Kiedy Alicia Kent wreszcie wyszła z sypialni, miała uczesane włosy:i i umytą twarz, ale ubrała się tylko w biały szlafrok. Dopiero teraz Bosch zobaczył, jak atrakcyjną była kobietą. Drobna, smagła, o nieco egzotycznej urodzie. Przypuszczał, że pod nazwiskiem męża kryje się rodowód z jakiegoś odległego kraju. Czarne, lśniące włosy otaczały oliwkową twarz, która była piękna i zarazem smutna.
Zauważyła Brennera, który przywitał ją skinieniem głowy i przedstawił się. Alicia Kent była tak oszołomiona rozwojem wypadków, że zdawała się nie pamiętać Brennera, choć przedtem poznała Walling. Brenner wskazał jej kanapę i poprosił, żeby usiadła.
– Gdzie mój mąż? – zapytała znowu, tym razem bardziej stanowczym i spokojniejszym tonem. – Chcę wiedzieć, co się dzieje.
Rachel usiadła obok niej, gotowa podtrzymać ją na duchu, gdyby to było konieczne. Brenner zajął krzesło obok kominka. Bosch wolał stać. Nigdy nie lubił wygodnie się rozsiadać, przekazując takie wiadomości.
– Pani Kent – odezwał się Bosch, przejmując inicjatywę i starając się zaznaczyć, że nadal on prowadzi sprawę. – Jestem detektywem z wydziału zabójstw. Przyjechałem tu, ponieważ dziś w nocy znaleźliśmy zwłoki mężczyzny, którym, jak sądzimy, mógł być pani mąż. Bardzo mi przykro, że muszę to pani powiedzieć.
Słysząc wiadomość, raptownie pochyliła głowę, a potem uniosła ręce i ukryła w nich twarz. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz i zza dłoni rozległ się stłumiony, bezradny jęk. Po chwili zaniosła się szlochem, dygocząc tak gwałtownie, że musiała opuścić ręce i przytrzymać szlafrok, by nie zsunął się jej z ramion. Walling łagodnie położyła jej dłoń na karku.
Gdy Brenner zaproponował jej szklankę wody, skinęła głową. Wyszedł, a Bosch przyjrzał się kobiecie i zobaczył łzy spływające po jej policzkach. Zawiadamianie ludzi o śmierci najbliższych to było parszywe zadanie. Mimo że robił to setki razy, nie potrafił się z tym oswoić ani się tego nauczyć. Sam to przeżył. Kiedy przed ponad czterdziestu laty zamordowano jego matkę, usłyszał tę wiadomość od policjanta w chwili, gdy wychodził z basenu w domu dziecka. Wskoczył z powrotem do wody i próbował zostać na dnie.
Brenner przyniósł wodę i świeża wdowa wypiła duszkiem połowę. Zanim ktokolwiek zdążył zadać jej pytanie, rozległo się pukanie do drzwi i Bosch wpuścił dwóch ratowników dźwigających wielkie torby ze sprzętem. Bosch odsunął się na bok, a sanitariusze przystąpili do badania kobiety. Dał znak Walling i Brennerowi, by poszli z nim do kuchni, gdzie mogli naradzić się szeptem. Zdał sobie sprawę, że już wcześniej powinni o tym porozmawiać.
– Jak chcecie to z nią załatwić? – zapytał.
Brenner znów szeroko rozłożył ręce, jak gdyby był otwarty na propozycje. Wyglądało to jak jego gest firmowy.
– Chyba ty powinieneś poprowadzić przesłuchanie – rzekł agent. – Włączymy się, kiedy będzie trzeba. Jeżeli się obawiasz, że moglibyśmy…
– Nie, to dobry pomysł. Przesłucham ją.
Spojrzał na Walling, czekając na sprzeciw, ale ona też nie miała zastrzeżeń. Chciał wyjść z kuchni, ale Brenner zatrzymał go w progu.
– Bosch, chcę być z tobą szczery – powiedział.
Bosch odwrócił się do niego.
– To znaczy?
– To znaczy, że kazałem cię sprawdzić. Podobno…
– Jak to, kazałeś mnie sprawdzić? Wypytywałeś o mnie?
