29

Kiedy wróciliśmy do furgonetki, zapytałem Squaresa, co robimy dalej.

– Mam różne źródła – odparł. – Przepuścimy nazwisko Donna White przez komputery linii lotniczych i zobaczymy, czy da się stwierdzić, kiedy odleciała lub gdzie się zatrzymała. Zamilkliśmy.

– Ktoś musi to powiedzieć – zaczął Squares. Spojrzałem na moje dłonie.

– No to mów.

– Co właściwie próbujesz zrobić, Will?

– Znaleźć Carly – odpowiedziałem zbyt szybko.

– A potem? Wychować ją jak własne dziecko?

– Nie wiem.

– Oczywiście zdajesz sobie sprawę z tego, że w ten sposób próbujesz zapomnieć.

– Ty też.

Spojrzałem przez szybę. Wokół ciągnęły się gruzy. Przejechaliśmy przez blokowiska, w których głównym lokatorem była nędza. Szukałem jakiegoś przyjemnego widoku. Na próżno.

– Miałem ci coś zaproponować – powiedziałem. Squares nie spojrzał na mnie, ale nagle zesztywniał.

– Kupiłem pierścionek. Pokazałem go matce. Czekałem tylko na odpowiednią chwilę. No wiesz, po śmierci mojej matki i w ogóle…

Stanęliśmy na czerwonym świetle. Squares nadal na mnie nie patrzył.

– Muszę szukać – kontynuowałem. – W przeciwnym razie… Nie wiem, co się stanie. Nie mam samobójczych myśli, ale jeżeli przestanę się ruszać… – urwałem, usiłując znaleźć właściwe sformułowanie, i poprzestałem na najprostszym: To mnie dopadnie.

– W końcu dopadnie cię i tak – rzekł Squares.

– Wiem. Jednak do tego czasu może zrobię coś pożytecznego. Może uratuję jej córkę. Może w ten sposób uda mi się jej pomóc, chociaż po śmierci.

– Albo – skontrował Squares – przekonasz się, że ona nie była taką kobietą, za jaką ją uważałeś. Że oszukała nas wszystkich.

– Trudno – odparłem. – Jesteś ze mną?

– Do końca, Kemosabi.

– To dobrze, bo chyba mam pomysł.

Jego kamienną twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.

– No to ruszamy w tany, frajerze. Możesz na mnie liczyć.

– Zapomnieliśmy o czymś.

– O czym?

– Nowy Meksyk. Odciski palców Sheili znaleziono na miejscu zbrodni w Nowym Meksyku. Skinął głową.

– Myślisz, że to morderstwo ma coś wspólnego z Carly?

– Możliwe.

– Przecież nawet nie wiemy, kto tam został zabity. Nie mamy pojęcia, gdzie się to zdarzyło.

– Właśnie na tym polega mój plan – odparłem. – Podrzuć mnie do domu. Chyba powinienem trochę posurfować po sieci.

Owszem, miałem plan.

Wydawało się logiczne, że to nie FBI odkryła tamte zwłoki. Zapewne zrobił to miejscowy policjant, a może sąsiad lub krewny. Ponieważ podwójne morderstwo miało miejsce w miasteczku jeszcze niezobojętniałym na tego rodzaju zbrodnie, zapewne wszystko opisano w lokalnej gazecie.

Wszedłem na refdesk.com i kliknąłem na prasę krajową. W Nowym Meksyku wychodziły trzydzieści trzy tytuły. Zacząłem sprawdzać te w rejonie Albuquerque. Usiadłem wygodnie i załadowałem stronę. Znalazłem tę, której szukałem. Doskonale. Kliknąłem na archiwa i zacząłem je przeszukiwać. Wprowadziłem „morderstwo”. Za długa lista. Spróbowałem „podwójne morderstwo”. Też nic z tego. Sprawdziłem następny tytuł. I kolejny. Zajęło mi to prawie godzinę, ale w końcu znalazłem.

