Wszystko to, co zostało tu powiedziane, stanowiło nie tyle próby spopularyzowania nie znanych jeszcze szerzej hipotez fizycznych, co raczej ujawnienia mnogości tematów nie odkrytych jeszcze przez fantastykę. Daleko tym rozważaniom do ścisłości naukowej, daleko również do stwierdzenia, ile w tych hipotezach prawdy. Kierowała mną tu zresztą głównie chęć wskazania wszystkich tych koncepcji i hipotez fizycznych, które — być może z racji ich hermetyzmu i niejakiej naukowej elitarności — pozostały do dziś nie dostrzeżone przez pisarzy science fiction. Niechaj będą one zarazem dowodem przeciwko często ostatnio wypowiadanym poglądom, jakoby totalna wyobraźnia science fiction — w obliczu kryzysu naukowo-technicznego i eksplozji „pulpy” fantastycznonaukowej została ostatecznie wyprana z wszelkich świeżych pomysłów i koncepcji, a jedyne co science fiction pozostało, to wnikanie w sferę jeszcze nie spenetrowaną: starcia psychiki człowieka przyszłości ze światem przyszłości (plus ewentualne wariacje: nie nadążający psychicznie człowiek za zbyt szybko rozwijającą się technologią, zbyt szybko rozwijający się człowiek kontra nie nadążająca technologia, tudzież niedorozwinięty człowiek i słabo rozwinięta technologia kontra nader rozwinięci kosmici).
Chciałoby się raczej rzec, iż jeśli fantastyka jest już z czegoś w istocie wyprana, to raczej z pisarzy, którzy by, poza — często wątpliwą — umiejętnością pisania mieli jeszcze rzetelną wiedzę naukową — ów główny atrybut s-f, który kiedyś zadecydował przecież o narodzinach tego gatunku.