16

W końcu pojąłem, jak to się stało. Ciotka powiedziała o mnie markizowi, markiz powiadomił septarchę Truisa, który doszedłszy do wniosku, że zatrudnienie mnie mogłoby postawić go w kłopotliwej sytuacji wobec Stirrona, polecił więc markizowi odprawić mnie z kwitkiem. W swej wściekłości chciałem pójść do Truisa i protestować, ale po namyśle uznałem to za bezcelowe, bo skoro moja protektorka Nioll wyjechała z Glinu, żeby nie mieć ze mną do czynienia, to znaczy że należało porzucić wszelką nadzieję. Pozostałem więc w Glainie sam, bez posady, moje wysokie urodzenie straciło wszelkie znaczenie — i nadchodziła zima.

Wkrótce spadły na mnie cięższe ciosy.

Któregoś ranka, gdy zjawiłem się w Banku Przymierza Glinu, ażeby podjąć pieniądze na codzienne wydatki, dowiedziałem się, że moje konto zostało zablokowane na żądanie Wielkiego Skarbnika Salli, który prowadził dochodzenie w sprawie możliwości nielegalnego transferu kapitałów z tej prowincji. Krzykiem i wymachiwaniem królewskim paszportem udało mi się wymusić wypłatę sumy pieniędzy wystarczającej na opłatę za siedem dni mieszkania i jedzenie. Reszta mych oszczędności przepadłaś

Następnie złożył mi wizytę w gospodzie dyplomata z Salli, podsekretarz sługus, który z wieloma ukłonami i zapewnieniami szacunku przypomniał mi, że wkrótce odbędzie się ślub mego brata i oczekuje się mego powrotu, mam bowiem podawać obrączki. Wiedząc, że już nigdy nie opuściłbym Salli, gdybym dostał się w ręce Stirrona, wytłumaczyłem, iż pilne interesy wymagają mej obecności w Glainie akurat w czasie uroczystości weselnych i prosiłem, by przekazał septarsze wyrazy mego głębokiego żalu. Podsekretarz przyjął to z zawodową elegancją, ale nietrudno było mi dostrzec pod tą maską błysk dzikiego, przewrotnego zadowolenia: chcę sobie nawarzyć piwa, więc on mi chętnie w tym pomoże.

Czwartego dnia pojawił się oberżysta i powiedział, że nie mogę dłużej przebywać w gospodzie, ponieważ mój paszport został unieważniony i nie mam już podstaw prawnych, żeby pozostać w Glinie.

Kompletna bzdura. Królewski paszport, taki jak mój, wydaje się na całe życie i pozostaje on ważny w każdej prowincji Velady Borthanu, chyba że wybuchła wojna, a w obecnej chwili nie było wojny między Sallą i Glinem. Oberżysta wzruszył ramionami, pokazał mi pismo z policji, nakazujące mu wyeksmitować przebywającego nielegalnie cudzoziemca i oświadczył, że jeśli mam jakieś zastrzeżenia, to powinienem zwrócić się z tym do odpowiedniego biura władz administracyjnych Glinu. Uznałem, iż nie byłoby rozsądne zostosować się do jego sugestii. Moja eksmisja to nie przypadek i gdybym pokazał się w jakimkolwiek urzędzie, zostałbym prawdopodobnie aresztowany i natychmiast wysłany przez Huish wprost w ręce Stirrona.

Aresztowanie uznałem za najbardziej prawdopodobne posunięcie władz, zastanawiałem się więc, jakby umknąć agentom. Boleśnie odczuwałem teraz brak mojego więźnego rodzeństwa, bo do kogóż mogłem zwrócić się o pomoc i radę? W Glinie nie znałem nikogo, komu mógłbym powiedzieć: — Jest się przerażonym, jest się w poważnym niebezpieczeństwie, prosi się o pomoc. — Wszyscy są odgrodzeni ode mnie kamiennym murem prawa zwyczajowego i na całym świecie istniały tylko dwie osoby, którym mógłbym zaufać, ale one były daleko. Sam musiałem szukać ocalenia.

Postanowiłem się ukryć. Oberżysta dał mi parę godzin na przygotowanie się do wyjścia. Zgoliłem brodę, wymieniłem swój królewski płaszcz na jakieś łachmany innego lokatora oberży i udało mi się zastawić swój ceremonialny pierścień. To, co mi pozostało, spakowałem w węzełek, z którego zrobiłem sobie garb na plecach i zgięty we dwoje, z opaską na jednym oku i wykrzywionymi ustami opuściłem oberżę. Trudno mi powiedzieć, czy to przebranie oszukało kogokolwiek, ale nikt nie nastawał, żeby mnie aresztować i bez przeszkód wyszedłem z Glainu. Mżył deszcz, który wkrótce zamienił się w śnieg.

Загрузка...