Rozdział 18

Według raportu z sekcji zwłok, narzędzie zbrodni miało gładką powierzchnię. To wyeliminowało młotek z listy potencjalnych obiektów. Narzędzie było ciężkie albo sprawca wyjątkowo silny – lub obie te rzeczy równocześnie. Sejer w zamyśleniu kartkował raport. Nie dawało mu spokoju, że sprawca w żaden sposób nie starał się ukryć zbrodni. Popełnił ją niemal w biały dzień, na łące, zaledwie kilka metrów od domu Gunwalda. Oczywiście, jeśli nie pochodził z tej okolicy, mógł nie wiedzieć o tym, że w pobliżu ktoś mieszka, jednak do takich napaści dochodziło zwykle pod osłoną ciemności. Ten człowiek nie zjechał jednak z szosy do lasu. Działał pod wpływem impulsu, wszystko wydarzyło się nagle. Z jakiegoś powodu ogarnęła go ogromna żądza niszczenia. Zaatakował z rzadko spotykaną siłą. Jeśli coś takiego przydarzyło mu się po raz pierwszy, z pewnością mocno go to przeraziło. Powinien to w jakiś sposób okazać, ale być może dopiero za jakiś czas. Może zacznie pić albo stanie się bardziej agresywny, albo wręcz przeciwnie: zamknie się w sobie, w milczeniu skrywając okropną tajemnicę.

W drzwiach pojawił się Jacob Skarre. Był zmęczony, co nieczęsto mu się zdarzało.

– Późno poszedłeś spać? – zagadnął Sejer.

– O drugiej w nocy zadzwoniła Linda Carling. – Inspektor uniósł brwi. Skarre zamknął za sobą drzwi. – Martwię się – dodał.

– Nie musisz traktować jej jak córki.

– Martwię się o siebie.

Sejer wskazał mu krzesło.

– Dzwoniła już drugi raz. Poprzednio mówiła o jakimś mężczyźnie, który obserwował ją z ogrodu. Była wtedy sama w domu, zresztą często bywa. Dzisiaj zadzwoniła tuż po drugiej w nocy i powiedziała, że została zaatakowana w swojej komórce, przez mężczyznę, który jej zdaniem jest zabójcą i który chciał w ten sposób zmusić ją, żeby przestała cokolwiek mówić o sprawie z Hvitemoen.

Sejer ledwo zauważalnie uniósł jedną brew. Oznaczało to najwyższe zdumienie.

– I dopiero teraz mi o tym mówisz?

Skarre ciężko skinął głową.

– Problem polega na tym, że ona zmyśla. Naprawdę chodzi jej o mnie.

– Doprawdy, młodzi ludzie bywają niekiedy bardzo pewni siebie – mruknął Sejer. – Jesteś pewien?

– W nocy byłem. – Skarre westchnął. – Twierdziła, że napad miał miejsce około północy, ale nikogo nie zawiadomiła, tylko wzięła prysznic i położyła się do łóżka. Nie zadzwoniła nawet do matki, która w tym czasie była w trasie. Wstała po drugiej, żeby do mnie zatelefonować. Nie rozumiem tego. Powinna była od razu wezwać pomoc. I dlaczego zadzwoniła do mnie do domu? Aha, jest coś jeszcze: już dwa razy widziałem ją przed moim domem. Stała i gapiła się w okna. Oczywiście nie wie, że ją zauważyłem.

– A jednak się martwisz?

– Jeśli jednak mówi prawdę? Jeśli zabójca naprawdę zjawił się w jej domu?

– Wygląda to raczej na fantazję…

– Obawiam się, że mogę się mylić.

– Czy opisała napastnika?

– Wie tylko tyle, że by! wysoki.

Sejer podparł głowę ręką.

– Jest bardzo mało prawdopodobne, żeby w taki sposób wyszedł z ukrycia…

– To prawda – przyznał Skarre. – Bardzo mało prawdopodobne. Chyba będzie jednak lepiej, jeśli przestanę się z nią kontaktować. Może to samo minie. – Przesunął ręką po jasnych kędziorach, lecz jego loki nadal sterczały we wszystkie strony. – Będziesz rozmawiał z Gøranem Seterem?

