Razdziel 10VIESTKI Z JAŁTY


U hety čas, kali adbyłosia niaščascie z Mikanoram Ivanavičam, niedaloka ad doma № 302-bis, usio na toj samaj Sadovaj, u kabiniecie finansavaha dyrektara Varjete Rymskaha znachodzilisia dvoje: sam Rymski i administratar Varjete Varenucha.

Vialiki kabiniet na druhim paviersie teatra dvuma voknami vychodziŭ na Sadovuju, adnym, jakraz za plačyma ŭ findyrektara, jaki siadzieŭ za piśmovym stałom, u letni sad, na Varjete, dzie razmiaščalisia bufiety, cir i adkrytaja estrada. Upryhožvali kabiniet, akramia piśmovaha stała, staryja afišy, jakija visieli na scianie, maleńki stolik z hrafinam vady, čatyry kresły i padstaŭka ŭ kucie, na jakoj stajaŭ stary zapyleny makiet niejkaha vidovišča. Nu, i samo saboj razumiejecca, što, akramia hetaha, była ŭ kabiniecie nievialikaja abłuplenaja niezharalnaja kasa, levaruč ad Rymskaha, pobač z piśmovym stałom.

Rymski, jaki siadzieŭ za stałom, zranku byŭ u drennym nastroi, a Varenucha, naadvarot, byŭ ažyŭleny, viasioły i padazrona dziejsny. Ale vyjscia jahonaja enierhija nie znachodziła.

Varenucha chavaŭsia ciapier u kabiniecie findyrektara ad kantramaračnikaŭ, jakija nie davali jamu prodychu, asabliva kali mianiałasia prahrama. A sionnia jakraz i byŭ taki dzień.

Jak tolki pačynaŭ zvinieć telefon, Varenucha braŭ słuchaŭku i chłusiŭ u jaje:

— Chto? Varenucha? Jaho niama. Niekudy pajšoŭ z teatra.

— Patelefanuj ty, kali łaska, jašče raz Lichadziejevu, — razzłavana skazaŭ Rymski.

— Dy niama jaho doma. Ja Karpava tudy pasyłaŭ. Nikoha niama ŭ kvatery.

— Chalera viedaje što tvorycca, — šypieŭ Rymski i pstrykaŭ ličylnaju mašynkaju.

Dzviery adčynilisia, i kapieldynier pryvałok toŭsty pačak tolki što addrukavanych dadatkova afiš. Na zialonych arkušach vialikimi čyrvonymi litarami było nadrukavana:

SIENNJa I ŠTODZIENNA Ŭ TEATRY VARjETE

DADATKOVA DA PRAHRAMY:

PRAFIESAR VOŁAND

SIEANSY ČORNAIE MAHII Z POŬNYM JAIE VYKRYCCIOM

Varenucha adstupiŭsia ad afišy, nakinutaj im na makiet, palubavaŭsia joju i zahadaŭ kapieldynieru nieadkładna puscić usie ekziemplary na rasklejku.

— Dobra, kidka, — zaznačyŭ Varenucha pasla taho, jak kapieldynier vyjšaŭ.

— A mnie zusim nie padabajecca hetaja vydumka, — złosna zirnuŭ praz rahavyja akulary na afišu i praburčaŭ Rymski, — i naohul ja zdziŭlajusia, jak jamu dazvolili heta pakazvać!

— Nie, Ryhor Daniłavič, nie havary, heta davoli tonki manieŭr. Tut usia sol u vykrycci.

— Nie viedaju, nie viedaju, nijakaha tut cymusu niama, i zaŭsiody jon vydumaje licha viedaje što! Chacia b pakazaŭ hetaha maha. Ty jaho bačyŭ? Dzie jon jaho adkapaŭ, licha jaho viedaje!

Vysvietliłasia, što Varenucha, hetaksama jak i Rymski, nie bačyŭ maha. Učora Sciopa („iak zvarjacieły”, skazaŭ Rymski) prybieh da findyrektara z napisanym čarnavikom dahavora, zahadaŭ jaho pierapisać i adrazu ž vydać hrošy. I mah hety zmyŭsia, i jaho nichto nie bačyŭ, akramia Sciopy.

