10

Jasne, że chcę mieć z tobą romans. – Jack patrzył na nią zrezygnowany i trochę rozbawiony. – Powinienem się domyślić, że zechcesz wszystko dokładnie zaplanować – dodał po chwili.

– Czy to źle? – spytała Amanda. – Dlaczego nie miałabym nawiązać romansu w rozsądny i uporządkowany sposób?

– Dobrze – odparł, tłumiąc śmiech. – Wejdźmy do środka i zacznijmy negocjacje. Już nie mogę się doczekać, kiedy usłyszę, jakie masz plany.

Lokaj otworzył drzwi powozu i Amanda wraz z Jackiem weszła do pustego domu. Nogi się pod nią uginały i wciąż jeszcze była lekko oszołomiona. Pomyślała z ironią, że tych i świąt z pewnością nigdy nie zapomni. Niesforny kosmyk kręconych włosów wysunął się spod szpilki i opadł jej na prawe oko. Odsunęła go za ucho i w tym momencie przypomniała sobie silne dłonie Jacka i jego natarczywe usta.

Nie mogła uwierzyć, że w taki sposób straciła dziewictwo… a jednak uporczywe pieczenie między udami i niewidzialne, ale wyraźnie odczuwane ślady rąk Jacka na całym ciele świadczyły, że to się naprawdę wydarzyło. Starała się wzbudzić w sobie żal i skruchę, lecz nie potrafiła.

Jeszcze przy żadnym mężczyźnie nie czuła się taka pożądana i spełniona, zupełnie jakby wcale nie była starą panną. Miała tylko nadzieję, że zdoła zachować swoją miłość do niego w sekrecie.

Tak, kochała go.

Świadomość ta spadła na nią nie jak grom z jasnego nieba, ale raczej jak drobny, marcowy deszczyk. Wydawało jej się niemożliwe, żeby którakolwiek kobieta oparła się urokowi Jacka. Był taki przystojny, inteligentny i nosił w sobie tak wiele mrocznych tajemnic, że każda musiała się w nim zakochać. Nie łudziła się, że on odpowie jej tym samym uczuciem, była też przekonana, że jego zainteresowanie nie wytrzyma próby czasu. Gdyby był zdolny pokochać jakąś kobietę, uczyniłby to już dawno temu; znał ich przecież tak wiele.

Zresztą nawet gdyby którejś z nich udało się go schwytać w małżeńskie sidła, byłby to bez wątpienia związek nieszczęśliwy i niesatysfakcjonujący. Devlin był przystojny, bogaty i wpływowy. Kobiety zawsze będą się za nim uganiały, a on nigdy nie będzie w stanie odwzajemnić miłości żony.

Amanda postanowiła, że po prostu weźmie od niego to, co może, i postara się, żeby ich romans nie zakończył się rozgoryczeniem ani dla niej, ani dla niego.

Weszli do salonu, gdzie Jack wyjął zapałkę ze srebrnego pojemnika i rozpalił ogień. Amanda opadła na kwiecisty dywan przed kominkiem i wyciągnęła ręce ku roztaczającym ciepło płomieniom. Jack usiadł obok niej i otoczył jej plecy ramieniem. Poczuła, że delikatnie pocałował ją w czubek głowy, i wtulił usta w jej potargane loki.

– Teraz powiedz mi, jakie są twoje warunki, a potem znów cię zniewolę – zapowiedział cicho.

Próbowała sobie przypomnieć, co mu chciała powiedzieć, siedział tak blisko, że trudno jej było zachować jasność myśli.

– Po pierwsze, oboje musimy zachować absolutną dyskrecję żeby nasz intymny związek nie wyszedł na jaw – powiedziała. – Mam bardzo wiele do stracenia. Oczywiście będą plotki, ale jeśli nie będziemy demonstracyjnie obnosić się z naszym romansem, skandal nie wybuchnie. Po drugie… – Zamilkła, ponieważ dłoń Jacka zaczęła wędrować wzdłuż jej pleców. Zamknęła oczy; pod powiekami widziała tylko szkarłatne plamy.