– Owszem, i zamierzam mocno go przycisnąć, nawet jeśli dostanę za to ochrzan z góry. Najważniejsze, żeby sprawa ruszyła z miejsca. W najgorszym razie będziemy przynajmniej mieli pewność, że to nie on.

– Bo to na pewno nie on. Musielibyśmy mieć niesamowite szczęście.

– Otóż to. Poza tym mamy jeszcze Koldinga, choć sprawiał wrażenie autentycznie zaskoczonego, kiedy zapoznałem go z zeznaniami Torill ze stacji benzynowej. Upiera się, że pojechał prosto do miasta. Nie rozumiał, skąd jej się to wzięło, i powtarzał, że na pewno się pomyliła. Na Gørana mamy znacznie więcej: okłamał nas w sprawie trutego wieczoru i ma samochód odpowiadający opisowi Lindy.

– Nie możemy jej ufać.

– Niemniej wspomniała o takim właśnie samochodzie. W czasie kiedy popełniono zbrodnię, przejeżdżał obok łąki. Później widziano go z zadrapaniami na twarzy.

– Pies go podrapał.

– To on tak twierdzi. Ma nowiutkie buty. Tamtego dnia był ubrany w białą koszulę i ciemne spodnie, czyli tak jak człowiek, którego Linda widziała na łące, lecz w chwili powrotu do domu miał już na sobie coś innego. Dlaczego się przebrał? Dużo ćwiczy na siłowni. Jest bardzo silny, może zażywa sterydy, które niekorzystnie wpływają na psychikę. Poza tym, według zeznań matki, po powrocie z siłowni wziął prysznic, a przecież umył się w Adonisie. Dlaczego?

Skarre podszedł do okna i przez jakiś czas w milczeniu obserwował rzekę i łódki.

– Jeśli mylę się co do Lindy, to na pewno później za to zapłacę – powiedział wreszcie ponuro.

– Może porozmawiać z jej matką? – zaproponował Sejer. – Jeśli naprawdę ktoś na nią napadł, matka jakoś dowie się prawdy.

Skarre skinął głową.

– Ma też przyjaciółkę, Karen. Jej też pewnie powie.

– Zajmij się paniami. Jesteś w tym dobry.

Skarre wypuścił głośno powietrze nosem.

– A co z Kollbergiem? Kiedy operacja?

– Jutro wieczorem, ale o nic nie pytaj. Powiem ci w swoim czasie.

– Pozdrów go ode mnie – powiedział Skarre.


Dawno, dawno temu Gøran był dzieckiem, małym jasnowłosym chłopcem biegającym po wielkim podwórzu, rozmyślał Sejer. Mama podziwiała go z okna, codziennie wieczorem kładła spać, otulała kołdrą. Zdarzenia następują jedne po drugich, tworząc życie. Być może w większości były dobre, doprowadziły jednak do tego jednego, złego. Życie to coś więcej niż myśli i marzenia, życie to ciało, mięśnie i tętno. Gøran od lat uprawiał kulturystykę. Dźwigał ciężary, żeby jego mięśnie przypominały napięte liny obciągnięte skórą. Do czego ich używał, oczywiście poza dźwiganiem jeszcze większych ciężarów? Czy to była tylko próżność, czy może już obsesja? Czego się lękał? Co starał się ukryć pod zbroją twardych jak stal muskułów? W domu zaszczekał pies, w oknie mignęła czyjaś twarz. Chwilę potem na ganku stanął mężczyzna z rękami skrzyżowanymi na piersi i zmierzył Sejera chłodnym spojrzeniem. Nie był tak potężnie zbudowany jak syn, swoją siłę zawdzięczał twardemu spojrzeniu i arogancji.

– To znowu pan. Gøran jest w swoim pokoju.