Rymski dastaŭ hadzinnik, ubačyŭ, što na im piać chvilin na treciuju hadzinu, i zusim azviareŭ. I sapraŭdy! Lichadziejeŭ telefanavaŭ prykładna ŭ adzinaccać hadzin, skazaŭ, što pryjdzie praz paŭhadziny, i nie tolki nie pryjšoŭ, ale i z kvatery znik!

— U mianie ž rabota staić! — hyrkaŭ Rymski i tyckaŭ palcam u stos niepadpisanych papier.

— Ci nie trapiŭ i jon, jak Bierlijoz, pad tramvaj? — havaryŭ Varenucha i pryciskaŭ da vucha słuchaŭku, u jakoj čulisia hustyja, praciahłyja i zusim bieznadziejnyja sihnały.

— A dobra było b… — ledź čutna pracadziŭ skroź zuby Rymski.

U hety momant u kabiniet uvajšła žančyna ŭ formiennaj kurtcy, u furažcy, u čornaj spadnicy i ŭ tapkach. Z maleńkaj sumački na baku žančyna dastała bieleńki kvadracik i sšytak, spytałasia:

— Dzie tut Varjete? Zvyšmałanka vam. Raspišyciesia.

Varenucha čarkanuŭ u sšytku niejkuju kryvulinu i, jak tolki začynilisia za joj dzviery, razharnuŭ kvadracik.

Pračytaŭ telehramu, zamirhaŭ vačyma i pieradaŭ jaje Rymskamu.

U telehramie było nadrukavana nastupnaje: „Jałty Maskvu. Varjete. Sionnia pałovie dvanaccataj kryminalny vyšuk zjaviŭsia šaten načnoj saročcy štanach biez botaŭ psichičny nazvaŭsia Lichadziejevym dyrektaram Varjete Małankujcie jałcinski vyšuk dzie dyrektar Lichadziejeŭ”.

— Voś tabie i maješ! — uskliknuŭ Rymski i dadaŭ: — Jašče siurpryz!

— Łžedzimitryj, — skazaŭ Varenucha i zahavaryŭ u telefonnuju słuchaŭku: — Telehraf? Na rachunak Varjete. Prymicie zvyšmałanku… Vy čujecie?.. „Jałta, kryminalny vyšuk… Dyrektar Lichadziejeŭ Maskvie Findyrektar Rymski”…

Niezaležna ad paviedamlennia pra jałcinskaha samazvanca, Varenucha znoŭ pačaŭ šukać Sciopu pa telefonie dzie moh i, zrazumieła, nidzie nie znajšoŭ. Jakraz u toj momant, kali Varenucha trymaŭ u ruce słuchaŭku i dumaŭ, kudy b jašče patelefanavać, uvajšła taja samaja žančyna, što pryniesła i pieršuju małanku, i ŭručyła Varenuchu novy kanviercik. Varenucha paspiešna raspiačataŭ jaho, pračytaŭ nadrukavanaje i svisnuŭ.

— Što jašče? — spytaŭ Rymski i niervova pierasmyknuŭsia.

Varenucha moŭčki padaŭ telehramu, i findyrektar ubačyŭ u joj słovy: „Malu vieryć kinuty Jałtu hipnozam Vołanda małankujcie vyšuku pacviardžennie asoby Lichadziejeŭ”.

Rymski i Varenucha, prytuliŭšysia, pieračytali telehramu i moŭčki vyłupilisia adzin na adnaho.

— Hramadzianie! — raptam razzłavałasia žančyna. — Raspisvajciesia, a potym budziecie maŭčać kolki vam chočacca! Ja ž małanki raznošu!

Varenucha, nie adryvajučy vačej ad telehramy, kryva čyrkanuŭ u sšytku, i žančyna znikła.

