ROZDZIAŁ 41

– Jak ci poszło z Farrellem? – zapytał Parker natychmiast po wejściu do mieszkania Meredith. Przyszedł, żeby zabrać ją na coś, co, miał nadzieję, będzie kolacją dla uczczenia jej statusu prawie rozwiedzionej kobiety. Przestał się uśmiechać, kiedy ona, nie mówiąc nic, potrząsnęła głową i nerwowo odgarnęła włosy z czoła. – Co się stało? – powiedział, kładąc dłonie na jej ramionach.

– Lepiej będzie, jeśli usiądziesz – ostrzegła go.

– Postoję – powiedział już ze smętną miną.

W dziesięć minut później, kiedy skończyła opowiadanie całej historii, nie wyglądał już na smętnego. Był wściekły. Na nią.

– I ty się na to zgodziłaś?

– Jakie miałam wyjście? – wykrzyknęła. – Nie miałam żadnej karty przetargowej. On miał wszystkie atuty i przedstawił ultimatum. To wcale nie jest takie straszne – powiedziała, próbując się uśmiechnąć, żeby poczuł się lepiej. – Miałam kilka godzin na przemyślenie tego i myślę, że jest to bardziej wielkie utrudnienie, rzecz irytująca niż cokolwiek innego. To znaczy, jeśli spojrzy się na to obiektywnie.

– Jestem cholernie obiektywny i nie zgadzam się z tym – odparł twardo.

Na nieszczęście Meredith była tak rozdrażniona, czuła się tak winna, że nie wzięła pod uwagę tego, że Parker mógł się poczuć lepiej, gdyby ona bardziej wzdragała się na myśl o spotkaniach z Mattem.

– Posłuchaj – powiedziała, próbując znowu uśmiechem podnieść go na duchu – nawet gdybym pojechała gdzieś i dostała szybki rozwód, to w dalszym ciągu byłabym spętana sprawami majątkowymi, bo one muszą być załatwione odrębnie. Zgodnie z tym, co zostało ustalone, wszystko, czyli rozwód, sprawy majątkowe i budowa, będzie w ciągu sześciu miesięcy załatwione i zakończone.

– Oczywiście – warknął wściekle Parker. – I trzy z tych sześciu miesięcy masz spędzić z Farrellem?

– Powiedziałam ci, że zaznaczył, że nie wchodzi w grę żadne intymne zbliżenie między nami. I… i w dalszym ciągu w tej sytuacji mamy połowę każdego tygodnia dla siebie.

– To rzeczywiście fair ze strony tego sukinsyna!

– Zatracasz dystans do tego wszystkiego! – ostrzegła go zaskoczona. Zbyt późno zorientowała się, że każde jej słowo tylko go rozzłaszczało. – On robi to wszystko tylko po to, żeby odegrać się na moim ojcu, a nie dlatego, że chce mnie!

– Nie wciskaj mi kitu, Meredith! Farrell nie jest gejem czy ślepcem i ma zamiar uszczknąć z ciebie, jeśli tylko i w jakikolwiek sposób mu się uda to zrobić. Jak mi wytknęłaś trzy razy w czasie swojej relacji, prawnicy tego drania wielokrotnie powtarzali, że Farrell uważa się za twojego męża! I wiesz, co mnie najbardziej wkurza?

– Nie – powiedziała, czując w gardle łzy – może ty mi to powiesz, o ile potrafisz nie być przy tym wulgarny i arogancki…

– To ja jestem wulgarny i arogancki, tak? Farrell rzuca w twoją stronę propozycje tego typu i to ja jestem tym, który jest arogancki i wulgarny? Powiem ci, co w tym wszystkim uważam za najbardziej raniące i niesmaczne: to że ty właściwie nie jesteś tym zmartwiona! On proponuje ci pięć milionów dolarów za zabawianie się z nim cztery razy w tygodniu i to ja jestem wulgarny? Czyli sto tysięcy dolarów czy coś koło tego za jeden raz?

– Jeśli chcesz patrzeć na wszystko tak praktycznie i precyzyjnie – odparowała Meredith, nie panując nad sobą, zmęczona i sfrustrowana – to on faktycznie jest moim mężem!

– A kim do diabła ja jestem, faktycznie… wypryskiem na skórze?

– Nie, jesteś moim narzeczonym.

– Jaką stawkę masz zamiar mnie wyznaczyć?

– Wyjdź stąd, Parker.

Mówiła spokojnie i na serio, z całą pewnością.

– Świetnie.

Chwycił swój płaszcz z oparcia krzesła, a Meredith ściągnęła z palca zaręczynowy pierścionek. Starała się powstrzymać napływające do oczu łzy.

– Masz – powiedziała ochryple, podając mu go. – Zabierz go ze sobą.

Parker spojrzał na leżący w jej dłoni pierścionek i większość jego złości uleciała.

– Zatrzymaj go na razie – powiedział. – Obydwoje jesteśmy zbyt zdenerwowani, by myśleć logicznie. – Nie, to nie jest w porządku i to mnie niepokoi. Ja jestem wściekły, a ty starasz się traktować całą sprawę, jakbyś była jakąś cholerną trzpiotką!

– Do diabła, próbowałam tylko przedstawić delikatnie ten problem, żebyś nie był taki zły.

Zawahał się niepewny, a potem wyciągnął rękę i zamknął jej dłoń wokół pierścionka.

– Czuję się, jakby cały świat się zawalił, a ty, która masz stawić czoło następnym trzem miesiącom, przyjmujesz to lepiej niż ja. Myślę, że może powinienem na razie trzymać się z daleka od ciebie i dać ci czas na zastanowienie się, jak bardzo ja się liczę dla ciebie.

– A ja uważam – skontrowała pełna napięcia – że ty powinieneś spędzić część tego czasu na zastanowieniu się, dlaczego nie mogłeś się zdobyć na okazanie mi odrobiny współczucia i zrozumienia, zamiast postrzegać tę sytuację jako jakieś seksualne wyzwanie wobec twojej prywatnej własności!

Wtedy wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a Meredith ciężko opadła na kanapę. Jeszcze kilka dni temu świat wydawał jej się taki wspaniały i obiecujący. Teraz traciła grunt pod nogami, jak zawsze, kiedy znajdowała się w pobliżu Matthew Farrella.

Загрузка...