ZNALEZIONO CIAŁA DWÓCH ZAMORDOWANYCH MĘŻCZYZN

Wstrząsająca zbrodnia na przedmieściach, Yvonne Sterno Zeszłej nocy Stonepointe, spokojnym przedmieściem Albuquerque, wstrząsnęła wieść, że w jednym z tamtejszych domów znaleziono ciała dwóch mężczyzn, zabitych strzałami w głowę, zapewne w biały dzień.

„Nic nie słyszałem” – powiedział Fred Davison, sąsiad. „Wprost nie mogę uwierzyć, że coś takiego zdarzyło się w naszym osiedlu”. Dotychczas nie ustalono tożsamości zabitych. Policja nie ma na ten temat nic do powiedzenia poza tym, że dochodzenie jest w toku.

„Śledztwo trwa. Sprawdzamy kilka tropów”. Właścicielem domu jest niejaki Owen. Enfield. Sekcja zwłok zostanie przeprowadzona dziś rano.

To było właściwie wszystko. Sprawdziłem wydanie z następnego dnia. Nic. Dzień później. Wciąż nic. Odszukałem inne teksty napisane przez Yvonne Sterno. Głównie były to sprawozdania z lokalnych wesel i imprez charytatywnych. Nic, ani słowa o morderstwach. Usiadłem wygodnie.

Dlaczego nie było następnych artykułów?

Tylko w jeden sposób mogłem się dowiedzieć. Podniosłem telefon i wybrałem numer New Mexico Star – Beacon. Może dopisze mi szczęście i złapię Yvonne Sterno. Być może ona mi coś wyjaśni.

Mieli tam jedną z tych automatycznych centralek, które dopytują się o nazwisko rozmówcy. Wprowadziłem STER, zanim maszyna przerwała mi i kazała nacisnąć gwiazdkę, jeśli chcę rozmawiać z Yvonne Sterno. Usłuchałem. Po dwóch dzwonkach odezwała się automatyczna sekretarka.

– Tu Yvonne Sterno ze Star – Beacon. Albo jestem pod telefonem domowym, albo odeszłam na chwilę od biurka.

Rozłączyłem się. Byłem jeszcze w sieci, więc wywołałem switchboard.com. Wystukałem nazwisko Sterno i obszar Albuquerque. Bingo. Podawano, że „Y i M Sterno” mieszkają przy Canterbury Drive 25 w Albuquerque. Wybrałem numer. Odezwał się kobiecy głos.

– Halo? – I zaraz potem krzyk: – Cicho tam, mama rozmawia przez telefon! Pisk małych dzieci nie cichł.

– Yvonne Sterno?

– Sprzedaje pan coś?

– Nie.

– Zatem tak, to ja.

– Nazywam się Will Klein…

– To brzmi tak, jakby pan coś sprzedawał.

– Niczego nie sprzedaję – powiedziałem. – Czy pani jest tą Yvonne Sterno, która pisze do Star – Beacona?

– Mówił pan, że jak się nazywa? – Zanim zdążyłem odpowiedzieć, krzyknęła: – Hej, wy dwaj, powiedziałam, żebyście przestali. Tommy, oddaj mu Gameboya. Nie, teraz! – Znowu zwróciła się do mnie: – Halo?

– Nazywam się Will Klein. Chciałem porozmawiać z panią o podwójnym morderstwie, o którym pisała pani niedawno.

– Uhm. A dlaczego interesuje się pan tą sprawą?

– Po prostu mam kilka pytań.

– A ja nie jestem encyklopedią, panie Klein.

– Proszę mówić mi Will. Jak często w Stonepointe zdarzają się morderstwa?

– Rzadko.

– A podwójne morderstwo w takich okolicznościach?

– To pierwsze, o jakim wiem.

– Dlaczego więc – zapytałem – napisano o nim tak mało? Dzieci znów zaczęły wrzeszczeć. Yvonne Sterno również.