– Po drugie? – ponaglił, i gorący oddech owionął jej ucho.

– Po drugie, chciałabym, żeby nasz związek miał ograniczony czas trwania. Powiedzmy trzy miesiące. Po upływie tego czasu rozejdziemy się, choć nadal pozostaniemy przyjaciółmi.

– Nie widziała twarzy Jacka, ale drgnął tak gwałtownie, że bez trudu odgadła, jak bardzo ta propozycja go zaskoczyła.

– Nie wątpię, że masz całą listę powodów, dla których powinniśmy właśnie tak postąpić. Bardzo bym chciał je poznać.

Amanda zdecydowanie skinęła głową.

– Z obserwacji wiem, że romanse zwykle kończą się nudą, awanturami lub zazdrością. Jeśli jednak zdecydujemy zawczasu dokładnie, kiedy i jak zakończymy nasz romans, prawdopodobnie będziemy mogli rozstać się w przyjaźni. Nie chciałabym utracić twojej przyjaźni, kiedy wygaśnie namiętność.

– A dlaczego sądzisz, że nasza namiętność wygaśnie?

– Cóż, żaden romans nie może trwać wiecznie, nieprawdaż?

Po chwili zadał kolejne pytanie:

– A co zrobimy, jeśli żadne z nas za trzy miesiące nie będzie chciało zrywać tego związku?

– Tak byłoby najlepiej. Wolałabym zakończyć romans z poczuciem niedosytu, niż pozwolić, żeby się ciągnął w nieskończoność, dopóki nie będziemy już mogli na siebie patrzeć. Poza tym szanse, że ktoś nas przyłapie, będą z czasem rosły… a ja nie mam zamiaru zostać wyrzutkiem społeczeństwa.

Odwrócił jaku sobie i spostrzegła, że jest trochę rozbawiony, ale również zirytowany.

– Za trzy miesiące nadal będę cię pragnął – stwierdził. -Więc kiedy nadejdzie ten czas, rezerwuję sobie prawo do próby przekonania cię, żebyś zmieniła zdanie.

– Będziesz mógł próbować wszelkich sposobów – zapewniła go z uśmiechem. – Nie uda ci się jednak nakłonić mnie do zmiany decyzji. Mam bardzo silną wolę.

– Ja również.

Spojrzeli na siebie wyzywająco i widać było, że obojgu sprawia to radość. Jack wziął Amandę za ramiona, przyciągnął do siebie i już miał ją pocałować, gdy nagle przerwał im jakiś hałas. Ktoś wchodził do domu. Jack zamarł bez ruchu.

– To służba – powiadomiła go Amanda, więc wstał sprężyście i pomógł jej podnieść się z dywanu.

Chociaż znała Sukey przez całe życie i stale musiała znosić jej wścibskie uwagi na temat braku męskiego towarzystwa, była zawstydzona, że pokojówka zastanie ją w tak kompromitującej sytuacji. Policzki jej poczerwieniały, chociaż za wszelką cenę starała się zrobić obojętną minę. Sukey stanęła w drzwiach salonu i kiedy zdała sobie sprawę, że Amanda jest sama w domu z Jackiem Devlinem, oniemiała ze zdumienia. Jej pani miała suknię i włosy w nieładzie, w salonie panował bardzo intymny nastrój, więc nie było wątpliwości, co się tu wydarzyło.

– Bardzo przepraszam, panienko – wyjąkała Sukey.

Amanda natychmiast do niej podeszła.

– Dobry wieczór, Sukey. Mam nadzieję, że ty i Charles dobrze się bawiliście w ten świąteczny wieczór.

– Bardzo dobrze, proszę pani. Bardzo udany wieczór. Czy coś mam jeszcze zrobić, zanim pójdę spać?

