42

Ojciec nie chciał ze mną rozmawiać.

Po powrocie do domu w milczeniu poszedł do sypialni, którą przez prawie czterdzieści lat dzielił z moją matką, i zamknął drzwi. Tak wiele się wydarzyło. Próbowałem poukładać to sobie w głowie, ale nie potrafiłem. Nie byłem w stanie tego ogarnąć. Wciąż znałem za mało faktów, a przynajmniej nie wszystkie. Musiałem zebrać więcej informacji.

Sheila.

Tylko jedna osoba mogła rzucić trochę światła na tę tajemniczą postać, która była miłością mojego życia. Tak więc pod jakimś pretekstem pożegnałem się z ciotką i wujem, po czym wróciłem do miasta. Wsiadłem do metra i pojechałem do Bronksu. Niebo już ciemniało, a okolica nie należała do bezpiecznych, ale po raz pierwszy w życiu niczego się nie bałem.

Zanim zdążyłem zapukać, uchyliły się drzwi zablokowane łańcuchem.

– On śpi – oznajmiła Tanya.

– Chcę porozmawiać z panią – odparłem.

– Nie mam nic do powiedzenia.

– Widziałem panią na uroczystości żałobnej.

– Niech pan idzie.

– Proszę. To ważne.

Tanya westchnęła i zdjęła łańcuch. Żarówka w odległym kącie rzucała słabe światło. Wodząc wzrokiem po tym przygnębiającym wnętrzu, zastanawiałem się, czy Tanya nie jest tu więźniem jak Louis Castman. Patrzyłem jej w twarz. Skuliła się, jakby mój wzrok mógł ją oparzyć.

– Jak długo zamierza go pani tu trzymać? – zapytałem.

– Niczego nie planuję – odrzekła.

Nie zaproponowała mi, żebym usiadł. Założyła ręce na piersi i czekała.

– Dlaczego przyszła pani na uroczystość? – zapytałem.

– Chciałam okazać zmarłej szacunek.

– Znała pani Sheilę?

– Tak.

– Przyjaźniłyście się?

Niewykluczone, że Tanya się uśmiechnęła. Jej twarz była tak oszpecona przez poszarpane blizny biegnące z kącików ust, że nie byłem tego pewien.

– Nie znałyśmy się zbyt dobrze.

– Nie bardzo rozumiem… Przechyliła głowę na bok.

– Chce pan usłyszeć coś dziwnego?

Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć, więc tylko kiwnąłem głową.

– Po raz pierwszy od szesnastu miesięcy wyszłam na dłużej z tego mieszkania.

– Cieszę się, że znalazła się pani na uroczystości.

Spojrzała na mnie sceptycznie. W pokoju panowała cisza; słyszałem jej bulgoczący oddech. Nie wiedziałem, co jej dolega, czy był to skutek brutalnego oszpecenia, czy nie, lecz każdy jej oddech brzmiał tak, jakby jej gardło było cienką słomką z kilkoma kroplami płynu w środku.

– Proszę mi zdradzić, dlaczego chciała pani pożegnać Sheilę.

– Chciałam okazać zmarłej szacunek – odparła i po krótkiej przerwie dodała: – Pomyślałam również, że może będę mogła pomóc.

– Pomóc?

Popatrzyła na drzwi do sypialni Louisa Castmana. Powiodłem wzrokiem w ślad za jej spojrzeniem.

– Powiedział mi, po co tu przyszliście. Pomyślałam, że mogłabym coś dodać.

– Co mówił?

– Że był pan zakochany w Sheili. – Tanya podeszła bliżej światła. Usiadła i dała mi znak, żebym zrobił to samo. – Czy to prawda?

– Tak.

– Zamordował ją pan? – spytała Tanya. Zaskoczyła mnie tym pytaniem.

– Nie, skądże. Skoro zamierzała pani pomóc, to dlaczego pani uciekła?

– Nie domyślił się pan?

Zaprzeczyłem. Złożyła dłonie na podołku i lekko kołysała się do przodu i do tyłu.

– Tanya?

– Usłyszałam pańskie nazwisko – powiedziała.

– Przepraszam?

– Pytał pan, dlaczego uciekłam. – Przestała się kołysać. – To dlatego, że usłyszałam pańskie nazwisko.

– Nie rozumiem.

Znowu spojrzała na drzwi.

– Louis nie wiedział, kim pan jest. Ja też nie. Squares wygłaszał mowę i usłyszałam pańskie nazwisko. Pan jest Will Klein.

– Tak.

