XVI. Morderca Iana Drummonda, oczywiście

Kiedy po godzinie przybyła karetka szpitalna i wsunięto do niej leżącą na noszach nieprzytomną Sarę Drummond, inspektor Parker westchnął ciężko i potarł dłonią nie ogolony podbródek. Stali na dziedzińcu we troje: on, Lucja Sparrow i dyżurny policjant. Za szybą oszklonych drzwi wejściowych inspektor dostrzegł bladą twarz kucharki i pyzatą, rumianą buzię Kate Sanders, obok której stał sierżant Jones. Karetka ruszyła cicho, wjechała na zakręt i po chwili zniknęła pomiędzy drzewami alei.

– Boże, Boże – szeptała ledwie dosłyszalnie Lucja Sparrow. Zakryła oczy dłonią. Potem opuściła dłoń i spojrzała na Parkera. – Nigdy, nigdy bym w to nie uwierzyła…

– Czy ona wyjdzie z tego? – zapytał inspektor.

– Nie wiem. Nie jestem psychiatrą. Ale obawiam się, że wyjdzie. To tylko chwilowy skutek wielkiego wstrząsu i napięcia nerwów. Zaczęła bredzić, a potem zapadła w omdlenie. Po zastrzyku oddychała już równo i nie było żadnych niepokojących objawów. Ale chyba lepiej byłoby dla niej, gdyby… – Urwała. – Nie powinnam tak mówić, jestem lekarzem. Biedny Ian. Gdyby wiedział… gdyby tylko wiedział… – Uniosła ku inspektorowi szare, smutne oczy. – Pan był jego przyjacielem, zdaje się?

– Byłem – powiedział Parker.

– A ona… I nikt nie mógł temu zapobiec. Nikt. A kiedy obudzi się, sama wpadnie w rozpacz… Ona nie była taka zła, jak… jak by wskazywały na to fakty. To tylko brak moralności…

– Przyglądałem się pani podczas ostatniej godziny… – Inspektor skłonił się lekko. – Opiekowała się nią pani jak siostrą. Po tym wszystkim. Takich rzeczy nie widuje się często.

– A cóż miałam robić? – Lucja rozłożyła ręce. – Chory jest chorym, bez względu na wszystko, co lekarz o nim myśli.

– I, być może, skrzywdziła ją pani ratując.

– I tego nie wolno nam brać pod uwagę. Miałam obowiązek pomóc jej, a jestem na pewno ostatnim człowiekiem, który odważyłby się ją sądzić. Jestem stroną, nie sędzią. Ale jeżeli nawet skrzywdziła mnie, to przecież… – wskazała dom – jego skrzywdziła jeszcze tysiąckroć gorzej. On nie żyje. A my wszyscy musimy żyć dalej. Jutro mam operację. Inna tragedia. Inni ludzie. Poza tym mam moje życie do naprawienia. Harold… mój mąż leży u siebie w pokoju. Płakał. To było potwornym przejściem dla niego. Może nawet większym niż dla mnie?… Ian nie żyje, a ona go zabiła. Harold myśli, że jest powodem… Nie rozumie życia. Pomimo wszystko jest naiwny. Teraz będzie długo, długo wracał do siebie po tym wstrząsie. Czeka mnie wiele pracy przy nim…

– Pani na pewno bardzo kocha swojego męża? – powiedział inspektor, jak gdyby potakując jakiejś nie wypowiedzianej myśli.

– Nad życie – stwierdziła Lucja Sparrow, a ton jej głosu był taki, że Parker uwierzył jej od razu. – Nie musiałam nawet niczego mu przebaczać. Wolałabym umrzeć, niż go stracić. Myślę, że to nie była jego wina… To ona go opętała.

– Tak. Prawdopodobnie ma pani słuszność. Pan Sparrow na pewno wróci do siebie po tym wszystkim. Życzę tego pani. I nie tylko pani. To wielki uczony. Po śmierci Drummonda spadł na niego cały ciężar odpowiedzialności za dokończenie ich wspólnej pracy.

– Harold dokona tego! – Uniosła swoją królewską, jasną głowę. – Odzyska siły i dokona tego wszystkiego, co mieli zrobić razem.

