Źródła i uwagi mające przekonać Was, że nie jestem całkiem stuknięty (albo przynajmniej onieśmielić na tyle, żebyście się zamknęli). Dodatkowe punkty za przeczytanie.
W żadnym razie nie jestem pierwszym autorem próbującym czysto biologicznie racjonalizować wampiryzm. Richard Matheson uczynił to jeszcze przed moim urodzeniem, a jeśli plotki nie kłamią, najnowsza powieść tej cholernej Butler zajmie całe terytorium, zanim jeszcze przeczytacie moją. Założę się jednak, że to ja pierwszy wymyśliłem Skazę Krzyżową, tłumaczącą odrazę do krzyży — a z tego pomysłu, przyniesionego natchnieniem, wynikła cała reszta.
Wampiry odkryto na nowo przypadkiem, gdy pewien rodzaj eksperymentalnej terapii genowej w osobliwy sposób się pokrzyżował, uruchamiając u autystycznego dziecka od wieków uśpione geny i wywołując szereg (w rezultacie śmiertelnych) zmian fizycznych i neurologicznych. Firma odpowiedzialna za to odkrycie przedstawiła wyniki po dogłębnych badaniach na podopiecznych teksańskich instytucji penitencjarnych; nagranie tej rozmowy, wraz z wizualnymi pomocami, jest dostępne w sieci1; tam odsyłam zainteresowanych czytelników mogących poświęcić pół godziny, nie tylko po szczegóły dotyczące wampirzej biologii, lecz także badań, ich finansowania, oraz „kwestii etycznych i politycznych” udomowienia wampirów (nie wspominając o feralnej kampanii „Tworzymy lepsze jutro z wczorajszych koszmarów”). Streszczenie poniżej ogranicza się do podstawowej biologicznej charakterystyki tego organizmu-przodka:
Homo sapiens vampiris był przez krótki okres podgatunkiem człowieka, który odgałęził się od głównego pnia między 800. a 500. tysiącami lat przed współczesnością. Smuklejszy niż neandertalczyk lub sapiens; do widocznych różnic fizycznych w stosunku do sapiens zaliczało się niewielkie wydłużenie kłów, żuchwy oraz kości długich, wszystko to na rzecz coraz bardziej drapieżnego stylu życia. Wskutek stosunkowo niedługiego czasu trwania tej linii nie były to silne zmiany i allometria osobników tego podgatunku w dość znacznym stopniu nakładała się z ludzką; różnice były diagnostycznie istotne dopiero przy dużej liczności próbki (N › 130).
Vampiris, choć ogólną morfologię fizyczną miał prawie identyczną ze współczesnym człowiekiem, radykalnie różnił się od niego na poziomie biochemicznym, neurologicznym i tkanki miękkiej. Układ pokarmowy, znacznie skrócony, wydzielał odmienny zestaw enzymów, przystosowanych do mięsnej diety. Ponieważ kanibalizm niesie wysokie ryzyko zarażenia prionami2, ich układ immunologiczny wykazywał znaczną odporność na choroby prionowe3, podobnie jak na rozmaite pasożyty układu pokarmowego. Słuch i wzrok miał vampiris znacznie lepszy niż sapiens, siatkówki wampirów były kwadrochromatyczne (posiadały cztery typy czopków, w porównaniu z trzema u zwykłych ludzi); czwarty czopek, częsty u nocnych drapieżników, od kotów po węże, był wrażliwy na bliską podczerwień. Substancja szara wampirów była w porównaniu z ludzką normą „słabo połączona” wskutek stosunkowo niewielkiej ilości śródmiąższowej substancji białej; to zmuszało izolowane ośrodki korowe do wykształcenia samowystarczalności i hiperefektywności, co z kolei prowadziło do wszechstronnie sawantystycznych umiejętności porównywania wzorców oraz zdolności analitycznych4.
Prawie wszystkie te przystosowania są zjawiskami kaskadowymi, które, choć spowodowane różnymi podobnymi przyczynami — można wywieść od inwersji paracentrycznej na odcinku Xq21.3 chromosomu X5. Spowodowała ona zmiany funkcjonalne w genach kodujących protokadheryny (białka odgrywające fundamentalną rolę w rozwoju mózgu i centralnego układu nerwowego). Wyniknęły stąd radykalne zmiany neurologiczne i behawioralne, choć poważniejsze zmiany fizyczne ograniczyły się do tkanek miękkich i struktur mikroskopowych, które nie zachowują się w skamieniałościach. To, w połączeniu z niezwykle małą licznością wampirów nawet w szczytowych okresach (funkcjonowały bowiem na samym szczycie piramidy pokarmowej), tłumaczy, dlaczego są w zasadzie nieobecne w skamielinach.
Ta kaskada miała również poważne skutki negatywne. Wampiry straciły na przykład zdolność kodowania ε-protokadheryny Y, której geny znajdują się wyłącznie na ludzkim chromosomie Y6. Nie mogąc samemu syntetyzować tego niezbędnego białka, skazane były na pozyskiwanie go z pożywienia. Koniecznym składnikiem ich diety stało się zatem mięso ludzkie, a więc ofiar rozmnażających się stosunkowo powoli (niezwykła sytuacja, zwykle bowiem ofiary mnożą się co najmniej o rząd wielkości liczniej niż drapieżcy). W typowych warunkach taka dynamika jest zupełnie nie do utrzymania: wampiry pozabijałyby wszystkich ludzi, powodując wymarcie gatunku, a następnie wyginęły same z braku niezbędnej substancji odżywczej.
Aby zaradzić tej nierównowadze, u wampirów wykształcił się dłuższy okres letargu, jak u ryb dwudysznych7 (tak zwany stan „żywego trupa”), drastycznie redukujący ich potrzeby energetyczne. W tym celu wampiry produkują większą ilość endogennej Ala-(D)-leuenkefaliny (peptydu wywołującego hibernację u ssaków8) oraz dobutaminy, wzmacniającej mięśnie serca w czasie przedłużonej nieaktywności9.
Kolejnym szkodliwym efektem kaskadowym była tak zwana „Skaza Krzyżowa” — krzyżowe sprzężenie normalnie niezależnych macierzy receptorowych w korze wzrokowej10, wywołujące objawy przypominające ciężką postać epilepsji, gdy receptory odpowiedzialne za bodźce ułożone pionowo i poziomo uaktywniają się jednocześnie na odpowiednio dużej powierzchni kątowej pola widzenia. Ponieważ przecinające się kąty proste w naturze niemal nie istnieją, dobór naturalny nie odsiał Skazy, dopóki H. sapiens sapiens nie rozwinął architektury euklidesowej; do tego czasu dryf genetyczny utrwalił tę cechę wśród sapiens vampiris i cały podgatunek, nagle pozbawiony dostępu do ofiar, wyginął w krótkim czasie u samego zarania udokumentowanej historii.
Zauważyliście na pewno, że Jukka Sarasti, jak wszystkie zrekonstruowane wampiry, myśląc, niekiedy mlaska. Uważa się, że źródłem tej cechy jest język przodków, który stał się językiem mlaskowym ponad 50 000 lat przed współczesnością. Mowa mlaskowa jest wyjątkowo odpowiednia dla drapieżników podchodzących ofiary na trawiastej sawannie (mlaski imitują szelest traw, umożliwiając niepłoszącą zwierzynę łączność)11. Ze współczesnych języków, najbardziej zbliżony do starowampirzego jest język hadza12.
