XII. Tysiąc funtów

Kiedy drzwi się zamknęły, Parker spojrzał na Alexa i rozłożył ręce.

– Słyszałeś? Co myślisz?

– Myślę o tym, dlaczego na miłość boską dwie tak znakomite kobiety pojawiły się w życiu tego człowieka?

– Dlatego – powiedział spokojnie inspektor – że pan profesor Harold Sparrow nie przeczytał w całym swoim życiu ani jednej książki kryminalnej. Jest to człowiek niezwykły dla naszej zepsutej epoki. Pomimo to, co widzieliśmy, jest w nim siła, odwaga, upór, a nade wszystko czystość, czyli cecha, którą kobiety pragną szanować, ile razy się o nią otrą. Wbrew wszystkim pozorom i całej literaturze świata kobieta gotowa jest zawsze pokochać solidnego mężczyznę. W dodatku Harold Sparrow to bardzo rozumny człowiek. Rozumny nie w sensie tej efektownej inteligencji, którą każdy młody człowiek z dobrej rodziny zdobywa tonami w Oxfordzie. Harold Sparrow odróżnia dobro od zła, a to jest bardzo trudne sądząc z tego, co widzimy naokoło.

– I co z tego? – mruknął Alex. – Oto mamy rezultaty!

– Tu pokonała go jego czystość. Chciał postąpić jak najlepiej, chciał pokonać zło, a potem chciał wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to, co się stało.

– Skąd wiesz, że nie przeczytał żadnej książki kryminalnej?

– Nie zostawiłby odcisków palców na tym nożu, a gdyby je zostawił, pomyślałby o tym później. Wszedł tu absolutnie przekonany, że nikt nie wie o jego pobycie w gabinecie. Chciał najpierw dowiedzieć się, jak sprawy stoją. Co mnie martwi, to fakt, że czubki jego butów są pokryte pyłem ogrodowym po wczorajszym pobycie w parku, a nie ma na nich śladu krwi. Nie oczyścił ich dzisiaj na szczęście. Poza tym… ale nie uprzedzajmy faktów. Czy uderzyło cię coś w dotychczasowym badaniu sprawy?

– Tak – Alex skinął głową – parę szczegółów. Ale nie umiem jeszcze o nich nic powiedzieć. Chciałbym się powstrzymać na razie od mówienia. Mam pewną teorię…

– I ja mam pewną teorię. – Parker skinął głową. – Czy chcesz powiedzieć, że zaczynasz podejrzewać kogoś ściśle określonego o zabójstwo Iana?

– Tak. Ale, widzisz, ja tych ludzi w jakiś sposób już zdążyłem poznać. Może kieruję się impulsem? Nie rozumiem jeszcze prawie niczego. Moja teoria jest zresztą zależna od tego, co jeszcze tu usłyszymy. To dopiero dwoje.

– Tak. Muszę chyba przesłuchać teraz pana Filipa Davisa? Jak myślisz?

– Nie krępuj się mną, Benie. Jestem tylko uchem, niczym więcej.

– Dobrze – Parker skinął głową. – Patrz! Myśl! Ta sprawa nie jest jasna. Odrzuciliśmy już dwoje zabójców, którzy zgłosili się na ochotnika. A pan Filip Davis ma u nas co najmniej tyle szans co oni. Jones!

– Tak, szefie?

– Poproś tu pana Filipa Davisa!

– Tak, szefie!

Parker rozpostarł gładko chustkę na nożu i wisiorku, a potem wsunął fotografię odbitek palców do teczki.

– Czy myślisz, że oni porozumiewają się z sobą tam, na górze? – wskazał palcem sufit.

Alex wzruszył ramionami.

– Nie wiem. Myślę, że morderca był tylko jeden. Sara, Davis i Sparrow pozostawili odciski palców. Wspólnikami mogli być tylko Lucy i Hastings. To nieprawdopodobna kombinacja. Zresztą, jak dotąd, Hastings ma alibi Sparrowa. A Lucy nie zabijałaby swoim Iancetem i nie siałaby swoich zamkniętych łańcuszków. Tak. Morderca jest tylko jeden.

– Myślę, że masz słuszność… Uwaga!

Drzwi otworzyły się.

– Pan Davis, szefie!

