Dzwonek telefonu wyrwał Holly z głębokiego snu. Sięgnęła nad śpiącym Jacksonem po słuchawkę.
– Słucham? – Słuchała przez chwilę. – Gdzie? Zamówiłeś jakiś sprzęt? – Znów słuchała. – Będę tam jak najszybciej.
Wyskoczyła z łóżka i spojrzała na zegarek. Było parę minut po pierwszej.
– Co się stało? – wymamrotał Jackson.
– Śpij, kochanie – powiedziała, całując go w policzek. Zarzuciła szlafrok i poszła do pokoju gościnnego, gdzie spał Harry Crisp.
W pokoju paliło się światło, a Harry siedział na łóżku i przecierał oczy.
– Czy to telefon, którego miałem nadzieję nie usłyszeć?
– Obawiam się, że tak. Jakiś wędkarz znalazł jej samochód w pobliżu północnego mostu. Próbują go wyciągnąć.
– Daj mi pięć minut. – Harry ruszył do łazienki.
Spotkali się na dole. W czasie jazdy Harry milczał. Na północnym krańcu wyspy Holly skręciła w stronę mostu, a tuż przed nim zjechała z szosy na parking nad rzeką.
Stały tam dwa policyjne wozy, ich reflektory oświetlały teren. Na brzegu stała wielka ratownicza ciężarówka z wyciągarką. Z wody wyszedł nurek.
– W porządku! – zawołał. – Zahaczone.
Stanął obok Holly, gdy ciężarówka wciągała samochód po pochylni. Wydawał się niezniszczony; był tylko pełen wody.
Holly i Harry zajrzeli do środka. Holly wyjęła kluczyki ze stacyjki.
– Sprawdźmy bagażnik. – Znalazła właściwy klucz i otworzyła zamek. – O Jezu.
Harry stanął obok niej.
– Sukinsyny!
Nagie ciało Rity leżało na kole zapasowym. Wokół poniewierały się jej rzeczy, pistolet, legitymacja i telefon komórkowy.
Harry wyjął swój telefon i wybrał numer.
– Tu Crisp. Kto ma dyżur? Połącz mnie z nim… Warren, tu Harry Crisp. Mam martwą agentkę w Orchid Beach. To Rita Morales. Skontaktuj się z najlepszym patologiem w Miami i każ mu natychmiast przyjechać. Ktoś wyjedzie po niego na lotnisko w Orchid Beach i zawiezie go do szpitala. – Zakończył rozmowę.
– Wezwę ambulans – powiedziała Holly.
Kiedy jechali z powrotem, Harry zaczął mówić. Jego głos był cichy i przepojony smutkiem.
– Przypłynęła z Kuby na tratwie, gdy miała osiem lat. Prawie umarła z pragnienia. Na szczęście zabrał ich jakiś jacht i przywiózł do Miami. Jej matka nie przeżyła podróży, ale ojcu się udało. Był prawnikiem w Hawanie przed nastaniem Castro. Rita skończyła prawo na uniwersytecie stanowym w Wirginii i zaraz potem wstąpiła do akademii. Była najlepsza w klasie. Miała zaledwie dwadzieścia sześć lat, ale była najlepszym oficerem dochodzeniowym, jakiego znałem. Droga do kariery stała przed nią otworem. Była ambitna i nie bała się ryzykować. I to ją zabiło.
– To nie twoja wina, Harry – rzekła Holly cicho.
– Tutaj, w głowie, wiem, że nie. Ale moje serce mówi co innego.
– Została przygotowana do tej pracy. W tych okolicznościach podjąłeś słuszną decyzję.
– Wiem. Ale czasami słuszna decyzja to nie wszystko. To boli. Boli jak cholera.
W domu Jackson usmażył im jajecznicę. Wszyscy byli w ponurych nastrojach. Parę minut po dziewiątej zadzwonił telefon. Harry odebrał w gabinecie. Drzwi zostawił otwarte. Przez kilka minut tylko słuchał, a na koniec powiedział:
– Dziękuję, doktorze.
