10

– Jak możesz tyle jeść i być taka szczupła? – zapytałam Penelope po raz tysięczny, odkąd się poznałyśmy. Właśnie rozsiadłyśmy się w loży w EJ po godzinnym oczekiwaniu. Byłam tak wygłodniała, że najchętniej zamówiłabym wszystko, co mieli w menu, ale za bardzo cieszyłam się ze swojej wciąż szczupłej sylwetki, żeby jej zagrozić. Zdołałam zrezygnować z wycieczek do Dylan's i nawet z większości porannych bekonów, jajek i serów – moją jedyną słabostką pozostał okazjonalny slim jim – i właściwie zaczęłam uważać kontrolowanie tego, co jem, za normalne. Wydało się to jeszcze bardziej dziwaczne, kiedy Penelope zamówiła – tak jak zawsze to robiłyśmy – omlet z trzech jajek z serem i bekonem, pieczone ziemniaki, a wszystko w towarzystwie stosiku naleśników z kawałkami czekolady ociekających masłem z rozpływającej się bryłki wielkości dziecięcej piąstki. Uniosła brwi, kiedy zamówiłam omlet z białek ze szpinakiem i pomidorami oraz dwa pełnoziarniste suche tosty, ale uprzejmie powstrzymała się od komentarza z jednym wyjątkiem w postaci mruknięcia: „Poważny wpływ Elisy?”. Zignorowałam jej rozpaczliwy śmiech i zmieniłam temat.

– Czy wszystko w porządku z tobą i Averym? – zapytałam najbardziej współczująco jak potrafiłam, chcąc ją zachęcić do mówienia i uważając, żeby nie zabrzmiało to krytycznie. Beznadziejnie przyglądałam się, kiedy opuszczali Sanktuarium. Wiedziałam, jaka była zdenerwowana, ale czułam się bezradna – nie mogłam nic zrobić, tylko patrzeć. Kiedy zadzwoniła tego ranka, wymówiłam się od stałego niedzielnego brunchu z Willem i Simonem i wskoczyłam w taksówkę do centrum.

Unikała mojego wzroku i zamiast tego skoncentrowała się na krojeniu naleśników na małe równe kawałki. Nóż, widelec, usta, powtórka. Trzy razy obejrzałam ten cykl, zanim się odezwała.

– Wszystko świetnie – powiedziała bez wyrazu. – Kiedy mi to wyjaśnił, zorientowałam się, że wczorajszy wieczór był po prostu wielkim nieporozumieniem.

– Na pewno. Musiałaś być zaskoczona, widząc go tam, kiedy się tego nie spodziewałaś – podsunęłam, mając nadzieję uzyskać jakieś potwierdzenie z jej strony.

Roześmiała się bez śladu radości.

– Cóż, znasz Avery'ego. Może zjawić się w dowolnym miejscu o dowolnej porze nocy. Pewnie dobrze, że jedno z nas jest towarzyskie, inaczej doprowadzilibyśmy się do szału, cały czas siedząc w domu.

Nie wiedziałam, jak na to zareagować, więc po prostu skinęłam głową.

– A co z tobą? Wyglądało, że dobrze się bawisz, kiedy wychodziłam. Miałaś udany wieczór?

Wpatrywałam się w nią, myśląc, jak niezręcznie się czułam z Elisą i Philipem, jak nieproszony gość w świecie „tylko dla członków klubu” – uczucie, które dobrze poznałam, odkąd przyłączyłam się do Kelly & Company. Myślałam o tym, jak wsiadłam do taksówki i zaczęłam się kłócić, że chcę wysiąść sama i jak – ku mojemu sporemu zaskoczeniu – Philip się ze mną nie spierał, ani odrobinę. Myślałam o tym, jak puste wydawało się mieszkanie, kiedy wróciłam do domu, i nawet obecność Millington zwiniętej obok w łóżku nie poprawiła mi samopoczucia. Patrzyłam na Penelope i zastanawiałam się, kiedy tak bardzo się od siebie oddaliłyśmy.

– Chyba było w porządku. Miałam nadzieję, że spędzimy razem więcej czasu… – urwałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że zabrzmiało to oskarżycielsko.

Podniosła wzrok i obrzuciła mnie ostrym spojrzeniem.

– Przepraszam, nie spodziewałam się tej sytuacji z Averym. No i byłabym zachwycona, gdybyśmy wyszły dokądś, jak dawniej, ale to ty zarządziłaś, że spotykamy się z twoimi przyjaciółmi z pracy, żeby sprawdzić ten lokal. Wygląda na to, że ostatnio są wszechobecni.