— Ty ž z im na pačatku dvanaccataj havaryŭ pa telefonie? — z poŭnym nierazumienniem zahavaryŭ administratar.

— Dyk smiešna havaryć! — pranizliva zakryčaŭ Rymski. — Telefanavaŭ ja jamu ci nie telefanavaŭ, a nie moža jon zaraz być u Jałcie! Heta niedarečna!

— Jon pjany… — skazaŭ Varenucha.

— Chto pjany? — spytaŭsia Rymski, i abodva vytraščylisia adzin na adnaho.

Što telehrafavaŭ z Jałty niejki varjat ci samazvaniec, u hetym nie było sumniennia, ale voś što było dziŭna: adkul toj jałcinski mistyfikatar viedaje pra Vołanda, jaki tolki ŭčora pryjechaŭ u Maskvu? Adkul jon viedaje pra suviaź Lichadziejeva i Vołanda?

— „Hipnozam…” — paŭtaryŭ Varenucha słovy z telehramy. — Adkul jamu viadoma pra Vołanda? — jon niedaŭmienna pamirhaŭ vačyma i kryknuŭ rašuča: — Dy nie, hłupstva, hłupstva, hłupstva!

— Dzie ž jon spyniŭsia, hety Vołand, čort by jaho ŭziaŭ? — spytaŭsia Rymski.

Varenucha adrazu patelefanavaŭ u inturysckaje biuro i, na vialikaje zdziŭlennie Rymskaha, paviedamiŭ, što spyniŭsia Vołand na kvatery ŭ Lichadziejeva. Varenucha pasla hetaha nabraŭ numar lichadziejeŭskaj kvatery i doŭha słuchaŭ, jak husta hudzie ŭ słuchaŭcy. Siarod hetych hudkoŭ adniekul zdaloku pačuŭsia ciažki, panury hołas, jaki praspiavaŭ: „…skały, moj prijut…” — i Varenucha vyrašyŭ, što ŭ telefonnuju sietku adniekul prarvaŭsia hołas z radyjoteatra.

— Nie adkazvaje kvatera, — skazaŭ Varenucha i pakłaŭ słuchaŭku na ryčah, — chiba jašče raz pasprabavać patelefanavać?

Ion nie dahavaryŭ, u dzviarach pakazałasia taja samaja žančyna, i abodva, Rymski i Varenucha, ustali joj nasustrač, a jana dastała z sumki nie bieły, a niejki ciomny arkušyk.

— Heta ŭžo zusim cikava, — pracadziŭ skroź zuby Varenucha, pravioŭ vačyma žančynu, jakaja spiašałasia. Pieršy arkušykam zavałodaŭ Rymski.

„Dokaz moj počyrk i moj podpis Małankujcie pacvierdžannie naładźcie sakretny nahlad za Vołandam Lichadziejeŭ”.

Za dvaccać hadoŭ pracy ŭ teatrach Varenucha bačyŭ ŭsiakaje, ale tut jon adčuŭ, što rozum jaho byccam zatumańvajecca, jon ničoha nie moh navat pramović, akramia zvyčajnaha:

— Hetaha być nie moža!

Rymski zrabiŭ inakš. Jon ustaŭ, adčyniŭ dzviery i raŭnuŭ kurjeršy, jakaja siadzieła na taburetcy:

— Nikoha, akramia paštalona, nie ŭpuskać! — i zamknuŭ kabiniet na kluč.

Potym jon dastaŭ z piśmovaha stała stos papiery i pačaŭ staranna paraŭnoŭvać tłustyja, z nachiłam uleva, litary na fotahramie z litarami na Sciapanavych rezalucyjach i jaho podpisach z vintavoju zakaručkaju. Varenucha ŭzloh na stol i horača dychaŭ u ščaku Rymskamu.

— Heta jaho počyrk, — narešcie pramoviŭ findyrektar, a Varenucha adazvaŭsia recham:

— Jaho.

