21

Tydzień po Święcie Dziękczynienia był nie do wytrzymania. Wisiała nade mną troska rodziców, Philip dzwonił bez przerwy i chociaż wmawiałam sobie, że nie ma powodu do zmartwienia, Sammy jeszcze się nie odezwał. Parę dni spędziłam w rozmarzeniu, od nowa przeżywając Pocałunek, wspominając, jak Sammy wyciągnął mnie z samochodu, i zastanawiając się, kiedy wreszcie się ze mną skontaktuje, ale zaczynało to tracić urok. Na domiar złego Abby nie przestała o mnie pisać, mimo że opuściłam miasto na pięć pełnych dni. W tamtym okresie nie miałam pewności co do wielu spraw, ale wiedziałam z całą pewnością, że Abby nie brała udziału w Święcie Plonów moich rodziców, więc tym bardziej denerwujący okazał się widok mojego nazwiska w nagłówku „Nowojorskiej Bomby”. KŁOPOTY W RAJU? ROBINSON ZBIERA SIŁY W RODZINNYM MIEŚCIE. Abby dodała jeszcze, jak to moja „nagła nieobecność” dała się zauważyć, ponieważ Philip i ja byliśmy „nierozłączni” i fakt, że „ratowałam się ucieczką” do domu rodziców w głębi stanu najwyraźniej wskazywał na jakieś poważne kłopoty w naszym związku. Znalazła się nawet dodatkowa sugestia, że „weekend z dala od imprezowej sceny” mógł mieć coś wspólnego z potrzebą „detoksu” albo może „lizaniem ran po odtrąceniu”. Zakończyła tekst, zachęcając wszystkich, by śledzili dalsze losy sagi Weston/Robinson.

Wyrwałam pierwszą stroną z zabezpieczonego zszywaczami biuletynu, zwinęłam w kulę i, najmocniej jak mogłam, rzuciłam przez cały pokój. Jakie kłopoty w związku? Detoks? Odrzucenie? Nawet bardziej obraźliwa niż domniemanie, że Philip i ja się umawiamy, była sugestia, że już się nie umawiamy. A detoks? Wystarczająco kiepsko było zostać opisaną jako osoba, która imprezuje jak szalona, ale być kimś, kto nad tym nie panuje, to czysty wstyd. Sytuacja zrobiła się niemal zbyt absurdalna, żeby ją pojąć. Trzy pełne dni zajęło mi przekonanie Kelly (i Elisy, która sprawiała wrażenie szczególnie zatroskanej), że Philip i ja się nie kłócimy, że nie szukałam w Poughkeepsie możliwości skorzystania z klinik odwykowych i nie mam zamiaru ani powodu „rzucać” Philipa w najbliższym czasie.

Większą część grudnia spędziłam, biorąc udział w jak największej liczbie imprez, fotografując się z Philipem, i generalnie aż się prosząc o paskudne komentarze ze strony Abby (która radośnie skorzystała z okazji), więc wszystko wróciło do jakiej takiej pokręconej wersji normalności. Kelly ustaliła dla nas rotacyjny plan urlopowy, ponieważ nie mogliśmy wszyscy wziąć wolnego w tym samym czasie, i zgodziłam się zająć koktajlem dla żydowskich klientów w Boże Narodzenie w zamian za wolne w sylwestra. Cieszyłam się już na Nowy Rok spędzany z Penelope w Los Angeles, bo kiedy tylko dowiedziałam się, jak wygląda mój plan pracy, w końcu przyjęłam jej zaproszenie i kupiłam bilet. Do Gwiazdki zostały dwa tygodnie i nasze poniedziałkowe zebranie zespołu było bardziej szalone niż kiedykolwiek. Fantazjowałam już o tym, jak to w szortach i klapkach, z krwawą mary w ręku, nadrabiamy z Pen zaległości na plaży w środku zimy, kiedy w moje myśli wdarł się głos Kelly:

– Przyjęliśmy nowego klienta, z którego naprawdę się cieszę – oznajmiła z szerokim uśmiechem. – Od dzisiaj oficjalnie reprezentujemy Stowarzyszenie Właścicieli Nocnych Klubów w Stambule.