Torstein Seter wpuścił go do środka i poprowadził na piętro. Otworzył drzwi bez pukania. Gøran siedział na krześle w granatowym bezrękawniku. Miał bose stopy, a w rękach ściskał hantle. Były obłe i gładkie, składały się z kul połączonych wyprofilowanymi uchwytami. Podnosił je na przemian w regularnym rytmie. W tym samym rytmie pulsowały jego ścięgna na karku. Spojrzał na Sejera, lecz nie przerwał ćwiczenia. Inspektor stał jak posąg, nie mogąc oderwać wzroku od ciężarków wędrujących w górę i w dół, w górę i w dół. Wreszcie Gøran położył je na podłodze.

– Ile ważą? – zapytał Sejer od niechcenia.

Chłopak zerknął na hantle.

– Po dziesięć kilogramów. Służą tylko do rozgrzewki.

– A jak się już pan rozgrzeje?

– Wtedy biorę czterdziestokilogramowe.

– Ma pan kilka zestawów?

– We wszystkich rozmiarach.

Podniósł się z krzesła. Ojciec oparł się o futrynę.

– Dużo ma pan roboty ostatnio – powiedział Gøran, kręcąc głową, ale z uśmiechem na ustach.

Jeśli się bał, potrafił doskonale to ukryć. Fakt, że może zaprezentować swoje umięśnione ciało, wyraźnie dodawał mu pewności siebie. Sejer spojrzał na jego ojca.

– Może pan zostać, jeśli pan chce, ale byłoby lepiej, gdyby pan usiadł.

Mężczyzna demonstracyjnie usiadł na łóżku, a Gøran podszedł do okna.

– Mam pytanie – powiedział inspektor, ponownie patrząc na ciężarki. – Dwudziestego sierpnia, wychodząc z siłowni, miał pan na sobie białą koszulkę do tenisa i czarne dżinsy, zgadza się?

– Owszem.

– Chciałbym, żeby odszukał pan to ubranie.

Cisza. Gøran znowu podniósł ciężarki, jakby czuł się pewniej, mając je w dłoniach. Trzymał je przed sobą, poruszając nadgarstkami.

– Nie mam pojęcia, gdzie może teraz być – powiedział wreszcie obojętnym tonem.

– Więc będzie pan musiał poszukać.

– Moimi ubraniami zajmuje się matka. Mogą być w pralce albo suszyć się na sznurze, albo gdziekolwiek.

Wzruszył ramionami. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Ojciec przyglądał im się uważnie. Właśnie zaczęło do niego docierać prawdziwe znaczenie tego pytania.

– Proponuję, żeby zaczął pan od garderoby – ciągnął Sejer, wskazując na drzwi prowadzące najwyraźniej właśnie do tego pomieszczenia.

– Czy naprawdę może pan, ot tak sobie, przyjść do czyjegoś domu i kazać komuś przetrząsać garderobę? – zapytał Gøran. – Bez żadnych papierów?

– Nie – przyznał Sejer z uśmiechem. – Ale wolno mi spróbować.

Gøran także się uśmiechnął, po czym pozwolił hantlom spaść na podłogę. Uderzyły równocześnie, a łoskot, jaki temu towarzyszył, dobitnie świadczył o ich ciężarze. Następnie otworzył drzwi do garderoby i zaczął w niej grzebać bez większego przekonania.

– Nigdzie ich nie widzę – stwierdził z rozdrażnieniem. – Pewnie są w praniu.

– Może pójdziemy i poszukamy w brudach? – zaproponował Sejer.

– To nic nie da. Mam kilka par czarnych dżinsów i białych koszulek.

– Ile dokładnie?

Gøran jęknął.

– Chodzi o to, że nie jestem w stanie powiedzieć, którą koszulkę i które spodnie miałem wtedy na sobie!

– Niech więc pan znajdzie wszystkie.

– Po co właściwie to zamieszanie z moim ubraniem? – zapytał Gøran, czerwieniąc się na twarzy. – Na co wam ono?

Zaczął wyciągać ubrania z garderoby, rzucając je na podłogę. Stos rósł szybko, zasłaniając ciężarki. Spodenki, skarpetki, podkoszulki, dwie pary granatowych dżinsów, sweter, przezroczyste plastikowe pudełeczko z przeraźliwie kolorową muszką.