– Poproś go tu…

Filip Davis, w przeciwieństwie do Harolda Sparrowa, ubrany był w czystą koszulę, ale i on miał na sobie ciemne ubranie. „Prawdopodobnie sądził, że śmierć pracodawcy należy jakoś zaakcentować, nawet przez sam szacunek…” – pomyślał Alex.

– Niech pan siada – powiedział Parker serdecznie – i niech nam pan opowie, na co właściwie była panu potrzebna tak gwałtownie ta wielka suma pieniędzy… – Wskazał leżący na stole plik banknotów.

– Co? – Filip Davis zaczerwienił się. Stał z ręką opartą na poręczy krzesła, na którym jeszcze przed chwilą miał zamiar usiąść, i patrzył na stół. Potem z wolna przeniósł wzrok na pusty fotel i rozlaną pod nim ciemną, lepką plamę. Rumieniec ustąpił miejsca bladości.

Parker uśmiechnął się, wziął go za ramię i posadził w fotelu.

– Niech pan mówi prawdę i tylko prawdę, a wtedy może nawet pan Alex wybaczy panu to uderzenie, którym poczęstował go pan dziś punktualnie o godzinie pierwszej w nocy.

– O, Boże… – wyszeptał Filip. – Pan jest ze Scotland Yardu, prawda?

– Tak, jestem inspektorem w tej znanej panu z kryminalnych romansów instytucji i nazwisko moje brzmi Parker. Dlatego właśnie radzę panu mówić od razu całą prawdę. Proszę mi wierzyć, że bez względu na to, co pan powie, będę ją znał, nim słońce dzisiaj zajdzie. – Spoważniał. – W tej chwili jest pan podejrzany o dokonanie dziś w nocy zbrodni na osobie profesora Iana Drummonda, pańskiego chlebodawcy. Co pan ma do powiedzenia w tej sprawie?

– Ja go nie zabiłem… Ja… ja powiem wszystko.

– Właśnie. Tak będzie chyba najlepiej. – Parker usiadł wygodnie. – Słuchamy pana. Pan Alex jest moim najbliższym współpracownikiem… w tej sprawie. Proszę mówić.

– Ja… ja właściwie nie wiem, od czego zacząć.

– Od pierwszego telefonu, który otrzymał pan z Londynu w czasie kolacji.

– Tak… Wie pan o nim także…

– Wiem. To i wiele innych rzeczy, jak pan widzi. Słucham.

– Zadzwoniła do mnie moja siostra. Ona… – zawahał się. – Ale to na pewno nie jest sprawa, którą chciałbym powierzyć policji… Ja… ja odmawiam odpowiedzi.

– Nie radziłbym panu tego robić w tej sytuacji. A po drugie, mogę panu zaręczyć, że bez względu na to, co mi pan powie, nie zrobię użytku z pana informacji, jeżeli nie jest ona związana bezpośrednio z zabójstwem Iana Drummonda.

– Przyrzeka pan?… – Davis zawahał się.

– Przecież już przyrzekłem! – Parker zrobił niecierpliwy ruch ręką. – Czy sądzi pan, że ludzi, którzy zajmują się chwytaniem morderców, nie należy uważać za gentlemenów? Moje słowo jest dla mnie równie cenne jak pańskie dla pana, a chciałbym, żeby po tej rozmowie nie okazało się, że cenniejsze. Niech pan mówi.

