27

Przez cały poniedziałek byłam oszołomiona i podniecona, że po pracy zobaczę Sammy'ego. Chociaż siedziałam tam cały czas, nie potrafiłam przypomnieć sobie ani jednego tematu z tych omawianych na porannym zebraniu i musiałam poprosić jedną z dziewczyn od wykazów, żeby zrobiła mi kopię swoich notatek, dzięki czemu mogłam zapoznać się z tym, co zostało ustalone. Teraz, kiedy gwałtownie zbliżała się impreza „Playboya”, biuro znajdowało się w stanie gotowości bojowej, ale chociaż byłam oficjalnie za nią odpowiedzialna (oczywiście jako druga po Kelly), nie mogłam się skoncentrować. W czasie lunchu wymknęłam się na manikiur. O trzeciej oznajmiłam, że wychodzę po kawę, ale naprawdę pobiegłam odebrać seksowną koktajlową sukienkę, którą kupiłam podczas weekendu i oddałam do skrócenia. W okolicy szóstej zaczęłam mamrotać kłamstwa i wymyślać bezsensowne historie o moich rodzicach, wujku, chorej przyjaciółce – wszystko, cokolwiek mogło mi pozwolić na wczesne wyjście, żeby mieć kilka godzin w domu na złapanie oddechu oraz doprowadzenie się do jakiej takiej przytomności. Wysłałam e-maile do Kelly i Elisy, że zajrzę wieczorem na imprezę „In Style” i zdam im nazajutrz relację, po czym opuściłam biuro dokładnie o szóstej trzydzieści.

Wieczór upłynął mi w wirze starannych przygotowań (w tym: golenie, robienie peelingu, depilacja, wygładzanie, szczotkowanie, malowanie oraz nawilżanie) i kiedy taksówka zajechała pod Bungalow, z podniecenia prawie nie mogłam złapać tchu. Dzień wcześniej po brunchu Will zaciągnął mnie do Bergdorfa i uparł się, że kupi mi cudowną sukienką Chaiken, którą miałam teraz na sobie. Z czarodziejską empirową talią, dzięki której moja własna wydawała się nie istnieć, i spódniczką zgrabnie spływającą mi do kolan. Nigdy wcześniej nie miałam tak cudownej i kosztownej rzeczy. Od chwili kiedy godziną wcześniej zapięłam w niej zamek błyskawiczny, wiedziałam, że ta noc będzie wyjątkowa.

Wyraz twarzy Sammy'ego, kiedy wysiadłam z taksówki, nie rozczarował mnie. Przyglądałam mu się, kiedy przesunął wzrokiem od moich lśniących srebrnych obcasów do supereleganckich wiszących kolczyków, które Penelope kupiła mi na ostatnie urodziny. Uśmiechał się coraz szerzej, aż wreszcie skończył mnie oglądać i powiedział:

– Rany! – Po tym nastąpiło coś, co zabrzmiało jak niski jęk, i miałam wrażenie, że umrę ze szczęścia u jego stóp.

– Podoba ci się? – zapytałam, zwalczając chęć okręcenia się dookoła. Jakimś cudownym zrządzeniem losu byliśmy sami na chodniku, ostatnia grupa palaczy właśnie zanurkowała do środka.

– Bette, wyglądasz po prostu pięknie – powiedział i zabrzmiało to, jakby mówił szczerze.

– Dzięki! Sam też nieźle się prezentujesz. – „Lekko i z ożywieniem”, powtarzałam sobie w duchu. „Mów lekko i z ożywieniem i spraw, żeby chciał więcej”.

– Nadal chcesz się później spotkać? – zapytał, wykonując gest „chwileczkę” w kierunku dwóch dziewczyn, które właśnie podeszły do aksamitnej liny.

– Jasne. Jeśli ty chcesz… – To były zwyczajne słowa, ale potrzebowałam pełnej samokontroli, żeby się nie udusić ze skrywanej nadziei.

– Zdecydowanie. Jeśli nie masz nic przeciwko temu, żeby poczekać, pewnie uda mi się stąd wyjść przed pierwszą. Najdalej pierwszą piętnaście. Znam miejsce w pobliżu, które jest w porządku.