– To w Stambule jest nocne życie? – zapytał Leo, badawczym wzrokiem mierząc skórkę przy paznokciu, która wydawała się nieskazitelna.

– Nie wiedziałam, że w Syrii wolno prowadzić kluby! – wykrzyknęła Elisa z wyrazem szoku na twarzy. – Przecież muzułmanie nawet nie piją, zgadza się?

– Stambuł jest w Turcji, Eliso – sprostował Leo, wyglądając na bardzo z siebie zadowolonego. – I chociaż to kraj muzułmański, jest naprawdę bardzo zachodni i mają całkowity rozdział kościoła od państwa. Chyba powinienem powiedzieć: meczetu od państwa.

– Dokładnie, Leo, dokładnie tak. Jak wszyscy wiecie, jesteśmy gotowi rozszerzyć działalność na klientów międzynarodowych i uważam, że to będzie idealny początek. Stowarzyszenie tworzy około trzydziestu właścicieli klubów w mieście i najbliższej okolicy i szukają kogoś, kto wypromuje aktywne nocne oblicze miasta. Wybrali nas – stwierdziła z uśmiechem.

– Nie wiedziałam, że ludzie jeżdżą do Turcji imprezować – prychnęła Elisa. – W końcu to raczej nie Ibiza, zgadza się?

– Cóż, dokładnie dlatego potrzebują naszej pomocy – powiedziała Kelly. – Jak rozumiem, Stambuł to niezmiennie kosmopolityczne miasto, naprawdę bardzo szykowne, i nie mają problemu z przyciągnięciem wszelkiego rodzaju wspaniałych Europejczyków, którzy uwielbiają plaże, kluby i tanie zakupy. Ale turystyka ucierpiała od czasów jedenastego września, więc chcą dotrzeć do Amerykanów, szczególnie tych młodych, i pokazać im, że rozrywka w Stambule jest równie dostępna jak w Europie, ale o wiele tańsza i znacznie bardziej egzotyczna. Nasze zadanie to uczynić z nich cel wyjazdów.

– I jak dokładnie mamy zamiar to zrobić? – zapytał Leo, teraz studiując klamrę swojego paska od Gucciego i wyglądając na potwornie znudzonego.

– Cóż, na początek musicie się zaznajomić z tym, co próbujemy promować. I dlatego właśnie wszyscy spędzicie Nowy Rok w Stambule. Skye zostaje ze mną, żeby stąd kontrolować sytuację. Wyjeżdżacie dwudziestego ósmego grudnia.

– Co? – prawie krzyknęłam – Jedziemy do Turcji? W środę?

– Czułam przerażenie – musiałam powiedzieć Penelope, że nie przyjadę do LA – połączone z podnieceniem, bo miałam odwiedzić tak egzotyczne miejsce.

– Kelly, zgadzam się z Bette. Nie jestem pewna, czy to taki dobry pomysł. Ja, wiesz, nie mam w zwyczaju odwiedzać krajów rozdartych wojną – oświadczyła Elisa.

– Nie mówiłam, że nie chcę jechać – wyszeptałam słabo.

– Rozdartych wojną? Czyś ty zgłupiała? – zapytała Skye.

– Mnie tam rozdarcie nie przeszkadza, ale nie wydaje mi się, żeby perspektywa wyjazdu do jakiegoś kraju Trzeciego Świata, gdzie jedzenie jest niebezpieczne, woda skażona i nie można oczekiwać przyzwoitej obsługi hotelowej, była szczególnie pociągająca. Na Nowy Rok? Naprawdę? – odezwał się Leo, patrząc na Kelly.

