31

O drugiej trzydzieści nad ranem wciąż nie było ani śladu Sammy'ego. Mój telefon się urywał, dzwonili Kelly, Philip i Avery, ale ich zignorowałam. Uspokoiłam się na czas wystarczająco długi, żeby starannie opracować list z przeprosinami do Kelly i do trzeciej doszłam do wniosku, że Elisa – inaczej niż Abby – niekoniecznie była zła i złośliwa, ale po prostu bardzo, bardzo wygłodniała. Kiedy nadeszła czwarta i wciąż nie miałam wieści od Sammy'ego, zaczęłam obawiać się najgorszego. Zasnęłam gdzieś około piątej i prawie się rozpłakałam, kiedy obudziłam się parę godzin później i wciąż nie było ani wiadomości, ani Sammy'ego.

Zadzwonił wreszcie o jedenastej rano. Myślałam, żeby nie odbierać – prawdę mówiąc, zdecydowałam, że nie odbiorę – ale sam widok jego imienia na malutkim ekraniku wystarczył, żeby skruszyć całą siłę mojej woli.

– Halo? – powiedziałam. Celowałam w beztroskę, ale to, co się ze mnie wydobyło, zabrzmiało jak wynik braku tlenu.

– Bette, tu Sammy. Czy dzwonię nie w porę?

Cóż, to zależy, chciałam powiedzieć. Czy dzwonisz, żeby przeprosić za wczoraj albo co najmniej przedstawić jakieś wyjaśnienie, dlaczego się nie pokazałeś? Bo jeśli tak, to najlepszy moment, jaki można sobie wyobrazić – wchodź, żebym mogła przygotować ci puszysty omlet, rozmasować obolałe ramiona i obsypać pocałunkami. Jeżeli jednak dzwonisz z najdelikatniejszą choćby sugestią, że coś może być nie tak – z tobą, ze mną czy, najgorsze, z nami – powinieneś być może wiedzieć, że jestem teraz bardzo, bardzo zajęta.

– Nie, oczywiście, że nie. Co tam? – Zabrzmiało to spokojnie i bez nacisku, prawda?

– Chciałem się dowiedzieć, jak wczoraj wyszło. Strasznie się o ciebie martwiłem, po prostu zniknęłaś w środku wszystkiego. – Nie wspomniał o moim zaproszeniu, ale troska w jego głosie wynagrodziła mi to z naddatkiem. Sama świadomość, że go obchodziło, skłoniła mnie do mówienia, a kiedy zaczęłam, nie mogłam przestać.

– To było gówniane zachowanie, tak wyjść w środku imprezy, naprawdę niedojrzałe i nieprofesjonalne, powinnam była zostać i doprowadzić noc do końca bez względu na to, jakie piekło się tam odbywało. Ale nawet nie panowałam nad własnym ciałem. Po prostu wyszłam. I cieszę się, że to zrobiłam. Wiesz cokolwiek na temat tego, co się wydarzyło? – zapytałam.

– Właściwie nie, ale wiem, że bardzo nie lubię tych ludzi. Czemu ten dzieciak Avery wystartował do ciebie z łapami? Co tam się działo?

Więc wyjaśniłam mu wszystko. Opowiedziałam, jak zastałam Philipa i Leo razem w Stambule. Wyjaśniłam sytuację Abby/Elisa i jak Abby uzyskiwała wszystkie informacje od Elisy. Powiedziałam, że Elisa sprawiała ostatnio wrażenie szczególnie mocno zaangażowanej we współzawodnictwo i chociaż wiedziałam, że chciała Philipa, byłam zaszokowana, jak mogła mi coś takiego zrobić. Opowiedziałam mu wszystko o Penelope i Averym, od ich pierwszego spotkania do dnia zaręczyn, a potem o tym, jak zastałam go obściskującego się z Abby. Przyznałam, że wymawiałam się od kolacji z Willem i Simonem i ominęłam całkiem sporo niedzielnych brunchów, ponieważ wydawało mi się, że zawsze działo się coś ważniejszego. Opowiedziałam, że ani razu nie oddzwoniłam do Michaela, kiedy zapraszał mnie na drinka, bo byłam zbyt zajęta i właściwie nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Przyznałam się, że rodzice byli tak rozczarowani, że ledwie ze mną rozmawiali, i nie miałam bladego pojęcia, co działo się w życiu mojej najlepszej przyjaciółki. I przeprosiłam go, że usiłowałam ukryć czy zaprzeczyć, że byliśmy ze sobą, ponieważ tak naprawdę jestem tym zachwycona, a nie zawstydzona.

Wysłuchał mnie i zadał kilka pytań, ale kiedy wygłosiłam ostatnie zdanie, westchnął. Zły znak.

– Bette, wiem, że się nie wstydzisz, wiem, że zupełnie nie o to chodziło. Oboje się zgodziliśmy, że najlepiej będzie utrzymać to w tajemnicy, biorąc pod uwagę naszą obecną sytuację. Nie bądź dla siebie taka surowa. Wczoraj słusznie postąpiłaś. To ja powinienem przepraszać.

Rozwiązałam plastikową torebkę red hotsów i wysypałam trochę na dłoń.

– O czym ty mówisz? Byłeś wczoraj wspaniały.

– Powinienem był dać temu szczeniakowi w twarz. Prosto i wyraźnie.

– Któremu? Avery'emu?

– Avery'emu, Philipowi, jakie to ma znaczenie? Potrzebowałem całej siły woli, żeby go nie zabić.