Skinęła głową.

– Proszę, przynieś do mojej sypialni dzban z gorącą wodą.

– Dobrze. – Sukey odwróciła się i szybko poszła do kuchni, starając się nawet nie spojrzeć w stronę gościa pracodawczyni.

Zanim Amanda zdążyła się poruszyć, poczuła, że Jack od tyłu obejmuje ją w talii. Delikatnie przyciągnął ją do siebie, tak że oparła się plecami o jego pierś, i pocałował ją w szyję. Jego gorące usta muskały ją lekko, wywołując w całym ciele przyjemne dreszcze.

– Jest jden warunek, który chciałem dodać do naszej umowy – wyszeptał, nie podnosząc głowy.

– Co to takiego? – Dźwięk własnego głosu, nagle tak nisiego i zmysłowego, zabrzmiał obco w uszach Amandy.

– Jeśli mamy być kochankami przez tak krótki czas, to chcę go jak najlepiej wykorzystać. Obiecaj mi, że niczego mi nie odmówisz, Amando. – Przesuwał dłonie po jej bokach i szeptał: – Chcę spróbować z tobą wszystkiego.

– Co to znaczy „wszystkiego"? – zdumiała się.

Nie odpowiedział, tylko roześmiał się cicho. Amanda zwróciła się ku niemu ze zmarszczonym gniewnie czołem.

– Nie spodziewasz się chyba, że zgodzę się na twoją propozycję, skoro nawet nie wiem, o co chodzi.

Usta Jacka drgały, choć starał się tłumić rozbawienie.

– Dałem ci egzemplarz wspomnień Gemmy Bradshaw – powiedział z poważną miną. – Znajdziesz tam wiele pożytecznych wskazówek.

– Nie przeczytałam tej książki w całości – odparła zadziornie. – Tylko fragmenty. Uznałam ją za zbyt drastyczną, więc nie czytałam dalej.

– Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że dama, która decyduje się na utratę dziewictwa w powozie, okaże się taka pruderyjna. – Widząc jej srogą minę, uśmiechnął się szeroko. – Zawrzyjmy więc taki układ. Za trzy miesiące zakończymy nasz romans, na twoje życzenie, ale pod warunkiem, że zrobisz ze mną wszystko, co zostało opisane we wspomnieniach Gemmy.

– Chyba nie mówisz poważnie? – zawołała Amanda z przerażeniem.

– Oczywiście, w granicach rozsądku. Nie ma pewności, że wszystko, co opisano w tej książce, jest fizycznie możliwe. Ale można by się o tym przekonać. To by było bardzo interesujące, nie sądzisz?

– Jesteś zdemoralizowany – oznajmiła srogo. – Zepsuty do szpiku kości degenerat.

– Zgadza, się. I przez następne trzy miesiące będę do twojej dyspozycji. – Spojrzał na nią łobuzersko. – Nie pamiętam dokładnie, jak się zaczyna pierwszy rozdział.

Amanda była przerażona, ale jednocześnie chciało jej się śmiać. Zastanawiała się, czy oburzająca propozycja Jacka jest poważna.

– Zdaje się, że na początku pewien dżentelmen otwiera wskazane mu drzwi do sypialni.

Jack przerwał jej namiętnym pocałunkiem.

– Tak, teraz pamiętam. Właśnie tak się to zaczyna – powiedział cicho. – Zabiorę cię na górę i pokażę, co się zdarzyło potem.

Amanda poprowadziła go w stronę schodów, ale zatrzymała się, zanim weszła na pierwszy stopień. Nagle obezwładniła ją nieśmiałość. W ciemnym powozie łatwo było zapomnieć o rzeczywistości, tutaj jednak, w znajomym wnętrzu własnego domu, dotarło do niej aż nazbyt jasno, na co się zdecydowała.