– Kiedy pragniecie państwo stąd wyjechać?

Lucja spojrzała na zegarek.

– Jest dziesiąta. Za godzinę chciałabym wyjechać. Chcę opuścić Sunshine Manor na zawsze… – zawahała się i nagle powiedziała z naciskiem: – Nie pozwolę, aby Harold kiedykolwiek nawet przejechał przez te okolice. Ten kawałek świata musimy pozostawić za sobą… i wszystkie wspomnienia stąd! – Jak gdyby zawstydzona tym wybuchem, spojrzała raz jeszcze na zegarek. – Muszę już iść. On jest tam sam.

Parker ukłonił się jej w milczeniu. Odeszła. Patrzył na nią, gdy wstępowała na stopnie tarasu i zbliżała się ku drzwiom wejściowym – królewska, spokojna i jasnowłosa, obojętna wobec ciekawych oczu służby, jak gdyby cały brud świata musiał spłynąć do stóp jej wyprostowanej sylwetki. W progu natknęła się na wychodzącego z domu człowieka, który ustąpił na bok i przepuścił ją z lekkim ukłonem. Inspektor uniósł brwi.

– Gdzie byłeś, Joe? – zapytał, kiedy Alex zbliżył się do niego. – Już od pół godziny rozglądam się za tobą.

– Pisałem przez parę minut – powiedział Alex z rozbrajającą szczerością. – Czy… czy zabrali ją?

– Tak. Dostała zastrzyk nasenny i zabrali ją do szpitala.

– Czy jest pod konwojem policyjnym?

– Tak.

– Ale nie jest obłąkana?

– Doktor Lucja Sparrow twierdzi, że nie. Lekarz szpitalny także był dobrej myśli. Prawdopodobnie wyjdzie z tego i będzie zupełnie normalna… Joe?

– Tak? – powiedział Alex.

– Zawsze byłem wobec ciebie szczery. Teraz też chcę być. Nie wierzę, żebyś w kilkanaście godzin po śmierci Iana mógł zajmować się w tym piekle swoim pisaniem. Co się stało?

– Nic – mruknął Alex. – Notowałem tylko pewne moje spostrzeżenia. Prosiłeś mnie w czasie przesłuchań, żebym nie zabierał głosu i nie mącił ci wizji. Ale już jest po wszystkim. Czy chciałbyś mnie wysłuchać?

– A ty mnie? – zapytał niespodziewanie Parker.

– Ja?… Tak.

– To chodźmy do gabinetu Iana…

– Dobrze.

Ruszyli ku domowi. Sierżant Jones nadal dyżurował w sieni. Parker zauważył, że kiedy pojawił się w drzwiach, panna Kate Sanders natychmiast zajęła się gorliwie polerowaniem płyty kominka.

– Czy mój posterunek tutaj jest zdjęty, szefie?

– A czy mówiłem coś podobnego?

– Nie. Ale przecież…

– Za chwilę… – powiedział Parker i wszedł za Alexem do gabinetu. Kiedy zamknęli za sobą drzwi, Alex odwrócił się na pięcie.

– Czy możesz wydać rozkaz, aby nikt z domowników nie opuszczał domu?

– Kogo masz na myśli?

– Wszystkich. Ale pomiędzy nimi mordercę Iana Drummonda, oczywiście!

Parker skinął głową.

– Więc i ty tak myślisz… Ale dowody… Nie mam dowodów… Nie mogę przecież…

– Zaczekaj – Joe uniósł rękę. – Powiedzieliśmy, że nie opuścimy tego domu bez zabójcy Iana. Czy możemy pozwolić, żeby zabójca opuścił ten dom bez nas?

– Nie wiem – Parker zagryzł wargi. – Boję się, że nie będę go mógł powstrzymać. Nie mam nic, co by mogło stworzyć akt oskarżenia…

– Wydaj rozkaz… – mruknął Alex – a wtedy może coś się uda zrobić.

Parker podszedł do drzwi i uchylił je.

– Jones!

– Tak, szefie?

– Niech nikt nie opuszcza tego domu pod żadnym pozorem, dopóki nie zezwolę na to ja sam osobiście. Powiedz to także ludziom w ogrodzie. Ani jedna osoba stąd nie wyjdzie.