– Dzwoniła moja siostra… – podjął Filip – powiedziała, że – znowu urwał. – Mam brata. Jest młodszy ode mnie. Ma dwadzieścia cztery lata. Matka go zawsze najwięcej kochała z nas trojga. Może dlatego, że był najmłodszy… Był rozpieszczony. Nie pochodzę z zamożnej rodziny i wielu rzeczy u nas brakowało, ale Christoph zawsze miał wszystko. To nie było dobre. On… on dostał pracę dwa lata temu w wielkim domu towarowym. Nie chciał się uczyć, więc nic mu innego nie pozostało… Potem okazało się, że w stoisku, które prowadził, są braki. Przyszedł w sobotę wieczorem i płakał. Matka na szczęście tego nie słyszała. Jest chora na serce. Nie wiem, co by się mogło stać. Nie chcę o tym myśleć. Byłem tylko ja i nasza siostra Agnes. Okazało się, że miał sobotnią kasę zdać dopiero w poniedziałek, bo zachorował nagle kasjer firmy. A on… poszedł z tym na wyścigi i przegrał. Trzysta funtów. Ja dostałem wtedy pieniądze za współpracę i korektę w książce pana Drummonda. Zacząłem z nim właśnie wtedy współpracować. Miałem dwieście funtów, a Agnes dodała sto. Nie wiem nawet, skąd je wzięła. Dość że w poniedziałek zaniósł te pieniądze do kasy. Przysiągł nam, że to się już nigdy nie, powtórzy. I myśleliśmy, że zrozumiał. Uwierzyliśmy mu. Czasem Agnes pisała do mnie, że widuje go na ulicy z jakimiś podejrzanie eleganckimi młodymi ludźmi i dziewczętami, których nie chciałaby przedstawić naszej mamie. Ale w końcu to już dorosły mężczyzna… Jest inny niż ja, co innego go interesuje. Nie widziałem powodu, żeby się wtrącać. I wczoraj Agnes zadzwoniła, że powtórzyła się dokładnie ta sama historia. Niestety, tamten utarg musiał być bardzo marny albo może Christoph pracuje teraz na lepszym stoisku, bo przegrał tysiąc cudzych funtów…

Umilkł, jak gdyby wiadomość ta raz jeszcze go poraziła.

– I co? – zapytał Parker. – Siostra zadzwoniła prosząc pana o ratunek?

– Tak. Skąd miałbym wziąć taką sumę? Ja… ja nawet bym się zgodził, żeby on odsiedział to w więzieniu… Chociaż może mówię to w gniewie. Ale matka? Gdyby nasza matka dowiedziała się, że go zamknęli za defraudację, nie przeżyłaby tego. Miała dwa ciężkie ataki w ciągu ostatnich dwóch lat. To by ją dobiło.

– Rozumiem… – Parker pokiwał współczująco głową. – Nie miał pan wyboru, trzeba było starać się o pieniądze.

– Tak. W godzinę później on zadzwonił. Płakał do słuchawki. Był przerażony. Zrozumiał, że to się musi źle skończyć. Powiedziałem, że nie mam pieniędzy, ale zrobię, co będę mógł, dla matki, nie dla niego. Powiedział, że dziś tu przyjedzie. Zabroniłem mu. Nie chcę go widzieć na oczy. Powiedziałem, żeby przyjechała Agnes. Popołudniowym pociągiem do Malisborough. Chciałem mieć więcej czasu.

– I co pan zrobił później?

– Później pomyślałem, że może pożyczy mi te pieniądze profesor Sparrow. Chciałem za wszelką cenę nie brać ich od pana profesora Drummonda. To mój chlebodawca. Płaci mi. To by było naruszeniem moich stosunków z nim. Pomyślałem sobie, że zrobię to tylko w ostateczności.

– A z czego chciał pan oddać tę sumę?

– Mam kawałek ziemi w Kent po dziadku, który zapisał mi ją umierając, kiedy byłem mały, a Christopha nie było jeszcze na świecie. Chciałem zatrzymać ją do chwili, kiedy może będę chciał się ożenić. Agnes kończy teraz stomatologię. Myśleliśmy, że kupi się jej za część tych pieniędzy wyposażenie gabinetu. Ta ziemia jest warta prawie piętnaście tysięcy. Oboje wiązaliśmy z nią nasze nadzieje. Ale postanowiłem ją natychmiast sprzedać i oddać dług, jeżeli go zaciągnę. Tylko że to musi trochę potrwać.

– Rozumiem. Co działo się dalej?