– Musiałem wiedzieć, z kim będziemy pracować. O twojej dotychczasowej pracy wiedziałem tylko tyle, ile słyszałem o Echo Park. Chciałem…
– Jeżeli masz jakieś pytania, możesz je zadać mnie.
Brenner uniósł ręce, otwierając dłonie.
– W porządku.
Bosch wyszedł z kuchni i stanął w salonie, czekając, aż ratownicy skończą opatrywać Alicię Kent. Jeden z nich smarował jakąś maścią otarcia na jej nadgarstkach i kostkach. Drugi mierzył jej ciśnienie. Bosch zobaczył, że nałożyli opatrunki na szyi i przegubie, widocznie na rany, których wcześniej nie dostrzegł.
Zadzwonił jego telefon i Bosch wrócił do kuchni, żeby odebrać. Zauważył, że Walling i Brenner już wyszli, znikając w innej części domu. Zaniepokoił się. Nie wiedział, czego szukają ani co planują.
Dzwonił jego partner. Ferras wreszcie dotarł na miejsce zdarzenia.
– Ciało jeszcze tam jest? – spytał go Bosch.
– Nie, ludzie koronera już je zabrali – odrzekł Ferras. -Kryminalistyka też już chyba kończy.
Bosch przekazał mu najnowsze szczegóły śledztwa, mówiąc o udziale federalnych w sprawie i potencjalnie niebezpiecznych materiałach, do których miał dostęp Stanley Kent. Następnie polecił mu zacząć chodzić po domach i szukać świadków, którzy mogli coś widzieć czy słyszeć podczas zabójstwa Kenta. Wiedział, że mająnikłe szanse, ponieważ nikt nie zadzwonił pod 911.
– Harry, teraz mam się do tego zabrać? Jest środek nocy i ludzie śpią…
– Tak, Ignacio, masz się do tego zabrać teraz.
Bosch nie przejmował się porą. Prawdopodobnie generator, który dostarczał prądu ludziom pracującym na miejscu zbrodni, i tak już zbudził wszystkich w pobliskich domach. Ale koniecznie należało przesłuchać mieszkańców okolicy i zawsze lepiej było znaleźć świadków wcześniej niż później.
Kiedy Bosch opuścił kuchnię, ratownicy pakowali już sprzęt i wychodzili. Poinformowali go, że stan fizyczny Alicii Kent jest dobry, jeśli nie liczyć drobnych zranień i otarć. Powiedzieli też, że podali jej tabletkę na uspokojenie i zostawili tubkę maści, którą miała smarować otarcia na przegubach i kostkach.
Walling znów siedziała obok niej na kanapie, a Brenner przy kominku.
Bosch usiadł na krześle przy szklanym stoliku, naprzeciw Alicii Kent.
– Pani Kent – zaczął. – Bardzo nam przykro z powodu śmierci pani męża i koszmaru, jaki pani przeżyła. Nie możemy jednak zwlekać ze śledztwem. Gdybyśmy żyli w świecie idealnym, zaczekalibyśmy, aż będzie pani gotowa z nami porozmawiać. Ale świat nie jest idealny. Wie pani o tym lepiej od nas. Musimy zadać pani kilka pytań na temat tego, co się tu dzisiaj stało.
Założyła ręce na piersi i ze zrozumieniem pokiwała głową.
– Wobec tego zaczynajmy – powiedział Bosch. – Może nam pani powiedzieć, co się zdarzyło?
– To byli dwaj mężczyźni – odrzekła głosem drżącym od płaczu. – Nie widziałam ich. To znaczy ich twarzy. Nie widziałam ich twarzy. Ktoś zapukał do drzwi i poszłam otworzyć. Nikogo nie było. A kiedy zaczęłam zamykać drzwi, nagle się pojawili. Wyskoczyli jak spod ziemi. Mieli maski i kaptury – takie bluzy z kapturem. Wdarli się do domu i złapali mnie. Mieli nóż i jeden z nich przyłożył mi go do gardła. Powiedział, że poderżnie mi gardło, jeżeli nie zrobię tego, co mi każą.
Musnęła dłonią opatrunek na szyi.
– Pamięta pani, która była wtedy godzina? – zapytał Bosch.
– Dochodziła szósta. Było już ciemno i miałam właśnie zacząć przygotowywać kolację. Stanley zwykle wraca około siódmej. Chyba że"akurat pracuje na południu albo na pustyni.