Jack chyba zrozumiał jej wahanie, ponieważ również się zatrzymał i przyparł ją do barierki schodów, zagradzając drogę opartymi o balustradę ramionami. Uśmiechał się ledwo dostrzegalnie.

– Zanieść cię na górę? – zapytał.

Weszła na pierwszy stopień, więc ich twarze znalazły się na tym samym poziomie.

– Nie, jestem za ciężka. Upuścisz mnie albo się przewrócisz i oboje skręcimy sobie kark.

W jego niebieskich oczach migotało diabelskie rozbawienie.

– Kiedy ty wreszcie zaczniesz mnie doceniać? Zaraz dam ci pierwszą nauczkę.

– Nie chodzi o to, tylko… – Pisnęła zaskoczona, kiedy wziął ją na ręce i lekko uniósł do góry. – Przestań! Nie, Jack! Upuścisz mnie.

On jednak trzymał ją mocno i wnosił po schodach, jakby była lekka niczym piórko.

Jesteś o połowę mniejsza ode mnie – stwierdził. – Mógłbym cię tak nieść na koniec świata i nawet bym się nie zasapał. Tylko przestań się wiercić. Zarzuciła mu ręce na ramiona.

– Dobrze, już udowodniłeś, co chciałeś udowodnić. A teraz mnie puść.

– Oczywiście, zaraz to zrobię – zapewnił ją. – Położę cię prosto na łóżko, jak tylko dotrzemy do sypialni. Które to drzwi?

– Drugie w tym korytarzu – powiedziała. Jej głos brzmiał niewyraźnie, ponieważ ukryła twarz na piersi Jacka. Jeszcze nigdy nikt jej tak nie niósł. Być może było to trochę śmieszne, ale w jakiś pierwotny, prymitywny sposób bardzo jej się to podobało. Oparła policzek o ramię Devlina i po prostu cieszyła się tym, że niesie ją w ramionach silny, przystojny mężczyzna.

Dotarli do sypialni i Jack zamknął za sobą drzwi, popychając je obcasem. Ułożył ją ostrożnie na dużym łóżku pod żółtozłotym baldachimem, zawieszonym na ozdobnych spiralnych słupkach. Znad dzbana z gorącą wodą, który pokojówka ustawiła na toaletce z przyborami do mycia, unosiły się kłęby dymu. Języki ognia tańczyły w kominku, strzelając coraz to wyżej, w miarę jak zajmowały się kolejne polana.

Amanda patrzyła na Jacka szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, czy zamierza się tu przed nią całkiem rozebrać. Rzucił surdut na pobliski stolik, zdjął kamizelkę i rozwiązał fular.

Amanda przełknęła ślinę. Serce biło jej coraz szybciej, a krew wydawała się bardziej gorąca.

– Jack – powiedziała cicho. – Chyba nie zamierzasz naprawdę odegrać pierwszego rozdziału?

Uśmiechnął się, kiedy zrozumiał, że ma na myśli pierwszy rozdział Grzechów pani B.

– Wyznam ci, Brzoskwinko, że pamięć mnie trochę zawodzi. Nie mogę sobie przypomnieć, jak się ta książka zaczyna… może mi pomożesz?

– Nie – odrzekła gwałtownie, co tylko wywołało wybuch śmiechu.

Podszedł do niej w częściowo rozpiętej koszuli. Światło lampy kładło złociste plamy na muskularnej piersi. Sięgnął po kolczyki, kołyszące się przy uszach Amandy. Odpiął je delikatnie i pomasował obolałe płatki uszu. Odłożył złote łezki na nocny stolik, a potem wyjął szpilki z jej włosów. Amanda zamknęła oczy; oddychała nierówno i płytko. Jack poruszał się wolno i precyzyjnie, jakby była jakąś kruchą istotą, z która należy obchodzić się wyjątkowo ostrożnie.

