Wróćmy w sferę fantazji. Ciekawe jest na przykład, jakie wrażenie odniosłaby istota — powiedzmy rozumny obserwator — która znalazłaby się w jakiś sposób w superprzestrzeni, poza zasięgiem jakiejkolwiek trójgecmetrii?
Zapewne stwierdziłaby ona, iż istnieje nie jeden Wszechświat — lecz cała ich mnogość. Jeśli bowiem pogodzić się z hipotezą Wheelera, nasz Wszechświat może być modelowany w każdej chwili przez skończoną, może nawet niewielką, liczbę trójgeometrii. Ich pozostała, przeważająca część mogłaby doraźnie być niezaangażowana w symulację upływu zjawisk w naszym Wszechświecie. Te więc trój-geometrie, w całej swej nieprzeliczalnej liczbie, mogłyby z równym powodzeniem tworzyć biegi historii jakichś innych wszechświatów — jednego, dwóch, miliona. Możliwa jest do wyobrażenia nawet bardziej skomplikowana sytuacja — kiedy jedna i ta sama trójgeometria zaangażowana jest w interferencję z dwoma lub kilkoma naraz różnymi trójgeometriami, należącymi w danej chwili do r ó żn y c h wszechświatów.. Mogłyby przeto istnieć choćby i w naszym świecie chwile, które byłyby wspólne dla kilku naraz wszechświatów! Gdyby tylko wiedzieć, jakie to chwile…
I tak oto rodzi się pierwsza propozycja dla fantastów: w świecie, rządzonym opisanymi wyżej prawami, naukowcy wynajdują sposób na wykrywanie takich „czasowych punktów styku” kilku wszechświatów. Otwarty jednak pozostaje problem przechodzenia z jednego do drugiego (zwłaszcza jeśli zważyć, że i my w świetle tej teorii stanowimy takie wirtualne produkty nakładania się trójgeometrii!). Poszukiwania nauki idą w dwóch kierunkach — ku zastosowaniu metod psychicznych lub psychoenergetycznych (np. zażywanie środków psychodelicznych — coś takiego praktykuje już z wielkim powodzeniem „enfant terrible” amerykańskiej s-f Philip K. Dick; wędrówki jego bohaterów pomiędzy różnymi światami — choćby w „Trzech stygmatach Palmera Aldridge’a” — mogą przyprawić o zawrót głowy), oraz w kierunku urządzeń czysto fizycznych (specjalne machiny czasu, pętle czasu wywoływane polami grawitacyjnymi o kolosalnym natężeniu czy wreszcie dokonywanie przejść w pobliżu obiektów osobliwych Wszechświata — „czarnych dziur” lub kwazarów). Ponieważ w takiej interferencji trójgeometrii istnieje znaczny pierwiastek probabilizmu, nigdy nie byłoby pewności, czy powrót się uda. I jeśli się uda — to czy będzie to powrót do właściwego Wszechświata…