– Widzicie, to właśnie część problemu. – Kelly zachowywała spokój znacznie lepiej, niż umiałabym, będąc na jej miejscu. – Turcja to zachodnia demokracja. Za chwilę dołączą do Wspólnoty Europejskiej. W mieście jest Four Seasons, Ritz i Kempinski. Jest butik Versace, na litość boską. Mam całkowitą pewność, że wszystkim wam będzie idealnie wygodnie. Jedyne, czego wymagam, kiedy tam będziecie, to żebyście sprawdzili tyle klubów, knajp i restauracji, ile tylko zdołacie. Zabierzcie odpowiednie ciuchy. Pijcie szampana, którego wam dadzą. Róbcie zakupy. Wydawajcie. Imprezujcie ile się da. Świętujcie razem Nowy Rok. I, oczywiście, zabawiajcie waszych gości.

– Gości? To znaczy właścicieli klubów? Nie będę się, kurwa, prostytuowała z jakimiś tureckimi właścicielami klubów, Kelly! Nawet dla ciebie – oznajmiła Elisa, krzyżując ramiona na piersi dla podkreślenia swojego moralnego hartu.

Kelly uśmiechnęła się szeroko.

– Zabawne. – Zrobiła pauzę dla większego efektu. – Ale nie lękaj się, młoda Eliso. Goście, o których wspominam, to starannie wybrana grupa wpływowych osób dokładnie stąd, z Manhattanu.

Elisa uniosła głowę, poruszona.

– Kto? Kto jedzie? Co masz na myśli? Będziemy mieli ze sobą jakiś wspaniałych ludzi?

Davide i Leo też odzyskali ducha. Wszyscy siedzieliśmy, pochylając się lekko w oczekiwaniu, aż Kelly poda nam sensacyjne wieści.

– Cóż, nie mamy jeszcze ostatecznych potwierdzeń od wszystkich, ale w tej chwili zobowiązali się Marlena Bergeron, Emanuel de Silva, Monica Templeton, Olivier Montrachon, Alessandra Uribe Sandoval i Camilla von Alburg. Pomocny jest fakt, że w Nowym Jorku nie planuje się na sylwestra niczego poważnego – wszyscy szukają czegoś, czym można by się zająć. Polecicie prywatnym odrzutowcem i zatrzymacie się w Four Seasons. Klient zajmie się wszystkim bez ograniczeń: samochodami, drinkami, kolacjami, wszystkim, co będziecie mieli im – i fotografom – pokazać.

– Prywatnym odrzutowcem? – mruknęłam.

– Reporterzy? Proszę, powiedz, że nie wysyłasz nas tam z samolotem pełnym paparazzi – jęknęła Elisa.

– Tylko z tymi co zwykle, najwyżej trzema. Sami wolni strzelcy, więc nie będą związani z jednym wydawnictwem. Dorzuć czterech, może pięciu dziennikarzy, też wolnych strzelców, i powinniśmy mieć zapewnione fantastyczne relacje prasowe.

Rozważyłam tę informację. Za niespełna dwa tygodnie będę w drodze do Stambułu, do Turcji, zobowiązana do picia, tańców i wylegiwania się przy basenie jednego z najprzyjemniejszych na świecie hoteli, a jedynym moim prawdziwym obowiązkiem będzie zaopatrywanie starannie wybranej grupy ludzi z towarzystwa w wystarczającą ilość alkoholu i narkotyków, żeby na zdjęciach wyglądali na zadowolonych, ale jednocześnie byli odpowiednio trzeźwi, by powiedzieć reporterom coś chociaż z grubsza zrozumiałego. Zdjęcia z imprez pojawią się we wszystkich kolorowych tygodnikach i gazetach, kiedy tylko wrócimy do domu, a podpisy wyjaśnią, że każdy, kto jest kimś, bawi się teraz w Stambule i nikt się nie zorientuje, że dosłownie zapłaciliśmy, żeby przenieść tam imprezę, i to z obsługą w postaci wybranych fotografów, żeby ją uwiecznić, i dziennikarzy, żeby ją opisać. Genialne i stanowiące idealną realizację motta naszej branży: „Nagraj to i sprzedaj”.

Przelotnie błysnął mi obraz Penelope i prawie się udławiłam: jak mogę znowu jej to zrobić?