Ludzkie sensorium jest wyjątkowo łatwe do zmanipulowania; nasz układ wzrokowy należałoby w najlepszym razie określić mianem „worka zaimprowizowanych sztuczek”13. Informacje zbierane przez nasze organy zmysłów są tak fragmentaryczne i niedoskonałe, że mózg musi je interpretować, używając nie bezpośredniej percepcji, lecz raczej reguł prawdopodobieństwa14. Czyli — nie tyle widzi świat, ile domyśla się go na podstawie doświadczenia. W rezultacie powstaje tendencja do nieprzetwarzania bodźców „nieprawdopodobnych” na poziomie świadomości, niezależnie jak są silne. Mamy po prostu skłonność do ignorowania widoków i dźwięków, które nie pasują do naszego obrazu świata.
Sarasti miał rację: Rorschach nie robił nam niczego, czego sami byśmy już sobie nie robili.
Na przykład, sztuczka z niewidzialnością młodego głupiego wężydła — tego, który ograniczało swe ruchy do luk w widzeniu człowieka — przyszła mi do głowy, gdy czytałem o czymś zwanym „ślepotą z nieuwagi”. Rosjanin, Alfred Jarbus jeszcze w latach 60. XX wieku pierwszy rozpracował sakadyczną lukę w ludzkim widzeniu15. Od tego czasu rozmaici badacze kazali przedmiotom niepostrzeżenie pojawiać się i znikać z pola widzenia, prowadzili rozmowy z nieszczęśnikami, którzy nie mieli pojęcia, że rozmówca zmienił się w połowie konwersacji i w ogóle udowodnili, że ludzki mózg nie zauważa mnóstwa z tego, co się wokół niego dzieje16, 17, 18. Zerknijcie sobie na filmiki na stronie Laboratorium Postrzegania Wzrokowego University of Illinois19, a zrozumiecie, o czym mowa. To naprawdę niesamowite, wiecie? Jakiś scjentolog mógłby teraz podkradać się do nas i gdyby tylko się odpowiednio poruszał, nigdy byśmy go nie dostrzegli.
Większość opisanych w książce psychoz, syndromów i halucynacji jest prawdziwa i szczegółowo opisana przez Metzingera20, Wegnera21 i/lub Saksa22 (zobacz także Świadomość/Inteligencja poniżej). Inne (np. zespół Greya) jeszcze nie trafiły do statystycznego wykazu chorób23 — prawdę mówiąc, parę z nich wymyśliłem, ale mimo to są oparte na wynikach rzeczywistych doświadczeń. Zależnie komu uwierzycie, umiejętne potraktowanie mózgu polem magnetycznym może wywołać wszystko, od religijnej ekstazy24 po przeświadczenie o porwaniu przez kosmitów25. Przezczaszkowa stymulacja magnetyczna może modyfikować nastrój, wywoływać ślepotę26 albo wpływać na ośrodki mowy (na przykład uniemożliwiać wypowiadanie czasowników, nie wpływając na rzeczowniki)27. Można tą drogą wspomagać (lub upośledzać) pamięć i proces uczenia się, a rząd Stanów Zjednoczonych finansuje obecnie badania nad przenośnym sprzętem do stymulacji magnetycznej dla celów, łatwo zgadnąć, wojskowych28.
Elektryczna stymulacja mózgu wywołuje niekiedy tak zwany „zespół obcej ręki” — bezwiedne poruszenia ciała wbrew woli „osoby” rzekomo nim zawiadującej29. Innym razem powoduje mimowolne ruchy, ofiary upierają się jednak, że „postanowiły” je wykonać, mimo niezbitych przeczących temu dowodów30. Zestawić to jeszcze z faktem, że ciało zaczyna się poruszać, zanim jeszcze mózg „rozkaże” się ruszyć31 (por. jednak 32 i 33) i całe pojęcie „wolnej woli” — pomimo niezaprzeczalnego przekonania, że jest prawdziwe — zaczyna wyglądać nieco głupkowato, nawet poza zasięgiem wpływu obcych artefaktów.
Stymulacja elektromagnetyczna jest może najmodniejszym obecnie sposobem hackowania mózgu, ale w żadnym razie nie jedynym. Ciężkie fizyczne obrażenia, od nowotworów34 po drągi do ubijania materiału wybuchowego35, potrafią zmienić normalnych ludzi w psychopatów i pedofilów (stąd nowa osobowość wykluwająca się w głowie Susan James). Opętanie przez duchy i ekstazę można wywołać po prostu przez emocjonalną huśtawkę rytuałów religijnych, bez żadnych inwazyjnych neurologicznych narzędzi (a niekonieczne są też farmakologiczne)21. Ludzie potrafią nawet wykształcić poczucie, że należą do nich cudze części ciała, albo gumowa ręka36. Widzenie przebija propriorecepcję i odpowiednio manipulując sztuczną kończyną, jesteśmy w stanie przekonać kogoś, że wykonuje jakiś ruch, choć w rzeczywistości wykonuje zupełnie inny37, 38.
Najnowszym narzędziem w tym arsenale są ultradźwięki, mniej inwazyjne niż elektromagnetyzm, dokładniejsze niż charyzmatyczne ponowne narodziny, można je wykorzystać do pobudzania mózgu39 bez upierdliwych elektrod czy siatek na głowę z magnesami. W Ślepowidzeniu użyłem tego jako wygodnej furtki, tłumaczącej, dlaczego Rorschachowe halucynacje utrzymują się nawet w ekranowaniu Faradaya — jednak tu i teraz firma Sony odnawiała patent na urządzenie wykorzystujące ultradźwięki do bezpośredniego implantowania do mózgu „wrażeń zmysłowych”40. Nazywają to urządzeniem rozrywkowym o szerokim zastosowaniu w grach online. Jasne. Skoro możemy z odległości wrzucać komuś do głowy wrażenia wzrokowe i słuchowe, czemu by przy okazji nie przemycić też poglądów politycznych i nieodpartego upodobania do pewnej marki piwa?
Polegający na „telematerii” napęd wiozący bohaterów ku fabule oparłem na badaniach nad teleportacją, które opisały „Nature”41, „Science”42, 43, „Physical Review Letters”44, oraz (ostatnio) wszyscy, i babcia też, patrz np. 45. Pomysł transmitowania specyfikacji antymaterii jako szablonu do wytwarzania paliwa jest jednak, o ile wiem, wyłącznie mój. Aby w miarę wiarygodnie oszacować zasób paliwa, przyspieszenie i czas podróży Tezeusza, posłużyłem się artykułem „The Relativistic Rocket”46, na stronie fizyka matematycznego Johna Baeza z Riverside, University of California. Wykorzystanie przez Tezeusza pól magnetycznych do ekranowania promieniowania opiera się na badaniach MIT47. Macierz Ikara (zasilaną energią słoneczną) zaparkowałem nieopodal Słońca, bo produkcja antymaterii jeszcze przez jakiś czas pozostanie niezwykle kosztownym energetycznie przedsięwzięciem48, 49.