– Tutaj ich nie ma – oświadczył, stojąc tyłem do inspektora.

– Co to może oznaczać? – zapytał spokojnie Sejer.

– Nie mam pojęcia – burknął Gøran.

– Że musimy sprawdzić w koszu na brudy. I w pralce. I na sznurze do suszenia.

– Czy to jakiś żart? – zapytał coraz bardziej podenerwowany chłopak.

Ojciec przysłuchiwał się w napięciu.

– To nie jest w zgodzie z prawem! – dodał Gøran.

– Masz rację, ale przecież poprosiłem o drobiazg. Wyjaśnienie tej sprawy powinno leżeć w naszym wspólnym interesie.

– A jeżeli odmówię?

– To nic na to nie poradzę, choć oczywiście będę się zastanawiał, dlaczego zamiast współpracować z policją, utrudniasz jej pracę.

Ojciec Gørana był o krok od wybuchu wściekłości. Sejer pochylił się i wydobył jeden ciężarek spod sterty ubrań. Gøran nieufnie przyglądał się inspektorowi.

– Czego pan właściwie chce?

– Wyeliminować cię z kręgu podejrzanych. Tobie chyba też na tym zależy, prawda?

Gøran zamrugał raptownie.

– Oczywiście!

– W takim razie znajdź tamto ubranie. To chyba nic trudnego?

– Muszę zapytać matkę, ona zajmuje się praniem.

– Myślisz, że ona je znajdzie?

– Nie mam pojęcia.

– Obawiasz się więc, że jej się nie uda?

Gøran ponownie stanął przy oknie i patrzył na ogród.

– Gdzie byłeś wieczorem dwudziestego sierpnia?

Chłopak odwrócił się gwałtownie.

– Nawet jeśli was okłamałem, to jeszcze nie znaczy, że jestem mordercą!

W oczach ojca pojawił się strach.

– Wiem, bo ludzie często mnie okłamują, ale będzie lepiej, jeżeli teraz powiesz prawdę. Nawet jeśli to dla ciebie bardzo trudne.

– To nie wasz interes! – wybuchnął. – Do jasnej cholery, dlaczego musiało mnie to spotkać?

Ojciec wstał z łóżka.

– O czym mówisz, Gøran?

– Lepiej idź sobie.

Ojciec obrzucił syna pytającym spojrzeniem i z ociąganiem wyszedł z pokoju, nie zamykając za sobą drzwi. Gøran domknął je kopnięciem, po czym ciężko opadł na łóżko.

– Byłem z kobietą.

– To się zdarza.

Sejer nie spuszczał chłopaka z oka. W głębi duszy nawet mu Współczuł. Zawsze tak było, kiedy widział kogoś w takim położeniu, rozpaczliwie szukającego drogi wyjścia. Jednak ten pokój, ten dom nie budziły w nim ciepłych uczuć. Były ponure, pozbawione ciepła.

– Jak się nazywa?

– Jeśli panu powiem, wpakuję się w większe kłopoty.

– Jeżeli nie powiesz, twoje kłopoty mogą się okazać jeszcze większe.

Gøran bezradnie rozłożył ramiona.

– Nie zasłużyłem na to wszystko, na litość boską!

– Nie zawsze dostajemy to, na co zasługujemy – odparł Sejer. – Spotkanie z kobietą to nie przestępstwo. Takie rzeczy zdarzają się codziennie. Czy jest mężatką?

– Tak.

– Boisz się jej męża?

– Jego? Jasne, że nie. Poza tym i tak się rozwodzą.

Sejer przyglądał mu się uważnie. Po twarzy chłopaka widać było, jak ze sobą walczy.

– W takim razie na czym polega problem?

– Jest ode mnie trochę starsza.

– To też się zdarza. I to pewnie częściej, niż ci się wydaje.

– Na litość boską, nie mówię, że to coś niezwykłego! Ale tak czy inaczej, zrobię z siebie pośmiewisko. Z niej zresztą też.

