Szelest trawy wyrwał Zacka z zamyślenia. Obejrzał się i w zapadającym zmroku ujrzał Tommy'ego Newtona.
– Ekipa na obiedzie, stajnia gotowa – zameldował Tommy.
Zack podniósł się.
– Doskonale, pójdę sprawdzić, czy wszystko w porządku. – Uczynił to już wcześniej tego dnia, ale chciał się jeszcze raz upewnić, a także odwlec moment stanięcia twarzą w twarz z członkami ekipy. – Dzisiaj kręcimy bez prób – dodał.- Postaramy się od razu zrobić dobre ujęcia.
– Rozpuszczę wici. – Tommy skinął głową.
W stajni Zack przyjrzał się dekoracji ustawionej do sceny końcowej. W ciągu tych miesięcy opowieść ożywała przed okiem kamery, bardziej krwista i pełna napięcia, niż mógł sobie wyobrazić, czytając scenariusz – historia kobiety rozdartej między miłością do córki i męża, wiecznie zapracowanego przemysłowca, a gwałtowną namiętnością do przystojnego włóczęgi, u którego pożądanie przerodziło się w niebezpieczną obsesję. Zack grał rolę męża, pozornie chłodnego człowieka. Finansowe imperium sypało się i aby zapewnić żonie i córce życie na dotychczasowym poziomie, zdecydował się na układy z handlarzami narkotyków. Emily McDaniels była nastoletnią córką; cierpiała z powodu niedostatku rodzinnego ciepła, a luksusy miała za nic. Akcja toczyła się wartko; najbardziej wartościowym elementem filmu była gruntowna analiza psychiki bohaterów, wniknięcie w ludzką naturę, w jej potrzeby, ukazanie słabości i siły. W „Przeznaczeniu” zabrakło charakterów zdecydowanie czarnych, każda z postaci została przedstawiona w sposób, o którym Zack wiedział, że wstrząśnie emocjami widzów.
Podczas kręcenia chronologia poszczególnych scen nie została na ogół zachowana, i tylko przypadkiem dwie ostatnie, właśnie przygotowywane, także w scenariuszu były końcowymi. W pierwszej Rachel spotyka swego kochanka w stajni, gdzie już wcześniej odbyli kilka miłosnych schadzek. Zmuszona zobaczyć się z nim „ten jeden, ostatni raz”, bo inaczej „wyjawi ich romans mężowi i córce”, ukrywa w stajni broń, z zamiarem postraszenia nią natarczywego mężczyzny. Gdy ten próbuje zmusić ją siłą do uległości, grozi mu bronią, i w szarpaninie, jaka się między nimi wywiązuje, obydwoje zostają zranieni. Scenę opisano jako gwałtowną, przesiąkniętą seksem, a zadaniem Zacka, jako reżysera, było ją taką pokazać.
Rozglądając się na boki, szedł korytarzem dzielącym wzdłuż słabo oświetloną stajnię. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak sobie życzył: w boksach po lewej stronie stały konie, niespokojnie trącając chrapami w połówki uchylnych drzwi. Uzdy i bicze wisiały na kołkach na ścianie po prawej; siodła spoczywały na drewnianych kozłach; Szczotki do pielęgnacji koni i miotły do sprzątania stajni leżały na stole ustawionym pod najdalszą ścianą.
Właśnie stół na końcu korytarza, pomiędzy belami siana, gdzie tych dwoje miało stoczyć ostatnią walkę, stanowił centrum sceny. Bele czekały poukładane, a strzelba, która miała zostać za chwilę użyta, leżała na stole ukryta pomiędzy butelkami z płynem do nacierania zwierząt i zgrzebłami. Spod krokwi druga kamera obserwowała skrzydła wrót, by złapać Emily, gdy na odgłos strzału wjedzie konno do stajni; światła, po włączeniu, miały dać najkorzystniejszy efekt.