Stan „żywo-trupi”, w którym podróżuje załoga Tezeusza, jest oczywiście kolejnym powieleniem lubianego od wieków zatrzymania czynności życiowych (choć lubię myśleć, że odnowiłem nieco ten banał, przywołując jako mechanizm biologię wampirów). Dwie niedawne prace zbliżyły nas trochę do perspektywy hibernacji. Blackstone i inni wywołali hibernację u myszy w zdumiewająco prosty sposób — traktując je siarkowodorem50; to zatyka ich komórkową maszynerię na tyle, by zredukować metabolizm o 90%. Inna, bardziej widowiskowa (i inwazyjna) metoda: uczeni z Safar Center for Resuscitation Research w Pittsburgu twierdzą51, że udało im się wskrzesić psa trzy godziny po śmierci klinicznej, techniką, w której krew zwierzęcia zastąpiono lodowatym roztworem soli52. Z tych dwóch metod pierwsza jest zapewne bliższa temu, co ja sobie wyobraziłem, choć brudnopis powieści był ukończony przed publikacją obu prac. Zastanawiałem się, czy nie przerobić scen w krypcie, żeby wspomnieć o siarkowodorze, ale w końcu zdecydowałem, że dowcipy o pierdzeniu kompletnie zepsułyby klimat.
Ślepowidzenie określa Big Bena jako „emiter Oasy”. Nie jest to uznany oficjalnie termin, ale Yumiko Oasa ogłosił, że znalazł dotąd nieudokumentowane emitery podczerwieni53, 54 — ciemniejsze niż brązowe karły, ale być może występujące częściej55, 56 — o masie od trzech do trzynastu Jowiszów. Fabuła wymagała czegoś o dość lokalnym oddziaływaniu, wystarczająco dużego, by utrzymać superjowiszowe pole magnetyczne, ale na tyle małego i ciemnego, by w wiarygodny sposób nie dać się odkryć przez kolejne siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt lat. Emitery Oasy w miarę dobrze do tego pasowały (jeśli nie liczyć oczywistego sceptycyzmu, czy one w ogóle istnieją57).
W szczegółach oczywiście musiałem ekstrapolować, zważywszy jak mało o tych ustrojstwach wiadomo. Dane podkradłem z różnych źródeł dotyczących gazowych olbrzymów58, 59, 60, 61, 62, 63, 64 i/lub brązowych karłów65, 66, 67, 68, 69, 70, 71, 72, 73, 74, 75, odpowiednio przeskalowawszy je w górę lub w dół. Odpalenie ostatecznej broni Rorschacha, widziane z odległości, bardzo mocno przypomina gigantyczny rentgenowsko-radiowy rozbłysk, zauważony niedawno wokół brązowego karła, którego uważano za zbyt małego na takie numery76. Trwał dwanaście godzin, był dobry miliard razy silniejszy niż cokolwiek wyplutego kiedykolwiek przez Jowisza i uważa się, że spowodowało go skręcone pole magnetyczne77.
Burns-Caulfield jest luźno oparty na transnewtonowskiej komecie 2000Cr105, której obecna orbita nie do końca tłumaczy się grawitacją znanych nam obiektów Układu Słonecznego78.
Jak wszyscy, mam już potąd człekokształtnych obcych o pofałdowanych czołach i olbrzymich, generowanych komputerowo insektoidów, które może wyglądają obco, ale zachowują się jak wściekłe psy w chitynowych ubrankach. Oczywiście odmienność dla samej odmienności jest niewiele lepsza niż sztampowy rodenoid z grzebieniem na głowie; dobór naturalny jest równie powszechny jak samo życie, które w rezultacie, niezależnie od tego, gdzie ewoluuje, kształtowane jest w zasadzie przez te same podstawowe procesy. Wyzwaniem jest zatem stworzenie „obcego”, który naprawdę nie przeczyłby temu słowu, ale pozostał przy tym biologicznie prawdopodobny.
Wężydła to moja pierwsza próba zmierzenia się z tym wyzwaniem — zważywszy, jak bardzo przypominają wężowidła z ziemskich mórz, niewykluczone, że w kategorii „zupełnie niepodobne do wszystkiego” totalnie sprawę położyłem, przynajmniej jeśli chodzi o ogólną morfologię. Okazuje się, że wężowidła mają nawet coś podobnego do rozproszonej po ciele macierzy plamek ocznych. Podobnie, rozmnażanie wężydeł — osobniki rosnące w stosie jeden nad drugim i odłączające się w miarę dojrzewania — bierze się od meduz. Można wyciągnąć biologa morskiego z oceanu, ale…
Na szczęście wężydła stają się bardziej obce przy bliższym poznaniu. Cunningham mówi, że na Ziemi nie istnieje nic przypominającego ich współbieżne przetwarzanie motoryczno-sensoryczne. I tu ma rację, choć przypominam sobie pewną konstrukcję, która mogłaby potencjalnie w coś podobnego wyewoluować. Nasze własne „neurony lustrzane” uaktywniają się nie tylko, gdy wykonujemy jakieś działanie, ale także, gdy obserwujemy kogoś, kto je wykonuje79; tę cechę przywołuje się przy ewolucji języka i świadomości80, 81, 82.
Na poziomie metabolizmu jest jeszcze bardziej obco. Na Ziemi nic, co polega wyłącznie na beztlenowej produkcji ATP, nie wyszło poza jednokomórkowce. Proces jest wprawdzie wydajniejszy niż nasze opalane tlenem cykle, ale cholernie wolny, więc zupełnie nie nadaje się dla skomplikowanych konstrukcji wielokomórkowych83. Zaproponowane przez Cunninghama rozwiązanie to wcielona prostota — pułapka polega na tym, że pomiędzy okresami aktywności trzeba by przesypiać po parę tysięcy lat.
Pomysł procesów metabolicznych opartych na mechanice kwantowej może wyglądać jeszcze bardziej podejrzanie, ale wcale tak nie jest. Dualizm korpuskularno-falowy może mieć znaczny wpływ na reakcje biochemiczne w temperaturze pokojowej84; mówi się, że tunelowanie ciężkich jąder może przyspieszać je nawet o 152 rzędy wielkości85.
A może teraz coś porządnie obcego — brak genów. Przykład z plastrem miodu, którym się posłużyłem jako analogią, pierwotnie pojawił się w mało znanym traktacie Darwina86 (cholera, zawsze chciałem tego gościa gdzieś zacytować); a ostatnio nieduża, ale rosnąca grupa biologów zaczęła głosić nowinę, że kwasy nukleinowe (w szczególności) i geny (w ogólności) jako elementy konieczne dla powstania życia są mocno przereklamowane87, 88. Złożoność organizmów biologicznych jest w dużej mierze wynikiem nie genetycznego programowania, lecz prostej fizycznej i chemicznej interakcji tworzących je składników89, 90, 91, 92. Oczywiście, nadal potrzeba czegoś, co zapewni temu procesowi warunki początkowe — i tu na scenę wkraczają pola magnetyczne. W środowisku Rorschacha i tak nie przetrwałby żaden mięczak w rodzaju łańcucha nukleotydów.
