16

Po spokojnej nocy spędzonej w pałacu Orianę dotknęła katastrofa.

Zebrali się przy stole nakrytym do śniadania. Oriana nie posiadała się ze szczęścia, że pozwolono jej przyłączyć się do tej grupy, przepełniały ją też budzące się właśnie uczucia do młodego, bardzo sympatycznego mężczyzny. Z początku, kiedy przybyła do Królestwa Światła, zachwyciła się młodym lekarzem, Jaskarim, prędko jednak się zorientowała, że jego myśli kierują się w inną stronę. Kiedy zrozumiała, że Jaskari świata nie widzi poza Eleną, bez trudu wyzbyła się sympatii dla niego.

Spotkała już wtedy Thomasa, który szczerze ją zafascynował, okazało się też, że jest wolny i że świetnie się rozumieją.

A teraz nastąpił wstrząs.

Zjawili się dwaj Strażnicy i poprosili ją o rozmowę.

– Oczywiście – odparła ze śmiechem, wstając. Wyszła wraz z nimi do hallu.

Oni jednak patrzyli na nią z powagą.

– Musimy prosić, żebyś poszła z nami.

Uśmiech na twarzy Oriany zgasł.

– O co chodzi? Czy coś się stało?

– Zniknęła część rezerwy złota i papiery wartościowe, przechowywane w wydziale naszego szefa.

Wyszedł Ram, dopytując się, co się dzieje. Strażnicy powtórzyli to, co już powiedzieli.

– Nie możecie chyba oskarżać Oriany – rzekł zdumiony.

– Przykro nam, ale wszystko odnaleziono w jej zamkniętej na klucz szafce.

– Ach, nie! – wykrzyknęła przerażona. – Nie, to niemożliwe!

– Ja też w to nie wierzę – stwierdził Ram. – Chodźcie, pójdziemy od razu do mojego biura, to trzeba wyjaśnić.

W gondoli Strażnicy dodali, że na skradzionych papierach i przedmiotach znaleziono odciski palców Oriany.

– Ależ to całkiem naturalne – broniła się. – Przecież to ja jestem odpowiedzialna za tę część biura.

– Żadnych innych odcisków nie znaleźliśmy – wyjaśnił Strażnik.

Oriana wpadła w prawdziwą rozpacz. Jeszcze przed chwilą przyszłość w Królestwie Światła rysowała się przed nią tak wspaniale, a teraz…

– Nic z tego nie rozumiem – jęknęła.

Ram także nie mógł pojąć, co się stało. W jego biurze przebywało niewiele osób, wszyscy pracownicy zatrudnieni byli już od wielu lat i w pełni im ufano. Nie do pomyślenia, by któryś z nich chciał zrzucić winę na Orianę.

Gdy tylko dotarli na miejsce, wypytał, czy w ciągu ostatnich kilku dni nikt ich nie odwiedzał.

Dokładnie rozpatrzono wszelkie odwiedziny, włącznie z wizytą Talornina, doszli jednak do wniosku, że nikt nie miał możliwości, by zbliżyć się do szafki Rama, w której leżały najważniejsze papiery wraz z rezerwą złota.

Nikt poza Orianą.

Oriana stała załamana wśród swoich kolegów z pracy, pilnowana przez dwóch Strażników.

To zawsze prawdziwy koszmar, kiedy w miejscu pracy coś ginie, każdy wówczas czuje, że wszyscy podejrzewają właśnie jego. Orianę wprawdzie podejrzewano otwarcie, lecz to w niczym nie poprawiało jej sytuacji.

Ram usiłował jakoś jej pomóc.

– A czy nie było tak, że pożyczyłaś sobie te rzeczy z ważnych powodów i nie miałaś możliwości odłożenia ich na miejsce?

Oriana usiłowała mówić spokojnie:

– Mogłabym teraz tak powiedzieć, ale to nieprawda. Niczego nie pożyczałam. Uważacie, że naprawdę jestem taka głupia i schowałabym skradzione przedmioty tutaj w biurze? To znaczy gdybym była złodziejką.

Wszyscy myśleli tak samo, Oriana również. Mogła wszak schować łupy w szafce, żeby jak najprędzej przenieść do domu, nie zdążyła jednak, polecono jej schronić się w pałacu.

Dyskusja utknęła w martwym punkcie.

– Czy nie możemy o tym zapomnieć? – zaproponował Ram. – Przynajmniej na razie, tyle mamy innych spraw.

– Nie – zdecydowanie oświadczyła Oriana. – O niczym nie będziemy zapominać. Nie chcę, aby ciążyły nade mną jakiekolwiek podejrzenia. Pokochałam swoją pracę, ale po tym, co się stało, nie mogłabym tu zostać. Wyjaśnijmy najpierw tę sprawę.

Ram już miał zaprotestować, kiedy jeden z pracowników, Lemur, powiedział z wyrazem zamyślenia na twarzy:

– Poczekajcie chwilę.

