67

Noim był brutalny. — Skłamałeś — powiedział. — Twierdziłeś, że nie zabrałeś ze sobą tego narkotyku. Skłamałeś. I wczoraj wieczór dałeś jej. Tak? Tak? Nie ma już co ukrywać, Kinnallu. Dałeś jej!

— Rozmawiałeś z nią. — Z trudem zdobywałem się na słowa. — Co ci powiedziała?

— Mówiący zatrzymał się przy jej drzwiach, bo wydawało mu się, że słyszy płacz — odparł Noim. — Zapytał, czy nic jej się nie stało. Wtedy wyszła. Twarz miała dziwną, jakby przyćmioną marzeniami, oczy zupełnie puste, jak dwa kawałki wypolerowanego metalu, z których toczyły się łzy. Mówiący spytał, czy wydarzyło się coś złego, czy ma jakieś kłopoty. Zaprzeczyła, powiedziała, że wszystko w porządku. Zdradziła mi, ze rozmawiała z tobą przez cały wieczór. Dlaczego więc płakała? Wzruszyła ramionami, uśmiechnęła się i powiedziała, że to kobiece sprawy, nic ważnego, że kobiety wciąż płaczą i nie ma w tym nic szczególnego. Znów się uśmiechnęła i zamknęła za sobą drzwi. Ale ten wyraz jej oczu — to był narkotyk, Kinnallu! Mimo wszystkich przysiąg, dałeś jej narkotyk! A teraz… a teraz…

— Proszę cię — odezwałem się łagodnie. Ale on wciąż krzyczał i rzucał na mnie oskarżenia. Nic nie mogłem odpowiedzieć.

Chłopak stajenny przedstawił przebieg wydarzeń. Odnaleziono ślady stóp Halum na wilgotnej od porannej rosy piaszczystej ścieżce. Drzwi domku, przez który był dostęp do zagrody szabloryjów żarłaczy, stały szeroko otworem. Otwarte też były wewnętrzne drzwi prowadzące do klapy, którą podnoszono, zęby wsunąć pożywienie dla zwierząt. Tamtędy przeszła. Podniosła klapę i potem starannie opuściła ją za sobą, ażeby żadna bestia nie wydostała się na zewnątrz i nie zagroziła śpiącym w majątku ludziom. I tak stała się ofiarą kłów i pazurów. To wszystko wydarzyło się przed świtem, być może akurat wtedy, gdy spacerowałem w innej części ogrodu. Ten krzyk we mgle… Dlaczego? Dlaczego?

Загрузка...