– Musi być jakiś fragment książki Gemmy, który ci się spodobał. – Zdjął jej buty i rzucił na dywan. – Na pewno coś cię tam zaintrygowało… wprawiło w podniecenie.

Lekko drgnęła, gdy jedna jego dłoń spoczęła na jej kostce, druga zaś powędrowała do podwiązki. Kilkoma zręcznymi ruchami rozwiązał tasiemki i jedna po drugiej zsunął jedwabne pończochy z jej nóg, jednocześnie gładząc ją po jędrnych łydkach. Czubkami palców przesunął po wrażliwych punktach pod kolanami, aż poczuła, że po nogach przebiegł jej przyjemny dreszczyk.

– Nigdy bym ci czegoś takiego nie wyjawiła. – Parsknęła zduszonym śmiechem. – Zresztą nie podobał mi się żaden fragment tej okropnej książki.

– Ależ podobał ci się – odparł cicho. – I powiesz mi to, Brzoskwinko. Po tym, co już razem przeszliśmy, jedna czy dwie fantazje więcej nie będą zbyt trudne do zrealizowania.

Spróbowała wykręcić się od odpowiedzi.

– W takim razie ty pierwszy opowiedz mi o swoich fantazjach.

Zacisnął dłonie na jej kostkach i przyciągnął ją do siebie.

– Moje fantazje obejmują każdą część twojego ciała. Twoje włosy, usta i piersi… nawet stopy.

– Stopy? – Podskoczyła mimowolnie, kiedy poczuła jego kciuki na podeszwach. Gładził delikatnie ich łuki, usuwając zmęczenie i napięcie. Potem położył jej stopę na swojej piersi, a ciepło jego ciała zdawało się palić ją żywym ogniem. Odruchowo podkurczyła palce.

Zawstydzona i podniecona, zerknęła na niego spod rzęs i spostrzegła, że oczy błyszczą mu łobuzersko. Szybko cofnęła stopę a Jack tylko się roześmiał. Zdjął z siebie resztę ubrania i rzucił je na podłogę. Rozległ się cichy szelest, a potem w sypialni zaległa cisza, przerywana jedynie trzaskaniem ognia w kominku.

Amanda odważyła się spojrzeć nieśmiało na stojącego przed nią nagiego mężczyznę. Kiedy to zrobiła, nie była w stanie oderwać od niego wzroku. Światło i mrok igrały na jego sylwetce, wydobywając każdy szczegół, podkreślając piękne zarysy silnych mięśni i złocistość skóry. Amanda nie spodziewała się, że nagi człowiek może się czuć swobodnie, a jednak Jack stał przed nią tak śmiało, jakby był całkowicie ubrany, i wcale nie starał się ukryć tego, jak bardzo jest podniecony. Amanda przyglądała mu się z fascynacją i nagle ogarnęło ją bardzo dziwne uczucie. Niczego jeszcze tak w życiu nie pragnęła… Chciała poczuć na sobie jego ciężar, pragnęła, żeby jego oddech parzył jej skórę, a ręce mocno ją obejmowały.

– Teraz możesz już powiedzieć, że widziałaś całkiem nagiego mężczyznę – stwierdził Jack. – I jakie masz wrażenia?

Zwilżyła suche wargi językiem.

– Trzydzieści lat oczekiwania na taki widok to stanowczo za długo.

Jack pochylił się, rozpiął jej suknię na plecach. Zapach jego skóry, ciepły i słonawy, przyprawił ją o lekki zawrót głowy, taki sam, jaki odczuwała, gdy zbyt szybko wychyliła kieliszek wina. Oparła mu ręce na ramionach, żeby utrzymać równowagę. Kiedy dotknęła jego sprężystej, aksamitnej skóry, poczuła mrowienie w czubkach palców.

Delikatnie postawił ją na podłodze i zsunął rozpiętą suknię w dół. Amanda została w gorsecie, cienkiej halce i reformach. Speszona zrobiła krok do tyłu.