– Tak, szefie… – powiedział Jones z wyraźną nutką zdumienia, którą Alex uchwycił, chociaż siedząc w krześle nie mógł widzieć jego twarzy. Parker zamknął drzwi i powrócił do stolika.

– Czy wiesz, kto zabił Iana? – zapytał krótko.

– Tak. Wiem. A ty?

– Ja także. To znaczy… Czy mógłbyś mi udowodnić, kto zabił Iana? Bo ja…

– Zrobimy to razem – powiedział Alex. – Zacznijmy od początku. W chwili zabójstwa było w domu osiem osób:

1. Joe Alex,

2. Malachi Lenehan,

3. Kate Sanders,

4. Robert Hastings,

5. Filip Davis,

6. Sara Drummond,

7. Harold Sparrow,

8. Lucja Sparrow.

Zacznijmy od osoby numer jeden: Joe Alex. Czy masz dla mnie jakieś alibi?

Parker otworzył notes:

a) Nie mogłeś napisać listu na maszynie Remington Sary Drummond, bo przed dwoma tygodniami nie było cię w Sunshine Manor,

b) nie mogłeś ukraść noża, wisiorka i rękawiczek gumowych Lucji Sparrow, bo do kolacji obie kobiety były w swoich pokojach, a ty tam nie wchodziłeś. Na kolację zszedłeś pierwszy, razem z Filipem Davisem, który nawet cię wyprzedził, bo już tam był, kiedy wszedłeś. Po kolacji nie wchodziłeś na górę, tylko wyszedłeś do parku. Z parku wróciłeś ostatni. Obie kobiety były już u siebie. Kiedy Lucy weszła do Sary po maszynę, miałbyś jedyną okazję wejścia do jej pokoju. Ale nie mogłeś o tym wiedzieć, bo Lucy weszła do pokoju Sary przez garderobę, to znaczy nie wychodząc na korytarz. Później, kiedy przyszła do ciebie po papier, nie wchodziła, zamknęła drzwi i zapukała do Filipa Davisa, nie wchodząc także. Wobec tego dostrzegłaby cię z korytarza, gdybyś pragnął wejść do niej. Sara była przez cały czas u siebie. Lucy także powróciła do siebie. Nie miałeś więc szans zabrania przedmiotów, które znaleziono przy Ianie, i nie miałeś szansy zabicia go nożem Lucy Sparrow. Poza tym:

c) nie miałeś najmniejszego powodu, żeby zabijać Iana Drummonda. Na szczęście znam cię tak długo, że wiem o niepodobieństwie przekupienia ciebie przez kogoś z zewnątrz. Wiem także, że byłeś jego prawdziwym przyjacielem. Nie mógłbyś go zamordować w ten sposób. W żaden sposób. Twoje alibi jest rzeczowe i emocjonalne. Nie miałeś ani możliwości, ani motywu zabójstwa. Skreślam ciebie.

– Drugą osobą jest Malachi Lenehan – powiedział Alex.

– Tak, pomijając ohydny nonsens tego podejrzenia i przypuszczenie, że ten przyjaciel rodziny Drummondów, który pamięta trzy ich pokolenia i kochał Iana jak syna, mógł go zabić skrytobójczo, Malachi ma alibi. Nie miał nawet teoretycznej okazji podrzucenia pokrwawionej rękawiczki pod szafę i ukradzenia wisiorka. Jedno pytanie: czy widziałeś ten drugi nóż, kiedy walizkę przyniesiono na kort tenisowy?

– Tak – Alex skinął głową. – Myślę, że wszyscy tam obecni go widzieli, bo skupiliśmy się wokół Lucji Sparrow, a walizka w pewnej chwili stała się ośrodkiem zainteresowania.

– Więc Malachi nie miał szansy ukradzenia noża także. Z tych samych przyczyn co ty. Skreślam go.

– Trzecią osobą jest Kate Sanders… – powiedział Alex.