Administratar pryhledzieŭsia da tvaru Rymskaha i zdziviŭsia pieramienie, jakaja adbyłasia z im. I tak chudy findyrektar byccam jašče bolš pachudzieŭ i navat pastareŭ, a jaho vočy ŭ rahavoj apravie stracili svaju zvyčajnuju kalučasć, i zjaviłasia ŭ ich byccam nie tolki tryvoha, ale i smutak.

Varenucha zrabiŭ usio, što robić čałaviek u chviliny vialikaha zdziŭlennia. Jon i pa kabiniecie prabieh, i ruki dvojčy ŭskidaŭ uhoru, niby raspiaty, i vypiŭ cełuju šklanku vady z žaŭtavataha hrafina, i ŭsklikvaŭ:

— Nie razumieju! Nie ra-zu-mie-iu!

Rymski ŭsio hladzieŭ u akno i pra niešta napružana dumaŭ. Stanovišča ŭ findyrektara było davoli ciažkaje. Treba tut ža, adrazu prydumać zvyčajnaje tłumačennie niezvyčajnym zjavam.

Findyrektar prypluščyŭsia i ŭiaviŭ Sciopu ŭ načnoj saročcy i biez botaŭ, jak toj ułaziŭ niedzie a pałovie dvanaccataje ŭ niejki nieviadomy zvyšchutkasny samalot, a potym jaho, Sciopu, i taksama a pałovie dvanaccataje, jak jon stajaŭ u adnych škarpetkach na aeradromie ŭ Jałcie… čortviedama što takoje!

Moža, i nie Sciopa sionnia havaryŭ z im pa telefonie z ułasnaje kvatery? Nie, heta havaryŭ Sciopa! Kab jon dy nie viedaŭ Sciopaŭ hołas! Dy kali b sionnia i nie Sciopa havaryŭ, to nie pazniej čym učora, pad viečar, Sciopa sa svajho kabinieta pryjšoŭ u hety samy kabiniet z hetym praklatym dahavoram i razzłavaŭ findyrektara svajoj lehkadumnasciu. Jak heta jon moh pajechać ci niekudy palacieć, ničoha nie skazaŭšy ŭ teatry? Dy kab jon i palacieŭ učora viečaram, to da sionniašniaha nie dalacieŭ by. Ci dalacieŭ by?

— Kolki kiłamietraŭ da Jałty? — spytaŭsia Rymski.

Varenucha pierastaŭ biehać i zakryčaŭ:

— Dumaŭ! Užo dumaŭ! Da Sievastopala čyhunkaju amal paŭtary tysiačy kiłamietraŭ, dy da Jałty jašče dadać vosiemdziesiat kiłamietraŭ. Pavietram, viadoma, mienš…

Hmy… Aha… Ni pra jakija ciahniki nie moža być i havorki. Ale što ž tady? Zniščalnik? Chto i na jaki zniščalnik prapuscić Sciopu biez botaŭ? Navošta? Moža, jon zniaŭ boty, jak prylacieŭ u Jałtu? Ale taksama: našto? Dy navat i ŭ botach jaho ŭ zniščalnik nie pusciać! Dy i zniščalnik tut ni pry čym. Napisana ž u pasłanni kryminalnaha vyšuku, što zjaviŭsia tudy a pałovie dvanaccataj udzień, a havaryŭ jon pa telefonie ŭ Maskvie… dazvolcie… tut pierad vačyma ŭ Rymskaha paŭstaŭ cyfierbłat hadzinnika… Jon uspomniŭ, dzie byli strełki. Žach! Heta było ŭ dvaccać chvilin na dvanaccatuju hadzinu. Dyk heta ž što atrymlivajecca? Kali dapuscić, što imhnienna pasla havorki Sciopa kinuŭsia na aeradrom i dapiaŭ tudy praz piać, naprykład, chvilin, što, darečy, taksama niemahčyma, to atrymlivajecca, što samalot, kali jon adrazu ŭzlacieŭ, za piać chvilin adoleŭ bolš za tysiaču kiłamietraŭ!! Značyć, za hadzinu jon moža pralacieć bolej čym dvanaccać tysiač kiłamietraŭ! Takoha nie moža być, a značyć, jaho niama ŭ Jałcie.