– Jack… – Podeszła do toaletki i wlała trochę wody do ozdobnej fajansowej miski. – Czy mógłbyś zaczekać za parawanem? – spytała, unikając jego wzroku. – Chcę, żebyś przez chwilę na mnie nie patrzył

Stanął za nią i objął ją w talii.

– Pomogę ci.

– Nie, nie. – Nagle poczuła, że bardzo się wstydzi. – Stań za parawanem… Sama dam sobie radę.

On jednak uciszył ją pocałunkiem i ignorując jej protesty, rozluźnił gorset i zdjął z niej resztę bielizny. Zaczerwieniona po uszy, stanęła bez ruchu, a on tymczasem przyglądał się jej postaci. Doskonale zdawała sobie sprawę z niedoskonałości swojego ciała: nogi powinny być dłuższe, biodra były za szerokie i brzuch nie tak płaski, jak by chciała. Ale Jack patrzył na nią zafascynowany i po chwili drżącą z przejęcia ręką dotknął od spodu jej piersi. Można by pomyśleć, że miał przed sobą jakąś boginię, a nie trzydziestoletnią starą pannę.

– Tak bardzo cię pragnę – powiedział ochryple. – Po prostu mógłbym cię zjeść.

To trochę niepokojące wyznanie zadziwiło ją i zmieszało.

– Proszę, nie próbuj mi wmawiać, że jestem piękna. Oboje wiemy, że to nieprawda.

Jack zmoczył lniany ręcznik w gorącej wodzie i wyżął go, a potem delikatnie umył wewnętrzną stronę jej ud. Ku jej zażenowaniu poprosił, żeby oparła nogę na krześle, bo wtedy wygodniej mu będzie ją myć.

– Każdy mężczyzna ma swoje preferencje – powiedział. Wypłukał i wyżął ręcznik, po czym przyłożył go do podrażnionych po przeżyciach w powozie miejsc na jej ciele. – A ty akurat spełniasz wszystkie moje.

Amanda pochyliła się i oparła policzek na jego nagim ramieniu. Ciepło jego ciała dawało jej ukojenie.

– Lubisz niskie kobiety z szerokimi biodrami? – zapytała z niedowierzaniem.

Wolną ręką pogładził ją po krągłym pośladku i uśmiechnął się lekko.

Lubię w tobie wszystko. Dotyk twojej skóry, smak… każde zagłębienie i wypukłość. Ale chociaż pożądam twojego ciała, to twoja najwspanialsza część znajduje się tutaj. – Dotknął palcem jej skroni i dalej mówił cicho: – Fascynujesz mnie od pierwszej chwili. Jesteś najoryginalniejszą, najwspanialszą kobietą, jaką kiedykolwiek poznałem. Gdy tylko cię zobaczyłem, na progu twojego domu, od razu miałem ochotę zabrać cię do łóżka.

Stała w milczeniu, pozwalając mu się myć i łagodzić pieczenie podrażnionej skóry. Kiedy skończył, pociągnął ją w stronę łóżka i położył na materacu. Serce zaczęło gwałtownie uderzać, ściany sypialni wydawały się rozpadać, zostawiając jedynie ciemność i ogień w kominku oraz ciepły dotyk ich ciał.

– Jack – wyszeptała i wyciągnęła się na łóżku. Położyła ręce na jego pośladkach i jak zadowolona kotka zaczęło lekko uciskać jego sprężyste ciało. Jack westchnął z zadowoleniem, więc odważyła się pieścić go śmielej. Położył się na boku, żeby miała wygodniejszy dostęp, i pozwolił jej się dotykać, jak chciała.

– Czy to sprawia ci przyjemność? – spytała szeptem.

Najwyraźniej mówienie w tej chwili przychodziło mu z trudem, lecz w końcu powiedział, dławiąc śmiech:

– Tak. O tak. Jeśli to potrwa dłużej, to mogę eksplodować.