– Dasz sobie radę. Jesteście dorośli. Zresztą to drobiazg w porównaniu z tym, co oprócz tego dzieje się w waszej wsi.

Gøran wbił wzrok w podłogę.

– Ona ma czterdzieści pięć lat.

– Od jak dawna się spotykacie?

– Prawie od roku.

– Czy Ulla wie o tym?

– Oczywiście że nie.

– A więc byłeś z Ullą i równocześnie utrzymywałeś kontakty z inną, zamężną kobietą?

– Tak.

– Gdzie się spotykaliście?

– W jej domu. Często bywa sama.

– Muszę znać jej nazwisko.

W pokoju zapadła cisza. Wreszcie chłopak przesunął dłońmi po włosach i jęknął.

– Ona dostanie szału!

– To poważna sprawa. Na pewno zrozumie.

– Wie pan… Z Ullą nie jest łatwo – powiedział Gøran z goryczą. – Nie jest za bardzo chętna, więc te inne sprawy… Wie pan, co mam na myśli… Muszę załatwiać gdzie indziej.

– Jakie inne sprawy?

– Niech pan nie udaje, że pan nie rozumie!

– Chcę tylko mieć pewność, że zrozumiałem cię właściwie. Masz do tego prawo. A więc w waszym związku chodzi wyłącznie o seks, o nic więcej?

Gøran był czerwony jak burak. Na jego twarzy pokazały się delikatne ślady zadrapań.

– Właśnie. Ma na imię Lillian. Mieszka w ogromnej willi, z której wszyscy robią sobie żarty. Jest żoną Einara Sunde, właściciela kawiarni.

Otarł pot z czoła.

– To do niej dzwoniłeś z samochodu?

– Tak.

– O której godzinie do niej przyjechałeś?

– Nie mam pojęcia. Jechałem prosto z siłowni, i to szybko.

Miał nieszczęśliwą, zawstydzoną minę.

– Jeśli wyruszyłeś około ósmej wieczorem, tak jak mówiła Ulla, to mogłeś dojechać na miejsce przed ósmą trzydzieści?

– Nie patrzyłem na zegarek.

– Powinieneś się cieszyć – powiedział Sejer zupełnie innym tonem niż do tej pory. Zaskoczony chłopak podniósł głowę. – Właśnie zyskałeś doskonałe alibi. Oczywiście pod warunkiem że ona potwierdzi twoje słowa.

Gøran przygryzł wargę.

– Jeśli tego nie zrobi, to skłamie. Proszę pamiętać, że to mężatka. A jeśli nie będzie chciała się przyznać?

– Porozmawiam z nią.

Gøran zadrżał. Sejer po raz ostatni spojrzał na hantle. Były ciężkie, obłe i gładkie. Chętnie zabrałby je do laboratorium, ale musiałby najpierw przedstawić Gøranowi zarzuty, a na to było za wcześnie. Obaj wyszli z pokoju i zeszli na dół. W drzwiach kuchni pojawiła się zaniepokojona matka Gørana, zza drzwi dobiegło niecierpliwe skamlenie psa i drapanie pazurami.

– Czy coś się stało? – zapytała niepewnie.

– Mam nadzieję, że nie – odparł Sejer i ruszył do wyjścia.

Matka podeszła do syna, delikatnie położyła mu rękę na ramieniu. Zauważyła, że jest na bosaka, i natychmiast podała mu kapcie. Gøran założył je posłusznie. Sejerowi nasunęło się skojarzenie z curlingiem; ta kobieta była jak zawodnik ze szczotką, błyskawicznie usuwający wszelkie przeszkody z drogi kamienia, czyli swojego syna, żeby mógł bezproblemowo i bez wysiłku dotrzeć do celu. Widział to już wiele razy.

Zmierzał do samochodu. Ojciec Gørana rąbał drewno. Na widok inspektora demonstracyjnie odwrócił się do niego plecami.


