Trzasnął klawisz i rozległ się dzwonek. Zaskakująco wyraźny. A potem Myron usłyszał głos Jacka Coldrena:
– Halo?
– Kim jest ta żółta dziwka?
Bardzo niski, bardzo groźny, z pewnością zmieniony elektronicznie głos mógł należeć do każdego, młodego lub starego, kobiety lub mężczyzny.
– Nie wiem, o co…
– Pogrywasz ze mną w chuja, głupi sukinsynu?! Chcesz żebym zaczął ci przysyłać waszego zasranego gnojka po kawałku?
– Proszę…
– Powiedziałem: nie kontaktujcie się z nikim.
– Nie skontaktowaliśmy się.
– No to co za żółta dziwka weszła do was przed chwilą?
Zapadła cisza.
– Masz mnie za barana, Jack?
– Skądże.
– Więc co to za jedna?
– Nazywa się Esme Fong – odparł szybko Coldren. – Pracuje dla firmy odzieżowej. Przyjechała zawrzeć kontakt reklamowy z moją żoną.
– Pieprzysz.
– Naprawdę, przysięgam!
– Nie wiem, Jack…
– Panu nie skłamałbym.
– Dobra, Jack, zobaczymy. Będzie cię to kosztować.
– To znaczy?
– Sto tysięcy. Nazwijmy to grzywną.
– Za co?
– Gówno ci do tego. Chcesz, żeby chłopak przeżył? Będzie cię to teraz kosztować sto kawałków. To do…
– Zaraz, chwilę.
Coldren odchrząknął, próbując odzyskać kontrolę, zapanować nad sytuacją.
– Jack?!
– Tak?
– Przerwij mi jeszcze raz, a wkręcę kutasa twojego szczyla w imadło.
Na moment zapadła cisza.
– Przygotuj kasę, Jack. Sto kawałków. Zadzwonię i powiem ci co dalej. Zrozumiałeś?
– Tak.
– Żadnych numerów, Jack. Uwielbiam sprawiać ból.
Po krótkiej ciszy rozległ się nagle przenikliwy krzyk, krzyk szarpiący nerwy, od którego jeżą się włosy na karku. Myron zacisnął dłoń na komórce.
Połączenie przerwano. Rozległ się sygnał i zapadła cisza.
– Co pan zamierza zrobić? – spytała Linda Coldren.
– Zadzwonię do FBI.
– Czy pan oszalał?!
– Moim zdaniem to najlepsze wyjście.
Jack Coldren powiedział coś w tle.
– Wykluczone! – oświadczyła Linda Coldren. – Chcemy zapłacić okup i odzyskać syna.
Nie było sensu się z nimi spierać.
– Nic państwo nie róbcie – rzekł Myron. – Oddzwonię tak szybko, jak będę mógł.
Rozłączył się i wystukał numer Lisy z nowojorskiego oddziału firmy telefonicznej Bell. Pomagała im od czasów, kiedy on i Win pracowali dla rządu.
– Mam zidentyfikowany numer dzwoniącego w Filadelfii – powiedział. – Znajdziesz adres?
– Żaden problem – odparła.
Podał jej numer. Ludzie, którzy oglądają za dużo telewizji, sądzą, że taka sprawa wymaga czasu. Już nie. Dziś te rzeczy ustala się błyskawicznie. Koniec z „potrzymaj go dłużej na linii”. Podobnie jest ze zlokalizowaniem aparatu, z którego ktoś dzwoni. Każdy operator może niemal natychmiast wprowadzić numer do komputera lub skorzystać z jednej z książek telefonicznych i babach! Zresztą można się właściwie obyć bez operatora. Wystarczą odpowiednie programy na CD-ROM-ie i strony Internetu.
– To automat – poinformowała Lisa. Kiepskie wieści, ale oczekiwane.
– Gdzie on jest?
– W galerii handlowej Grand Mercado w Bala-Cynwyd.
– W galerii handlowej?
– Tak.
– Jesteś pewna?
– Tak podają.
– Gdzie jest ta galeria?
– Nie mam pojęcia. Myślisz, że w tej książce podają, że „pomiędzy Searsem a Victoria’s Secret”?
Nie było w tym sensu. Galeria handlowa? Porywacz zaciągnął Chada Coldrena do galerii i zmusił do krzyknięcia w słuchawkę?
– Dzięki, Liso.
Myron rozłączył się i obrócił w stronę ganku. Tuż za nim stał Win. Ze splecionymi rękami, jak zawsze w swobodnej pozie.
– Zadzwonił porywacz – poinformował Myron.
– Podsłuchałem.
– Łatwiej bym go wytropił z twoją pomocą.
– Nie.
– Nie chodzi o twoją matkę, Win.
Win nie zmienił miny, ale zmienił się wyraz jego oczu.
– Uważaj – rzekł tylko.
Myron pokręcił głową.
– Muszę jechać. Przeproś w moim imieniu.
– Przyjechałeś tu zdobyć klientów – przypomniał Win. – Przyznałeś, że zgodziłeś się pomóc Coldrenom, licząc, że zostaniesz ich agentem.
– I co z tego?
– Jesteś niezwykle blisko pozyskania najlepszego młodego golfisty na świecie. Rozum nakazuje, żebyś został.
– Nie mogę.
Win rozplótł ręce i pokręcił głową.
– Zrobisz coś dla mnie? – spytał Myron. – Sprawdzisz, czy marnuję czas?
Win nie zareagował.
– Jak ci wspomniałem, Chad użył karty bankomatowej.
– Tak.
– Zdobądź taśmę z nagraniem tej transakcji. Być może się okaże, że Chad sfingował to porwanie.
Win zawrócił do ganku.
– Spotkamy się wieczorem w domu – powiedział.