3

Sędzia Swift z niedowierzaniem podniósł wzrok znad pogniecionej listy, którą trzymał w dłoni.

– Ani trochę w to nie wierzę – rzekł powoli. Twarz poczerwieniała mu z gniewu, ledwie nad sobą panował. – Griselda? Jaki masz powód, by wyrządzać naszej drogiej Griseldzie taką krzywdę? Ona przecież tyle łoży na parafię i nigdy o nikim źle nie mówi! Kłamiesz, młody człowieku!

– Przysięgam – jąkał się zrozpaczony Thomas. – Przysięgam na zbawienie własnej duszy!

Sędzia zadzwonił na służącego i nakazał mu wezwać pastora, a dla pewności również szeryfa.

– Ależ trzeba się spieszyć – jęknął Thomas, wciąż zdyszany po biegu. – Zanim ona wszystko uprzątnie.

Po raz kolejny napotkał niedowierzające, niemal rozzłoszczone spojrzenie sędziego. Dlaczego on mi nie wierzy, przeraził się. Głośno zaś począł tłumaczyć:

– Ze względu na Mary-Lou i wszystkie następne ofiary, proszę uwierzyć w to, co mówię!

– To nonsens! Twoje wymysły zasługują na potępienie.

– Uważa pan, że wymyśliłbym coś tak okropnego? W dodatku przyznając się do własnego nieprzyzwoitego zachowania?

– A jak sądzisz, dlaczego wezwałem pastora i szeryfa? – szorstko spytał sędzia. – Proszę trzymać straż pod drzwiami i dopilnować, aby ten młodzieniec się stąd nie wydostał! – nakazał swemu człowiekowi.

Thomas nie wierzył własnym uszom. Usiłował protestować, lecz nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. W tym momencie zrozumiał, jak musiały się czuć oskarżone kobiety. Bez względu na to, co mówiły, i tak władze uznawały ich słowa za bluźnierstwo.

Pastor i szeryf przybyli prędko, niemal jednocześnie. Thomas, nie bacząc na drwiący wyraz twarzy sędziego, musiał powtórzyć całą swą niesamowitą historię. Wprawdzie opuścił najbardziej przykre momenty, lecz i tak dostatecznie się zblamował.

– To niemożliwe! – głośno zawołał pastor. – Nasza droga Griselda została tak strasznie zhańbiona!

– Niemożliwe – powtórzył szeryf kategorycznym tonem. – Chcesz oczernić kobietę o najgorętszym sercu w miasteczku? Mielibyśmy skazać i zgładzić wszystkie te niewiasty wyłącznie za sprawą jej humorów, jak twierdzisz? To ci dopiero!

Thomas podsunął im listę pod nos.

– Popatrzcie sobie na to i zastanówcie się!

– Pani Jones – cierpko przeczytał sędzia. – A cóż takiego Griselda mogła mieć przeciwko swojej miłej sąsiadce?

– A czy pani Jones nie dostała tego kawałka dodatkowej ziemi, na którym Griselda chciała zasadzić rzepę? Następna Evelyn Smith. Czy nie wygrała konkursu na najlepsze ciasto, w którym Griselda zajęła drugie miejsce? Dalej Milly, prześliczna dziewczyna, a z cudzą urodą, uwierzcie mi, Griselda nie potrafi się pogodzić.

– Zastanów się, to przecież błahostki! Muszę przyznać, młody człowieku, że nie spodziewałem się po tobie takiego zachowania. Czy wiesz, że we Francji na stosie giną także czarnoksiężnicy? Męskie odpowiedniki wiedźm. Zastanów się nad tym!

W słowach tych kryła się bezpośrednia groźba. Thomas czuł się przyparty do muru, lecz myśl o młodziutkiej Mary-Lou, osadzonej w areszcie i niczego nie rozumiejącej, skłoniła go, by obstawał przy swoim. A na wspomnienie Griseldy ciarki przechodziły mu po plecach.

– Powtarzam, że ona ma tajemną komnatkę. Jeszcze za pokojem, który jest za bawialnią. Byłem tam, nie możecie mi uwierzyć?

Oni jednak nie chcieli słuchać.