Westchnęłam z ulgą, że nie zamierza odwoływać spotkania. Mniejsza z tym, że do pierwszej były jeszcze cztery pełne godziny, i że następnego dnia w pracy będę się czuła jak zombie. Wszystko to nie miało znaczenia, ponieważ za jakiś czas, możliwy do wytrzymania, będę siedziała w narożnej loży, z głową opartą o silne ramię Sammy'ego, popijała maleńkie espresso i chichotała, słuchając rozkosznych rzeczy, które będzie szeptał mi do ucha – takich na przykład, że czas już, byśmy oboje zakończyli układy, które wiążą nas z Isabelle i Philipem, żebyśmy mogli być ze sobą w pełni i uczciwie; że nigdy nie spotkał nikogo, kto rozumiałby go tak dobrze jak ja i jakie to niesamowite, że znaliśmy się, będąc dziećmi w Poughkeepsie. Powie mi, że to nie będzie łatwe, to nasze bycie razem, przy wszystkich tych społecznych i zawodowych naciskach, które musimy znosić, ale że łączy nas coś, o co warto walczyć i on jest chętny i tego pragnie. Ja udam, że się nad tym wszystkim zastanawiam, potwierdzając od czasu do czasu i przy niektórych słowach kiwając głową, jakbym chciała powiedzieć: „Ależ tak, rozumiem, co masz na myśli”, a kiedy wreszcie na niego spojrzę i zgodzę się, że tak, wszystko to wygląda na dobry pomysł, nachyli się i mnie pocałuje, najpierw miękko, a potem bardziej namiętnie. Od tej chwili będziemy razem w każdym sensie tego słowa, najlepsi przyjaciele, kochankowie i bratnie dusze, i chociaż z pewnością pojawią się na naszej drodze przeszkody, pokonamy je ramię przy ramieniu. Tyle razy widziałam taką historię rozgrywającą się na kartach moich romansów, że ledwie mogłam uwierzyć, że wreszcie mam własną jej wersję w prawdziwym życiu.

– Jasne, brzmi świetnie. – I zanim zdążył zmienić zdanie albo powiedzieć choć słowo, zgrabnie (miałam nadzieję) go wyminęłam, sama otworzyłam drzwi i wślizgnęłam się do zatłoczonego wnętrza.

Pierwsza nadeszła zaskakująco szybko. Korzystając z dobrego nastroju, krążyłam po sali, rozmawiając najpierw z Elisą, a potem Davide'em i kilkoma facetami, których przelotnie znałam przez Avery'ego. Nic nie mogło mi zepsuć wieczoru, nawet moment, w którym wpadła mi w oko Abby, ukradkiem zerkająca z ciemnego kąta przy barze. Przyłapała mnie na tym, że na nią patrzą, i zanim zdałam sobie sprawą, co się dzieje, stała obok, ściskając mnie na powitanie. Odsunęłam się i zrobiłam krok w tył, przyglądając się jej twarzy, jakbym usiłowała skojarzyć, skąd ją znam, a potem po prostu się odwróciłam i odeszłam. Po sekundzie zawołała mnie po imieniu i usiłowała iść za mną, ale uniosłam w powietrze prawą rękę i ruszyłam w przeciwną stroną, a kiedy dotarłam do stolika Kelly & Company, zniknęła. Właśnie spokojnie nalewałam sobie kieliszek szampana, kiedy podszedł Sammy i pokazał, że może wyjść.

Minęliśmy prawie dziesięć przecznic, zanim dotarliśmy do maleńkiej knajpki, która wciąż jeszcze miała w oknach bożonarodzeniowe świece. Przytrzymał dla mnie drzwi, a potem skierował się w stroną małej narożnej loży – dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałam. Chuchnęłam w ręce, żeby się rozgrzać, a kiedy objęłam nimi kubek gorącej czekolady, Sammy przykrył moje dłonie swoimi.

– Bette, muszę cię o coś prosić – odezwał się, patrząc mi prosto w oczy.