– Tak. Jeżeli chodzi o tę panienkę, to jej alibi ma tylko jeden mocny punkt. Nie miała żadnej szansy podrzucenia pokrwawionej rękawiczki pod szafę i drugiej do szafy. Mogła to zrobić tylko wtedy, kiedy Sara Drummond zeszła o pół do pierwszej na dół i weszła do gabinetu. Ale na to Kate Sanders musiałaby być fenomenem natury. Musiałaby przewidzieć przyszłość, to znaczy wiedzieć, że po północy, w półtorej godziny po zbrodni, Sara zejdzie na dół i nie narobi alarmu, co wydaje się przecież rzeczą nieprawdopodobną. Wówczas Kate Sanders, wiedząc to, mogłaby popędzić jak błyskawica na górę, wpaść do pokoju Sary i przez ten pokój do garderoby, zrobić swoje, a potem wyjść i nie spotkać Sary, schodząc w dół. Zważywszy fakt, że gdyby Kate Sanders była mordercą, nie mogłaby nawet przypuścić, że ktoś wchodzący nie zechce wszcząć alarmu (a nie wszczął go nikt z nich, poza tobą!), co oczywiście uniemożliwiłoby jej wejście na górę i ulokowanie rzeczy. Poza tym musiałaby, zamiast udać się do pokojów służbowych w suterenie, przebywać po zbrodni półtorej godziny w okolicy gabinetu i – nie zrażając się tym, że był tam Filip o 11.15, Sparrow o 11.40, Hastings o 12.10 i żaden z nich nie obudził całego domu! – musiałaby czekać właśnie na Sarę i wykonać całą tę karkołomną operację. To jest tak nieprawdopodobne, jak nieprawdopodobne jest, żeby tak głupiutka pokojówka o pyzatej buzi była wyrafinowanym mordercą, pragnącym zwalić winę na Lucy Sparrow. Skreślam ją, bo wszystko to razem nie ma najmniejszego sensu.

Urwał i zastukał ołówkiem w notes.

– Specjalnie omijam tu wszystkie twoje możliwe wypowiedzi i korektury, bo od pierwszej chwili postanowiłem wykluczyć te trzy osoby, jako nie mające ani możliwości, ani żadnego powodu do zamordowania Iana Drummonda. Czy zgadzasz się ze mną?

– Najzupełniej. – Alex kiwnął głową. – Pozostaje nam więc pięć osób, spośród których musimy wyłonić zabójcę. Teraz nadchodzi profesor Robert Hastings. Czy masz dla niego alibi?

– Tak. Pełne, nie zwalczone niczym, o ile, oczywiście, nie zamordowali Iana wspólnie: on, Harold Sparrow i Lucja Sparrow, co jest zupełnym absurdem. Od 10.40 do 11.20 rozmawiał ze Sparrowem, co nie daje mu szansy zabicia Iana, bo Ian musiał zginąć w czasie tej rozmowy. Poza tym, po cóż by wracał? Po dokumenty z kasy? Więc dlaczego tak głupio wdepnął w krew, która była rozlana z innej strony stołu? Jak i kiedy miałby szansę ukradzenia wisiorka i rękawiczek, a potem wepchnięcia jednej rękawiczki pod szafę, a drugiej do szafy pomiędzy rzeczy Lucy? Lucy miała wisiorek przy kolacji i odeszła z nim na górę. Hastings wyszedł do parku. Kiedy wrócił, Lucy była u siebie i Sara była u siebie. Potem ma alibi, bo rozmawiał z jej mężem, kiedy nie było jej w pokoju. Później musiałby w jakiś magiczny sposób dostać się do garderoby, nie widziany przez obie, zajmujące dwa pokoje po obu jej stronach, kobiety. Nie. Hastings nie mógł zrobić nic z tego. A poza tym wszystkim: nie było go w ogóle w Anglii, gdy morderca napisał list na maszynie Sary Drummond. To decyduje. Alibi jego jest wszechstronne i nieodwołalne. Skreślam go.

– Tak. – Alex przytaknął głową. – Teraz Filip Davis. Numer 5.

