34

Kipiałem ze złości. Miałem ochotę wpaść do gabinetu Pistillo, złapać go za klapy i zażądać odpowiedzi. Jednak w prawdziwym życiu tak się nie dzieje. Na drodze numer dziewięćdziesiąt pięć co krok były ograniczenia prędkości z powodu robót drogowych. Na Cross Bronx Expressway panował bardzo duży ruch. Po Harlem River Drive wlekliśmy się niczym ranny żołnierz. Dusiłem klakson i co chwila zmieniałem pasy.

Katy zadzwoniła z telefonu komórkowego do swojego kolegi Ronniego, który według niej był specem od komputerów. Ronnie sprawdził Laurę Emerson w Internecie i potwierdził to, co już wiedzieliśmy. Została uduszona osiem miesięcy przed Julie. Jej ciało znaleziono w Court Manor Motor Lodge w Fessenden, w Dakocie Północnej. Morderstwo przez dwa tygodnie było głównym tematem miejscowej prasy, po czym zeszło z pierwszych stron i pogrążyło się w pyle zapomnienia. Nie wspominano o seksualnym podłożu zabójstwa.

Ostro skręciłem, zjechałem z autostrady, przejechałem skrzyżowanie na czerwonym świetle, znalazłem parking w pobliżu Federal Plaza i postawiłem na nim samochód. Pospieszyliśmy do budynku. Wszedłem stanowczym krokiem i z podniesioną głową, ale zatrzymali mnie do kontroli. Musieliśmy przejść przez bramkę wykrywacza metali. Klucze uruchomiły sygnał alarmowy. Opróżniłem kieszenie. Potem musiałem zdjąć pasek. Strażnik sprawdził mnie czymś, co przypominało wibrator.

Wreszcie dotarliśmy do biura Pistillo i stanowczo zażądałem widzenia z nim. Na sekretarce nie zrobiło to wrażenia. Poczęstowała nas obłudnym uśmiechem żony polityka i słodkim głosem poprosiła, żebyśmy usiedli. Katy zerknęła na mnie i wzruszyła ramionami. Krążyłem jak lew w klatce, ale gniew powoli ze mnie wyparowywał.

Po piętnastu minutach sekretarka poinformowała, że wicedyrektor Joseph Pistillo – dokładnie tak powiedziała, wymieniając jego tytuł – może nas przyjąć. Otworzyła drzwi. Wpadłem do gabinetu. Pistillo stał za biurkiem, przygotowany. Wskazał na Katy.

– Kto to?

– Katy Miller – odparłem. Wyglądał na zdumionego.

– Co pani z nim robi? – zapytał. Jednak ja nie dałem się zbić z tropu.

– Dlaczego nigdy nie wspomniałeś o Laurze Emerson? Znowu odwrócił się do mnie.

– O kim?

– Nie obrażaj mojej inteligencji, Pistillo. Milczał chwilę. Potem zaproponował:

– Może usiądziemy?

– Odpowiedz na moje pytanie.

Powoli opadł na fotel, ani na chwilę nie odrywając oczu od mojej twarzy. Jego biurko było lśniące i puste. W powietrzu unosił się zapach cytrynowego płynu po goleniu. W kącie pokoju stała sportowa torba z symbolem PBS.

– Nie masz prawa stawiać żądań – powiedział.

– Laura Emerson została uduszona osiem miesięcy przed Julie.

– I co?

– Obie mieszkały w tym samym akademiku. Pistillo splótł palce. Grał na zwłokę.

– Chcesz powiedzieć, że nic o tym nie wiedziałeś?

– Och, wiedziałem.

– I nie widzisz powiązania?

– Zgadza się.

Patrzył na mnie obojętnie, ale miał w tym wprawę.

– Chyba nie mówisz poważnie.

Teraz powiódł wzrokiem po ścianach. Nie było na co patrzeć. Fotografia prezydenta Busha, amerykańska flaga i kilka dyplomów. To właściwie wszystko.

– W swoim czasie sprawdzaliśmy to, oczywiście. Myślę, że lokalne środki przekazu również zajmowały się tą sprawą.

– Może nawet odkryły coś, już nie pamiętam. Jednak nikt nie znalazł żadnego powiązania.

– Chyba żartujesz.

– Laura Emerson została uduszona w innym stanie i innym czasie. Nie było śladów gwałtu ani molestowania seksualnego.

– Została porzucona w motelu. Julie… – Spojrzał na Katy. Pani siostrę zamordowano w domu.

– A fakt, że obie mieszkały w tym samym akademiku?

– Zbieg okoliczności.

– Kłamiesz – powiedziałem.

To mu się nie spodobało i poczerwieniał.

– Uważaj, co mówisz – rzekł, mierząc we mnie grubym palcem. – Nie masz żadnych podstaw do wysuwania takich oskarżeń.

– Chcesz nam wmówić, że nie dostrzegasz związku między tymi morderstwami?

– Zgadza się.

– A co teraz, Pistillo?

– Teraz?

Znów wpadłem we wściekłość.

– Sheila Rogers mieszkała w tym samym akademiku. To też zbieg okoliczności? Zaskoczyłem go. Odchylił się w tył, usiłując grać na zwłokę. Nie wiedział czy nie spodziewał się, że się o tym dowiem?

– Nie zamierzam rozmawiać o toczącym się śledztwie.

– Wiedziałeś – cedziłem słowa – i wiedziałeś, że mój brat był niewinny. Potrząsnął głową, ale był to pusty gest.

– Nie wiedziałem… a ściśle mówiąc, nadal tego nie wiem.