Što ž zastajecca? Hipnoz? Nijakaha hipnozu, kab zakinuć čałavieka bolej čym za tysiaču kiłamietraŭ, niama na sviecie! Značyć, jamu tolki mroicca, što jon u Jałcie! Jamu niachaj sabie mroicca, a jałcinskamu kryminalnamu vyšuku taksama mroicca?! Nu, nie, prabačcie, takoha nie byvaje!.. Ale ž telehrafujuć jany adtul?

Findyrektaraŭ tvar byŭ prosta strašny. Za ručku ŭ dzviarach tym časam tuzali i krucili, i było čuvać, jak kurjerša za dzviaryma adčajna kryčała:

— Nielha! Nie pušču! Choć režcie mianie! Pasiedžannie!

Rymski, jak tolki zmoh, avałodaŭ saboj, uziaŭ telefonnuju słuchaŭku i skazaŭ u jaje:

— Dajcie zvyšterminovuju havorku z Jałtaj.

„Razumna!” — uskliknuŭ u dumkach Varenucha. Ale razmova z Jałtaju nie adbyłasia. Rymski pakłaŭ słuchaŭku i skazaŭ:

— Jak na złosć, sapsavałasia linija.

Prykmietna było, što niaspraŭnasć na linii jaho asabliva zasmuciła i navat prymusiła zadumacca. Jon krychu padumaŭ, znoŭ padniaŭ słuchaŭku adnoj rukoj, a druhoj pačaŭ zapisvać toje, što havaryŭ u słuchaŭku:

— Adpraŭcie zvyšmałankaju. Varjete. Aha. Jałta. Kryminalny vyšuk. Aha. „Sionnia kala pałovy dvanaccataje Lichadziejeŭ havaryŭ mnoju pa telefonie Maskvie, kropka. Pasla hetaha na rabotu nie zjaviŭsia i znajsci jaho pa telefonie nie možam, kropka. Počyrk pacviardžaju, kropka. Miery pa naziranni za nazvanym artystam ažycciaŭlaju. Findyrektar Rymski”.

„Vielmi razumna!” — padumaŭ Varenucha, ale nie ŭspieŭ razdumacca jak sled, u hałavie pramilhnuła słova: „Hłupstva! Nie moža jaho być u Jałcie!”

Rymski tym časam zrabiŭ nastupnaje: akuratna skłaŭ usie atrymanyja telehramy i kopiju sa svajoj u stosik, stosik pakłaŭ u kapertu, zakleiŭ jaje, napisaŭ na joj niekalki słoŭ i ŭručyŭ jaje Varenuchu sa słovami:

— Zaraz ža, Ivan Savielevič, asabista zaviazi. Niachaj tam razbirajucca.

„A voś heta na samaj spravie razumna!” — padumaŭ Varenucha i schavaŭ kapertu ŭ svoj partfiel. Zatym jon jašče raz nabraŭ telefonny numar Sciopavaj kvatery, prysłuchaŭsia i tajamniča i radasna zamirhaŭ, pačaŭ padavać znaki. Rymski vyciahnuŭ šyju.

— Artysta Vołanda možna paprasić? — sałodka spytaŭsia Varenucha.

— Jany zaniatyja, — adkazała słuchaŭka tresnutym hołasam. — A chto pytajecca?

— Administratar Varjete Varenucha.

— Ivan Savielevič? — radasna zakryčała słuchaŭka. — Vielmi rady pačuć vaš hołas! Jak vaša zdaroŭie?

— Miersi, — ledź adkazaŭ Varenucha, — a z kim ja havaru?

— Pamočnik jaho, pamočnik i pierakładnik Karoŭieŭ, — traščała słuchaŭka, — hatovy da vašych pasłuh, darahi Ivan Savielevič! Rasparadžajciesia mnoj, jak vam treba. Słuchaju?

— Vybačajcie, a Sciapana Bahdanaviča Lichadziejeva zaraz niama doma?