– Po kolacji wyszedłem do parku, bo pan Sparrow powiedział, że tam przyjdzie. Ale musiałem się z nim w jakiś sposób rozminąć. Był pan przy tym, prawda?… – zwrócił się do Alexa, który potwierdził to skinieniem głowy. – Czekałem, a wtedy zjawił się profesor Hastings. Zaczął ze mną rozmawiać o perspektywach życia w Ameryce. To było już nie pierwszy raz, ale tym razem po raz pierwszy pomyślałem że chociaż praca z panem Drummondem i panem Sparrowem jest taka pasjonująca, bo przecież pracowaliśmy nad… – tu umilkł – ale to nie należy do rzeczy – powiedział i Alex dostrzegł w oczach Parkera błysk uznania. – Więc pomyślałem, że może warto by pojechać tam i dorobić się. Widzi pan, współpraca z takim uczonym, jak profesor Drummond, pozwala młodemu chemikowi udać się wszędzie i wszędzie go przyjmą. Jego nazwisko i jego wybór to wielka legitymacja. Ale wiedziałem, że bez porozumienia się z profesorem Drummondem nie mam prawa nawet wdawać się w taką rozmowę. Ciągle myślałem przy tym o tysiącu funtów, które muszę jutro do południa zdobyć. Profesor Hastings rzucił nawet kiedyś w rozmowie, że gotów byłby dać mi poważną zaliczkę bezzwrotną na zlikwidowanie moich spraw w Anglii. I wymienił większą sumę. Jak na ironię! Gotów był dać ją od razu! Oczywiście nie dałem mu żadnej odpowiedzi, tylko wypowiedziałem kilka uprzejmych zdań i pożegnałem się z nim. Byłem bardzo zdenerwowany. A kiedy nie spotkałem profesora Sparrowa w parku, ręce zaczęły mi się trząść. Takie przynajmniej miałem uczucie. Wszedłem do domu i zapukałem do jego pokoju. Była dokładnie dziesiąta. Nikt nie odpowiedział. Pomyślałem, że może jest w pokoju swej żony. I chociaż pora była bardzo spóźniona, to jednak rozpacz dodała mi odwagi i zapukałem. Ale pani Sparrow była sama w pokoju. Chciałem się wycofać. Ale widocznie zobaczyła, że coś się ze mną dzieje, bo kazała mi wejść i zapytała, czy jeszcze nie spotkałem się z jej mężem? Słyszała, że prosiłem go o spotkanie, gdy wstawaliśmy od kolacji. Powiedział wtedy, że odprowadzi ją tylko na górę i wróci do parku. Odpowiedziałem jej, że nie. Zapytała wtedy, czy to bardzo ważna sprawa, bo wyglądam, jakby to była ważna sprawa. Wtedy… widzi pan. Ja wiem, że ona ma wielkie serce. To jedna z najlepszych kobiet, jakie znam. Słyszałem o jej poświęceniu dla chorych i wystarczy spojrzeć, jaka jest dla męża. Ona jest jednocześnie dumna i łagodna, i…

– Tak – powiedział Parker. – Wobec tego opowiedział jej pan o swoich kłopotach.

– Tak! Właśnie. Sam nie wiem, jak do tego doszło. A ona odpowiedziała, że mąż na pewno za chwilę wróci i z pewnością mi pożyczy tę sumę na kilka tygodni. A gdyby nie miał, to ona postara się wszystko załatwić. Kamień mi spadł wtedy z serca. Prosiła tylko, abym w wypadku, gdybym musiał skorzystać z jej pomocy, nie mówił o tym absolutnie nikomu. To było właśnie to, o co ja ją chciałem prosić, i drugi kamień spadł mi z serca zaraz po pierwszym. Kazała mi czekać w moim pokoju.

– Ale to się nie skończyło tak łatwo? – zapytał Parker. – Coś się musiało stać?

– Ach, proszę pana… – Filip Davis złożył ręce. – Gdybym wiedział… Poszedłem do swojego pokoju i usiadłem czekając na pana Sparrowa i myśląc o tym, jakim aniołem jest…

– Jego żona. Wiem. Potem poszedł pan do niego, a on panu odmówił?

– Tak. Odmówił mi od razu. Miałem wrażenie, jak gdyby nawet nie bardzo wiedział, o co go proszę. Ale nie mogłem zostać, więc wyszedłem. Było mi przykro…

– Rozumiem. Poszedł pan do swojego pokoju i czekał pan na to, co zrobi Lucja Sparrow. Co było dalej?

