedł przez pokój. Jego włosy i ubranie wydawały się czarne jak smoła. Zerknął przez ramię, a księżycowa poświata pozwoliła jej dostrzec na ułamek sekundy jego twarz, która wyglądała tak idealnie, jak to wyczuła rękoma. Ale światło i cienie potrafią płatać figle.

Potem pociągnął ją przez próg i połknęła ich ciemność.

– Uważaj na schody – szepnął.

Macała obutymi w sandały stopami, aż wyczuła brzeg pierwszego, kamiennego stopnia. Poprowadził ją kręconymi schodami na górę.

Minęli łuk i ujrzała pokój za progiem. Światełka sprzętu audio-wideo odsłoniły tyle, żeby zobaczyła bogato umeblowany salon. Więc tu spędzał dnie. To, co zdołała dojrzeć, zdradzało męski charakter i wyglądało elegancko.

Wspięli się wyżej, gdzie było zupełnie ciemno. Gdyby nie jego ręka na jej dłoni, umarłaby ze strachu. W końcu doszli do następnego łuku i przeszli pod nim. Wysiliła zmysły. Przestrzeń wydawała się rozległa i otwarta. Słaba poświata księżycowa sączyła się przez okna w trzech ścianach; dzięki niej Amy dostrzegła toaletkę, krzesło.

Łóżko.

Potężne, z czterema kolumnami; miało te same, eleganckie linie co jej łóżko, ale było większe. Biała moskitiera dawała efekt błękitnawej poświaty.

Stanęła, nie odwracając wzroku. Walczyły w niej różne emocje.

Guy odwrócił się i ujął jej twarz w dłonie. Kciukami musnął kąciki jej ust.

– Śniłem o tobie przez tyle nocy, że ciągle się boję, że się obudzę i ciebie nie będzie.

– Jestem. – Przysunęła twarz, prawie go widząc. – I naprawdę się boję. Zamarł. Poczuła, że się wycofał – nie dosłownie, ale jakoś schował się w sobie.

– Nie musimy tego robić…

– Nie. – Złapała go za nadgarstki, nim zdążył zabrać ręce. – Chciałam powiedzieć, że boję się ciebie rozczarować. Mówiłam, że nie jestem w tym dobra. Przy tobie chcę być inna, ale denerwuję się.

Musnął jej czoło i wyczuła, że się uśmiecha.

– Też się denerwuję, ale myślę, że mogę sprawić, że tym razem będzie dla ciebie inaczej. Jeśli mi pozwolisz. Nie mogę dać ci tego, na co zasługujesz, ale przynajmniej tyle.

– Nie wiem, co robić.

– Więc ci powiem. – Dotykał jej ust kciukami. – Przyznałaś, że kiedyś nie sprawiało ci to przyjemności, bo byłaś zbyt zajęta myśleniem o swoim ciele, żeby się rozluźnić i cieszyć. Więc zadbam, żebyś była tak zajęta, że nie będziesz miała czasu na myślenie.

Nim zdążyła odpowiedzieć, zaczął ją całować. Gorączkowo, ale krótko, potem przycisnął usta do jej ucha i szepnął:

– Jesteś dość odważna, żeby pozwolić mi zaspokoić cię, moja dzielna lady Amelio?

Zadrżała z lęku i podniecenia.

– Nie wiem. Chcę być.

– Pozwolisz mi dotykać siebie, jak zechcę?

Pomyślała o jego dłoniach na swoim pulchnym brzuchu, wielkim tyłku i tłustych udach i zmarła.

– Już zaczęłaś się zastanawiać, co? – Pogłaskał ją po policzku. – Więc dam ci inny powód do myślenia.

Ku jej absolutnemu zaskoczeniu, wziął jej rękę i położył ją prosto na swoich spodniach, na bardzo wyraźnym wybrzuszeniu wypychającym suwak. Zbyt zszokowana, żeby zareagować, nawet nie próbowała zabrać dłoni. Zachęcił jej palce, aby zacisnęły się na jego erekcji, na tyle, na ile to możliwe mimo ubrania.

– Czujesz? – Przesunął jej dłoń na całej długości. Oczy jej się rozszerzyły, gdy wyczuła rozmiary. – Chcę, żebyś myślała o tym. Zobacz go oczami wyobraźni. Wyobraź go sobie w swoim wnętrzu.