— Na žal, niama! Niama! — kryčała słuchaŭka. — Pajechaŭ.

— A kudy?

— Za horad na prahułku na mašynie.

— JA… jak? Na… prahułku?.. A kali ž jon vierniecca?

— A skazaŭ, padychaju sviežym pavietram i viarnusia!

— Aha… — razhublena skazaŭ Varenucha. — Miersi. Majcie łasku, pieradajcie mśie Vołandu, što vystuplennie jaho sionnia, u trecim addzialenni.

— Słuchajusia. A jak ža. Abaviazkova. Terminova. Najabaviazkova. Pieradam, — koratka stukała słuchaŭka.

— Usiaho dobraha, — zdziŭlena skazaŭ Varenucha.

— Prašu vysłuchać, — havaryła słuchaŭka, — maje najlepšyja haračyja pryvitanni i pažadanni! Pospiechaŭ! Udač. Poŭnaha ščascia. Usiaho!

— Nu, viadoma! Ja ž havaryŭ! — uzbudžana kryčaŭ administratar. — Nijakaja nie Jałta, a jon za horad pajechaŭ!

— Nu, kali heta sapraŭdy tak, — pabialeŭ ad złosci findyrektar i skazaŭ: — Dyk heta sapraŭdy svinstva. I słoŭ niama!

Tut administratar padskočyŭ i kryknuŭ hetak, što Rymski zdryhanuŭsia:

— Uspomniŭ! Uspomniŭ! U Puškinie adčyniłasia čaburečnaja „Jałta”! Usio zrazumieła. Pajechaŭ tudy, napiŭsia i zaraz adtul telehrafuje!

— Nu, heta ŭžo zanadta, — u findyrektara torhałasia ščaka i ŭ vačach hareła sapraŭdnaja złosć, — nu što ž, doraha jamu hetaja prahulanka abydziecca, — tut jon raptam spatyknuŭsia i nierašuča dadaŭ: — Ale jak ža, kryminalny vyšuk…

— Hłupstva heta! Jaho samoha štučki, — pierabiŭ ekspansiŭny administratar i spytaŭsia: — A pakiet viezci?

— Abaviazkova, — adkazaŭ Rymski.

I znoŭ adčynilisia dzviery, i znoŭ zajšła taja samaja… „Jana!” — čamuści z sumam padumaŭ Rymski. I abodva ŭstali nasustrač paštaloncy.

Ciapier u telehramie byli nastupnyja słovy: „Dziakuj pacvierdžannie terminova piaćsot kryminalny vyšuk zaŭtra vylataju Maskvu Lichadziejeŭ”.

— Jon zusim zvarjacieŭ… — słaba skazaŭ Varenucha.

Rymski pazvaniŭ klučami, dastaŭ z šufladki niezharalnaje šafy hrošy, adličyŭ piaćsot rubloŭ, pazvaniŭ, uručyŭ kurjeru hrošy i adpraviŭ jaho na telehraf.

— Zlitujciesia, Hryhoryj Daniłavič, — nie vieračy svaim vačam, pramoviŭ Varenucha, — pa-mojmu, ty daremna hrošy vysyłaješ.

— Jany viernucca nazad, — adkazaŭ Rymski cicha, — a voś jon na poŭnuju katušku adkaža za hety pikničok, — i dadaŭ, pakazvajučy na partfiel Varenuchi: — Jedź, Ivan Savielevič, nie marudź.

I Varenucha z partfielem vybieh z kabinieta. Jon syšoŭ na pieršy pavierch, ubačyŭ daŭžeznuju čarhu kala kasy, daviedaŭsia ad kasirki, što taja praz hadzinu čakaje anšłahu, tamu što publika prosta vałam valić, jak tolki ŭbačyła dadatkovuju afišu, zahadaŭ kasircy zahnuć i nie pradavać tryccać lepšych miescaŭ u łožach i ŭ partery, vyskačyŭ z kasy, adrazu ž na chadu adbiŭsia ad nadakučlivych kantramaračnikaŭ i nyrnuŭ u svoj kabiniet. U hety čas zatraščaŭ telefon.