Osobnik ciekawski i czepialski mógłby zapytać: „No dobra, ale jak ci goście ewoluują bez genów? Jak przystosowują się do nowych warunków? Jak radzą sobie z nieprzewidzianymi okolicznościami jako gatunek?”. A gdyby był tu z nami Robert Cunningham, odpowiedziałby może: „Dam sobie uciąć rękę, że pół układu immunologicznego aktywnie atakuje tę drugą połowę. Część układu nerwowego tak samo; próbują, hm, hackować się nawzajem. One chyba ewoluują wewnątrz organizmu, choć brzmi to jak wariactwo. Cały organizm jest w stanie wojny z samym sobą, ma permanentną komórkową»królową kier«. Coś jakbyśmy założyli kolonię oddziałujących na siebie nowotworów i liczyli, że ostra konkurencja nie pozwoli żadnemu wymknąć się spod kontroli. Wygląda, że to spełnia tę samą rolę, co u nas seks i mutacje”. A gdybyście przewrócili oczyma na to kręcenie, pewnie dmuchnąłby Wam dymem w twarz i odwołał się do takiej właśnie interpretacji pewnego immunologa, który się posługuje (ciekawy wybór) przykładem filmu Matrix rewolucje93. Mógłby zauważyć także, że podobny wewnętrzny dobór naturalny kształtuje połączenia synaptyczne w naszym własnym mózgu94; katalizują go odcinki pasożytniczego DNA, zwane retrotranspozonami.
W którejś wersji książki Cunningham faktycznie coś takiego mówił, ale cholerstwo zaczynało tak pękać w szwach od teoretyzowania, że po prostu to wyciąłem. W końcu bezpośrednim architektem tych spraw jest Rorschach, więc może wszystko to obsłużyć, nawet jeśli pojedyncze wężydła tego nie umieją. A jedno z przesłań Ślepowidzenia głosi, że życie się stopniuje — że rozróżnienie między układami żywymi i nieżywymi zawsze było wątpliwe95, 96, 97, a już szczególnie w bebechach tego upierdliwego artefaktu daleko w obłoku Oorta.
To gwóźdź całego pieprzonego programu. Najpierw załatwmy zawodników wagi ciężkiej. Being No One20 Metzingera to najcięższa książka, jaką w życiu czytałem (a i tak przez spore fragmenty jeszcze nie przebrnąłem), ale za to nigdzie dotąd, w literaturze faktu czy fikcji, nie zetknąłem się z tak oszałamiającymi ideami. Gdy chodzi o naturę świadomości, większość autorów bezwstydnie kusi, a potem nie daje żadnych konkretów. Pinker tytułuje swą książkę How the Mind Works [Jak działa umysł]98, a potem, zaraz na pierwszej stronie, przyznaje „Nie rozumiemy, jak działa umysł”. Koch (gość, który ukuł termin „agenty zombie”) pisze The Quest for Consciousness: A Neurobiological Approach [W poszukiwaniu świadomości: podejście neurobiologiczne]99, w której z zażenowaniem omija całą kwestię, dlaczego aktywność neuronów miałaby w ogóle dawać w wyniku jakąkolwiek subiektywną świadomość.
Metzinger góruje nad tymi cieniasami i od razu chwyta byka za jaja. Jego hipoteza „świat zero” wyjaśnia nie tylko subiektywne poczucie własnej jaźni, ale także tłumaczy, dlaczego w ogóle w pewnych systemach kognitywnych wykształca się taki iluzoryczny pierwszoosobowy narrator. Nie mam pojęcia, czy ma rację, bo jego argumenty mnie przerastają — ale przynajmniej zabrał się za właściwe pytanie: to, które każe nam gapić się w sufit o trzeciej nad ranem, długo po zużyciu ostatniego skręta. Wiele z wetkniętych do Ślepowidzenia syndromów i zaburzeń po raz pierwszy spotkałem w jego książce. Podobnie, wszystkie pozbawione przypisów stwierdzenia w tym punkcie najprawdopodobniej zawdzięczam jemu.
A jeśli nie, najpewniej pochodzą z The Illusion of Conscious Will [Złudzenie świadomej woli] Wegnera21. Mniej ambitna, acz bardziej przystępna, skupia się nie tyle na naturze świadomości, ile wolnej woli, którą Wegner określa jako „sposób mózgu na szacowanie tego, co, jak mu się wydaje, zrobił”. Przedstawia też własną listę syndromów i zaburzeń — wszystkie umacniają tylko wrażenie, jak zdumiewająco kruchymi i przewrotnymi maszynami jesteśmy. No i oczywiście, Oliver Saks22 przysyłał nam wieści ze skraju świadomości na długo, zanim świadomość stała się trendem, do którego można było się zacząć podłączać.
W sumie, łatwiej byłoby wypisać wszystkich autorów, którzy nie brali się za „wyjaśnianie” świadomości. Repertuar teorii sięga od rozproszonych pól elektrycznych po teatrzyki kwantowych marionetek; świadomość znajdowano już w korze czołowo-wyspowej, w podwzgórzu i setce innych dynamicznych ośrodków100, 101, 102, 103, 104, 105, 106, 107, 108, 109, 110. (Przynajmniej jedna koncepcja111 sugeruje, że o ile małpy człekokształtne i dorośli ludzie są świadomi, o tyle małe ludzkie dzieci nie są. Przyznaję, że dość tę teorię lubię — jeśli dzieci nie są nieświadome, bez wątpienia są psychopatami).
Lecz pod tym niegroźnym, powierzchownym pytaniem „czym jest świadomość?” czai się drugie, sensowniejsze: w czym się przydaje? Ślepowidzenie dogłębnie zajmuje się tym zagadnieniem, więc nie będę się powtarzał. Wystarczy, jeśli powiem, że przynajmniej w rutynowych okolicznościach czymś niewiele poza odbieraniem wiadomości od nieświadomego, wielekroć bardziej rozwiniętego systemu, stemplowaniem ich i przypisywaniem sobie wszystkich zasług. W rzeczywistości, nieświadomy umysł daje sobie tak świetnie radę, że nawet zbudował sobie (w tylnej korze zakrętu obręczy) wartownika, którego jedynym zadaniem jest nie pozwalać świadomości wtrącać się do codziennych zadań112, 113, 114. (Gdyby reszta Waszego mózgu miała świadomość, pewnie uważałaby Was za Dilbertowego szefa o sterczących włosach).
Nawet do rozwinięcia „teorii umysłu” nie jest konieczna samoświadomość. Wydaje się to kompletnie nieintuicyjne: jak można się nauczyć, że inne osobniki są autonomicznymi agentami, mającymi własne interesy i plany, jeśli nie ma się świadomości własnych? Nie ma w tym jednak sprzeczności i świadomość wcale nie jest wymagana. Bez problemu da się śledzić intencje innych osobników, nie będąc nawet w najmniejszym stopniu autorefleksyjnym107. Norretranders wręcz oświadcza wprost, że „Świadomość jest oszustem”115.
Niewykluczone, że wyjątkiem jest sztuka. Wydaje się, że estetyka wymaga pewnego stopnia samoświadomości — w sumie, możliwe, że to ewolucja estetyki wprawiła w ruch całą lawinę rozwoju świadomości. Gdy muzyka jest tak piękna, że wywołuje dreszcze, uruchamia się maszyneria nagrody w Twoim układzie limbicznym: ten sam układ nagradza Cię za posuwanie atrakcyjnego partnera, albo obżarcie się sacharozą116. To taka sztuczka, hackerstwo, innymi słowy — mózg nauczył się jak otrzymywać nagrodę, nie zapracowawszy na nią zwiększeniem sprawności98. Jest to przyjemne, zadowala nas, sprawia, że chce nam się żyć. Ale także zwraca nas do wewnątrz i dekoncentruje. Pamiętacie te szczury z lat sześćdziesiątych, które nauczyły się stymulować swój ośrodek przyjemności przez naciśnięcie dźwigni? Naciskały je tak nałogowo, że zapominały jeść. Umierały z głodu. Pewnie, umierały szczęśliwe, ale umierały. Nie ulega wątpliwości, że ich sprawność spadała do zera.