– Dość tego! Tommy, idź do swojego pokoju. Dobrze, dobrze, w sądzie będziesz się tłumaczył, a teraz ruszaj. A ty oddaj mi tego Gameboya. Daj mi go, zanim wyrzucę go do śmieci.

Usłyszałem, że znowu podnosi słuchawkę.

– Zapytam jeszcze raz: dlaczego interesuje się pan tą sprawą?

Wystarczająco znałem reporterów, żeby wiedzieć, że droga do ich serc wiedzie przez nagłówki.

– Być może mam istotne informacje.

– Istotne – powtórzyła. – To dobre słowo, Will.

– Sądzę, że uznałaby je pani za interesujące.

– A skąd pan właściwie dzwoni?

– Z Nowego Jorku. Zamilkła na chwilę.

– Spory kawałek drogi od miejsca zbrodni.

– Owszem.

– Słucham więc. Co, miejmy nadzieję, można uznać za istotne i interesujące?

– Najpierw muszę poznać kilka podstawowych faktów.

– Ja tak nie pracuję, Will.

– Przejrzałem inne pani artykuły, pani Sterno.

– Skoro mamy być na koleżeńskiej stopie, mów mi Yvonne.

– Świetnie – powiedziałem. – Zwykle piszesz do kolumny towarzyskiej, Yvonne. O ślubach. Spotkaniach towarzyskich.

– Dobrze dają jeść, Will, a ja bajecznie wyglądam w czarnej kiecce. O co ci chodzi?

– Taka historia nie trafia ci się codziennie.

– No dobra, jestem podekscytowana. W czym rzecz?

– Rzecz w tym, żebyś zaryzykowała. Odpowiedz mi na kilka pytań. Co ci szkodzi? Kto wie, może okaże się, że było warto.

Milczała, więc naciskałem dalej.

– Dowiadujesz się o głośnym morderstwie, jednak w artykule nie podajesz nazwisk ofiar, ewentualnych podejrzanych ani żadnych bliższych szczegółów.

– Bo żadnych nie znam. Dowiedzieliśmy się o tym z na słuchu, późną nocą. Ledwie zdążyliśmy zamieścić wiadomość w porannym wydaniu.

– Dlaczego nie poszliście za ciosem? Przecież to duży temat. Czemu ukazała się tylko ta jedna notatka?

Cisza.

– Halo?

– Zaczekaj chwilkę. Dzieci znów rozrabiają. Tym razem nie słyszałem żadnych głosów w tle.

– Zamknięto mi usta – powiedziała cicho.

– To znaczy?

– To znaczy, że mieliśmy szczęście, że chociaż tyle udało nam się wydrukować. Rano wszędzie roiło się od federalnych.

– Miejscowy as kazał…

– As?

– Agent specjalny, szef FBI na tym terenie. Kazał mojemu szefowi wyciszyć sprawę. Próbowałam dowiedzieć się czegoś na własną rękę, ale usłyszałam tylko „bez komentarzy”.

– Czy to cię dziwi?

– Jeszcze nigdy nie pisałam o morderstwie. Ale owszem, powiedziałabym, że to brzmi dość dziwnie.

– I co o tym myślisz?

– Sądząc po reakcji mojego szefa? – Yvonne nabrała tchu. – To duża sprawa. Bardzo duża. Większa niż samo podwójne morderstwo. Twoja kolej, Will.

Zastanawiałem się, jak daleko mogę się posunąć.

– Czy wiadomo ci o jakichś odciskach palców znalezionych na miejscu zbrodni?

– Nie.

– Jedne z nich należały do pewnej kobiety.

– Mów dalej.

– Tę kobietę wczoraj znaleziono martwą.

– O rany! Zamordowaną?

– Tak.

– Gdzie?

– W małym miasteczku w Nebrasce.

– Jej nazwisko? Odchyliłem się do tyłu.

– Powiedz mi coś o tym właścicielu domu, Owenie Enfieldzie.

– Och, rozumiem. Coś za coś.