— Słuchaju! — kryknuŭ Varenucha.

— Ivan Savielevič? — spytałasia słuchaŭka brydkim huhniavym hołasam.

— Jaho niama ŭ teatry! — kryknuŭ spačatku Varenucha, ale słuchaŭka adrazu ž pierapyniła jaho:

— Nie prytvarajciesia, Ivan Savielevič, a słuchajcie. Telehramy hetyja nikudy nie niasicie i nikomu nie pakazvajcie.

— Chto heta havoryć? — zaroŭ Varenucha. — Chopić, hramadzianin, hetakich štučak! Vas zaraz ža znojduć! Vaš numar?

— Varenucha, — adkliknuŭsia ŭsio toj ža brydki hołas, — ty pa-rasiejsku razumieješ? Nie nasi nikudy telehramy.

— A, dyk vy nie supakojvajeciesia? — luta zakryčaŭ administratar. — Nu hladzicie ŭ mianie! Vy za heta atrymajecie! — Jon kryčaŭ u słuchaŭku jašče niejkija patrozy, ale zmoŭk, tamu što adčuŭ, što ŭ słuchaŭcy jaho ŭžo nichto nie słuchaje.

Tut u kabiniecie niejak chutka pačało ciamnieć. Varenucha vybieh, zamknuŭ dzviery i praz bakavy vychad pakiravaŭ u letni sad.

Administratar byŭ uzbudžany i poŭny enierhii. Pasla nachabnaha zvanka jon bolej nie sumniavaŭsia, što chulihanskaja šajka vytvaraje brydkija štučki i što štučki hetyja zviazany sa zniknienniem Lichadziejeva. Žadannie vyviesci na čystuju vadu lichadziejaŭ viało administratara, i, jak ni dziŭna, u im naradziłasia pradčuvannie čahości pryjemnaha. Hetak byvaje, kali čałaviek imkniecca apynucca ŭ centry ŭvahi, pryniesci kudy-niebudź siensacyjnaje paviedamlennie.

U sadzie viecier paviejaŭ u tvar administrataru i zaparušyŭ jamu vočy piaskom, niby pierascierahaŭ, zastupaŭ darohu. Lapnuła na druhim paviersie rama hetak, što ledź nie vylecieła škło, u vieršalinach lip i klonaŭ tryvožna prašumieła. Paciamnieła i pasviažeła. Administratar pracior vočy i ŭbačyŭ, što nizka nad Maskvoju paŭzie žaŭtapuzaja navalničnaja chmara. Udalečyni husta zavurkatała.

Jak ni spiašaŭsia Varenucha, nieadolnaje žadannie prymusiła jaho zabiehčy na chvilinku ŭ letniuju prybiralniu, kab na chadu pravieryć, ci nadzieŭ mancior sietku na lampačku.

Prabiahajučy paŭz cir, Varenucha trapiŭ u husty zarasnik bezu, u jakim stajała błakitnaja budyninka prybiralni. Mancior akazaŭsia akuratnym čałaviekam, lampačka pad dacham u mužčynskim addzialenni ŭžo była abciahnuta mietaličnaj sietkaj, ale adno zasmučała administratara, što navat u pieradnavalničnym pryciemku było vidać, što scieny ŭžo razmalavany vuhalem i ałoŭkam.

— Nu što heta za!.. — pačaŭ byŭ administratar i raptam pačuŭ za saboj hołas, jaki murłyknuŭ:

— Heta vy, Ivan Savielevič?

Varenucha zdryhanuŭsia, azirnuŭsia i ŭbačyŭ niejkaha nievialičkaha taŭstuna, jak zdałosia, z kašečym tvaram.

— Nu ja, — niepryjazna adkazaŭ Varenucha.

— Vielmi, vielmi pryjemna, — pisklavym hołasam abazvaŭsia kotapadobny taŭstunok i raptam zamachnuŭsia i ŭłupiŭ Varenuchu ŭ vucha hetak, što šapačka zlacieła z hałavy ŭ administratara i znikła ŭ adtulinie.

