Graham wyszedł z gabinetu i przez chwilę dał odpocząć oczom w ciemnym korytarzu. Był niespokojny, podenerwowany. Ta zabawa trwała już za długo.
Crawford badał trzystu osiemdziesięciu pracowników Gateway i Baedera. Starał się to robić i szybko, i dobrze – w tej robocie był niezrównany – ale czas uciekał i coraz trudniej było utrzymać całą sprawę w tajemnicy.
Crawford zredukował grupę pracującą w Gateway do minimum.
– Chcemy go znaleźć, a nie spłoszyć – wyjaśnił. – Jeżeli nakryjemy go dziś w nocy, to zwiniemy go gdzieś poza firmą, w domu czy na parkingu.
Współpracowała z nimi policja z St Louis. Porucznik Fogel z tamtejszego wydziału zabójstw przyjechał po cichu prywatnym samochodem, przywożąc telefaks.
Podłączony do telefonu w Gateway telefaks w ciągu paru minut przekazał listę zatrudnionych tam osób do działu identyfikacji FBI w Waszyngtonie i Wydziału Komunikacji stanu Missouri.
W Waszyngtonie porównywano te nazwiska z cywilną i kryminalną kartoteką odcisków palców. Nazwiska pracowników Baedera, objęte wymogami bezpieczeństwa, zostały skierowane do szybszego rozpracowania.
Wydział Komunikacji miał sprawdzić posiadaczy furgonetek.
Wezwano tylko czterech pracowników – kierownika działu kadr, Fiska; jego sekretarkę; Dandridge'a z Baedera oraz głównego księgowego Gateway.
Nie ściągano ich telefonicznie – agenci FBI udali się do nich do domów i wyjaśnili sprawę w cztery oczy. („Przyjrzyjcie im się dobrze, zanim powiecie, o co chodzi – przykazał Crawford. – I nie pozwólcie im potem nigdzie telefonować. Takie wiadomości szybko się rozchodzą".)
Mieli nadzieję, że zidentyfikują Lalę bez trudu po zębach, ale nikt z czworga pracowników firmy ich nie rozpoznał.
Graham spojrzał na długie korytarze, oświetlone tylko czerwonymi lampkami nad drzwiami. Niech to cholera!
Co jeszcze mogli zrobić tej nocy?
Crawford poprosił, żeby pracowniczka Muzeum Brooklyńskiego – panna Harper – przyleciała natychmiast, jak tylko będzie w stanie wsiąść do samolotu. Powinna zjawić się rano. Policja z St Louis miała dobrą furgonetkę do inwigilacji, z której panna Harper będzie mogła bezpiecznie przyglądać się wchodzącym pracownikom.
Jeżeli nie nakryją Lali tej nocy, usuną wszystkie ślady swej obecności, zanim ludzie stawią się rano do pracy. Graham nie miał złudzeń – będą mogli mówić o wielkim szczęściu, jeżeli uda im się prowadzić śledztwo przez jeden dzień, zanim wiadomość rozejdzie się po Gateway. Smok z pewnością zwietrzy coś podejrzanego. I zwieje.