Estetyka. Samoświadomość. Wymarcie.
To z kolei prowadzi nas ku ostatecznemu pytaniu, czającemu się w beztlenowych głębinach: ile kosztuje świadomość? W porównaniu z przetwarzaniem nieświadomym jest powolna i kosztowna112. (Hipoteza oddzielnego, szybszego bytu kryjącego się u podstawy mózgu i przejmującego kontrolę w nagłych sytuacjach opiera się między innymi na badaniach Joego LeDoux z New York University117, 118). Dla porównania, zastanówmy się nad skomplikowanymi i błyskawicznymi obliczeniami, jakich dokonują sawanci; te zdolności są niekognitywne119, mamy też dowody, że występują dzięki stosunkowo dużemu stopniowi fragmentacji4 neurologicznej. Nawet gdyby procesy świadome i nieświadome były równie wydajne, te świadome są przez cały czas rozkojarzane nieustanną obecnością bodźców podświadomych, co odwraca ich uwagę od zagrożeń i możliwości pojawiających się w otoczeniu. (Byłem bardzo dumny z tego pomysłu; widzicie więc, że musiałem się wkurzyć, odkrywając, że Wegner napisał coś podobnego już w roku 1994120). Koszt wysokiej inteligencji wykazano w doświadczeniach, w których bystre muszki owocowe przegrywały konkurencję o jedzenie z głupimi121, zapewne dlatego, że potrzeby metaboliczne procesów uczenia się i pamięci pozostawiały mniej energii na poszukiwanie jedzenia. Nie, nie zapomniałem, że dopiero co poświęciłem całą książkę na dowodzenie, że inteligencja i świadomość to dwie różne sprawy. Ale ten eksperyment i tak jest adekwatnym przykładem, ponieważ oba atrybuty mają jedną wspólną cechę: są metabolicznie kosztowne. (Różnica: inteligencja przynajmniej w niektórych przypadkach jest warta tej ceny. A jaką wartość ma dla przeżycia obsesyjne wpatrywanie się w zachód słońca?).
O ile rozmaite koszty i wady świadomości zauważało wiele osób, o tyle mało kto poszedł dalej i zastanawiał się głośno, czy cała ta impreza jest warta zachodu. Oczywiście, że jest — zakładają ludzie; inaczej dobór naturalny wypleniłby ją dawno temu. I pewnie mają rację. Taką mam nadzieję. Ślepowidzenie to eksperyment myślowy, zabawa w „załóżmy, że” i „co by było, gdyby”. Nic więcej.
Z drugiej strony, tego samego argumentu mogłyby użyć tysiąc lat temu dodo i odkryte przez Stellera krowy morskie — „Skoro jesteśmy tak mało sprawne, dlaczego dotąd nie wyginęłyśmy?”. Dlaczego? Bo dobór naturalny działa powoli i sporą rolę odgrywa w nim szczęście. Ten, kto aktualnie trzęsie osiedlem, wcale nie musi być najsprawniejszy i najefektywniejszy, gra toczy się dalej. Gra nigdy się nie kończy, po tej stronie śmierci cieplnej nie ma żadnej mety. Nie ma więc także wygranych. Są tylko ci, którzy jeszcze nie przegrali.
Dane Cunninghama o samorozpoznawaniu się u naczelnych także są prawdziwe. Szympansy mają więcej mózgu na kilogram ciała niż orangutany122, ale to te ostatnie zawsze rozpoznają się w lustrze, a szympansy tylko w połowie przypadków123. Podobnie, najbardziej rozwinięte zdolności językowe mają rozmaite ptaki i małe małpy, nie zaś te niby „bardziej świadome” małpy człekokształtne, nasi najbliżsi krewni81, 124. Gdy wytęży się wzrok, takie fakty zaczynają wręcz sugerować, że świadomość może być fazą, z której orangutany jeszcze nie wyrosły, a ich bardziej zaawansowani kuzyni, szympansy, właśnie zaczynają. (Goryle nie rozpoznają się w lustrze. Może już wyrosły z samoświadomości, a może nigdy jej nie miały).
Oczywiście ludzie do tego wzorca nie przystają. O ile w ogóle jest jakiś wzorzec. Jesteśmy ostańcami — to jedna z moich tez.
Założę się jednak, że pasują doń wampiry. To druga.
Wreszcie, podczas redagowania Ślepowidzenia pojawiły się w samą porę doświadczalne potwierdzenia tej nieprzyjemnej tezy — okazuje się, że nieświadomy umysł lepiej niż świadomy podejmuje skomplikowane decyzje125. Wygląda na to, że świadomość po prostu nie jest w stanie łyknąć tak wielu zmiennych. Jako rzecze jeden z uczonych: „W pewnej fazie ewolucji zaczęliśmy świadomie podejmować decyzje i nieszczególnie nam to wychodzi”126.
Mały Siri Keeton nie jest kimś wyjątkowym, od ponad pięćdziesięciu lat ciężkie formy padaczki leczy się radykalną hemisferektomią — resekcją jednej półkuli mózgu127. Zadziwiające, że usunięcie połowy mózgu nie wydaje się znacząco wpływać ani na IQ, ani na umiejętności motoryczne (choć w odróżnieniu od Keetona większość operowanych pacjentów ma już wcześniej niskie IQ)128. Nadal nie do końca rozumiem, po co wycina się całą półkulę — skoro próbujemy przerwać pętlę sprzężenia zwrotnego między półkulami, czemu nie poprzestać na przecięciu spoidła wielkiego? Czy usuwa się ją, żeby zapobiec zespołowi obcej ręki — a jeśli tak, to czy wynika z tego, że umyślnie niszczy się świadomą osobowość?
Używane przez Helen Keeton opiaty wzmacniające więź z matką są inspirowane niedawnymi pracami nad pozbawieniem przywiązania u myszy129. Żelazożerne chmury, następstwo Ognistego Deszczu, podpatrzyłem u Plane’a i innych130. Lingwistyczny żargon Bandy Czworga zaczerpnąłem z różnych źródeł81, 131, 132, 133. Wielojęzyczna mowa załogi Tezeusza (opisana w powieści, ale dzięki Bogu, niecytowana) opiera się na rozmyślaniach Graddola134, który sugeruje, że nauka powinna umieć się posługiwać różnymi gramatykami, bo język wiedzie myśl, zatem jeden „uniwersalny” język naukowy ograniczałby nasze punkty widzenia na świat.
