Sonca ŭžo apuskałasia nad Łysaju Haroju, i była hetaja hara achoplena dvajnym ačaplenniem.
Taja kavaleryjskaja ała, jakaja pierarezała šlach prakurataru apoŭdni, ryssiu vyjšła da Chieŭroŭskich varotaŭ horada. Daroha joj užo była padrychtavana. Piechacincy kapadakijskaj kahorty adcisnuli ŭ baki zboišča ludziej, mułaŭ i viarbludaŭ, i ała ryssiu, padymajučy da nieba biełyja słupy pyłu, vyjšła na pierakryžavannie, na jakim sychodzilisia dzvie darohi: paŭdniovaja — u Viflejem, i paŭnočna-zachodniaja — u Jafu. Ała paimčała pa paŭnočna-zachodniaj darozie. Kapadakijcy taksama byli rassypany ŭskraj darohi i zahadzia sahnali z jaje ŭsie karavany, jakija spiašalisia na sviata ŭ Jeršałaim. Natoŭpy bahamolcaŭ vyjšli sa svaich časovych pałasatych šatroŭ, raskinutych prosta na travie, i stajali za kapadakijcami. Ała praimčała amal kiłamietr, abminuła druhuju kahortu Małankavaha lehijona i pieršaja padyšła praz kiłamietr da padnožža Łysaj Hary. Tut jana spiešyłasia. Kamandzir padzialiŭ ału na ŭzvody, i jany ačapili ŭsio padnožža nievysokaha pahorka, pakinuli svabodnym tolki adzin padjom na jaho z Jafskaj darohi.
Praz niejki čas usled za ałaj da ŭzhorka pryjšła druhaja kahorta, padniałasia na adzin jarus vyšej i viankom apierazała haru.
Narešcie padyšła kienturyja pad kamandavanniem Marka Krysaboja. Jana išła dvuma rasciahnutymi łancuhami abapal darohi, a pamiž hetymi łancuhami, pad kanvojem patajemnaje varty, jechali ŭ pavozcy troje asudžanych z biełymi doškami na šyjach, na jakich było napisana: „Bandyt i buntaŭščyk” na dzviuch movach — aramiejskaj i hreckaj. Za pavozkaju z asudžanymi ruchalisia astatnija, nahružanyja sviežaabčasanymi słupami z pierakładzinami, viaroŭkami, rydloŭkami, viodrami i siakierami. Na hetych pavozkach jechali šesć kataŭ. Za imi konna kienturyjon Mark, načalnik chramavaj varty Jeršałaima, i toj samy čałaviek u bašłyku, z jakim u Piłata była vokamhniennaja narada ŭ ciomnym pakoi ŭ pałacy. Zakančvałasia pracesija sałdackim łancuhom, a za im užo išli amal dzvie tysiačy cikaŭnych, chto nie pabajaŭsia piakielnaje spiakoty i pažadaŭ prysutničać na hetym cikavym vidoviščy.
Da hetych cikaŭnych haradžan dałučylisia i bahamolcy, jakich biez pieraškod prapuscili ŭ chvost pracesii. Pad tonkija pranizlivyja kryki hłašatajaŭ, jakija supravadžali kałonu i kryčali toje, što apoŭdni kryknuŭ Piłat, jana ŭspłyła na Łysuju Haru.
Ała prapusciła ŭsich na druhi jarus, a druhaja kienturyja navierch prapusciła tolki tych, chto mieŭ adnosiny da pakarannia, a potym chutkimi manieŭrami rassypała natoŭp vakol usiaho ŭzhorka hetak, što jon apynuŭsia miž piachotnym ačaplenniem naviersie i kavaleryjskim unizie. Ciapier natoŭp moh bačyć pakarannie skroź niaščylny łancuh piechacincaŭ.