– Pani Sparrow zapukała. Powiedziała, że wie o odmowie męża. Powiedziała, że zaraz napisze list do swego radcy prawnego, który dysponuje jej pieniędzmi, gdyż posiada prawie wszystko w akcjach. Powiedziała, że właśnie przed chwilą pożyczyła w tym celu maszynę i papier. Papier trzymała w ręce. W poniedziałek o dziesiątej moja siostra będzie mogła odebrać od tego radcy pieniądze. Ale ja musiałem mieć te pieniądze o ósmej rano. Wobec tego pani Sparrow poradziła mi, żebym zszedł do pana Drummonda i pożyczył je od niego na czterdzieści osiem godzin pod jakimkolwiek pretekstem. Tak krótki termin to przecież nie pożyczka, ale uprzejmość. Zgodziłem się z tym i podziękowałem jej. Mówiliśmy szeptem, bo pani Sparrow przez cały czas stała w progu. Nie chciała oczywiście wchodzić do męskiego pokoju o tej porze, będąc w szlafroku. Byłem bardzo zażenowany, ale równocześnie bardzo wdzięczny za tyle trudu, widząc, że w dodatku boli ją ręka. Kiedy poszła, usiadłem i zacząłem obmyślać ten pretekst. Trwało to parę minut. W końcu wymyśliłem, że moja siostra ma szansę kupić urządzenie do gabinetu dentystycznego okazyjnie od kogoś, kto je w poniedziałek rano sprzedaje, a ja we wtorek oddam pieniądze. Wiedziałem, że pan Drummond ma w kasie jakąś większą sumę pieniędzy, bo widziałem je w pokoju podczas pracy. Kasa jest zawsze otwarta wtedy, bo trzymamy w niej papiery, jak w szafie. Wierzyłem, że pożyczy mi tysiąc funtów na dwa dni bez żadnej trudności. Imponowało mi to nawet, że mogę poprosić o tak poważną pożyczkę na tak krótki termin… Mój Boże… Wyszedłem więc z pokoju i poszedłem na dół…

– Tak… – powiedział Parker. – A która była wtedy godzina?

– Pani Sparrow przyszła do mnie o jedenastej, wiem, bo czekając patrzyłem cały czas na zegarek. Stała w progu może trzy minuty, a później zastanawiałem się może dziesięć, może dwanaście… Jak to, przecież pamiętam! Kiedy wychodziłem z pokoju, spojrzałem na zegarek. Byłem tak otumaniony, że wydało mi się nagle, że jest o wiele później. To czekanie tak mi się dłużyło…

– Więc która była godzina, kiedy pan zszedł na dół?

– Piętnaście po jedenastej. Może czternaście, nie wiem. Zszedłem i otworzyłem drzwi.

– Czy były zamknięte?

– Tak. Otworzyłem drzwi. Pan Profesor Drummond siedział za stołem. Zamknąłem drzwi po wejściu i powiedziałem: Przepraszam, panie profesorze… – a wtedy zobaczyłem…

– Tak. I co pan zrobił?

– Podszedłem i otworzyłem usta, żeby krzyknąć, ale zobaczyłem jakiś ruch i spojrzałem. Ale to tylko kropla krwi oderwała się od fotela i upadła na ziemię. Potem upadła druga… – Spojrzał w stronę fotela i odwrócił głowę. – Teraz jest tam cała plama… – Opanował się. – Wiedziałem od razu, że pan Drummond nie żyje. Patrzyłem w jego oczy. Mogą panowie mi nie wierzyć, ale pomyślałem nagle o mojej matce… że w związku z tym nie dostarczę pieniędzy i Christoph pójdzie do więzienia, a ona… Rozejrzałem się. Pieniądze leżały w kasie. W ogóle nie myślałem chyba wtedy albo to był jakiś szok. Porwałem pieniądze i uciekłem z pokoju.

– Czy zamknął pan za sobą drzwi?