Zack kolanem przesunął stół o centymetr w lewo, przestawił kilka buteleczek i zmienił pozycję broni tak, aby prowadzona kamera lekko o nią zahaczyła. Robił to bardziej powodowany własnym niepokojem niż rzeczywistą potrzebą. Operator obrazu Sam Hudgins i rekwizytorka Linda Tompkins bez słów rozumieli intencje reżysera; zadbano o każdy drobiazg, by uzyskać efekt odpowiadający wyobrażeniu Zacka. Zniecierpliwiony czekał na początek zdjęć, chciał już mieć za sobą trudne chwile. Zawrócił w stronę drzwi, jego kroki głucho zabrzmiały na błyszczących kafelkach podłogi.
Potężne reflektory oświetlały boczne podwórko, gdzie członkowie ekipy posilali się daniami serwowanymi z bufetu, przy piknikowym stole albo wprost na trawie. Tommy zauważył Zacka natychmiast, gdy ten wkroczył w krąg światła.
– Uwaga, za dziesięć minut zaczynamy! – zawołał na gest reżysera.
Zapanował lekki zamęt. Jedni wstawali i kierowali się w stronę stajni, inni biegli do bufetu, by pochwycić coś zimnego do picia. Aby oszczędzić na zbędnych wydatkach z już i tak rozdętego budżetu, Zack zatrzymał na miejscu jedynie potrzebnych członków ekipy, pozostałych, łącznie z drugim i trzecim asystentem reżysera i kilkoma asystentami kierownika produkcji, odesłał na Zachodnie Wybrzeże. Tommy Newton świetnie sobie radził bez dodatkowej pomocy.
Zack obserwował go. Widział, jak posyła swego jedynego asystenta do przyczepy Austina, jak wychodzą z niej Tony i Rachel, za nimi fryzjerzy i charakteryzatorzy. Austin wyglądał niezdrowo, zachowywał się niespokojnie; Zack miał nadzieję, że żebra solidnie mu doskwierają. Rachel natomiast przedefilowała przed ekipą i mężem z głową dumnie uniesioną: królowa, która nie musi się przed nikim i z niczego tłumaczyć. Emily McDaniels dreptała tam i z powrotem przed swym ojcem i powtarzała tekst. Z dołeczkami na buzi a la Shirley Temple, w wieku szesnastu lat nie wyglądała na więcej niż jedenaście. Uniosła głowę akurat w chwili- gdy przechodziła Rachel i twarz dziewczynki zastygła w grymasie niechęci. Ale Emily zaraz przeniosła wzrok na ojca i dalej ćwiczyła swe kwestie. Z początku bardzo lubiła Rachel, więc Zack przypisał nagłą zmianę jej zachowania uczuciu lojalności względem niego i ogarnęło go wzruszenie. Właśnie sięgał na ladę bufetu po kanapkę z wołowiną, gdy za jego plecami rozległ się miękki, współczujący głos Diany Copeland:
– Zack? Odwrócił się, ze zdziwienia marszcząc brwi.
– Co tu robisz? Już rano miałaś wyjechać do Los Angeles. W białych szortach i skąpej, czerwonej górze, z rudymi włosami splecionymi we francuski warkocz wyglądała prześlicznie, choć minę miała nietęgą.
– Chciałam, ale gdy usłyszałam o incydencie w hotelu, postanowiłam zostać i być pod ręką, tak na wszelki wypadek.
– Dlaczego? – zapytał wprost.
– Z dwóch powodów – powiedziała Diana, rozpaczliwie starając się przekonać go o swojej szczerości. – Po pierwsze, by służyć ci moralnym wsparciem, gdybyś go potrzebował.
– Nie potrzebuję – powiedział Zack krótko. – A drugi?
Diana spojrzała na dumnie wyciosane rysy, wspaniałe, bursztynowe oczy świecące chłodnym blaskiem spod gęstych, czarnych rzęs i uświadomiła sobie, że jej słowa zabrzmiały, jakby się nad nim litowała. Nie mogła znieść wbitego w nią wzroku ani przedłużającego się milczenia.