– Pen, przepraszam, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało. Mówiłam tylko, że wolałabym spędzać czas z tobą, a nie z nimi. Kiedy wyszłaś, zrobiło się jeszcze gorzej. Philip pilnował jakiejś dziewuszki i wracaliśmy jedną taksówką, bo nie chciałam urządzać wielkiej sceny w klubie, ale potem, eee, ludzie widzieli, jak wsiadałam z nimi na tylne siedzenie i czułam się gównianie. Och, była też Abby. Wszystko się potwornie skomplikowało i żałuję, że nie wyszłam razem z tobą.

– Więc pojechałaś z nim do domu? Gdzie spała ta dziewczyna?

– Nie, tylko wsiadłam do taksówki, bo wydawało się to prostsze niż wysłuchiwanie, jak urządza scenę. Zmusiłam ich, żeby najpierw mnie wysadzili, ale ci ludzie, którzy nas obserwowali, nawet o tym nie pomyślą.

– Dlaczego nie pojechałaś z nim do domu? I kim są „ludzie”? – Widziałam, że stara się nadążyć za rozwojem akcji, ale nawet nie znała wszystkich bohaterów dramatu.

– Cóż, nie wiem, czy jestem gotowa wplątać się w świat Philipa – skłamałam. – Ma kontakty niemal ze wszystkimi, jest zaangażowany niemal we wszystko w pracy, co jeszcze bardziej udziwnia sytuację.

– Nie domyśliłabym się. Nie przedstawiłaś mnie – zauważyła lekko.

Poczułam, że to reprymenda, i wiedziałam, że Pen miała rację, ale nie chciałam wdawać się w wielką dyskusję.

– Nie? Wczorajszy wieczór był trochę gorączkowy. Możesz mi wierzyć, że niespecjalnie wiele tracisz. Jest wspaniały, tyle widziałaś, ale poza tym to po prostu zwykły rozpuszczony dzieciak, który lubi imprezować, tyle że z fantastycznym akcentem. Cholernie szkoda, że jest taki słodki. – Głośno westchnęłam.

– Cóż, ta krótka przemowa brzmi ładnie i składnie, moja droga, ale powinnaś była widzieć swoją minę, kiedy wszedł z tą modelką. Myślałam, że umrzesz. Lubisz go, prawda? Przyznaj się.

Nie wiedziałam, jak wyjaśnić, że oczywiście coś mnie w nim pociąga, ale jednocześnie też odpycha. Nie chciałam głośno przyznać, do jakiego stopnia mi pochlebia, że ktoś w rodzaju Philipa mógłby pragnąć kogoś takiego jak ja, nawet jeśli nie robi wrażenia przesadnie wspaniałego faceta. Nie chciałam wdawać się w wyjaśnienia na temat sytuacji w pracy, podejrzeń, że Elisa może być zazdrosna o zainteresowanie Philipa, ani w rozważania, że Kelly wydawała się cała chętna odegrać rolę alfonsa, ponieważ oznaczało to korzyści dla firmy. Wzruszyłam tylko ramionami i posoliłam omlet, a potem podniosłam do ust kubek z kawą, tak żebym nie musiała niczego mówić.

Penelope zrozumiała, że nie zamierzam odpowiadać na jej pytanie. O ile mogłam sobie przypomnieć, był to pierwszy i jedyny raz od niemal dziewięciu lat, czyli odkąd się przyjaźniłyśmy, kiedy siedziałyśmy razem przy stole i świadomie ukrywałyśmy coś przed sobą. Ona odmówiła przyznania się do prawdziwych uczuć na temat relacji z Averym, ja powstrzymałam się od komentarza na temat Philipa. Siedziałyśmy w niewymuszonym, choć egzotycznym dla nas milczeniu, aż wreszcie Pen powiedziała:

– Nie znam całej sytuacji i oczywiście wiem, że świetnie potrafisz ze wszystkim sobie poradzić, ale proszę, zrób to dla mnie, po prostu bądź ostrożna. Philip jest z pewnością cudownie miłym facetem, ale widziałam wystarczająco wielu przyjaciół Avery'ego i teraz twoich przyjaciół z pracy, żeby się zorientować, że ta sceneria mnie po prostu przeraża. Nie chodzi o nic konkretnie, ale się o ciebie martwią, wiesz?

Położyła dłoń na mojej i wiedziałam, że w którymś momencie wrócimy do swoich starych wcieleń. A na razie musiałyśmy się pogodzić z koniecznością martwienia się o siebie nawzajem z daleka.

Загрузка...