Wspomnienie o zwyczajach męża sprawiło, że w oczach Alicii Kent znów zalśniły łzy i głos zaczął się jej łamać. Starając się, by rozmowa nie zbaczała z tematu, Bosch przeszedł do następnego pytania. Zdawało mu się, że Alicia Kent zaczyna mówić trochę wolniej. Zaczynała działać tabletka podana przez ratowników.
– Co zrobili ci mężczyźni? – spytał.
– Zabrali mnie do sypialni. Kazali mi usiąść na łóżku i rozebrać się. Potem jeden z nich zaczął mnie wypytywać. Byłam przerażona. Chyba wpadłam w histerię, bo uderzył mnie w twarz i zaczął na mnie krzyczeć. Mówił, żebym się uspokoiła i odpowiadała na jego pytania.
– O co panią pytał?
– Nie pamiętam dokładnie. Za bardzo się bałam.
– Proszę spróbować sobie przypomnieć, pani Kent. To ważne. Może nam pomóc odnaleźć morderców pani męża.
– Spytał mnie, czy mamy broń, a potem gdzie ją…
– Chwileczkę, pani Kent-przerwał jej Bosch. – Wszystko po kolei. Zapytał, czy ma pani broń. Co mu pani powiedziała?
– Bałam się. Powiedziałam, że tak, mamy broń. Zapytał, gdzie jest, więc powiedziałam, że w szufladzie szafki nocnej mojego męża. Kupiliśmy broń, kiedy nas pani ostrzegła o niebezpieczeństwie związanym z pracą Stana.
Przy ostatnim zdaniu spojrzała na Walling.
– Nie bała się pani, że zastrzelą panią z tego pistoletu? – pytał dalej Bosch. – Dlaczego powiedziała im pani, gdzie jest broń?
Alicia Kent opuściła wzrok na swoje ręce.
– Siedziałam naga. Byłam już pewna, że mnie zgwałcą i zabiją. Pomyślałam chyba, że to i tak nie ma już znaczenia.
Bosch skinął głową, jak gdyby rozumiał.
– O co jeszcze panią pytali?
– Chcieli wiedzieć, gdzie są kluczyki do samochodu. Powiedziałam im. Mówiłam wszystko, co chcieli wiedzieć.
– Pytali o pani samochód?
– Tak, o mój. W garażu. Trzymam kluczyki na blacie w kuchni.
– Sprawdziłem garaż. Jest pusty.
– Słyszałam, jak otwierała się brama garażu – kiedy już stąd wyszli. Musieli zabrać samochód.
Brenner zerwał się z miejsca.
– Trzeba się tym zająć – wtrącił. – Może nam pani podać markę wozu i numer rejestracyjny?
– Chrysler trzysta. Numeru nie pamiętam. Mogłabym zajrzeć do polisy ubezpieczeniowej.
Chciała wstać, lecz Brenner uniósł ręce, powstrzymując ją.
– To niekonieczne. Sam mogę ustalić numer. Najlepiej od razu to zgłoszę.
Wstał i wyszedł zadzwonić do kuchni, nie chcąc przeszkadzać. Bosch wrócił do przesłuchania.
– O co jeszcze panią pytali, pani Kent?
– O aparat fotograficzny. Aparat, który można podłączyć do komputera męża. Powiedziałam im, że Stanley ma aparat i chyba trzyma go w biurku. Zawsze kiedy odpowiadałam na pytanie, jeden z nich -ten, który je zadawał – tłumaczył moją odpowiedź drugiemu na jakiś język. Ten drugi wyszedł z pokoju, chyba po aparat.
Walling wstała i skierowała się do korytarza prowadzącego do sypialni.
– Rachel, niczego nie dotykaj – uprzedził Bosch. – Zaraz przyjedzie ekipa z kryminalistyki.
Walling machnęła ręką, znikając w korytarzu. Po chwili wrócił Brenner i skinął Boschowi głową.
– Komunikat nadany – powiedział.
– Jaki komunikat? – zapytała Alicia Kent.
– O poszukiwaniu pani samochodu – wyjaśnił Bosch. – Co się potem stało z tymi mężczyznami, pani Kent?