– I jest pan – szepnęła – bratem Kena. Zamilkła.

– Znała pani mojego brata?

– Poznaliśmy się. Dawno temu.

– W jaki sposób?

– Przez Sheilę. – Wyprostowała się i spojrzała na mnie.

Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. Tymczasem w oczach Tanyi nie dostrzegłem śladu przeżytej klęski, smutnej historii jej cierpień. – Louis powiedział wam o gangsterze, z którym zadawała się Sheila.

– Tak.

– To był pana brat.

Chciałem zaprotestować, ale powstrzymałem się, widząc, że ma mi więcej do powiedzenia.

– Sheila nie nadawała się do takiego życia. Była zbyt ambitna. Poznała Kena. Pomógł jej zapisać się do ekskluzywnego college'u w Connecticut głównie po to, żeby rozprowadzała narkotyki. Widuje się facetów, którzy wypruwają sobie flaki o miejsce na rogu ulicy. Natomiast w szkole dla bogatych dzieciaków możesz zgarniać łatwy szmal, jeśli opanujesz rynek.

– Chce pani powiedzieć, że mój brat robił takie rzeczy? Znów zaczęła się kołysać.

– Naprawdę nic pan o tym nie wiedział?

– Nie.

– Myślałam… – urwała.

– Co?

Potrząsnęła głową.

– Nic takiego…

– Proszę – powiedziałem.

– To po prostu niesamowite. Najpierw Sheila kręciła z pańskim bratem, teraz spiknęła się z panem. A pan zachowuje się tak, jakby nie miał o tym pojęcia.

Znów nie wiedziałem, jak zareagować.

– Co stało się z Sheilą?

– Wie pan lepiej niż ja.

– Nie, ja pytam o to, co było dawniej, kiedy była w college'u Nie widziałam jej po tym, jak stąd wyjechała. Zadzwoniła parę razy, to wszystko. Potem przestała nawet dzwonić. Tylko że Ken był złym człowiekiem. Pan i Squares wydaliście mi się mili. Pomyślałam, że może w końcu spotkało ją coś dobrego.

– Kiedy jednak usłyszałam pana nazwisko… Wzruszyła ramionami.

– Czy mówi pani coś imię Carly? – spytałem.

– Nie, a powinno?

– Wiedziała pani, że Sheila miała córkę? Tanya znów zaczęła się kołysać. Jęknęła:

– O Boże.

– Wiedziała pani? Energicznie pokręciła głową.

– Nie.

– Poszedłem za ciosem.

– Zna pani Philipa McGuane'a? Wciąż kręciła głową.

– Nie.

– A Johna Asseltę? Albo Julie Miller?

– Nie – powiedziała bez namysłu. – Nie znam tych ludzi. – Wstała i odwróciła się do mnie plecami. – Miałam nadzieję, że zdołała uciec.

– Bo zdołała – odparłem. – Na jakiś czas.

Zgarbiła się i zaczęła oddychać z jeszcze większym trudem.

– Zasłużyła na coś lepszego.

Tanya ruszyła w kierunku wyjścia. Nie poszedłem za nią. Popatrzyłem na drzwi do pokoju Louisa Castmana i znów pomyślałem, że oboje są więźniami. Tanya zatrzymała się. Czułem na plecach jej wzrok. Odwróciłem się do niej.

– Squares zna różnych ludzi – powiedziałem. – Możemy pomóc w przeprowadzeniu operacji plastycznej.

– Nie, dziękuję.

– Nie może pani żyć tylko zemstą. Próbowała się uśmiechnąć.

– Myśli pan, że tylko o to chodzi? Sądzi pan, że tkwię tutaj z powodu tego? – Wskazała na swoją oszpeconą twarz.

Znów zbiła mnie z tropu.

– Powiedział panu, jak zwerbował Sheilę?

– Kiwnąłem głową.

– Przypisuje sobie całą zasługę. Mówi o swoich pięknych ciuchach i gładkich gadkach. Tymczasem większość dziewcząt, nawet dopiero wysiadających z autobusu, obawia się pójść z facetem. Dlatego Louisowi musiała towarzyszyć kobieta, której obecność pomagała uśpić podejrzenia. Dawała dziewczynom złudne poczucie bezpieczeństwa.

Czekała. Miała suche oczy. Poczułem, jak gdzieś głęboko budzi się we mnie drżenie i rozchodzi po całym ciele. Tanya podeszła do drzwi i je otworzyła. Wyszedłem i nigdy tam nie wróciłem.

Загрузка...