– Co?… Tak… Na pewno tak. Kiedy dostałem się na górę, wpadłem do siebie i zamknąłem drzwi na klucz. Położyłem pieniądze na stole i od razu zrozumiałem, co zrobiłem. Ogarnęło mnie okropne przerażenie. Wtedy zrobiłem drugą rzecz, której nie rozumiem do tej chwili. Wstałem, otworzyłem drzwi i zapukałem cicho do profesora Hastingsa, którego pokój sąsiaduje z moim. Nie spał jeszcze. Wpuścił mnie. Powiedziałem, że pojadę do Ameryki, kiedy on zechce, ale muszę mieć zaraz tysiąc funtów. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale bez słowa wyjął książeczkę czekową i wypisał czek. Wtedy przypomniałem sobie, że zostawiłem uchylone drzwi, a na stole u mnie leży ta paczka banknotów. Wziąłem czek i wybiegłem. Wróciłem do pokoju. Zamknąłem drzwi i ogarnęło mnie jeszcze większe przerażenie, jeżeli to było możliwe. Hastings na pewno dostrzegł, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Nie puka się przecież do ludzi tak późno i nie mówi się takim tonem. Widziałem zresztą, że jest zaskoczony moją zgodą. Musiałem coś zrobić. Przede wszystkim zejść i włożyć z powrotem do kasy tamten tysiąc bez względu na to, co się stanie. Ale najpierw pan Hastings wyszedł i wrócił po kilku minutach. Słyszałem zamykanie jego drzwi. Wreszcie wstałem, wsunąłem paczkę banknotów do kieszeni i ostrożnie wyjrzałem. I właśnie wtedy posłyszałem jakieś kroki na schodach… Były bardzo ciche, ale usłyszałem je… W nocy każdy szelest jest głośniejszy. Cofnąłem się.

– Która była wtedy godzina?

– Pół do pierwszej. Cały czas patrzyłem na zegarek. Pamiętam każdą upływającą minutę.

– A potem co?

– Potem siedziałem jeszcze przez pewien czas. Byłem pewien, że osoba wchodząca na górę obudzi kogoś i doniesie o zabójstwie. Ale widocznie to był ktoś, kto nie wracał z gabinetu. Pomyślałem, że może ktoś uczuł głód i zszedł do kredensu. Po półgodzinie, tuż przed pierwszą postanowiłem zejść. Było cicho. Na palcach zszedłem po schodach. Bałem się tak strasznie, jak jeszcze nigdy w życiu. Wszedłem tu, stanąłem z ręką na klamce i równocześnie usłyszałem, że ktoś otwiera i zamyka drzwi na górze. Podbiegłem do kontaktu, zgasiłem lampę i rzuciłem na stół pieniądze. Ktoś schodził po schodach. Stałem obok stołu i kurczowo ściskałem coś, co okazało się przyciskiem. Nie myśląc, co robię, cofnąłem się na palcach za drzwi. Ten ktoś wszedł. To był mężczyzna. Zapytał: Ianie? A ja wiedziałem, że Ian Drummond nie odpowie, i wtedy pan Alex, bo poznałem go po głosie, zacznie szukać kontaktu, zapali światło i znajdzie mnie obok ukrytego w ciemności trupa. Wtedy nic mnie nie uratuje… Ja tego wszystkiego właściwie nie myślałem, ale to było we mnie. Uniosłem rękę i uderzyłem go w głowę, a potem skoczyłem do drzwi i zamknąłem je cicho. Widziałem, że upadł. W połowie schodów zrozumiałem, że trzymam w ręce ten przycisk. Dopadłem mojego pokoju i zatrzymałem się. Otarłem przycisk, żeby nie zostawić odcisków palców, i położyłem go na parapecie okna. A potem wszedłem do siebie, chwyciłem leżący na stole czek pana Hastingsa i wsunąłem mu go pod drzwi. Później zamknąłem swoje drzwi, rozebrałem się i leżałem pod kołdrą do chwili, póki nie zapukała do mnie policja. Myślałem, że to po mnie, ale… To jest wszystko, absolutnie wszystko, co wiem.

– Tak… – Parker kiwnął głową. – A dlaczego otarł pan przycisk, a nie pomyślał o tym, że zostawia pan ślady na klamce? I na kontakcie elektrycznym? Na szczęście dla pana opowieść pana pasuje na razie do faktów. Jeszcze jedno… Czy… czy ta krew kapała szybko?

– Krew… nie. Kropla… później znowu kropla… w długich odstępach.

– Czy spojrzał pan na podłogę, tam gdzie opadały?

– Nie. Tam był mrok. One padały w cień za stołem. Tu kończyła się granica światła lampy… Właśnie to było okropne, że one tak ginęły i nie wydawały żadnego dźwięku. – Wzdrygnął się.

– Jeszcze jedno… Oddał pan ten tysiąc funtów i oddał pan czek. Skąd pan teraz weźmie pieniądze dla brata?