Odpowiadając, znów zaczęła płakać.
– Potem… potem związali mnie w ten okropny sposób i zakneblowali krawatem męża. Kiedy wrócił tamten z aparatem, ten drugi zrobił mi zdjęcie.
Bosch dostrzegł na jej twarzy rumieniec upokorzenia.
– Zrobił zdjęcie?
– Tak, nic więcej. Potem obaj wyszli z pokoju. Ten, który mówił po angielsku, pochylił się nade mną i szepnął, że mąż przyjdzie mnie uratować. I wyszedł.
Nastąpiła długa cisza. Po chwili Bosch podjął przerwany wątek.
– Czy po wyjściu z sypialni od razu opuścili dom? – zapytał.
Kobieta pokręciła głową.
– Słyszałam, jak jeszcze przez chwilę rozmawiali, a potem usłyszałam bramę garażową. Wtedy zawsze cały dom huczy jak przy trzęsieniu ziemi. Poczułam to dwa razy – brama otworzyła się i zamknęła. Później chyba już odjechali.
Brenner znów wtrącił się do przesłuchania.
– Gdy byłem w kuchni, chyba mówiła pani, że jeden z nich tłumaczył drugiemu pani odpowiedzi. Wie pani, w jakim języku rozmawiali?
Bosch zdenerwował się na Brennera za to pytanie. Zamierzał spytać o język, jakim posługiwali się intruzi, ale nie chciał poruszać więcej niż jednego aspektu przesłuchania naraz. Z poprzednich spraw wiedział, że to najlepszy sposób w przypadku rozmowy ze zszokowaną ofiarą.
– Nie jestem pewna. U tego, który mówił po angielsku, słyszałam obcy akcent, ale nie wiem skąd. Chyba z Bliskiego Wschodu. A kiedy rozmawiali ze sobą, mogli mówić po arabsku. Tak gardłowo. Ale nie znam się na obcych językach.
Brenner pokiwał głową, jak gdyby odpowiedź potwierdzała jego podejrzenia.
– Przypomina sobie pani coś jeszcze, o czym mówili albo pytali panią po angielsku? – ciągnął Bosch.
– Nie, to wszystko.
– Wspomniała pani, że mieli maski. Jakiego rodzaju?
Zastanowiła się przez chwilę.
– Nakładane na głowę. Takie jakie noszą bandyci w filmach albo narciarze.
– Wełniane kominiarki.
Skinęła głową.
– Właśnie.
– Czy to były kominiarki z jednym otworem na oczy czy z dwoma oddzielnymi otworami?
– Chyba… chyba z oddzielnymi. Tak, z oddzielnymi.
– Czy był w nich otwór na usta?
– Hm… tak, był. Pamiętam, że patrzyłam na usta tego mężczyzny, kiedy mówił w obcym języku. Próbowałam go zrozumieć.
– Świetnie, pani Kent. Bardzo nam pani pomaga. O co jeszcze pani nie spytałem?
– Nie rozumiem.
– Pamięta pani jakiś szczegół, o jaki nie zapytałem?
Zamyśliła się, po czym pokręciła głową.
– Nie wiem. Chyba powiedziałam panu wszystko, co pamiętam.
Bosch nie był przekonany. Odtworzył jeszcze raz przebieg wydarzeń, analizując te same informacje z innej strony. Była to sprawdzona technika uzyskiwania od przesłuchiwanego nowych szczegółów, która i tym razem go nie zawiodła. Najciekawszą informacją ujawnioną w trakcie powtórnej analizy zdarzenia był fakt, że mężczyzna, który mówił po angielsku, zapytał Alicię Kent o hasło do jej konta poczty elektronicznej.
– Do czego było mu potrzebne?
– Nie wiem – odrzekła. – Nie pytałam. Po prostu podałam im hasło.
Pod koniec powtórnej relacji z jej koszmarnego przeżycia zjawił się zespół kryminalistyczny i Bosch zarządził przerwę w przesłuchaniu. Alicia Kent została na kanapie, a Harry zaprowadził techników do sypialni, aby tam zaczęli zabezpieczanie śladów. Następnie stanął w kącie pokoju i zadzwonił do swojego partnera. Ferras zawiadomił go, że dotąd nie znalazł nikogo, kto widział lub słyszał coś na punkcie widokowym. Bosch powiedział mu, że jeśli chce zrobić sobie przerwę w chodzeniu po domach, powinien sprawdzić dane broni należącej do Stanleya Kenta. Musieli ustalić markę i model. Wszystko wskazywało na to, że prawdopodobnie został zamordowany ze swojej własnej broni.