Praprzodek rozszerzonych fenotypów Szpindla i Cunninghama istnieje już dziś w postaci niejakiego Matthew Nagela135. Zdalna protetyka, która pozwala im synestetycznie postrzegać dane z urządzeń laboratoryjnych opiera się na niesamowitej plastyczności kor zmysłowych mózgu — można zmienić korę słuchową we wzrokową, po prostu podpinając nerw wzrokowy do ścieżek słuchowych (jeśli zrobi się to odpowiednio wcześnie)136, 137. Platynowęglowe wzmocnienia u Bates mają korzenie w niedawno skonstruowanych metalowych mięśniach138, 139. Ironiczne docinki Saschy wobec dwudziestowiecznej psychiatrii pochodzą nie tylko z mojego (ograniczonego) osobistego doświadczenia, ale także z dwóch prac140, 141 odzierających z tajemnicy przypadki tak zwanej osobowości wielorakiej. (Nie, sama idea jest w porządku, błędne są tylko diagnozy). Wariant fibrodysplazji, który zabija Chelsea, jest oparty na objawach opisanych przez Kaplana i innych142.
I możecie mi wierzyć lub nie, ale krzyczące twarze, których używał Sarasti pod koniec książki, to prawdziwy sposób wizualizacji danych statystycznych. Twarze Chernoffa143 skuteczniej niż standardowe wykresy i tabele ukazują charakterystykę zbiorów danych144.
1. http://www.rifters.com/blindsight/vampires.htm
2. Pennish, E. 2003. Cannibalism and prion disease may have been rampant in ancient humans. „Science” nr 300, s. 227-228.
3. Mead, S. et al. 2003. Balancing Selection at the Prion Protein Gene Consistent with Prehistoric Kurulike Epidemics. „Science” nr 300, s. 40-643.
4. Autor nieznany, 2004. Autism: making the connection. „The Economist”, nr 372(8387), s. 66.
5. Balter, M. 2002. What made Humans modern? „Science” nr 295, s. 1219-1225.
6. Blanco-Arias, P., C.A. Sargent, and N.A. Affara. 2004. A comparative analysis of the pig, mouse, and human PCDHX genes. „Mammalian Genome”, nr 15(4), s. 296-306.
7. Kreider MS, et al. 1990. Reduction of thyrotropin-releasing hormone concentrations in central nervous system of African lungfish during estivation. „Gen Comp Endocrinol” nr 77(3), s. 435-41.
8. Cui, Y. et al. 1996. State-dependent changes of brain endogenous opioids in mammalian hibernation. Brain Research Bulletin 40(2): 129-33.
9. Miller, K. 2004. Mars astronauts ‘will hibernate for 50 million-mile journey in space’. News.telegraph.co.uk, 11/8/04.
10. Calvin, W.H. 1990. The Cerebral Symphony: Seashore Reflections on the Structure of Consciousness. Bantam Books, NY.
11. Pennisi, E. 2004. The first language? „Science” nr 303, s. 1319-1320.
12. Nagrania opartych na mlaskach fonemów języka hadza są dostępne w sieci: http://hctv.humnet.ucla.edu/departments/linguistics/VoweIsandConsonants/index.html
13. Ramachandran, V.S. 1990. str. 346-360 w: The Utilitarian Theory of Perception, C. Blakemore (Ed.), Cambridge University Press, Cambridge.
14. Purves, D. and R.B. Lotto. 2003. Why We See What We Do An Empirical Theory of Vision. Sinauer Associates, Sunderland, MA.
15. Yarbus, A.L. 1967. Eye movements during perception of complex objects. W: L. A. Riggs, Ed., Eye Movements and Vision, Plenum Press, New York, Rozdział VII, s. 171-196.
16. Pringle, H.L., et al. 2001. The role of attentional breadth in perceptual change detection. „Psychonomic Bulletin & Review” nr 8, s. 89-95(7)
17. Simons, D.J., and Chabris, C.F. 1999. Gorillas in our midst: sustained inattentional blindness for dynamic events. „Perception” 28, s. 1059-1074
18. Simons, D.J., and Rensink, R.A. 2003. Induced Failures of Visual Awareness. Journal of Vision” nr 3(1).
19. http://viscog.beckman.uiuc.edu/djs_lab/demos.html
20. Metzinger, T. 2003. Being No One: The Self Model Theory of Subjectivity. MIT Press, Cambridge, MA.
21. Wegner, D.M. 2002. The Illusion of Conscious Will. MIT Press, Cambridge.
22. Saks, O. 1970. The Man who mistook his wife for a hat and other clinical tales. Simon & Shuster, NY.
23. American Psychiatric Association. 2000. Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (wyd. 4 popr.). Brandon/Hill.
24. Ramachandran, V.S., and Blakeslee, S. 1998. Phantoms in the Brain: Probing the Mysteries of the Human Mind. William Morrow, New York.
25. Persinger, M.A. 2001. The Neuropsychiatry of Paranormal Experiences. „J Neuropsychiatry & Clinical Neuroscience” nr 13, s. 515-524.
26. Kamitani, Y. and Shimojo, S. 1999. Manifestation of scotomas created by transcranial magnetic stimulation of human visual cortex. „Nature Neuroscience” nr 2, s. 767-771.
27. Hallett, M. 2000. Transcranial magnetic stimulation and the human brain. „Nature” nr 406, s. 147-150.
28. Goldberg, C. 2003. Zap! Scientist bombards brains with super-magnets to edifying effect. „Boston Globe” 14/1/2003, s. E1.
29. Porter, R., and Lemon, R. 1993. Corticospinal function and voluntary movement. Oxford University Press, NY.
30. Delgado, J.M.R. 1969. Physical control of the mind: toward a psychocivilised society. Harper & Row, NY.
31. Libet, B. 1993. The neural time factor in conscious and unconscious events. „Experimental and Theoretical Studies of Consciousness” nr 174, s. 123-146.
32. P. Haggard, R, and Eimer, M. 1999. On the relation between brain potentials and the awareness of voluntary movements. „Experimental Brain Research” nr 126, s. 128-133.
33. Velmans, M. 2003. Preconscious free will. „Journal of Consciousness Studies” nr 10, s. 42-61.
34. Pinto, C. 2003. Putting the brain on trial. „Media General News Service”, 5.05.2003
35. Macmillan, M. 2000. An Odd Kind of Fame Stories: of Phineas Gage. MIT Press, Cambridge, MA.
36. Ehrsson, H.H., C. Spence, and R.E. Passingham 2004. That’s My Hand! Activity in Premotor Cortex Reflects Feeling of Ownership of a Limb. „Science” nr 305, s. 875-877.
37. Gottleib, J., and P. Mazzoni. 2004. Action, illusion, and perception. „Science” nr 303, s. 317-318.
38. Schwartz, A.B., D.W. Moran, and G.A. Reina. 2004. Differential representation of perception and action in the frontal cortex. „Science” nr 303, s. 380-383.
39. Norton, S.J., 2003. Can ultrasound be used to stimulate nerve tissue? „BioMedical Engineering OnLine” nr 2, s. 6, dostępne pod http://www.biomedical-engineering-online.com/content/2/1/6.
40. Hogan, J., and Fox, B. 2005. Sony patent takes first step towards real-life Matrix. Fragment z: „New Scientist” nr 2494, s. 10, dostępny pod: http://www.newscientist.com/article.ns?id=mg18624944.600
41. Riebe, M. et al. 2004. Deterministic quantum teleportation with atoms. „Nature” nr 429, s. 734-737.
42. Furusawa, A. et al. 1998. Unconditional Quantum Teleportation. „Science” nr 282(5389), s. 706-709
43. Carlton M. Caves, C.M. 1998. A Tale of Two Cities. „Science” nr 282, s. 637-638
44. Braunstein, S.L., and Kimble, H.J. 1998. Teleportation of continuous quantum variables. „Physical Review Letters” nr 80, s. 869-872.