– Cześć, Marie – powiedział Gunder, wpatrując się w nieruchomą twarz siostry. – Jestem wściekły. Wierz mi, dziennikarze to szkodniki. Jak tylko wypatrzą najmniejszą szczelinę, wcisną się w nią bez wahania. Wczoraj dzwonili osiem razy. Wyobraź sobie tylko! Większość z nich to kobiety, i jakie były współczujące! Prawie żebrały przez telefon. Wszystko wiedzą o Poonie, że to do mnie jechała. To w pańskim najlepszym interesie, mówiły, proszę nam opowiedzieć swoją historię, bo my i tak o niej napiszemy. Nie po to żeby sprzedać większy nakład, ale dlatego że to nasza praca. Ludzi naprawdę obchodzą pan i pańska indyjska żona. Chcą się dowiedzieć, kim była i co robiła, martwią się o pana, chcieliby wiedzieć, co teraz się z panem dzieje. Tak właśnie do mnie mówiły, Marie. Jesteśmy przed pańskim domem, czy możemy wejść? Jak tylko odkładałem słuchawkę, telefon znowu dzwonił. I tak bez przerwy. A potem zaczęły dzwonić do drzwi. Za każdym razem gdy otwierałem, na progu stała kobieta z kwiatami i aparatem fotograficznym. Nie wierzyłem własnym oczom. Mówiłem im, że są głupie, i zatrzaskiwałem drzwi. Wyłączyłem światła, zaciągnąłem zasłony. Nie lubię zatrzaskiwać ludziom drzwi przed nosem, ale teraz nie jestem już całkiem sobą.

Pogoda jest dzisiaj okropna. Dobrze, że dom stoi wysoko. W piwnicy jest trochę wilgotno, lecz poza tym wszystko w porządku. Nie rozmawiałem z Karstenem, więc nie wiem, co u niego słychać, ale muszę ci powiedzieć coś znacznie ważniejszego. Wreszcie poznałem brata Poony, mojego szwagra. Nazywa się Shiraz Bai i niezły z niego typek, słowo daję. Szczupły, właściwie chudy, z kruczoczarnymi włosami. Podobny do Poony, choć oczywiście nie tak ładny. Zgodził się, żeby została w Elvestad. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się ucieszyłem. Przecież to ja namówiłem ją do przyjazdu do Norwegii, to teraz do końca życia będę się opiekował jej grobem. Mam wrażenie, że jej brat jest z tego zadowolony. Zależało mu, żebym za wszystko zapłacił, ale trudno mu się dziwić. Mieszkamy w jednym z najbogatszych krajów na świecie, a on pracuje w przędzalni bawełny. Wątpię, żeby dużo tam zarabiał. Aha, pojawiły się plotki, że policja zamierza kogoś aresztować. Chyba go nie znasz, to młody człowiek z Elvestad, Gøran, syn Torsteina i Helgi. Ma dziewiętnaście lat. Nie wiem, czego od niego chcą. To miły chłopak, a jego rodzice są porządnymi ludźmi. Ale szczerze mówiąc, przestało mnie to obchodzić. Chciałbym, żeby sprawca został ukarany, ale nie interesuje mnie, kim on jest. Nie chcę wiedzieć, jak wygląda, bo tylko śniłby mi się po nocach. Teraz chcę jedynie pochować Poonę, posadzić kwiaty. Jesień się zbliża. Martwię się, że jeśli śledztwo potrwa jeszcze dłużej, nie zdążę przed przymrozkami. Jak sądzisz, co powie pastor? Poona była hinduistką. Chyba są jakieś przepisy, które stosuje się w takich sytuacjach? Pochowam ją przy mamie. Jak tylko uwolnisz się od tej hałaśliwej maszyny, zawiozę cię tam i pokażę ci jej grób, nawet jeśli będę musiał pchać cię na wózku. Zresztą jeśli będzie trzeba, na pewno nie będę narzekał. Jeśli chodzi o Karstena, to cóż… Nie jestem pewien. Wybacz mi szczerość, ale zasługiwałaś na kogoś lepszego. Mówię to głośno, chociaż nie możesz mnie słyszeć, ale nigdy nic nie wiadomo. Może jednak coś do ciebie dociera. Może rozzłoszczę cię tak bardzo, że nagle się do mnie odezwiesz?