– Siedem kobiet powieszono, ponieważ należały do sekty czcicieli diabła, wśród nich były pani Jones i Milly. Chcesz, aby taka ohyda wciąż się panoszyła w naszym miasteczku? Chcesz, byśmy powiesili najczystszą z nich wszystkich? Ją, Griseldę, która z własnej kieszeni łożyła na utrzymanie moich ludzi, na materiały do budowy szubienicy, na nową chrzcielnicę w kościele…

– Mówię tylko, co widziałem – jęknął Thomas zmęczony i zrezygnowany. – Opowiedziałem wam, co znajduje się w sekretnej izdebce, tyle ile zdążyłem zauważyć, ale nie wspomniałem o najgorszym. W tym pokoju znajdowała się jeszcze inna nieduża istota. Prawdziwy… inkub?

– Czyś ty całkiem postradał zmysły, chłopcze? – wrzasnął sędzia.

Pastor zachował milczenie. Wspomniał nieprzyjemne uczucie, które zawsze wydawało mu się cieniem sennego koszmaru. Sen rozgrywał się w zakrystii i był niezwykle bluźnierczy, pastor nienawidził nawet wspomnienia o nim. Uczestniczyła w nim również Griselda i pastor zawsze przy spotkaniu z nią odczuwał wstyd. A jeśli ona wiedziała? Pamiętał jedynie niewyraźne szczegóły, cienkie siwożółte włosy Griseldy przy swojej twarzy, zapasowe kandelabry, które się wywracały, i zapach, ten oszałamiający, budzący pożądanie zapach.

Nic więcej, lecz to i tak było już dostatecznie ohydne.

Opowiadanie Thomasa pasowało do wspomnień pastora. Ogarnęły go mdłości. Było to wtedy, gdy został z Griselda sam w kościele, pomagała mu w przygotowaniach do jutrzni, która miała zostać odprawiona następnego dnia, weszli do zakrystii…

I tam właśnie wydarzyło się coś dziwnego, tak, właśnie wtedy, teraz już sobie przypominał. Nagle znów znalazł się w kościele, Griselda zniknęła, a on nie mógł pojąć, jak to możliwe, że scena zmieniła się tak prędko. Czuł się wycieńczony i obolały, musiał przysiąść na jednej z ławek. Nagła utrata pamięci, pomyślał wtedy, a w najgorszym przypadku jakiś nieduży udar.

Lecz jeśli wydarzenie to miało związek ze „snem” i z historią opowiedzianą przez Thomasa?

– Szeryfie, pójdzie pan tam – zdecydował. – Proszę zabrać też kilku porządnych ludzi.

Sam nie chciał mieć z tym do czynienia.

– Oszalałeś, pastorze? – prychnął sędzia. – Wierzysz w to, co mówi ten szaleniec?

– Nie – skłamał pastor. – Właśnie dlatego, że nie wierzę, chcę, abyśmy zdobyli dowody, że w domu tej dobrej kobiety nie ma żadnego takiego pomieszczenia, i raz na zawsze uwolnili ją od zarzutów. Wiecie przecież, jak łatwo można w miasteczku rozpuścić plotki.

– Słusznie. Szeryfie, proszę iść bez zwłoki. Albo zaraz, ja także się do was przyłączę. Mój pracownik dopilnuje, by Thomas nie uciekł. Idziesz z nami, pastorze?

Ale dobry ojciec kościoła wymówił się wizytą u konającego.

Thomas odetchnął z ulgą. Dzięki ci, dobry Boże, pomyślał – nieco za wcześnie.


Griselda, nasycona i pewna siebie, siedziała na brzegu sofy, rozkoszując się wspomnieniami. Thomas Llewellyn należał teraz do niej. Nic nie szkodzi, że nie była przytomna, kiedy odchodził, on nie musi zapominać wszak o tych chwilach, przeciwnie – będzie wracał do nich z radością i niebawem znów przyjdzie. Będzie przychodził często.

W zapadającym zmierzchu dostrzegła pięciu zbliżających się mężczyzn. Maszerowali zdecydowanie, ich kroki głucho odbijały się od pokrytej śniegiem ziemi. Poderwała się. Czego oni tu szukają? Prędko niczym myśl pomknęła w głąb domu i zamknęła na klucz drzwi do tajemnej alkowy. Dla pewności zastawiła je jeszcze pustą szafą. Miała wprawę, robiła to już tyle razy wcześniej. Poprawiła jak mogła ubranie, włosy zawiązała w skromny węzeł na karku, a potem otworzyła drzwi i powitała ich z uśmiechem.

– Jakaż miła wizyta! Drogi szeryf i sędzia Swift, cóż za zaszczyt dla moich skromnych progów!

Trzech pozostałych nie wymieniła z nazwiska, byli wszak tylko prostymi wieśniakami.