45. http://www.research.ibm.com/quantuminfo/teleportation/
46. http://math.ucr.edu/home/baez/physics/Relativity/SR/rocket.html
47. Atkinson, N. 2004. Magnetic Bubble Could Protect Astronauts on Long Trips. „Universe Today”, http://www.universetoday.com/am/publish/magnetic_bubble_protect.html
48. Holzscheiter, M.H., et al. 1996. Production and trapping of antimatter for space propulsion applications. American Institute of Aeronautics and Astronautics-1996-2786 ASME, SAE, and ASEE, Joint Propulsion Conference and Exhibit, 32nd, Lake Buena Vista, FL, 1-3.06.1996.
49. www.engr.psu.edu/antimatter/Papers/NASA_anti.pdf
50. Blacstone, E., et al. 2005. H 2 S Induces a Suspended Animation-Like State in Mice. „Science” nr 308, s. 518.
51. Do czasu druku książki te dane nie zostały opublikowane.
52. Bails, J. 2005. Pitt scientists resurrect hope of cheating death. „Pittsburgh Tribune-Review”, 29.06.2005. Available online at http.//www.pittsburghlive.com/x/tribune-review/trib/regional/s_348517.html
53. Oasa, Y. et al. 1999. A deep near-infrared survey of the chamaeleon i dark cloud core. „Astrophysical Journal” nr 526, s. 336-343.
54. Normile, D. 2001. Cosmic misfits elude star-formation theories. „Science” nr 291, s. 1680.
55. Lucas, P.W., and P.F. Roche. 2000. A population of very young brown dwarfs and free-floating planets in Orion. „Monthly Notices of the Royal Astronomical Society” nr 314, s. 858-864.
56. Najita, J.R., G.P. Tiede, and J.S. Carr. 2000. From stars to superplanets: The low-mass initial mass function in the young cluster IC 348. „Astrophysical Journal” nr 541 (1.10.2000), s. 977-1003.
57. Matthews, Jaymie. 2005. Korespondencja prywatna.
58. Liu, W., and Schultz, D.R. 1999. Jovian x-ray aurora and energetic oxygen ion precipitation. „Astrophysical Journal” nr 526, s. 538-543.
59. Chen, P.V. 2001. Magnetic field on Jupiter. „The Physics Factbook”, http://hypertextbook.com/facts/
60. Osorio, M.R.Z. et al. 2000. Discovery of Young, Isolated Planetary Mass Objects in the σ Orionis Star Cluster. „Science” nr 290, s. 103-106.
61. Lemley, B. 2002. Nuclear Planet. „Discover” nr 23(8).
62. http://www.nuclearplanet.com/
63. Dulk, G.A., et al. 1997. Search for Cyclotron-maser Radio Emission from Extrasolar Planets. Abstracts of the 29th Annual Meeting of the Division for Planetary Sciences of the American Astronomical Society, 28.07-1.08.1997, Cambridge, Massachusetts.
64. Marley, M. et al. 1997. Model Visible and Near-infrared Spectra of Extrasolar Giant Planets. Abstracts of the 29th Annual Meeting of the Division for Planetary Sciences of the American Astronomical Society, 28.07-1.08.1997, Cambridge, Massachusetts.
65. Boss, A. 2001. Formation of Planetary-Mass Objects by Protostellar Collapse and Fragmentation. „Astrophys. Journal” nr 551, s. L167.
66. Low, C, and D. Lynden-Bell. 1976. The minimum Jeans mass or when fragmentation must stop. „Mon. Not. R. Astron. Soc.” nr 176, s. 367.
67. Jayawardhana, R. 2004. Unraveling Brown Dwarf Origins. „Science” nr 303, s. 322-323
68. Fegley, B., and K. Lodders. 1996. Atmospheric Chemistry of the Brown Dwarf Gliese 229B: Thermochemical Equilibrium Predictions. „Astrophys. Journal” nr 472, s. L37.
69. Lodders, K. 2004. Brown Dwarf-Faint at Heart, Rich in Chemistry. „Science” nr 303, s. 323-324
70. Adam Burgasser. 2002. „Astrophysics Journal Letters” z 1.06.2002.
71. Reid, I.N. 2002. Failed stars or overachieving planets? „Science” nr 296, s. 2154-2155.
72. Gizis, J.E. 2001. Brown dwarfs (enhanced review). Artykuł w sieci, uzupełniający „Science” nr 294, s. 801.
73. Clarke, S. 2003. Milky Way’s nearest neighbor revealed. NewScientist.com z 04/11/03.
74. Basri, G. 2000. Observations of brown dwarfs. „Annu. Rev. Astron. Astrophys” nr 38, s. 485-519.
75. Tamura, M. et al. 1998. Isolated and Companion Young Brown Dwarfs in the Taurus and Chamaeleon Molecular Clouds. „Science” nr 282, s. 1095-1097.
76. Berger, E. 2001. Discovery of radio emission from the brown dwarf LP944-20. „Nature” nr 410, s. 338-340.
77. Anonymous, 2000. A brown dwarf solar flare. „Science@Nasa”, http://science.nasa.gov/headlines/y2000/astl2jul_1m.htm
78. Schilling, G. 2001. Comet’s course hints at mystery planet. „Science” nr 292, s. 33.
79. Evelyne Kohler, E. et al. 2002. Hearing Sounds, Understanding Actions: Action Representation in Mirror Neurons. „Science” nr 297, s. 846-848
80. Rizzolatti, G, and Arbib, M.A. 1998. Language Within Our Grasp. „Trends in Neuroscience” nr 21(5), s. 188-194.
81. Hauser, M.D., N. Chomsky, and W.T. Fitch. 2002. The faculty of language: what is it, who has it, and how did it evolve? „Science” nr 298, s. 1569-1579.
82. Miller, G. 2005. Reflecting on Another’s Mind. „Science” nr 308, s. 945-947
83. Pfeiffer, T., S. Schuster, and S. Bonhoeffer. 2001. Cooperation and Competition in the Evolution of ATP-Producing Pathways. „Science” nr 20 292, s. 504-507.
84. McMahon, R.J. 2003. Chemical Reactions Involving Quantum Tunneling. „Science” nr 299, s. 833-834.
85. Zuev, P.S. et al. 2003. Carbon Tunneling from a Single Quantum State „Science” nr 299, s. 867-870
86. Darwin, Charlie (hehehehe). 1859. O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego. Penguin Classics Edition, reprint z 1968. I wyd.: John Murray, London.
87. Cho, A. 2004. Life’s Patterns: No Need to Spell It Out? „Science” nr 303, s. 782-783.
88. Cohen, J., and Stewart, S. 2005. Where are the dolphins? „Nature” nr 409, s. 1119-1122.
89. Reilly, J.J. 1995. After Darwin. „First Things”, 06/07.1995. Dostępny także pod: http://pages.prodigy.net/aesir/darwin.htm.
90. Devlin, K. 2004. Cracking the da Vinci Code. „Discover” nr 25(6), s. 64-69.
91. Snir, Y, and Kamien, R.D. 2005. Entropically Driven Helix Formation. „Science” nr 307, s. 1067.
92. Wolfram, S. 2002. A New Kind of Science. Wolfram Media.
93. Albert, M.L. 2004. Danger in Wonderland. „Science” nr 303, s. 1141
94. Muotri, A.R., et al. 2005. Somatic mosaicism in neuronal precursor cells mediated by L1 retrotransposition. „Nature” nr 435, s. 903-910.