– Właśnie. Co do Davisa, byłem w dużym kłopocie. On mógł to zrobić. Wszedł do Iana w czasie, gdy Ian mógł być zamordowany, i nie ma powodu, aby dawać wiarę jego słowom, że zastał już trupa. Ale abstrahując od motywu, którego chyba nie miał, bo Drummond prawdopodobnie pożyczyłby mu pieniędzy, to morderstwo popełnione jest przecież z premedytacją i Filip musiałby iść po pożyczkę, mając w kieszeni nóż, wisiorek i rękawiczki. Ze strony Filipa Davisa, szachisty, człowieka umiejącego wyliczyć na wiele ruchów naprzód posunięcie przeciwnika, obawiałem się jakiegoś podstępu. Ale on na pewno nie mógł ukraść noża i rękawiczek, bo Lucja wychodząc poszła właśnie do niego. Kiedy stała przedtem przed twoimi drzwiami, także by go zobaczyła, bo musiałby przejść obok niej, chcąc się dostać do jej pokoju. Potem wróciła do siebie, a Sara, zważywszy, że przy tym rozwiązaniu nie ona, lecz on jest mordercą, nie opuszczała w ogóle pokoju do 12.30. A jak mógłby później podrzucić rękawiczki? Kiedy? Poza tym musiałby zaplanować ten mord przed dwoma tygodniami, pisząc list, a przecież, gdyby Sparrow pożyczył mu pieniędzy, cała jego wędrówka po domu i zejście do Drummonda byłyby zupełnie nie usprawiedliwione. A dlaczego miałby obciążać Lucy Sparrow, o której pisze w tajemnicy listy do siostry, że ją kocha? Dlaczego miałby to robić wiedząc w dodatku, że Lucy ma chorą rękę i być może nawet naderwany mięsień, co dawałoby jej niezłomne alibi? A poza tym zupełny brak motywu. Filip nie musiał przecież ohydnie mordować Iana, żeby wyjechać do Ameryki. Mógł podziękować za pracę i odejść. Znając Iana, wiedział na pewno tak dobrze jak my, że dałby mu on jeszcze na drogę list polecający i jak najlepszą opinię. Więc co? Filip ma alibi rzeczowe. Nie mógł w żaden sposób ukraść noża i rękawiczek i nie mógł także wsunąć ich tam, gdzie je znaleziono. Te rękawiczki rozwiązują nam bardzo wiele problemów. Jak gdyby morderca umyślnie je tam wsunął nie po to, aby obciążyć kogoś, ale aby wyizolować ludzi, którzy nie mogli brać w tym udziału. Żeby mieć zresztą spokojne sumienie, zatelefonowałem godzinę temu do Londynu, aby sprawdzili, jak ma się sprawa z tym bratem Davisa. To prawda. Nie mogę więc nie wierzyć w motywy jego postępowania tej nocy. Zresztą po co schodziłby później o pierwszej? Po co zostawiłby ślady swojej bytności? Po co przyznawałby się, że widział Iana o 11.15? Nie. Davis nie mógł tego zrobić. Skreślam go.

Alex przytaknął.

– Harold Sparrow, numer sześć – powiedział.

– Tak. Przede wszystkim: nie mógł zabić Iana, bo rozmawiał w tym czasie z Hastingsem. Chwilę przedtem rozmawiał z Filipem, a po rozmowie z Hastingsem mówił dwadzieścia minut z żoną. Jego alibi rozciąga się więc o wiele szerzej, niż musiałoby nawet. Po cóż by schodził później na dół i dotykał dwoma palcami noża, na którym poprzednio nie zostawił żadnych odcisków? On miał powód do zabicia Iana. Miał także powód do obciążenia Lucy tym mordem. Ale po prostu nie miał kiedy zabić. Profesor Hastings jest jego tarczą i nic tej tarczy nie przebije. A zważywszy fakt, że morderstwo zostało dokonane najprawdopodobniej dwie, trzy minuty przed jedenastą, to jego własna żona Lucy jest mu najlepszym alibi, bo była wówczas na korytarzu. Skreślam go, skreślam, bo muszę.

– Zgoda – powiedział Alex… – Sara Drummond. Numer siedem.