W chwili, gdy Bosch zamknął telefon, Walling zawołała go z gabinetu do pracy. Harry zastał tam Rachel i Brennera, którzy stali za biurkiem, patrząc na ekran monitora.
– Spójrz na to – powiedziała Walling.
– Mówiłem, że na razie nie powinnaś niczego dotykać – zauważył Bosch.
– Nie możemy dłużej tracić czasu – powiedział Brenner. -Popatrz.
Bosch obszedł biurko, by spojrzeć na monitor.
– Jej e-mail był otwarty – wyjaśniła Walling. – Weszłam do folderu z wysłaną pocztą. A to wysłano pod adres e-mailowy jej męża wczoraj dwadzieścia po szóstej wieczorem.
Wcisnęła klawisz i otworzyła wiadomość wysłaną z konta Alicii Kent na konto męża. Jej temat brzmiał:
ZAGROŻENIE W DOMU: PRZECZYTAĆ NATYCHMIAST!
W wiadomość wstawiono fotografię nagiej Alicii Kent leżącej na łóżku ze związanymi rękami i nogami. Wymowa zdjęcia byłaby oczywista dla każdego, nie tylko jej męża. Pod fotografią biegł tekst wiadomości:
Mamy twoją żonę. Musisz zdobyć dla nas wszystkie źródła cezowe, do które masz dostęp. Przywieś je w bezpiecznym pojemniku na punkt widokowy na Mulholland niedaleko twojego domu o ósmej. My będziemy cię obserwować. Jeżeli komuś powiesz albo zadzwonisz, my się dowiemy. W rezultacie twoja żona będzie zgwałcona, torturowana i pocięta na tyle kawałków, że ich nie policzysz. Przy źródłach cezowych zabezpiecz środki ostrożności. Nie spóźnij się, bo ją zabijemy.
Bosch przeczytał wiadomość dwa razy z uczuciem podobnej grozy, jaka musiała ogarnąć Stanleya Kenta.
– Źródła, do które masz dostęp… my się dowiemy… zabezpiecz środki ostrożności… – czytała Walling. – Błąd ortograficzny w „przywieś" i dziwna konstrukcja niektórych zdań. Nie sądzę, żeby napisał to ktoś mówiący po angielsku od urodzenia.
Bosch też to zobaczył i w duchu przyznał jej rację.
– Wysłali wiadomość stąd – powiedział Brenner. – Mąż odebrał ją w biurze albo na swoim palmtopie – miał przy sobie palmtop?
Bosch nie miał fachowej wiedzy w tej dziedzinie. Zawahał się.
– Kieszonkowy komputer – podpowiedział Brenner. – Wiesz, taki jak palm pilot albo telefon z mnóstwem gadżetów.
Bosch skinął głową.
– Chyba tak – odparł. – Znaleziono u niego telefon BlackBerry. Miał chyba miniklawiaturę.
– To by wystarczyło – orzekł Brenner. – Mógł więc w każdym miejscu odebrać wiadomość i zapewne obejrzeć zdjęcie.
Wszyscy troje zamilkli, uświadamiając sobie, jaki szok musiała wywołać u Kenta fotografia. Wreszcie odezwał się Bosch, czując wyrzuty sumienia z powodu zatajenia przed nimi jednego szczegółu.
– Właśnie coś sobie przypomniałem. Do zwłok był przypięty identyfikator. Ze szpitala św. Agaty w Dolinie.
Oczy Brennera błysnęły czujnie.
– Właśnie przypomniałeś sobie taką istotną informację? – spytał ze złością.
– Zgadza się. Zapom…
– To i tak teraz nie ma znaczenia – wtrąciła Walling. – Święta Agata to klinika onkologiczna dla kobiet. Cez wykorzystuje się prawie wyłącznie w terapii raka macicy i szyjki macicy.
Bosch skinął głową.
– Lepiej już chodźmy – powiedział.