Kiedy Skarre prowadził, Sejer rozmyślał na głos.

– Jeśli Gøran rzeczywiście był u tej kobiety, to zeznanie Lindy na temat czerwonego samochodu na niewiele nam się przyda…

– Chyba nie mógł być w dwóch miejscach równocześnie?

– Chyba nie. A gdyby popełnił taki straszny czyn, raczej nie pojechałby od razu z kimś się zobaczyć, tylko zaszyłby się w jakimś odludnym miejscu.

– Czy czterdziestopięcioletnia kobieta przyzna się do romansu z dziewiętnastolatkiem?

– Obawiam się, że nie.

– Sam pan powiedział, żeby nikogo nie oszczędzać. Coś mi się wydaje, że w głębi duszy wcale nie jest pan takim twardzielem…

– Zawsze mogę się nauczyć.

Lillian Sunde przyjęła ich tak wystrojona, że Sejer był prawie pewien, iż zauważyła ich wcześniej przez okno i zdążyła się przygotować na powitanie. Kiedy powiedzieli, po co przychodzą, teatralnym gestem zasłoniła usta dłonią.

– Mój Boże, chodzi o to okropne morderstwo?

Skinęli głowami. Była bez wątpienia atrakcyjną, choć trochę afektowaną kobietą. Wszystkiego miała na sobie odrobinę za dużo: makijażu, biżuterii oraz perfum, których wymieszana woń sączyła się przez otwarte drzwi. Nawet Ulla ma więcej klasy, pomyślał Skarre, opuszczając z zażenowaniem wzrok. Zaprosiła ich do holu wyłożonego białymi i czarnymi płytkami, który był większy od salonu w mieszkaniu Sejera. Na piętro prowadziły szerokie schody. Gospodyni miała na stopach pantofle, które stukały, kiedy pokonywała kolejne stopnie.

– Chyba rozpaczliwie szukacie poszlak, skoro przyjechaliście nawet do mnie – powiedziała zalotnie.

Sejer odkaszlnął.

– Nie zamierzamy marnować pani czasu. Ani naszego. Chcemy tylko zapytać, gdzie spędziła pani wieczór dwudziestego sierpnia.

Weszli do ogromnego salonu. Pośrodku, w niewielkim obniżeniu, stalą gigantyczna sofa. Sejer pierwszy raz w życiu widział coś takiego i ogromnie przypadło mu to do gustu. Lillian Sunde otworzyła szerzej oczy.

– Ja? Dwudziestego sierpnia? Czy właśnie wtedy to się wydarzyło?

– Owszem.

Oderwał wzrok od sofy i spojrzał na nią. Zmarszczyła brwi.

– Muszę się zastanowić… Jaki to był dzień tygodnia?

– Piątek.

– Aha. W piątki jeżdżę do miasta na akupunkturę. Mam… Och, nieważne, co mi dolega. W każdym razie te zabiegi bardzo mi pomagają. Potem jadę na zakupy: coś do jedzenia, i różne inne rzeczy. Tamtego dnia chyba byłam też u fryzjera. Co sześć tygodni farbuję sobie włosy – wyjaśniła z uśmiechem, lecz uśmiech szybko znikł z jej twarzy, jakby sobie nagle coś przypomniała. – A potem… Potem oglądałam film w telewizji. – Opuściła głowę i oparła czoło na ręce, by uniknąć ich wzroku. – Amerykański, ale nie pamiętam dokładnie o czym. Zaczął się chyba około dziewiątej i trwał bardzo długo. Obejrzałam do samego końca.

– Kto był z panią? – zapytał Sejer.

Spiorunowała go wzrokiem.

– Ze mną? Nikt. Dzieci są już dorosłe, nie siedzą wieczorami w domu, a jeśli chodzi o męża…

– Pracuje w kawiarni.

– Właśnie. Rzadko kiedy wraca przed północą, a w soboty nawet przed drugą nad ranem.