– Nie wiem… – Davis rozłożył ręce. – Nie chcę myśleć o tym. Muszę to jakoś znieść. Może matka też to zniesie. Ale nie mogę. Teraz, kiedy pan Drummond nie żyje, nie mógłbym wyjechać tam… To by było jak zdrada… W końcu ja też jestem naukowcem… angielskim naukowcem. Zdaję sobie sprawę z tego, co te badania oznaczają. Gdyby nie panika, nigdy bym tego nie zrobił. Później to co innego. Kiedy to się zakończy. Nie. Nie ma wyjścia. Ale tego nie mogę zrobić.

– Mogę panu pożyczyć tysiąc funtów na przeciąg dwu tygodni, jeżeli inspektor Parker nie ma nic przeciwko temu – powiedział Alex.

– Ja? – Parker rozłożył ręce. – Dopóki ten pan jest na wolności, ma pełne prawo otrzymywać czeki od każdego. To prawdopodobnie nagroda za to, że nie uderzył cię mocniej?

– Tak – Alex wyjął swoją książeczkę i wypisał czek. Odeśle mi je pan na to samo konto bankowe – powiedział.

Filip Davis wyciągnął ku niemu rękę.

– Gdyby pan wiedział… – Nie mógł powiedzieć ani słowa więcej.

– Niech pan idzie teraz do swojego pokoju, a potem zapuka do pani Lucji Sparrow i zapyta, czy napisała ten list dla pana. Jeżeli tak, chcę, żeby mi go pan przyniósł.

– W tej… w tej sytuacji nie mogę przecież…

– Młody człowieku… Niech pan nie zapomina, że to pan każe mi wierzyć w swoje opowiadanie. Fakty mówią, że był pan w tym pokoju w czasie, kiedy mogło być popełnione zabójstwo, że zabrał pan z kasy pieniądze, że nie powiadomił pan nikogo o tym, co pan zobaczył, że później uderzył pan w głowę ciężkim przedmiotem obecnego tu pana Alexa i uciekł pan na górę, nie interesując się nawet tym, czy go pan nie zabił, i próbując zacierać za sobą ślady. Może pan być równie dobrze mordercą, jak nim nie być. Szczerze mówiąc pośród osób w tym domu znam kilka, które mają lepsze alibi niż pan. A w tym domu było w noc zabójstwa osób bardzo niewiele. Osiem, ściśle biorąc. Jest pan nadal w czołówce tego wyścigu. Niech pan lepiej robi to, o co pana proszę.

– Tak, proszę pana… Zaraz postaram się to… załatwić… – Filip Davis wstał i wyszedł.

– Szefie! – Jones stanął w drzwiach i rozłożył ręce. – Żadnej plamy na żadnym bucie, chyba na tych, które miał na nogach. Ale trudno mu było zaglądać pod pięty.

– W porządku… – Parker odprawił go ruchem ręki. Podszedł do Alexa. – Zdaje się, że on mówi prawdę… ten szachista… ten układacz rebusów na wiele ruchów z góry… Potworny gaduła… Czy powiedział ci coś ciekawego?

– Tak. – Alex skinął głową. – Wydaje mi się, że bardzo.

– I mnie – powiedział Parker – i mnie.

– Pan Davis, szefie! – powiedział Jones.

Filip Davis wszedł i zbliżywszy się do inspektora podał mu kopertę.

– Powiedział pan, oczywiście, że to policja żąda tego listu?

– Ja… Nie mówił pan ani słowa o tym, że nie wolno mi tego zrobić…

– Nie mówiłem. Co powiedziała pani Sparrow?

– Powiedziała, że w końcu panowie już wiecie ode mnie, co tam jest w środku, więc to nie ma znaczenia, jeżeli ja sobie tego życzę.

– Dobrze. Dziękuję panu.

Davis stał niezdecydowanie.

– Słusznie – powiedział Parker. – Niech pan nie odchodzi. Proszę mi pokazać podeszwę pańskiego lewego buta… tak… a teraz prawego. Ten list zatrzymam chwilowo, a potem zwrócimy się do pani Sparrow. Jest nam potrzebny w zupełnie innym celu niż łamanie tajemnicy korespondencji. Dziękuję panu za pana trudy, młody człowieku, a w przyszłości niech pan szybciej działa mózgiem, a wolniej przyciskami do bibuły.

Davis otworzył usta, ale wyszedł bez słowa.

Загрузка...