Wrócił do jadalni i ciężko opadł na krzesło.
– Przyczyną śmierci był uraz głowy – wyjaśnił – prawdopodobnie ciosy zadane pięściami. Ślady od sznura na obu przegubach dłoni i na kostkach. Wszystkie żebra połamane, rozległe obrażenia wewnętrzne. Najpierw ją zgwałcili… wszystkie otwory.
– Czy doktor pobrał próbki spermy? – zapytała Holly.
Harry pokiwał głową.
– Przed południem będą w Waszyngtonie. Laboratorium dołoży wszelkich starań.
Milczeli przez dłuższą chwilę.
– Może zadzwonisz do sędziego? – podsunęła Holly.
Harry skinął głową.
– Najpierw zadzwonię do ojca Rity – powiedział i poszedł do gabinetu Jacksona. Tym razem zamknął drzwi.
Wrócił po półgodzinie.
– Jackson, potrzebne mi miejsce, w którym mógłbym zebrać ludzi. Coś dużego w rodzaju magazynu czy teatru.
– Kiedy?
– Po zmroku, do jutra rano.
– W gimnazjum publicznym jest sala gimnastyczna. Jest oddzielona od szkoły kępą drzew i ma spory parking.
– Znasz tam kogoś?
– Tak znam dyrektora. – Jackson zapisał nazwisko i podał kartkę Harry’emu. Crisp znów zamknął się w gabinecie.
Zadzwonił telefon. Odebrała Holly.
– Dzwonił Barney Noble – zameldował oficer dyżurny.
Holly wybrała numer i poprosiła o połączenie z Barneyem.
– Cześć, Holly. Prosiłaś, żebym zadzwonił, jeśli Rita nie pokaże się dzisiaj w pracy. Nie pokazała się. Dzwoniliśmy pod jej numer domowy, ale nikt się nie zgłosił.
Miała ochotę krzyczeć, ale zamiast tego powiedziała spokojnie:
– Dzięki, Barney.
– Jej matka coś wie?
– Nie.
– Daj mi znać, gdy czegoś się dowiesz. Jeśli nie wróci, trzeba będzie znaleźć zastępstwo.
– Dam ci znać, Barney. – Rozłączyła się. – Mam ochotę jechać tam i go zastrzelić.
– Chętnie ci pomogę – powiedział Jackson.
Harry wreszcie wyszedł z gabinetu.
– W porządku, załatwione – powiedział. – Jedzie tu ponad trzystu ludzi – z FBI, z agencji antynarkotykowej i z jednostek antyterrorystycznych – wszyscy agenci, których byliśmy w stanie zebrać. Mają furgonetki, samochody osobowe i ciężki ekwipunek. Będą tu wieczorem. – Spojrzał na Holly. – Niewiele pozostaje ci do zrobienia.
– Tak myślałam.
– Zabicie agenta FBI to przestępstwo federalne. I za to chcę go zgarnąć. A jeśli nie zdołamy zebrać obciążających dowodów, wtedy będziesz mogła przycisnąć go za fałszowanie dokumentów. Możesz też zapolować na tych, którzy wykonali dla niego tę robotę.
– Najbardziej zależy mi na mordercach Cheta Marleya i Hanka Doherty’ego. Czy będę mogła ich dostać, jeśli ty weźmiesz Barneya?
– Jasne. Porozmawiam z prokuratorem federalnym.
– Muszę uzyskać przyznanie się do winy albo znaleźć kogoś, kto ich wskaże, mogę więc potrzebować czasu na przesłuchania.
– Będziesz go miała, obiecuję. A teraz wracaj do pracy i zachowuj się tak, jakby nic się nie działo. Około dziewiątej wieczorem przyjdźcie z Jacksonem do sali gimnastycznej. Powiem strażnikom, żeby was wpuścili. I weźcie Hama. Może być bardzo pomocny.
Milczał przez chwilę, patrząc na ocean.
– To nie będzie łatwe – rzekł wreszcie.