– Słuchaj, nie wiem, jak ci to powiedzieć… ale ja… ja myślę, że Rachel to idiotka – wybuchnęła. – Jeżeli mogłabym w czymkolwiek pomóc, proszę powiedz. I Zack… – zakończyła łamiącym się ze wzruszenia głosem – pracowałabym z tobą zawsze i wszędzie, w każdej roli. Chciałam, żebyś o tym wiedział.
Patrzyła, jak niewzruszona twarz Zacka przybiera wyraz ponurego rozbawienia, i poniewczasie uświadomiła sobie, że jej słowa mogły sprawić wrażenie, iż za współczuciem kryje się chęć zrealizowania własnych celów.
– Dziękuję, Diano – powiedział z oficjalną uprzejmością, czym wprawił ją w jeszcze większe zakłopotanie. – Za kilka miesięcy, gdy będę obsadzał następny film, przyślij do mnie agenta.
Patrzyła, jak odchodzi długim, pewnym krokiem, w granatowej koszulce polo podkreślającej szerokość ramion, w spodniach khaki przylegających do wąskich bioder… gibkie, mocne ciało o twardych mięśniach, z falującymi pod skórą muskularni, o wdzięku lwa… lwich oczach… dumny lew nie zabiegający o niczyje względy. Jedyne, co zakłóca podobieństwo, to kolor jego pięknych, gęstych włosów, pomyślała z zadumą. Były ciemne, niemal czarne. Czerwona ze wstydu, świadoma upokorzenia, jakie ją spotkało, plecami oparła się o drzewo popatrzyła na Tommy'ego. Stojąc obok Zacka, musiał prawie wszystko słyszeć.
– Zawaliłam, Tommy, prawda?
– Powiedziałbym, że nigdy wcześniej nie widziałem cię grającej tak fatalnie.
– Teraz pomyśli, że jedyne, czego chciałam, to rola w jego filmie.
– A chodzi ci o coś innego?
Rzuciła mu mordercze spojrzenie, ale on patrzył już na Tony'ego i Rachel. Po chwili milczenia znów się odezwała:
– Jak ta dziwka może woleć Tony'ego Austina od Zacka? Jak?!
– Pewnie lubi czuć się potrzebna – odrzekł Tommy. – Zack nie potrzebuje nikogo, Tony wszystkich.
– On wykorzystuje wszystkich – poprawiła z pogardą w głosie Diana. – Ten blond Adonis to wampir. Wysysa z ludzi ostatnią kroplę krwi, a potem, gdy już ich nie potrzebuje, wyrzuca na śmietnik.
– Sama najlepiej o tym wiesz – powiedział. I zaraz, obejmując opiekuńczo ramieniem, lekko ją uścisnął.
– Kiedyś często posyłał mnie po narkotyki. Raz zostałam zatrzymana – za posiadanie – i gdy zadzwoniłam z aresztu, żeby przyszedł z kaucją, tylko wściekł się i odwiesił słuchawkę. Byłam przerażona, zatelefonowałam do studia. Wykupili mnie i załatwili sprawę. Potem musiałam zwrócić założone za mnie pieniądze.
– Musi mieć jakieś zalety, inaczej nie straciłabyś dla niego głowy.
– W wieku dwudziestu lat byłam zwariowana na punkcie aktorskich gwiazd – odpowiedziała. – A jak ty dałeś się omotać?
– Kryzys średniego wieku… – Wykrzywił twarz w uśmiechu, ale próba okazania wesołości wypadła blado.
Szkoda, że po ostatnim przedawkowaniu odratowali go. Chodź, czas na show. – Wskazał głową na zapalające się w stajni światła.
Diana objęła go w pasie i ruszyli na plan.
– Wiesz, Tommy, mówią, że każdy otrzyma to, na co zasłużył.
– O tak, tylko zwykle trzeba czekać strasznie długo.
Zack, w swojej przyczepie, w pośpiechu ochlapał twarz i pierś zimną wodą, naciągnął świeżą koszulę i wyszedł stawić czoło wyzwaniu. Przystanął na widok ojca Emily, niespokojnie drepczącego przed przyczepą córki.