95. Nelson, D.L., and M.M Cox. 200. Lehninger principles of biochemistry. Worth, NY, NY.
96. Prigonine, I., and G. Nicholis. 1989. Exploring Complexity. Freeman, NY.
97. Dawkins, R. 1988. The Blind Watchmaker: Why the Evidence of Evolution Reveals a Universe Without Design. Norton.
98. Pinker, S. 1997. How the Mind Works. WW Norton & Co., NY.
99. Koch, C. 2004. The Quest for Consciousness: A Neurobiological Approach. Roberts, Englewood, CO.
100. McFadden, J. 2002. Synchronous firing and its influence on the brain’s electromagnetic field: evidence for an electromagnetic field theory of consciousness. „J. Consciousness Studies” nr 9(4), 2002
101. Penrose, R. 1989. The Emporer’s New Mind. Oxford University Press.
102. Tononi, G., and G.M. Edelman. 1998. Consciousness and Complexity. „Science” nr 282, s. 1846-1851.
103. Baars, B.J. 1988. A Cognitive Theory of Consciousness. Cambridge Univ. Press, New York.
104. Hilgetag, C.C. 2004. Learning from switched-off brains. „Scientific American.” nr 14, s. 8-9.
105. Roth, G. 2004. The quest to find consciousness. „Scientific American.” nr 14, s. 32-39.
106. Pauen, M. 2004. Does free will arise freely? „Scientific American” nr 14, s. 41-47.
107. Zimmer, C. 2003. How the mind reads other minds. „Science” nr 300, s. 1079-1080.
108. Crick, F.H.C., and C. Koch. 2000. The unconscious homunculus. W: Neural Correlates of Consciousness-Empirical and Conceptual Questions (red. T. Metzinger) MIT Press, Cambridge.
109. Churchland, P.S. 2002. Self-Representation in Nervous Systems. „Science” nr 296, s. 308-310.
110. Miller, G. 2005. What is the biological basis of consciousness? „Science” nr 309, s. 79.
111. Blakeslee, S. 2003. The Christmas tree in your brain. „Toronto Star”, 21/12/03
112. Matsumoto, K., and K. Tanaka. 2004. Conflict and Cognitive Control. „Science” nr 303, s. 969-970.
113. Kerns, J.G., et al. 2004. Anterior Cingulate Conflict Monitoring and Adjustments in Control. „Science” nr 303, s. 1023-1026.
114. Petersen, S.E. et al. 1998. The effects of practice on the functional anatomy of task performance. „Proceedings of the National Academy of Sciences” nr 95, s. 853-860.
115. Nrretranders, T. 1999. The User Illusion: Cutting Consciousness Down to Size. Penguin Press Science.
116. Altenmüller, E.O. 2004. Music in your head. „Scientific American” nr 14, s. 24-31.
117. Helmuth, L. 2003. Fear and Trembling in the Amygdala. „Science” nr 300, s. 568-569.
118. Dolan, R.J. 2002. Emotion, cognition, and behavior. „Science” nr 298, s. 1191-1194.
119. Treffert, D.A., and G.L. Wallace. 2004. Islands of genius. „Scientific American” nr 14, s. 14-23.
120. Wegner, D.M. 1994. Ironic processes of mental control. „Psychol. Rev.” nr 101, s. 34-52.
121. „Proceedings of the Royal Society of London B” (DOI 10.1098/ rspb.2003.2548)
122. Aiello, L., and C. Dean. 1990. An introduction to human evolutionary anatomy. Academic Press, London.
123. Gallup, G.G. (Jr.). 1997. On the rise and fall of self-conception in primates. W: The Self Across Psychology — self-recognition, self-awareness, and the Self Concept. „Annals of the NY Acad. Sci.” nr 818, s. 4-17
124. Carstairs-McCarthy, A. 2004. Many perspectives, no consensus — a review of „Language Evolution”, red. Christiansen, Kirby. „Science” nr 303, s. 1299-1300.
125. Dijksterhuis, A., et al. 2006. „Science” nr 311, s. 1005-1007.
126. Vince, G. 2006. ‘Sleeping on it’ best for complex decisions. „Newscientist.com” http://www.newscientist.com/channel/being-human/dn8732.html.
127. Devlin, A.M., et al. 2003. Clinical outcomes of hemispherectomy for epilepsy in childhood and adolescence „Brain” nr 126, s. 556-566.
128. Pulsifer, M.B., et al. 2004. The cognitive outcome of hemispherectomy in 71 children. „Epilepsia” nr 45, s. 243-54.
129. Moles, A., Keiffer, B.L., and F.R. D’Amato. 2004. Deficit in attachment behavior in mice lacking the m-Opioid receptor gene. „Science” nr 304, s. 1983-1986.
130. Plane, J.M.C., et al. 2004. Removal of meteoric iron on polar mesospheric clouds. „Science” nr 304, s. 426-428.
131. Fitch, W.T., and M.D. Hauser. 2004. Computational Constraints on Syntactic Processing in a Nonhuman Primate. „Science” nr 303, s. 377-380.
132. Premack, D. 2004. Is Language the Key to Human Intelligence? „Science” nr 303, s. 318-320
133. Holden, C. 2004. The origin of speech. „Science” nr 303, s. 1316-1319.
134. Graddol, D. 2004. The future of language. „Science” nr 303, s. 1329-1331.
135. BBC News. 2005. Brain chip reads man’s thoughts. 31.03.2005. Dostępne pod: http://news.bbc.co.uk/go/pr/fr/-/l/hi/health/4396387.stm
136. Weng, J. et al. 2001. Autonomous Mental Development by Robots and Animals. „Science” nr 291, s. 599-600.
137. Von Melchner, L, et al. 2000. Visual behaviour mediated by retinal projections directed to the auditory pathway. „Nature” nr 404, s. 871-876.
138. Baughman, R.H. 2003. Muscles made from metal. „Science” nr 300, s. 268-269.
139. Weissmüller, J., et al. 2003. Change-induced reversible strain in a metal. „Science” nr 300, s. 312-315.
140. Piper, A., and Merskey, H. 2004. The Persistence of Folly: A Critical Examination of Dissociative Identity Disorder. Part I. The Excesses of an Improbable Concept. „Can. J. Psychiatry” nr 49, s. 592-600.
141. Piper, A., and Merskey, H. 2004. The Persistence of Folly: A Critical Examination of Dissociative Identity Disorder. Part II. The Defense and Decline of Multiple Personality or Dissociative Identity Disorder. „Can. J. Psychiatry” nr 49, s. 678-683.
142. Kaplan, F.S., et al. 1998. The Molecules of Immobility: Searching for the Skeleton Key. „Univ. Pennsylvania Orthopaedic J.” nr 11, s. 59-66. Dostępne pod: http://www.uphs.upenn.edu/ortho/oj/1998/oj11sp98p59.html
143. Chernoff, H. 1973. Using faces to represent points in k-dimensional space graphically. Journal of the American Statistical Association” nr 68, s. 361-368.
144. Wilkinson, L. 1982. An experimental evaluation of multivariate graphical point representations. Human Factors in Computer Systems: Proceedings. Gaithersberg, MD, s. 202-209.