Wyrazy twarzy pokojówek Laylah i niezadowolona mina szambelana eunucha jasno pokazywały ich stosunek do tego, że wciąż pozostaje przy życiu. Jej badania nad kulturą Ansaarów wskazywały, że niższe kasty bardzo poważnie podchodziły do tiihad. Arystokraci mogli nie zwracać uwagi na kodeks, ale zwykli ludzie, bojąc się załamania porządku społecznego, żądali przestrzegania zasad zachowania.
Czekała na pukanie posłańców śmierci. W pewnym momencie zasnęła głęboko i śniła, że do drzwi zapukał olbrzymi Ansaar z byczymi ramionami, trzymający lśniący topór, z którego spływała krew.
Jednak dzień jakoś minął.
Wieczorem skwaszony szambelan Laylah wszedł do pokoju i oznajmił:
— Jego Wysokość Imperator ponownie cię odwiedził.
— Wina! — powiedział szorstko Imperator, wchodząc przez pokryte kością słoniową drzwi jej apartamentu. Klasnął w dłonie. Pokojówki pośpieszyły wykonać rozkaz.
— Ciężki dzień, Wasza Wysokość? — spytała Laylah.
Uśmiechnął się, być może rozbawiony jej intymnym tonem,
— Debin — mruknął — Goishlar z Gozishtandaru. Wielki Frulzak z Frist! Gremb! Cały dzień książęta i książątka z podległych światów — istne korowody, padają na twarz, mruczą pełne hipokryzji słowa przesadzonych pochwał, wręczając mi stosy podarunków. A wszyscy czegoś ode mnie chcą, chcą, chcą — Imperator pociągnął łyk wina. — Byłem trzeci w linii do tronu, wiedziałaś o tym? Nie spodziewałem się nań wstąpić. Powinien przejąć go Senpat. Ale Senpat nieco za bardzo kochał swój kosmiczny jacht i pewnego dnia wyszedł z nadprzestrzeni w samym środku gwiazdy. Był jeszcze mój brat, Iason, drugi książę. Kiedy jednak usłyszał, że Senpat nie żyje, wstąpił do klasztoru stazy i siedzi tam po dziś dzień, zamknięty na następne 10000 lat. Ani żywy, ani martwy, ale tak święty, jak tylko można. Mój ojciec wezwał mnie do sali tronowej — nie wiem, dlaczego właściwie ci o tym mówię? — wezwał mnie z oczami pełnymi łez i powiedział: „Ryah, mój najmłodszy, najdroższy synu”. Myślałem, że łzy są przeznaczone dla Senpata i Iasona, ale szybko przekonałem się, że były dla mnie. No i jestem tutaj. Żony! Konkubiny! Wspaniałe pałace! Absolutna władza nad bilionem istnień! Ale także Debin! Goishlar! Wielki Frulzak z Frist! Gremb!
— Królowie są jak gwiazdy — powiedziała Laylah. — Wschodzą i zachodzą, cieszą się czcią świata, lecz nie znajdują odpoczynku.
Imperator spojrzał na nią.
— Dobrze powiedziane! Masz dar słów.
— Och — odpowiedziała, uśmiechając się. — To bardzo piękne słowa, ale nie moje własne. Cytowałam jednego z naszych poetów, imieniem Shelley.
— Ach. Wasz Shelley dużo rozumiał. Czy mieliście wielu poetów równie dobrych jak on?
— Tak, bardzo wielu.
— Tak wiele światów, tylu poetów — powiedział Imperator — chciałbym poznać ich wszystkich. Musisz wyrecytować mi dzieła innych waszych poetów, Laylah, kiedy będzie na to czas.
— Ale Panie, nie ma czasu. Muszę skończyć moją opowieść, a potem… a potem…
— Twoja opowieść, tak — powiedział Imperator, chmurząc się. — A potem… potem… — zajrzał do swojego kubka. — Cały dzień, pomiędzy ambasadorami, potentatami i petentami, co słyszałem od moich własnych ludzi? Maula, mówili. Maula, maula, maula! Gdzie ona jest? Dlaczego nie było egzekucji? — spojrzał na nią dziwnie zmęczonym wzrokiem. — Och, Laylah, Laylah, dlaczego w ogóle tu przybyłaś? I dlaczego nie kazałem odciąć ci głowy, gdy tylko dowiedziałem się, że tu jesteś?
— Moja opowieść, Panie Wszystkiego — czy mogę wrócić do mojej opowieści?
Machnął dłonią w nieokreślony sposób.
— Tak. Tak, dokończ swoją opowieść. Tylko tym razem naprawdę ją dokończ!