Nie uwierzyłem mu w ani jedno słowo. Kłamał od samego początku. Teraz byłem tego pewny. Zesztywniał, szykując się na mój wybuch gniewu. Ku mojemu własnemu zaskoczeniu, powiedziałem zupełnie spokojnie, głosem ledwie głośniejszym od szeptu:

– Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś? Jaką krzywdę wyrządziłeś mojej rodzinie? Mojemu ojcu i matce…?

– To nie ma nic wspólnego z tobą, Will.

– Akurat.

– Proszę was oboje. Trzymajcie się od tego z daleka. Zmierzyłem go zimnym spojrzeniem.

– Nie ma mowy.

– Dla własnego dobra. Na pewno mi nie wierzysz, ale usiłuję cię ochronić.

– Przed czym? Nie odpowiedział.

– Przed czym? – powtórzyłem.

Uderzył dłońmi o poręcze krzesła i wstał.

– Rozmowa jest skończona.

– Czego naprawdę chcesz od mojego brata, Pistillo?

– Nie zamierzam dłużej rozmawiać o toczącym się do chodzeniu. – Ruszył do drzwi. Zastąpiłem mu drogę. Obrzucił mnie groźnym spojrzeniem i ominął. – Trzymaj się od tego z daleka albo każę cię aresztować za utrudnianie śledztwa.

– Dlaczego próbujesz go wrobić?

Pistillo przystanął i odwrócił się. Nagle zauważyłem jakąś zmianę w jego zachowaniu. W jego oczach pojawił się dziwny błysk.

– Chcesz poznać prawdę, Will?

Nie spodobała mi się ta zmiana tonu. Nagle nie byłem już pewien, czy rzeczywiście chcę.

– Tak.

– Zatem – rzekł powoli – zacznijmy od ciebie.

– Co ze mną?

– Zawsze byłeś przekonany, że twój brat jest niewinny ciągnął agresywnie. – Dlaczego?

– Ponieważ go znałem.

– Naprawdę? Jak bardzo byliście zżyci?

– Zawsze byliśmy sobie bliscy.

– Często go widywałeś, tak? Przestąpiłem z nogi na nogę.

– Nie trzeba kogoś wciąż widywać, żeby go kochać.

– Naprawdę? No to powiedz nam, Will, kto, twoim zdaniem, zabił Julie Miller?

– Nie mam pojęcia.

– No dobrze, więc podsumujmy, co, twoim zdaniem, się stało, dobrze?

Pistillo podszedł do mnie. W którymś momencie straciłem nad nim przewagę. Teraz on się wściekał i nie wiedziałem dlaczego. Znalazł się przy mnie zbyt blisko.

– Twój brat, z którym byłeś tak zżyty, w noc morderstwa miał stosunek seksualny z twoją byłą dziewczyną. Czy nie na tym opiera się twoja teoria, Will?

Skręcało mnie.

– Tak.

– Twoja była dziewczyna zabawiała się z twoim bratem. Cmoknął. – To musiało cię rozwścieczyć.

– Co ty wygadujesz?

– Mówię prawdę, Will. Chcemy prawdy, czyż nie? No więc dobrze, wyłóżmy wszystkie karty na stół. – Nie odrywał ode mnie spojrzenia, uważnego i zimnego. – Twój brat zjawia się w domu po raz pierwszy od dwóch lat. I co robi? Idzie do sąsiadów i ma stosunek z dziewczyną, którą kochasz.

– Zerwaliśmy – powiedziałem, ale te słowa zabrzmiały nieprzekonująco nawet w moich własnych uszach.

Uśmiechnął się drwiąco.

– Jasne, to wszystko tłumaczy, no nie? Mogła robić, co chciała, szczególnie z twoim ukochanym bratem. – Pistillo nadal stał tuż przy mnie. – Twierdzisz, że kogoś widziałeś tamtej nocy. Jakiegoś tajemniczego osobnika, kręcącego się koło domu Millerów.

– Zgadza się.

– W jaki sposób go zobaczyłeś?

– O co ci chodzi? – spytałem, chociaż dobrze wiedziałem.

– Mówiłeś, że widziałeś kogoś przy domu Millerów, zgadza się?

– Tak.

Pistillo uśmiechnął się i rozłożył ręce.

– Tylko że nigdy nie powiedziałeś nam, co ty robiłeś tam owego wieczoru, Will. Powiedział to obojętnym tonem towarzyskiej pogawędki.

– Ty, Will, przed domem Millerów. Sam, późną nocą. Podczas gdy twój brat i była dziewczyna byli w środku sami…

Katy odwróciła głowę i spojrzała na mnie.

– Byłem na spacerze – wtrąciłem pospiesznie.

Pistillo zaczął przechadzać się po pokoju, wykorzystując zdobytą przewagę.

– No tak, pewnie. Sprawdźmy tylko, czy wszystko jest jasne. Twój brat uprawia seks z dziewczyną, którą wciąż kochasz. Ty przypadkiem tego wieczoru spacerujesz koło jej domu. Ona zostaje zabita. Na miejscu zbrodni znajdujemy krew twojego brata. A ty, Will, jesteś pewien, że twój brat tego nie zrobił.

Przystanął i znów uśmiechnął się szyderczo.

– Gdybyś był policjantem prowadzącym śledztwo, kogo byś podejrzewał? Potworny ciężar przygniatał mi pierś. Nie mogłem wykrztusić słowa.

– Jeśli sugerujesz…

– Sugeruję, żebyście poszli do domu – odparł Pistillo. To wszystko. Wracajcie do domu i trzymajcie się od tego z daleka.

Загрузка...