Przyciągnął ją bliżej do siebie, dużą ręką nakrył jej drobną dłoń i pokazał, jak jeszcze może go pieścić.

– Jack – jęknęła, przywierając do niego biodrami. – Weź mnie. Proszę. Pragnę cię. Chcę…

Przerwał jej pocałunkiem i położył dłonie na jej piersiach. Jęknęła cicho, poddając się jego pieszczotom.

– Wiem, czego chcesz. – Musnął ustami rozpłomienioną twarz. – Dostaniesz to, moja najdroższa.

Chociaż wniknął w nią delikatnie, poczuła lekki ból i cicho jęknęła.

– Zabolało cię? – wyszeptał łagodnie.

– Tak, trochę.

Ruchami delikatnymi jak piórko zaczął pieścić najsekretniejsze miejsca jej ciała, aż zaczęła wić się konwulsyjnie i cicho łkać. Ból gdzieś zniknął i jej ciało przyjęło go chętnie i gładko. Cudowne, słodkie napięcie stawało się tak silne, że musiała zagryźć wargi, żeby powstrzymać krzyk.

– Jack, proszę, proszę… – jęknęła. Chciała, żeby pieścił ją mocniej i wreszcie doprowadził do upragnionego szczytu. Całe jej ciało pokrywała błyszcząca mgiełka potu.

– Dobrze, najdroższa – usłyszała jego głos tuż przy uchu. – Zasłużyłaś na nagrodę. – Pieszczoty jego rąk stały się bardziej zdecydowane, ruchy silniejsze. Wydawało się jej, że cały świat eksplodował. Poczuła, że jej ciałem wstrząsają ekstatyczne skurcze. Jack również doszedł do szczytu, lecz w ostatniej chwili wysunął się z niej.

Wyczerpana i nasycona Amanda zarzuciła mu ramiona na szyję. Namacała blizny po chłoście z dawnych lat i pogładziła je czule. Jack znieruchomiał i zaczął oddychać w innym tempie. Przymknął oczy, jakby chciał ukryć przed Amandą swoje myśli.

Pogładziła go po karku i przesunęła dłonią wzdłuż kręgosłupa. Jeszcze raz natrafiła na blizny. Dotknęła ich delikatnie, jakby chciała łagodnie zetrzeć je z jego skóry.

– Pan Fretwell powiedział mi kiedyś, że często poddawałeś się chłoście zamiast innych chłopców ze szkoły Knatchford Heath – powiedziała. – Chciałeś uchronić młodszych i słabszych od siebie przed bólem.

Zirytowany zacisnął wargi.

– Fretwell za dużo gada.

– To dobrze, że mi to powiedział… Nigdy bym się nie domyśliła, że jesteś zdolny do takiego poświęcenia.

Pogardliwie wzruszył ramionami.

– To nic wielkiego. Mam twardą, irlandzką skórę. Chłosta nie bolała mnie tak bardzo, jak bolałaby młodszych chłopców.

Amanda przytuliła się do niego mocniej.

– Nie mów o tym tak lekceważąco – poprosiła, starając się, żeby w jej głosie słychać było raczej współczucie niż litość.

– Ciii… – Zaczerwieniony z zażenowania Jack delikatnie położył palec na jej ustach i warknął szorstko. – Zaraz zrobisz ze mnie świętego, a wcale taki nie jestem. Byłem diabelskim nasieniem i wyrosłem na zimnego drania.

Amanda dotknęła jego palca czubkiem języka, łaskocząc go lekko.

Zaskoczony jej swawolnym zachowaniem, cofnął rękę i uśmiechnął się. Jego oczu już nie przesłaniał mroczny cień goryczy.

– Ty mała czarownico. – Odrzucił kołdrę i rozciągnął Amandę na gładkim prześcieradle. – Zaraz ci pokażę, do czego służy język – szepnął i przykrył jej wargi ustami.

Загрузка...