Sędzia odezwał się zakłopotany:

– Otrzymaliśmy bardzo nieprzyjemne zgłoszenie, droga Griseldo. Młody Llewellyn przyniósł zaiste szalone plotki Nasz wielebny pastor uznał, że musimy uczynić wszystko, by oczyścić cię z tych płynących ze złego serca oskarżeń.

Griselda straszliwie pobladła pod szminką. Thomas? Jej zwierzyna, jakże śmiał…? Przecież był taki rozpalony, tak samo rozochocony jak ona. Nie mógł podejrzewać użycia maści, nie domyślał się przecież nawet jej istnienia. Dlaczego miałby ją oskarżać? Nie mogła niczego pojąć. Wiedziała jedynie, że ją oszukał, zdradził. Z całych sił starała się powstrzymać okrzyk wściekłości. Rozczarowanie wprost w niej wrzało.

– Nie pojmuję – rzekła łagodnie. – Co może mnie łączyć z tym młodym człowiekiem, ledwie go znam? Odprowadził mnie wczoraj do domu, bardzo to miłe z jego strony, ale… Oskarżenia, powiadacie. Jakiego rodzaju oskarżenia?

– Owszem, wiem, że to zabrzmi śmiesznie, ale ów młody człowiek twierdzi, że uprawiasz czary, Griseldo. Ze masz izdebkę, która…

Czym też zajmował się ten nędznik, podczas gdy ona leżała nieprzytomna, rozkoszując się swym najwspanialszym spełnieniem? W dodatku sędzia wymachuje jej przed nosem własnoręcznie przez nią sporządzoną listą!

Ach, nie! A więc Thomas zaglądał do jej tajemnej komnatki! Teraz dobre rady były w cenie.

Maść, maść, otworzę woreczek. Pokażę im zaraz cudowny taniec. Wszyscy oszaleją, będą walczyć o mnie jak kocury, a potem sprawię, że o wszystkim zapomną.

Niestety, zostawiłam sakiewkę tam, w środku, i tak starannie się umyłam.

Griselda ledwie mogła oddychać. W głowie jej się kręciło, rozpaczliwie szukała słów, znów była bliska utraty przytomności.

Wreszcie wydusiła z siebie:

– Ależ to nieszczęśliwy młodzieniec! Cóż za straszne pomysły snują mu się po głowie? Co to za lista? Nie znam jej. I jakaś tajemnicza izdebka, moi panowie? Gdzieżby miała być? Proszę, przeszukajcie dom, to nie potrwa długo.

Sędzia, wciąż onieśmielony, pokiwał głową.

– Tak właśnie mówił nasz drogi pastor. Prosił, abyśmy to zrobili, by udowodnić fałszywość tych oskarżeń.

Pastor? A więc pastor pozwolił, by przeszukali jej dom? Czyżby pamiętał tamten wieczór w zakrystii? Może zaklęcie zsyłające zapomnienie straciło moc?

Towarzyszyła im, gdy oglądali kolejne pomieszczenia. Wieśniacy, niczego nie podejrzewając, pominęli szafę, szeryf jednak oglądał wszystko staranniej. Chcąc odwrócić jego uwagę, Griselda zaproponowała wesoło:

– Czy mogę panów zaprosić na herbatę i ciasto melasowe?

Popełniła wielki błąd, bo szeryf zaraz podchwycił:

– Właśnie. Widzę, że miała pani gościa. Młody Llewellyn twierdził, że był u pani na herbacie.

– Ależ nie, nie przychodził tutaj – zaprzeczyła. – Gościłam jedną z sąsiadek.

Przesunęła się nieznacznie w tył i wzięła swoją torebkę uplecioną z rzemyków. Wsunęła ją do przepastnej kieszeni swojej szerokiej spódnicy. W torebce tej przechowywała część przedmiotów niezbędnych każdej czarownicy w ich codziennym życiu, a przede wszystkim w ich wyprawach.

Ale szeryf wciąż przyglądał się szafie. Otworzył ją i rzuciło mu się w oczy, jak bardzo źle jest wykorzystana. W środku stało zaledwie kilka lekkich rzeczy, właściwie zupełnie niepotrzebnych.

Zapomnienie! Musi zesłać na nich zapomnienie, i to jak najprędzej, żeby wyszli stąd wreszcie i zostawili ją w spokoju.

Niestety Griselda zawładnęła panika, a aby zesłać na człowieka niepamięć, potrzeba niezwykłej koncentracji i paru rzeczy, które leżały teraz nieosiągalne w izdebce za szafą.