Ad taŭstunovaha ŭdaru ŭsia prybiralnia na imhniennie asviatliłasia dryhotkim sviatłom, a z nieba azvaŭsia hramavy ŭdar. Potym jašče raz blisnuła, i pierad administrataram uznik druhi — maleńki, ale z atletyčnymi plačyma, vohnienna-ryžy, adno voka z bialmom, rot z ikłom. Hety druhi, mabyć, laŭša, uplažyŭ administrataru ŭ druhoje vucha. U adkaz znoŭ hrymnuła ŭ niebie, i na draŭlany dach prybiralni abrynuŭsia livień.

— Što vy, tavary… — prašaptaŭ ašaleły administratar, zmikiciŭ, što słova „tavaryšy” nijak nie padychodzić da bandytaŭ, jakija napali na čałavieka ŭ hramadskim tualecie, prachrypieŭ: — Hramadzia… — i spachapiŭsia, što i hetaje nazvy jany nie zasłuhoŭvajuć, i atrymaŭ treci strašenny ŭdar,užo nieviadoma ad kaho z hetych dvuch, hetak, što z nosa na tałstoŭku chłynuła kroŭ.

— Što ŭ ciabie ŭ partfieli, parazit? — pranizliva zakryčaŭ padobny na kata. — Telehramy? A ciabie papiaredžvali pa telefonie, kab ty ich nikudy nie nasiŭ? Papiaredžvali, ja ŭ ciabie pytajusia?

— Papiaredž… džvali… džvali… — zadychajučysia, adkazaŭ administratar.

— A ty ŭsio ž pabieh? Davaj siudy partfiel, had! — tym samym huhniavym hołasam, jaki čuvać byŭ u telefonie, kryknuŭ druhi i vyrvaŭ partfiel z dryžačych ruk u Varenuchi.

I abodva padchapili administratara pad ruki, vyvałakli z sadu i panieslisia z im nad Sadovaj. Navalnica bušavała na ŭsiu siłu, vada z hrukatam i rovam lacieła ŭ kanalizacyjnyja adtuliny, usiudy puchirylisia, uzdymalisia chvali, z dachaŭ pierła i paŭz truby, z padvarotni ciakli pienistyja reki. Usio žyvoje zmyłasia z Sadovaje, i vyratavać Ivana Savieleviča nie było kamu. Padskokvajučy ŭ kałamutnych rekach, asvietlenyja małankami bandyty ŭmih davałakli napaŭžyvoha administratara da № 302-bis, ulacieli razam z im u padvarotniu, dzie da sciany tulilisia dzvie bosyja žančyny, jakija svaje tufli i pančochi trymali ŭ rukach, zatym kinulisia ŭ šosty padjezd, i amal zvarjacieły Varenucha byŭ uzniesieny na piaty pavierch i kinuty na padłohu ŭ dobra znajomym jamu piarednim pakoi ŭ kvatery Sciopy Lichadziejeva.

Tut abodva bandyty zhinuli, a zamiest ich zjaviłasia ŭ prychožym pakoi zusim hołaja dziavula — ryžaja, z haračymi fasfaryčnymi vačyma.

Varenucha zrazumieŭ, što heta i josć toje sama strašnaje, što tolki moža zdarycca z im, zastahnaŭ, adstupiŭsia da sciany. A dziavula padyšła da administratara i pakłała dałoni na jaho plečy. Vałasy na Varenuchu ŭstali dyba, tamu što jon navat skroź chałodnuju vilhotnuju tkaninu tałstoŭki adčuŭ, što dałoni hetyja jašče chaładniejšyja, što jany chałodnyja smiarotnym choładam.

— Nu, daj ja ciabie pacałuju, — piaščotna skazała dziavula, i la samych jahonych vačej apynulisia jaje zichatlivyja vočy.

I tady Varenucha straciŭ prytomnasć i pacałunka nie adčuŭ.


Загрузка...