Mówił to, co powinien był mówić, więc czemu mój żołądek wciąż znajdował się w okolicy pięt? Może dlatego, że zastanawiałam się, jak bardzo Sammy się o mnie niepokoił, skoro nie zadzwonił przez dziesięć godzin? Albo dlatego, że wciąż nie słyszałam, by powiedział choć słowo o naszym byciu razem? A może sprawa była prostsza, może po prostu byłam zestresowana swoim niespodziewanym statusem bezrobotnej – zaczynała do mnie docierać realna konieczność szukania kolejnej pracy. Zawsze wiedziałam, że bankowość nie jest dla mnie, ale frustrujące było spróbować całkiem innej branży-i to znacznie bardziej rozrywkowej – po czym zdać sobie sprawę, że nie jestem stworzona także i do tego. Jak na zamówienie Sammy zapytał, co mogłabym teraz robić, i opowiedziałam mu, że Kelly wspaniałomyślnie zaproponowała mi zlecenie kilku projektów do niezależnej realizacji, kiedy zadzwoniłam dziś rano z przeprosinami, ale bez sprzeciwów przyjęła moje wymówienie. Dodałam, że może nadszedł czas, by przełknąć dumą i dołączyć do Willa. Kiedy tak błądziłam myślami, uświadomiłam sobie, że nie zapytałam, co z jego restauracją.

Kiedy to stwierdziłam, przez chwilę milczał, a potem powiedział:

– Mam dobre wieści.

– Dostałeś to! – krzyknęłam bez namysłu. A potem zmówiłam krótką modlitwę i dodałam ze znacznie większym wahaniem. – Dostałeś tę ofertę?

– Tak, dostałem. – Usłyszałam uśmiech w jego głosie. – Złożyłem projekt i propozycje menu w czasie poniżej dwóch tygodni. Prawnik powiedział, że jego klienci byli pod wrażeniem. Wybrali mnie na głównego szefa kuchni i kupili nieduży lokal w East Village.

Ledwie mogłam mówić z podniecenia, ale chyba tego nie zauważył.

– Tak, wszystko teraz potoczy się bardzo szybko. Wygląda na to, że ktoś szykował się do otwarcia restauracji, ale inwestorzy wycofali się w ostatniej chwili. Chyba chodziło o jakiś skandal z przekazywaniem korporacyjnych zysków na mniejsze inwestycje. W każdym razie tu wkroczyli moi tajemniczy inwestorzy i kupili to miejsce za małe pieniądze. Od razu zaczęli szukać szefa kuchni i chcą otworzyć najszybciej jak się da. Możesz w to uwierzyć?

– Gratulacje! – wykrzyknęłam ze szczerym entuzjazmem. – To takie niesamowite. Wiedziałam, że dasz radę! – Oczywiście mówiłam szczerze, ale kiedy tylko te słowa opuściły moje usta, poczułam kolejny skręt żołądka. Nienawidziłam się za tę myśl, ale nie brzmiało to dobrze, jeśli chodzi o nasze sprawy.

– Dzięki, Bette. To wiele dla mnie znaczy. Nie mogłem się doczekać, żeby ci o tym powiedzieć.

Zanim zdążyłam choćby rozważyć zredagowanie swojej wypowiedzi, wypaliłam:

– Ale co to oznacza dla nas?

Nastąpił moment okropnej, odrażającej, wszechogarniającej ciszy, a jednak wciąż nie do końca to do mnie dotarło. Wiedziałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Przeszkody nie należały do niepokonanych, zwykłe utrudnienia na drodze do zbudowania silniejszego związku.

Kiedy Sammy wreszcie się odezwał, w jego głosie brzmiała porażka i niemały smutek.

– Będę całkowicie oddany temu projektowi. – Zdołał powiedzieć tylko tyle i kiedy wymówił te słowa, wiedziałam, że to się nie stanie. „To” w znaczeniu „my”.

– Oczywiście – odparłam mechanicznie. – To życiowa szansa.

W tym właśnie momencie bohater romansu powiedziałby „Podobnie jak ty, dlatego zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby nam się udało”, ale Sammy tego nie powiedział. Odezwał się tylko cicho:

– Właściwe zgranie się w czasie tyle znaczy, Bette. Mam dla ciebie zbyt wiele szacunku, by prosić, żebyś na mnie czekała, chociaż, oczywiście, jakaś część mnie ma nadzieję, że zaczekasz.

Niech cię cholera, pomyślałam. Po prostu mnie poproś i poczekam, poproś, żebym zrozumiała, że będzie nam trudno, ale kiedy ten okres minie, będziemy szczęśliwi, zakochani i razem. Proszę, daruj sobie to okropne słowo, „szacunek” – nie chcę, żebyś mnie szanował, chcę, żebyś mnie pragnął.

Ale nic nie powiedziałam. Zamiast tego otarłam łzy, które kapały mi na brodę, i skoncentrowałam się na zachowaniu pewnego głosu. Gdy się wreszcie odezwałam, byłam dumna ze swojego opanowania i wymowności.

– Sammy, rozumiem, jaka to dla ciebie niesamowita szansa i nie mogłabym bardziej się z tego cieszyć. Musisz cały czas i energię poświęcić na to, żeby ta restauracja stała się taka fantastyczna, jak sobie wymarzyłeś. Daję słowo, że nie jestem zła ani zdenerwowana, nic z tych rzeczy, ale niesamowicie się cieszą z twojego szczęścia. Ruszaj. Zrób, co musisz zrobić. Mam tylko nadzieją, że kiedy twoja restauracja stanie się już najmodniejszym miejscem w Nowym Jorku, zaprosisz mnie na kolacją. Bądźmy w kontakcie, okej? Będę za tobą tęskniła.

Spokojnie odłożyłam słuchawką na widełki i wpatrywałam się w nią przez całe piąć minut, zanim wreszcie zaczęłam płakać. Nie zadzwonił ponownie.

Загрузка...