O mało nie jęknęłam, ale udało mi się opanować. Prosić mnie o coś? O co? Żebym przestała spotykać się z innymi mężczyznami, ponieważ uważasz, że to dobry moment? Prosić, żebym rozważyła, czy widzą się w roli twojej życiowej partnerki? Odpowiedź brzmi „tak”, oczywiście, Sammy, ale czy nie jest na tą dyskusją nieco za wcześnie? Rozważałam wszystkie te możliwości i jeszcze kolejne, kiedy powiedział:

– Muszę cię prosić o cierpliwość.

Miałam wrażenie, że wszystko ze zgrzytem stanęło w miejscu. Cierpliwość? Nie byłam pewna, ale nie brzmiało to jak rozpoczęcie rozmowy o zaangażowaniu. Nie tak to wyglądało w szanującym się romansie.

Jak zwykle, kiedy byłam zaskoczona albo zakłopotana, wszystkie moje zdolności językowe zniknęły.

– Cierpliwość? – powtórzyłam.

– Bette, chcę, żeby to się udało, pragnę tego ponad wszystko, ale musisz mieć dla mnie cierpliwość. Odebrałem dziś rano telefon, który zwalił mnie z nóg.

– Co za telefon? – zapytałam. Zdecydowanie nie była to dobra wiadomość.

– Od prawnika. Partnera jakiejś wielkiej firmy ze śródmieścia. Oznajmił, że reprezentuje inwestorów, którzy mogą być zainteresowani wsparciem finansowym nowej restauracji. Najwyraźniej są zaangażowani w szereg innych interesów, ale nie w restauracje. Chcieli wylansować nowego modnego mistrza kuchni – jego słowa, nie moje – i rozważają kilka różnych opcji. Zapytał, czy moim zdaniem brzmi to zachęcająco.

Cóż, nie wiedziałam, czego oczekiwałam, ale na pewno nie tego. Na szczęście pamiętałam, jak należy zareagować.

– Gratulacje! – powiedziałam odruchowo. – To wspaniała wiadomość, prawda?

Wyglądało na to, że poczuł ulgę.

– Tak, oczywiście. Chodzi tylko o to, że jeśli chcę się w to zaangażować, będę potwornie zajęty. Chcą, żebym napisał ofertę zawierającą wszystkie moje koncepcje i możliwe miejsca, tematy, wystrój, nawet propozycje dotyczące personelu i innych kucharzy. Musiałbym to im przedstawić – nie licząc trzech zupełnie różnych propozycji menu – w przyszłym miesiącu.

Wreszcie zrozumiałam, czego dotyczyła „cierpliwość”.

Mówił dalej:

– W tej chwili z pracą i lekcjami prawie nie mam czasu, to zajmie każdą wolną sekundę, jaką zdołam znaleźć. Na szczęście pozwoli mi to przyhamować całą tę sytuację z Isabelle, co będzie wielką ulgą, ale będę zajęty bardziej niż kiedykolwiek. Nie śmiałbym cię prosić, żebyś na mnie zaczekała, ale cóż, jeśli istnieje najmniejsza szansa, że mogłabyś zrozumieć, że…

– Ani słowa więcej. – Pochyliłam się do niego przez stół. – Rozumiem i nie mogłabym być szczęśliwsza, że tak ci się ułożyło.- Zmusiłam się, żeby powiedzieć to, co należało, i kiedy później, w domu, z Millington na kolanach, rozważałam całą tę rozmowę, pogratulowałam sobie, że zdołałam wydobyć z siebie te słowa. Nie to miałam nadzieję usłyszeć, ale jak każda bohaterka, o której czytałam, zamierzałam walczyć o coś, czego pragnę.

Udało mi się uśmiechnąć do Sammy'ego, chociaż wyglądał na szczerze poruszonego.

– Pójdzie ci świetnie – zapewniłam. Trzymaliśmy się za ręce i mówiąc to, uścisnęłam jego dłonie. Dokończyliśmy kawę i powstrzymałam łzy do chwili, gdy wsadził mnie do taksówki. To tylko kolejna drobna przeszkoda do przezwyciężenia, a nagroda warta była wysiłku. Warto się starać o wszystko, co warte jest posiadania. Sammy był tego wart. Jeżeli wymagało to cierpliwości, cóż, miałam cierpliwość. Sammy i ja zdecydowanie byliśmy sobie przeznaczeni.

Загрузка...