Nie zdołała się skupić na starym zaklęciu.

– Jeśli skończyliście już oglądać, to… – zaczęła wesoło.

– Chwileczkę, chwileczkę – powiedział szeryf ze złowieszczym spokojem i podniósł do góry rękę.

Wyjrzał przez okno, znów skierował wzrok na szafę.

– Nie bardzo to rozumiem… Brown, pomóż mi z tą szafą. Wydaje mi się, że za nią jest jeszcze coś.

Griselda przesunęła się w stronę drzwi, tam jednak stał sędzia.

– Chciałabym tylko… – zaczęła.

– Oczywiście, idź, Griseldo, sami sobie z tym poradzimy.

– Nie, zatrzymajcie się! – zawołał szeryf. – Nie pozwólcie jej się wymknąć!

– Co masz na myśli? – spytał urażony sędzia, ale nie cofnął się od drzwi.

Griselda próbowała się przecisnąć, lecz szeryf zaraz do niej doskoczył. Złapał ją za rękę i poprowadził do szafy, którą zdołali już odsunąć na bok. Wyłoniła się zza niej futryna.

– Przeklinam was wszystkich! – krzyknęła Griselda, tracąc panowanie nad sobą. – Oby spadły na was wszelkie nieszczęścia tego świata!

Przerażona nie zdołała jednak zmobilizować siły woli i myśli niezbędnej, by przekleństwo podziałało. Jedynie dwaj wieśniacy zdrętwieli ze strachu, gdy zdali sobie sprawę, jaka zwierzyna wpadła im w ręce. Nie byli w stanie się ruszyć ani w niczym pomóc Trzeci z chłopów jednak, bardziej opanowany, wykonał ostatnią część pracy. Ciężar zresztą nie był zbyt wielki, Griselda wszak sama radziła sobie z meblem.

Ciągle mam przecież klucz, myślała rozgorączkowana. Nie dostaną się tam.

W głębi ducha jednak przeczuwała, że przegrała tę walkę. Straciła wszak opanowanie i wymówiła przekleństwo. Dlaczego, dlaczego nie trzymała języka za zębami?

Cóż, wiedziała, co było tego powodem. Szeryf wszak powiedział właśnie, że to młody Llewellyn upierał się przy istnieniu ukrytej izdebki na tyłach pokoju, w którym się znajdowali

Thomas?

Przeklęty szeryf! Rzuci na niego najstraszniejszy urok, jeśli tylko dadzą jej czas na zastanowienie.

Ale to Thomas ją zdradził, ten diabeł, odpowie za to, zobaczy… Ale co też oni robią?

Szeryf i ten nieznośny energiczny wieśniak zajęli się wyważaniem drzwi! Nie wolno im tego robić! Zaklęcie! Jakiego zaklęcia powinna użyć?

Za późno! Drzwi zostały już otwarte.

– O Jezu! – jęknął jeden z odrętwiałych chłopów.

Sędzia rozejrzał się po izdebce, a potem popatrzył na Griseldę. Jego spojrzenie nie wróżyło niczego dobrego.

A ją wreszcie opuściło odrętwienie. Z sykiem odmówiła zaklęcie skierowane do najbliżej stojącego mężczyzny, jeden ze słabych chłopów zesztywniał, zamienił się w słup soli, nie mógł ruszyć palcem ani nawet mrugnąć powiekami. Wpatrywał się w nią tylko jak zaczarowany.

Następny, sędzia.

– Dość tego! – krzyknął szeryf. Złapał jakąś część garderoby leżącą na krześle, wyglądało to na czarną koszulę, i zarzucił ją na głowę Griseldy. – Użyjcie pończochy jako knebla, ta kobieta jest śmiertelnie niebezpieczna! – polecił silnemu wieśniakowi, który usłuchał go, nie zwlekając.

Griselda, zakneblowana i oślepiona, nie ustawała we wściekłej walce, lecz mężczyźni byli zbyt silni.

Odpowiesz mi za to, Thomasie, myślała tylko, gdy wyprowadzano ją z domu. Z głowy usunięto jej czarną halką, żeby nie potykała się, idąc na oślep po nierównej drodze, ale knebla z ust nie wyjęto. Nie życzyli sobie widać kolejnych przekleństw.

Żaden ze strażników nie śmiał spojrzeć czarownicy w oczy, choć zniecierpliwiona próbowała pochwycić wzrok to jednego, to drugiego. Żaden jednak nie chciał ulec jej mocy.

Загрузка...