– Mała jest już w stajni? – zapytał.
– Jeszcze nie, Zack. Od wielu dni cierpi z powodu upału – poskarżył się George McDaniels. – Nie powinna spędzać tylu godzin na słońcu. Czy nie mogłaby zaczekać w przyczepie, gdzie jest klimatyzacja, do czasu aż będziesz jej potrzebował? Z pewnością zrobisz kilka ujęć z Rachel i Austinem, zanim przyjdzie kolej Emily.
Komu innemu za sugestię, że to reżyser ma czekać na aktorkę, która chciałaby odpoczywać w komfortowych warunkach, nieźle by się dostało. Ale w sercu Zacka dziewczynka zajmowała szczególne miejsce, dlatego opanował się i spokojnie powiedział:
– Wykluczone, dobrze o tym wiesz, George. A Emily to zuch, poradzi sobie z upałem.
– Ale… idę po nią – skapitulował George na widok miny reżysera przypominającej gradową chmurę.
Zwykle Zack odnosił się z pogardą do dumnych jak pawie rodziców młodocianych aktorów, ale ojciec Emily zachowywał się inaczej. Żona zostawiła go, gdy dziewczynka była mała. Pewnego razu, gdy mała bawiła się z ojcem w parku, zwróciła na siebie uwagę przechodzącego tamtędy przypadkiem producenta filmowego. Dziecko z dołeczkami na buzi od razu wpadło mu w oko i zaproponował jej rolę w filmie. Ojciec Emily zamienił pracę z dziennej na nocną, uważając, że mała będzie mniej podatna na „demoralizację”, jeżeli zostanie z opiekunką na noc, niż gdyby w dzień zajmowała się nią płatna pomoc. Już to sprawiło, że McDaniels zjednał sobie sympatię Zacka, a gdy ten dowiedział się jeszcze, iż ojciec Emily lokuje w funduszu powierniczym każdego zarobionego przez dziewczynkę centa, naprawdę go polubił. Dla George'a nie liczyło się nic poza dobrem dziecka, a właściwa opieka dała nadspodziewane rezultaty: jak na młodocianą gwiazdę w Hollywood była wyjątkowo spokojnym dzieckiem. Od alkoholu i narkotyków trzymała się z daleka, prowadziła się przyzwoicie, a wszystko to, o czym Zack dobrze wiedział, dzięki troskliwości ojca.
Emily dogoniła go przy drzwiach do stajni. Zawołał do niej przez ramię:
– Dosiądź, ślicznotko, wierzchowca, miejmy to już wreszcie z głowy. Przetruchtała obok, ubrana w bryczesy i kurtkę do konnej jazdy.
– Jestem gotowa, Zack – zawołała. Popatrzyła na niego ze smutkiem, bo wiedziała, co za chwilę go czeka. Zniknęła za rogiem, gdzie dwóch dyżurnych planu stało z koniem, którego miała dosiąść.
Zack wiedział, że ma małe szanse na zrobienie tej sceny jak należy za pierwszym czy nawet drugim razem, ale pamiętając wydarzenia poprzedniej nocy, chciał się uporać ze wszystkim możliwie szybko. Z każdym nowym podejściem do stanowiącej mieszankę wybuchową sceny atmosfera pomiędzy nim, żoną i jej kochankiem stawać się będzie coraz trudniejsza do zniesienia.
Z krzaków koło drzwi wyłonił się cień. Po chwili Zack usłyszał modulowany, miękki głos Austina.
– Słuchaj, ta scena jest już wystarczająco trudna, nawet bez wrogości między nami. – Aktor podszedł bliżej i stanął w świetle. – I ty, i ja jesteśmy w końcu ludźmi światowymi, zachowujmy się jak dorośli. – Wyciągnął dłoń w stronę reżysera.
Zack spojrzał z pogardą na wyciągniętą rękę, potem na Austina.
– Spieprzaj – warknął.