– Bette, pozwoliłam sobie poprosić Stowarzyszenie, żeby zarezerwowali dla ciebie i Philipa apartament dla nowożeńców. Przynajmniej tyle mogłam zrobić dla mojej ulubionej pary! – oświadczyła Kelly z wyraźną dumą.

– Philip jedzie? – wydusiłam. Od pocałunku z Sammym moja pseudorelacja z Philipem wydawała się jeszcze dziwniejsza.

– Ależ oczywiście, że jedzie! To jego pomysł! Opowiadałam mu o naszym nowym kliencie na imprezie BlackBerry i zaoferował pomoc. Stwierdził, że będzie szczęśliwy, zabierając grupę przyjaciół, żeby tam się zabawić, jeśli to w czymś pomoże. Nawet zaproponował odrzutowiec swojego ojca, ale Stowarzyszenie zaplanowało już wykorzystanie własnego. Bette, musisz być taka szczęśliwa.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, cokolwiek, ale Kelly doszła już do drzwi sali konferencyjnej.

– Okej, dzieciaki, mamy w najbliższych tygodniach masę roboty. Eliso, jesteś odpowiedzialna za kontakt z klientem i gośćmi, żeby potwierdzić i jeszcze raz potwierdzić wszystkie szczegóły dotyczące podróży. Upewnij się, że wszyscy wiedzą, kiedy i dokąd jadą i czego potrzebują. Leo, ty masz się skupić na kontakcie z dziennikarzami i fotografami oraz ich wydawcami, przygotuj krótki komunikat prasowy i „podpowiedzi”, załatw im wszystkie zdjęcia naszych gości, jakie zdołasz wygrzebać. Davide, zacznij kompletować teczki ludzi, których będziecie gościli. Wszyscy są oczywiście w bazie danych, więc wyciągnij ich charakterystyki i zaopatrz zespół w historie ich życia towarzyskiego, upodobania i to, czego nie lubią. Potem skontaktuj się z hotelem, żebyśmy mieli pewność, że wszyscy mają w pokojach właściwe wody, wina i przekąski. Nie sądzę, żebyśmy mieli do czynienia z jakimiś poważnymi konfliktami o podtekście romantycznym, ale się upewnij. Oprócz tego, że Camilla pieprzyła się z Oliverem, a on podobno sypia teraz z Monicą, mamy chyba raczej grupę bez takich niestosownie intymnych powiązań, co powinno ułatwić sprawę.

Wszyscy notowali jak szaleni, a dziewczyny od wykazów, którym pozwolono siedzieć z tyłu sali i obserwować zebranie, wpatrywały się w nas ze zdumieniem.

– Kelly, a co ja mam robić? – zawołałam, kiedy odwróciła się, żeby wyjść.

– Ty? Ależ Bette, jedyne, czym masz się przejmować, to Philip. Ma kluczowe znaczenie dla całości, więc skup się tylko na tym, żeby był zadowolony. Jeśli czegoś zapragnie, załatw to. Daj mu wszystko, czego będzie potrzebował. Jeżeli Philip będzie szczęśliwy, to szczęśliwi będą też jego przyjaciele i cały projekt dorówna trudnością przechadzce po parku. – Mrugnęła, na wypadek gdyby ktoś z nas nie zrozumiał, co dokładnie miała na myśli, a potem pospiesznie wróciła do swojego biurka.

Leo, Skye i Elisa trajkotali wesoło i postanowili zjeść lunch obok, w Patis, żeby dalej planować, ale się wymówiłam. Nie mogłam się pozbyć koszmarnej wizji: Philip wyciągnięty na balkonie ekstrawaganckiego apartamentu dla nowożeńców, ubrany tylko w jedwabne bokserki i wykonujący wszelkiego rodzaju wygibasy wyuczone na zajęciach z jogi, podczas gdy fotograf robi zdjęcia, siedząc na naszym wspólnym łóżku, a Penelope przygląda się temu z daleka.

Загрузка...