– Tak. Sara Drummond mogła zabić Iana. Wiemy tylko, co robiła o 10.45, bo wówczas Lucy przyszła do niej po maszynę. Później, do chwili mojego przybycia, nikt jej nie widział. Zostawiła tylko ślady swojej bytności u Iana o godzinie 12.30. Jej odciski palców muszą pochodzić mniej więcej z tego okresu, bo o 12.10 Hastings wytarł klamkę do czysta, a o pierwszej ty zszedłeś na dół, a Filip jeszcze na kilka chwil przed tobą. To wszystko, co wiemy. Poza tym miała ona powód, żeby zabić Iana…

– Chwileczkę… – powiedział Alex. – Jaki powód?

– Jak to? Żeby się go pozbyć… bo… z powodu tego romansu ze Sparrowem.

– O ile wiem… – szepnął Alex – to chciała się pozbyć właśnie Sparrowa. I gdyby musiała kogoś zabić, to chyba raczej jego. To byłoby, poza tym, logiczne. Powiedziała nam zresztą, że żałowała tego. Tak, wierzę, że Sara Drummond mogłaby zabić Sparrowa z lęku, aby Ian nie dowiedział się o wszystkim. Ale zabijać Iana? A dlaczego? Pytanie „dlaczego” ma tu swój sens. Zbrodnia została popełniona z premedytacją, więc morderca musiał mieć do niej silny i niezwalczony powód, musiał działać konsekwentnie, żeby osiągnąć cel, którego warunkiem była śmierć Iana Drummonda. Sparrow mógłby mieć taki cel, zgoda. Nie mówiąc o jego miłości do Sary, usunąłby w ostatnim stadium prac swego współtowarzysza i wykorzystałby w pewien nieunikniony sposób dla siebie sukces, którego autorami byli obaj. Ale niestety Sparrow, jak wiemy, nie mógł tego zrobić. Ale Sara? Gdyby Sara chciała się pozbyć Iana jako męża, nie przyjechałaby po prostu już więcej z Londynu i przysłałaby mu grzeczny list, że ich małżeństwo jest błędem i prosi o rozwód. Wiedziała, że Ian dałby go jej natychmiast bez względu na to, jak by cierpiał, Ian był przyzwoitym człowiekiem i jego działania dawały się określić w pewien sposób z góry. Jeżeli przypuścimy natomiast, że chciała się pozbyć Lucy Sparrow, to też nie ma sensu, bo gdyby tylko kiwnęła palcem, Harold Sparrow rzuciłby Lucy i odszedł od niej bez rozlewu krwi. Kobieta, która wygrywa, nie musi w ogóle popełniać zbrodni. Wystarczy, że odrzuci jednego mężczyznę, a weźmie drugiego. I Ian, i Lucy musieliby się z tym pogodzić. To oni mogliby raczej chcieć zamordować Sarę. Jeżeli przypuścimy, że Sara działała pod nagłym impulsem rozmowy ze Sparrowem po kolacji: zlękła się, że Sparrow powie wszystko Ianowi, zeszła na dół i zabiła Drummonda, aby sprawa nie wyszła na jaw, to wszystko nie ma wielkiego sensu. Po pierwsze, najlepszy argument znalazła sama Sara w rozmowie z nami. I ona myślała o tym, że Sparrow może wygadać się. Wówczas powiedziałaby, że to nieprawda. Pokazałaby Sparrowowi drzwi. Chociaż tobie ani mnie nie udałoby się to może, to jednak aktorka taka jak Sara Drummond mogłaby chyba w samego Sparrowa wmówić, że mu się to wszystko śniło. Poza tym:

a) Dlaczego napisała ten list na swojej własnej maszynie?

b) Dlaczego tę maszynę pożyczyła na kilka minut przed zbrodnią osobie, którą chciała obciążyć, mogąc przypuszczać, że policja sprawdzi tę maszynę? Mogła ją przecież wyrzucić po napisaniu listu.

c) Dlaczego wybrała dzień, w którym Lucy miała chorą rękę i obciążając ją, wiedziała równocześnie o możliwym alibi?

d) Dlaczego później pozostawiła odciski palców, skoro nie pozostawiła ich na lancecie?

e) Dlaczego nie próbowała sobie robić żadnego alibi po fakcie, ale wróciła do siebie i nie zajrzała nawet do Lucy?

f) Dlaczego się nie rozbierała, chociaż to rzucało na nią podejrzenie?