– Mniej więcej. Czy Enfield był jedną z ofiar?

– Nie wiem.

– A co o nim wiesz?

– Mieszkał tam od trzech miesięcy.

– Sam?

– Według relacji sąsiadów, wprowadził się sam. W ciągu kilku ostatnich tygodni często widywano tam kobietę i dziecko.

Dziecko. Zadrżałem.

– W jakim wieku było to dziecko?

– W szkolnym.

– Może dwunastoletnie?

– Taak, może.

– Chłopiec czy dziewczynka?

– Dziewczynka. Zamarłem.

– Hej, Will, jesteś tam?

– Znasz imię tej dziewczynki?

– Nie. Nikt nic o nich nie wiedział.

– Gdzie są teraz?

– Nie wiem.

– Jak to możliwe?

– Jak już powiedziałam, odebrano mi temat. Tak więc nie przykładałam się za bardzo.

– A dowiedziałabyś się, gdzie oni są?

– Mogę spróbować.

– Masz jeszcze coś? Może obiło ci się o uszy nazwisko podejrzanego albo jednego z zabitych?

– Mówiłam już, że wyciszono sprawę. Ja pracuję w gazecie tylko na pół etatu. Jak pewnie słyszałeś, jestem matką na cały etat. Dostałam ten temat tylko dlatego, że przypadkiem byłam w redakcji, kiedy usłyszeliśmy o tym przez radio. Mam jednak kilka dobrych źródeł informacji.

– Musimy znaleźć Enfielda – powiedziałem. – A także tę kobietę i dziewczynkę.

– Wydaje się, że to dobry punkt wyjścia – przytaknęła. Wyjaśnisz mi, dlaczego się tym interesujesz?

Zastanowiłem się.

– Jesteś gotowa wepchnąć kij w mrowisko, Yvonne?

– Tak, Will. Jestem.

– A jesteś w tym dobra?

– Mam ci zademonstrować?

– Pewnie.

– Może dzwonisz z Nowego Jorku, ale pochodzisz z New Jersey. Założyłabym się – chociaż pewnie mieszka tam więcej niż jeden Will Klein – że jesteś bratem tego słynnego mordercy.

– Podejrzanego o morderstwo – sprostowałem. – Skąd wiesz?

– Mam w komputerze bazę artykułów prasowych. Wprowadziłam twoje nazwisko i oto co wyszło. W jednym z artykułów wspomniano, że mieszkasz teraz na Manhattanie.

– Mój brat nie miał z tym nic wspólnego.

– Jasne, nie zamordował też waszej sąsiadki, tak?

– Nie o tym mówię. Podwójne morderstwo nie ma z nim nic wspólnego.

– Więc co cię z tym łączy? Westchnąłem.

– Inna bardzo bliska mi osoba.

– Kto?

– Moja dziewczyna. To jej odciski palców znaleziono na miejscu zbrodni.

W tle znowu usłyszałem dzieci. Wyglądało na to, że biegają po pokoju, wyjąc jak stado kojotów. Tym razem Yvonne Sterno ich nie uciszała.

– A więc to twoją dziewczynę znaleziono martwą w Nebrasce?

– Tak.

– I dlatego interesujesz się tą sprawą?

– Między innymi.

– A jakie są te inne powody?

Jeszcze nie byłem gotowy mówić jej o Carly.

– Znajdź Enfielda – powiedziałem.

– Jak ona się nazywała, Will? Twoja dziewczyna.

– Po prostu go znajdź.

– Hej, chcesz, żebyśmy pracowali razem? Jeśli tak, to nie ukrywaj tego przede mną. I tak mogę to w pięć sekund znaleźć w Internecie. Powiedz mi.

– Rogers – powiedziałem. – Nazywała się Sheila Rogers. Usłyszałem stukanie klawiszy.

– Zrobię, co będę mogła, Will – obiecała. – Trzymaj się, zadzwonię niebawem.

Загрузка...