Oczy wszystkich zwróciły się na niego.

– Mam wrażenie… a może mi się to śniło? – mówił wolno. – Mam wrażenie, że widziałem coś, co jakby przemknęło obok mnie. Tu, w biurze.

– Ty także? – zdziwiła się jedna z koleżanek. – Ja też o tym myślałam, bałam się jednak powiedzieć, to takie mgliste.

Trzeci pracownik zaś dodał:

– Było tu coś… albo ktoś… wczoraj? Albo przedwczoraj? Niczego więcej nie pamiętam, to takie niewyraźne, właściwie jak sen.

Ram oprzytomniał na dobre.

– Nic nie pamiętacie, żadnych szczegółów? Zastanówcie się, to ważne.

Rozejrzeli się po sali, poszukując i w biurze, i w pamięci.

– Mam wrażenie, jakby przed oczami rozpościerała mi się mgła – rzekł mężczyzna. – Ale wydaje mi się jednocześnie, że postać, która tędy przeleciała, była żywą osobą.

– Kręciła się przy szafce Rama – dodała kobieta.

– I przy szafce Oriany – wtrąciła druga.

– Czy to była postać męska czy kobieca? – wypytywał Ram.

Długo zwlekali z odpowiedzią.

– Chyba kobieca – zdecydowało się wreszcie któreś.

– Trudno powiedzieć, ale… chyba tak, to chyba była kobieta.

Na twarzy Rama ukazała się surowość.

– Tylko jedna osoba potrafi sprowadzić na ludzi zapomnienie w taki sposób.

– Griselda? Czarownica? – szepnęła przerażona Oriana.

– Czy nie będzie kresu jej niecnych uczynków? – wybuchnął Ram i zwrócił się do Strażników: – Griselda z całego serca nienawidzi Oriany, nie zdziwiłoby mnie wcale, gdyby to ona znów tak niecnie próbowała nam dokuczyć.

– I nikt nie wie, jak ona wygląda? – dziwił się Strażnik.

– Nikt, tylko Thomas. A on nie widział jej w Królestwie Światła.

– Czarownica? – powtórzyła jedna z kobiet pobladłymi wargami. – Czy tu w Królestwie Światła naprawdę są czarownice?

Nie wszyscy mieszkańcy wiedzieli o Ludziach Lodu i duchach Móriego. Nie wszyscy też zdawali sobie sprawę, że Móri i Dolg to czarnoksiężnicy, nie znali także prawdy o niezwykłym pochodzeniu Marca.

Większość jednak o wszystkim wiedziała i w pełni to akceptowała. Jedynie niektórzy mieszkańcy miasta nieprzystosowanych nie chcieli pogodzić się z obecnością niezwykłych istot.

– Trafił nam się bardzo nieprzyjemny egzemplarz z gatunku czarownic – cierpko odpowiedział Ram. – Zajmujemy się właśnie jej unieszkodliwianiem.

Cóż, skończyło się uniewinnieniem Oriany od zarzutów kradzieży. Razem z Ramem wróciła do pałacu, nie kryła ulgi, a on narastającego zaniepokojenia. Griselda najwidoczniej umiała się przedostać wszędzie, w dodatku tak, by nikt nic konkretnego nie zauważył.

Ram nakazał wzmocnienie straży wokół pałacu Marca.


W tym czasie Jori wyprawił się na poszukiwanie pięciu godnych zaufania ludzi, którzy mieli pomóc w chwytaniu olbrzymich jeleni. Właściwie samo chwytanie zwierząt mogło być dość proste, chodziło raczej o utrzymanie ich w stadzie i ochronę przed potworami.

Musiał się dobrze namyślić. Wybrani powinni być ludźmi odważnymi, lecz pozbawionymi skłonności do ryzykanctwa, musieli posiadać wiele zrozumienia dla zwierząt, a także umieć bronić siebie i jeleni.

Wybrano już jednego ze Strażników, potrzeba jednak było jeszcze czterech osób.

Jori z radością przyjął zgłoszenie Eleny i Jaskariego, chociaż Jaskari był jakiś nieswój, w jego głosie pobrzmiewało jakby rozczarowanie? Jak gdyby młodego zadowolonego lekarza nic właściwie już nie interesowało?

Jori nie potrafił tego zrozumieć, poprzedniego dnia Jaskari był pełen zapału, wszystko świetnie się układało między nim a Eleną, wieczorem wybierali się coś zjeść. Czyżby spotkanie źle się skończyło?

Ale Elena przez telefon wydawała się bardzo radosna. W jej głosie wyraźnie pobrzmiewało szczęście i nadzieja.

Niezwykła sprawa z tym oskarżeniem Oriany o przywłaszczenie sobie mienia. Strażnicy ją zabrali. Orianę? Tę elegancką damę?

Dziwne rzeczy dzieją się ostatnio w Królestwie Światła!

Tsi-Tsunggę i Oko Nocy wyznaczono już do udziału w wyprawie, lecz Jori potrzebował jeszcze kilku ochotników.