g) Dlaczego deklamuje przy kolacji o trzech ciosach, które potem zadaje Ianowi? Żeby się obciążyć? Dlaczego deklamowała mi to samo w samochodzie? Chyba po to, żebyśmy nie mieli najmniejszych wątpliwości, że to ona.

h) Dlaczego ta inteligentna kobieta bierze lancet Lucy, wisiorek Lucy, rękawiczki Lucy… i wszystko to razem rozrzuca tak jawnie nieomal: przy trupie, w szafie, pod szafą, żeby każdy policjant mógł to znaleźć bez trudu i żeby Lucy Sparrow stała się mordercą-głupcem, siejącym wokół siebie dowody swojej winy… i to dowody takie, jak „na przykład łańcuszek, które są dowodami za nią, a nie przeciw niej? I czyni to wszystko, żeby pozbyć się Lucy, o której godzinę wcześniej powiedziała Sparrowowi, że musi do niej wrócić. Lucy jest w tej sytuacji ratunkiem Sary. To żona, która ukoi w końcu Sparrowa. Może on do niej wrócić. Sparrow wyraźnie nam mówił, a twoje dochodzenia przed zabójstwem wykazały, że Sara już od dłuższego czasu nie utrzymuje bliższego kontaktu ze Sparrowem. Sara chciała się od niego oderwać. Dlaczego więc miałaby przy tym zabijać swojego męża i obciążać tym absolutnie niewinną, o niczym na razie nie wiedzącą Lucy? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Nie mówię już o tym, że Sara Drummond nie jest człowiekiem wpadającym w panikę. Jechałem z nią samochodem i widziałem, jak hamowała przed stojącym na szosie dzieckiem. Wiedziała absolutnie o wszystkim, co się dokoła niej dzieje, nawet o tym, że przyglądałem się jej w tej chwili. Ta wielka aktorka ma błyskawiczny refleks i umiejętność nietracenia nerwów. Więc czy załamałaby się tak nagle po rozmowie ze Sparrowem? Do tego stopnia, że porwałaby w pośpiechu łańcuszek Lucy i jej nóż, a także rękawiczki, a potem zbiegłaby na dół i zabiłaby Iana? Bez potrzeby, zresztą… Bo co innego złamać komuś życie, a co innego zabić tego kogoś.

– Ale… niestety, Sara Drummond jest jedynym człowiekiem, jak dotąd, który mógł popełnić tę zbrodnię – powiedział Parker. – Jeżeli założymy, że to nie ona zabiła Iana… A niczego bardziej bym nie pragnął, chociaż Ianowi nie wróci już to życia… Niestety, pozostaje nam już tylko jedna osoba i potem… cóż, możemy sprawdzać całą listę od nowa. A przecież gdzieś musi być luka.

– Lucja Sparrow – powiedział Alex. – Numer ósmy i ostatni.

– Tak – Parker zajrzał do notesu. – Pierwszą moją myślą, kiedy rozpocząłem przesłuchania, a nawet przedtem, było znalezienie człowieka, który miałby motyw zbrodni i nie miałby alibi. Otóż Lucja Sparrow nie ma żadnego motywu dla zamordowania Iana. W tym czworokącie małżeńskim mogłaby ona zabić Sarę, to byłoby aż nadto zrozumiałe jako motyw zbrodni. Mogłaby od biedy zabić Sparrowa, to także mieści się w granicach wyobraźni. Ale Ian? Zabić Iana, którego jedyną winą wobec niej był fakt, że stał się on tak samo zdradzanym mężem, jak ona żoną? Nie. Mogłaby pójść do Iana i opowiedzieć mu o Sarze i Sparrowie. Ale ze wszystkich ludzi w tym domu, wyłączywszy służbę i ciebie, Lucja Sparrow miała najmniej powodów, żeby zabić Iana. Nie miała żadnego powodu.

– Lucja Sparrow miała powód – powiedział Alex spokojnie. – Spośród wszystkich ludzi w Sunshine Manor tylko ona mogła dokonać tego zabójstwa w ten właśnie sposób. A powód ten leży przede mną jak na patelni od chwili, gdy zacząłem robić plan mojej książki.

Загрузка...