Kiedy tylko wypowiedział te słowa, jej umysł zrobił dokładnie to, co Guy jej kazał. Popłynęły kolejne słowa. Delikatne, odważne, kuszące, które przyprawiły ją o drżenie. Jego koszula zniknęła. Położył drugą jej dłoń na swojej piersi, mówiąc, gdzie ma go dotykać, całować, lizać. Jego oddech stał się urywany, gdy go posłuchała. Jej palce i usta rozkoszowały się szorstkimi włosami na jego torsie, gorącą skórą i twardymi, męskimi brodawkami. Ledwo zauważyła, że ją rozbiera, aż jego dłonie dotknęły jej nagich piersi, a sukienka wylądowała wokół jej stóp.

Nim zdążyłaby się zakryć albo odsunąć, pochylił głowę i zaczął ssać jej piersi. Żar oblał ją, gdy poczuła jego usta na sutkach. Zachwycona oddychała nierówno.

Kiedy wyprostował się, zdała sobie sprawę, że stoi przed nim w samych figach i sandałach. Po chwili nawet one zniknęły. Chłodny powiew na skórze otrzeźwił ją, ale tylko na chwilę. Guy szepnął jej do ucha, że chce jej dotykać, zaspokoić. Zadrżała, gdy poprowadził ją do łóżka. Uniósł ją i położył na kołdrze z ciemnego jedwabiu. Materiał chłodził jej plecy, a moskitiera zamknęła się wokół nich.

Był tam z nią, równie nagi jak ona. Poprowadził jej dłoń znowu do dowodu tego, jak jej pragnie, ale tym razem nic nie przeszkadzało, aby skóra ocierała się o skórę.

Dotykał jej, cały czas szepcząc, mówiąc, jak go podnieca, jak uwielbia jej ciało. Coś w niej zaczęło się otwierać. Coś tajemnego i dzikiego rosło i rosło, odsuwając na bok onieśmielenie. Pieściła go swobodnie i odpowiadała na każdy chciwy pocałunek, domagając się coraz więcej. Kiedy jego dłoń przesunęła się między jej nogi, rozchyliła się dla niego, chętna i gotowa.

Szepnął jej do ucha, jak cudownie ją czuć, jak jej reakcje go podniecają i że nie może się doczekać, aby się w niej znaleźć.

– Tak, tak – dyszała, oszołomiona żądzą. – Teraz, proszę, chcę cię teraz.

– Jeszcze nie. Nie, dopóki nie dojdziesz dla mnie.

To ją przeraziło. To niemożliwe. Jeśli nie będzie symulowała, on nigdy nie spełni jej pragnienia. Tyle by wystarczyło, żeby dać mu przyjemność i samej zaznać tej radości. Chciała zaprotestować, nalegać, aby wszedł w nią.

Ale on dotykał jej coraz głębiej i mocniej. Poruszał kciukiem. Strzała rozkoszy przeszyła ją i wybuchła.

Wstrzymała oddech zszokowana, kiedy jej ciało wygięło się w łuk i zamarło. Potem fale zamieniły się w dreszcz, a Amy wypuściła oddech i opadła, dysząc.

– O mój Boże – wydusiła z siebie między oddechami.

Potem zaśmiała się. Kiedy zmysły się uspokoiły, zauważyła, że Guy leży obok niej, opierając się na łokciu. Dłoń, która ofiarowała jej szokujące odkrycie, leżała na jej brzuchu, jakby chciała uspokoić spazmy. Amy nawet nie obchodziło, że Guy dotyka tych części ciała, które starała się tak bardzo ukryć. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, zaśmiała się znowu i jej policzki zapłonęły tak, jak płonęła reszta jej ciała.

– O niebiosa – zachichotała. – Więc to o to tyle zamieszania.

– Niebiosa, rzeczywiście – mruknął.

Pochylił głowę, musnął jej szyję i przesunął się na nią, rozdzielając jej uda swoimi. Powitała jego ciężar, obejmując jego mocny tors i całując go głęboko. Już założył prezerwatywę, nawet nie wiedziała kiedy.

Wsunął się gładko, swobodnie, jakby zawsze tam był i zawsze powinien być. Zaskoczenie tym wypełniło jej serce tak doskonale, tak pięknie, jak on ją. Kiedy poruszył się, każdy drżący nerw w jej ciele ożył. Tym razem, kiedy nadeszła rozkosz, wydawała się jeszcze słodsza. Ich ciała się splotły i przywarli do siebie mocno.

Kiedy rozkosz minęła, odwróciła głowę i pocałowała go w policzek. Kocham cię, pomyślała, ale nie miała sił wypowiedzieć tego na głos.

Загрузка...