Odnalazł dwóch kolegów z klasy, zadzwonił do nich i umówił się na spotkanie. Zgodzili się przyłączyć.

Zmęczony wszedł do parku i usiadł na ławce, żeby się chwilę zastanowić. Kogo jeszcze mógł wybrać?

Alejką nadchodziła jakaś młoda dziewczyna z torbą w dłoni. Podeszła do sadzawki i przykucnęła. Wyjmowała z torebki kawałki chleba, zaraz nadpłynęły kaczki i inne wodne ptaki

Kiedy torebka była już pusta, a ptaki walczyły o ostatnie tonące kąski, wstała, odwróciła się i dostrzegła Joriego. Z przymilnym uśmiechem zbliżyła się do jego ławki.

– Bardzo lubię zwierzęta – wysepleniła.

Co za kłamstwo, nienawidziła zwierząt, one także nie czuły do niej sympatii. Kaczki karmione przez spacerowiczów wychodziły zwykle na brzeg, a tym razem tak się nie stało.

Jori jednak, jeden z najbardziej naiwnych w grupie przyjaciół, natychmiast uwierzył w to, co powiedziała. Przez moment wydało mu się, że już wcześniej widział gdzieś tę dziewczynę, Griselda jednak zdążyła od tamtej pory przefarbować włosy, które zamiast marchewkowego, łatwego do rozpoznania koloru, przybrały teraz kolor brązowy. Jori zresztą zerkał na wszystkie dziewczyny, nie zapamiętał jej więc w szczególny sposób.

– Czy mogę tu usiąść? – spytała słodko.

– Oczywiście, proszę.

Zapadła chwila kłopotliwego milczenia, dziewczyna jak dziecko wymachiwała nogami.

– Szkoda mi bardzo wszystkich zwierząt, które nie mogą się znaleźć w naszej wspaniałej krainie – powiedziała.

W tym momencie Jori powinien powziąć jakieś podejrzenia, ale tak się nie stało. Dał się złapać na haczyk.

– Wybieramy się na ekspedycję ratunkową – zdradził. – Chcemy sprowadzić jelenie…

– Ach, jelenie są takie cudowne! To chyba znaczy, że wybieracie się do Królestwa Ciemności?

– Tak, i nie będzie to, ot, taka sobie wycieczka.

Dziewczyna roześmiała się.

– Nigdy nie mogłam zrozumieć, że ktoś może się czegoś bać. Mam wrażenie, że nie wiem, co to strach.

– A powinnaś wiedzieć. Strach to bardzo przydatne uczucie, ocaliło wielu ludzi i sporo zwierząt.

– Nie tak chciałam powiedzieć – uspokajała go panna. – Po prostu fascynują mnie przygody.

Jori przyjrzał jej się uważniej. Dziewczyna była bardzo młoda, lecz wyglądała na silną i odważną.

– Czy potrafisz prędko i trafnie ocenić sytuację?

– A któż odpowie przecząco na takie pytanie? – roześmiała się, a Jori musiał przyznać, że rzeczywiście nie najmądrzej spytał.

– No cóż, już twoja odpowiedź świadczy o tym, że jesteś bystra – uśmiechnął się. – Faktem jest, że my… – zawahał się niepewny, co powie na to Ram, ale nie miał już pomysłu, kogo włączyć do akcji. – Faktem jest, że potrzeba nam jeszcze jednej osoby, która wzięłaby udział w ekspedycji, ale ty jesteś taka młoda.

– Jestem starsza, niż ci się wydaje – zapewniła. I po raz pierwszy tego dnia powiedziała prawdę. I to jeszcze jaką! – Owszem, mogę się z wami wybrać, z radością pomogę tym biednym jelonkom.

– No, no, jelonkom – mruknął Jori, chociaż nigdy nie widział megacerosa i tak naprawdę nie bardzo miał pojęcie, o czym mówi.

– A więc dobrze, pojedź z nami. Ubierz się ciepło i praktycznie i bądź przy postoju gondoli o… o godzinie, no właśnie, o której?

Uzgodnili porę spotkania i dziewczyna lekkim krokiem pobiegła do swojego hotelu.

Mój ty świecie, cóż to za naiwniak! Ale nic mi nie zrobił, zostawię go więc w spokoju, myślała Griselda, lecz tamci niech się pilnują. Na szczęście Oriana na pewno została unieszkodliwiona, to dobrze, bo ona jest naprawdę groźna. Miała już prawie w szponach mojego Thomasa. Teraz kolej na Indrę i na tę Berengarię.

Ileż przyjemności mnie czeka!

Nie wspominając o tych wspaniałych mężczyznach, którzy mi zostaną, kiedy pozbędę się rywalek. Będę mogła przebierać i wybierać.

Wszystko układa się zgodnie z moim planem. Na razie osiągnęłam, co chciałam. Jestem niezwyciężona!

Загрузка...