Jednym z problemów przy tworzeniu realiów i historii do tak długiego cyklu jak ten jest zachowanie ciągłości i wewnętrznej spójności. Wiem, że nie udało mi się to w kilku miejscach (na szczęście większość to raczej drobne potknięcia), i jestem pewien, że wśród miłośników Honor Harrington znajdą się tacy, którzy mogliby mi wskazać parę innych, o których istnieniu nie mam pojęcia.
W trakcie pisania tej powieści odkryłem kolejną taką nieścisłość, tym razem poważniejszą, która powstała wyłącznie z mojej winy.
Otóż w informacjach na temat historii i ustroju Królestwa Manticore opublikowanych w antologii Więcej niż Honor na stronie 286 napisałem iż premier Królestwa musi posiadać większość w Izbie Gmin. Jest to błąd, który wziął się stąd, że tworząc strukturę polityczną Gwiezdnego Królestwa, wyobrażałem sobie twórców konstytucji jako mądrzejszych i łagodniejszych, niż okazali się, gdy zacząłem o nich pisać. W praktyce wyszło na to, że byli znacznie bardziej zainteresowani utrzymaniem monopolu władzy politycznej, niż pierwotnie sądziłem. I dlatego zdecydowałem, że pisząc konstytucję, celowo zapewnili sobie i swoim potomkom (czyli Izbie Lordów) kontrolę nad wyborem premiera. Zmieniłem stosowny zapis w mojej „biblii technicznej”, pisząc Honor na wygnaniu, ale w jakiś sposób wcześniejsza niepoprawiona wersja trafiła do wydawnictwa, gdy skończyłem pracę nad Więcej niż Honor.
I nie zauważyłem tego, dokonując korekty autorskiej.
Tak więc ci, którzy stwierdzili, że konieczność zaakceptowania przez Królową rządu utworzonego przez opozycję jest sprzeczna z założeniami ustroju politycznego Gwiezdnego Królestwa Manticore, zasługują na uznanie i przeprosiny, które niniejszym składam.
Albo też, jak powiedziałaby Shannon Foraker:
— Oops!