– Muszę zadać pani bardziej konkretne pytanie – powiedział Sejer. Nie czuł się z tym dobrze. Polubił tę kobietę. Była miła i uprzejma i zapewne nie miała najmniejszego powodu, by odczuwać wyrzuty sumienia. – Czy zna pani Gørana Setera?

Ponownie otworzyła szeroko oczy.

– Gørana Setera? Wiem, kto to jest, lecz go nie znam.

– Twierdzi, że spędził ten wieczór z panią, w tym domu.

Jej oczy były już wielkie jak spodki.

– Gøran Seter? Tutaj, ze mną?

– Powiedział nam, że od mniej więcej roku łączą was zażyłe stosunki natury intymnej.

Pokręciła głową z niedowierzaniem i w dramatycznym geście uniosła ręce.

– O czym pan mówi, na litość boską?

– Czy to prawda? – ciągnął niewzruszony Sejer. – Wystarczy zwykłe „tak" albo „nie".

Miał nadzieję, że Skarre pilnie wszystko obserwuje i notuje w pamięci każdy szczegół.

– Nigdy nie był w tym domu! Chyba że zaprosiło go któreś z dzieci, ale wątpię. Po co miałby tu przychodzić?

– Przed chwilą powiedziałem. Spotyka się pani z nim?

Nerwowo poprawiła włosy. Były barwy ciemnej miedzi, zebrane na szczycie głowy, z wyjątkiem kilku niesfornych długich kosmyków. Sama fryzura była bardzo oficjalna, ale kosmyki stanowiły oznakę frywolności.

– Doprawdy! Skąd mu to przyszło do głowy? Przecież jestem mężatką!

– Z tego, co wiem, niedługo bierze pani rozwód. Czy mam rację?

Przewróciła oczami.

– Owszem, ale to jeszcze nie znaczy, że uganiam się za młodszymi mężczyznami!

– On ma dziewiętnaście lat – powiedział Sejer.

– A wie pan, ile ja mam?

– Czterdzieści pięć, o ile się nie mylę.

Zaczęła przechadzać się nerwowo.

– Naprawdę nie rozumiem! Dlaczego Gøran opowiada takie rzeczy?

– Może dlatego że to prawda? – Wyraz jej twarzy świadczył o toczącej się walce ze sprzecznymi emocjami. – Zjawiliśmy się tutaj ze względu na pewne informacje, które przekazał nam Gøran. Jeśli może pani potwierdzić, że istotnie tutaj był, i jeśli powie nam pani coś o jego zachowaniu, w znaczący sposób przyczyni się pani do postępu śledztwa. Proszę się dobrze zastanowić, zanim pani odpowie. Pani słowa mogą mieć ogromne znaczenie.

Przyjrzała im się uważnie, po czym wznowiła swoją niespokojną wędrówkę.

– Więc mam ocalić Gøranowi skórę? Ale przecież on nie ma nic wspólnego z tym morderstwem?

– Przecież niedawno stwierdziła pani, że go nie zna, nieprawdaż?

– No, tak… Ale mimo wszystko…

Sejer odczekał chwilę, po czym zapytał:

– Chodzi o to, że musi pani zdecydować, czy ratować Gørana, czy swoją reputację.

Wyszła do kuchni. Wróciła ze szklanką wody, którą wypiła, nie siadając.

– Kiedyś pojechałam z koleżanką na dyskotekę do miasta. Był tam też Gøran w towarzystwie innych młodych ludzi. Tańczyliśmy i odrobinę flirtowaliśmy, ale to wszystko. Widocznie zaczął sobie wyobrażać różne rzeczy i fantazjuje o nich do tej pory. Może jest uzależniony od seksu? Dużo ćwiczy, ma potężne muskuły.

– Zauważyła to pani?

Zarumieniła się i odwróciła.

– Więc w jego opowieści nie ma ani krztyny prawdy? – zapytał Sejer.

Spojrzała mu prosto w oczy.

– Najmniejszej.

Wręczył jej wizytówkę.

– Mój numer, na wypadek gdyby chciała pani porozmawiać. A tak przy okazji: o czym był ten amerykański film?

– O nieszczęśliwej miłości, oczywiście.

Загрузка...