Try hadziny prajšło, pakul pracesija ŭzyšła navierch, i sonca apuskałasia ŭžo nad Łysaj Haroj, ale spiakota jašče była nievynosnaja, i sałdaty ŭ abodvuch ačaplenniach pakutavali ad jaje, nudzilisia ad sumu i ŭ dušy praklinali razbojnikaŭ, ščyra žadali im chutkaje smierci.
Maleńki kamandzir ały, z mokrym iłbom i ŭ paciamniełaj ad potu na spinie kašuli, jaki znachodziŭsia la padnožža ŭzhorka pry adkrytym prachodzie, čas ad času padychodziŭ da skuranoha viadra, čerpaŭ z jaho pryharščami vadu, piŭ i mačyŭ svoj ciurban. Heta davała na niejki čas palohku, jon adychodziŭ i pačynaŭ mierać krokami tudy-siudy pylnuju darohu, jakaja viała na viaršyniu ŭzhorka. Doŭhi mieč jaho stukaŭ ab skurany zašnuravany bot. Kamandzir chacieŭ pakazać sałdatam svaju tryvučasć, ale sałdat paškadavaŭ, dazvoliŭ im z pik, uvatknutych u ziamlu, zrabić piramidy i nakinuć na ich biełyja płaščy. U hetych šałašach i chavalisia ad biazlitasnaha sonca siryjcy. Viodry aparažnialisia chutka, i kavalerysty z roznych uzvodaŭ pa čarzie nakiroŭvalisia pa vadu ŭ jarok pad haroju, dzie ŭ redzieńkim ciańku ad čezłych tutavych dreŭ dažyvaŭ apošnija dni kałamutny ručajok. Tut stajali, chavajučysia pad chistki cień, i sumavali kanavody, trymali prycichłych koniej.
Pakuty sałdat i ichniuju łajanku možna było zrazumieć. Bojaź prakuratara, što moža pačacca bunt u čas pakarannia ŭ nienavisnym horadzie Jeršałaimie, na ščascie, nie apraŭdałasia. I kali pajšła čacviortaja hadzina pakarannia, miž dvuch łancuhoŭ, vierchniaj piachotaj i kavaleryjaj la padnožža, nie zastałosia, nasupierak čakanniu, nivodnaha čałavieka. Sonca spiakło natoŭp i pahnała jaho nazad u Jeršałaim. Za łancuhom dvuch rymskich kienturyj zastalisia tolki dva nieviadoma čyje sabaki, jakija čamuści apynulisia na ŭzhorku. Ale i ich zmučyła spiakota, jany palehli z vysunutymi jazykami, ciažka dychali i nie zviartali ŭvahi na zialonych jaščarak, adzinych istot, jakija nie bajalisia sonca i šnyryli miž haračaha kamiennia i niejkimi raslinami z vialikimi kalučkami, jakija vilisia pa ziamli.
Nichto i nie sprabavaŭ adbivać asudžanych ni ŭ samim Jeršałaimie, napoŭnienym vojskam, ni tut, na ačeplenym uzhorku, i natoŭp viarnuŭsia ŭ horad, bo na samaj spravie ničoha cikavaha nie było ŭ hetym pakaranni, a tam, u horadzie, usie rychtavalisia da nadychodziačaha vialikaha sviata Paschi.
Rymskaja piachota ŭ druhim jarusie pakutavała jašče bolš, čym kavalerysty. Kienturyjon Krysaboj adzinaje dazvoliŭ sałdatam — zniać šlemy i nakrycca biełymi paviazkami, namočanymi vadoj, ale trymaŭ sałdat stojačy i z kopjami ŭ rukach. Sam jon u hetakaj samaj paviazcy, tolki suchoj, pachodžvaŭ niepadaloku ad hrupki kataŭ, nie zniaŭšy navat sa svaje kašuli nakładnyja srebnyja lvinyja mordy, nie zniaŭšy nahalonnikaŭ, miača i naža. Sonca biła prosta ŭ kienturyjona i nie rabiła jamu nijakaje škody, a na lvinyja mordy nielha było zirnuć, vočy vyjadała zichotkaje zziannie byccam zakipajučaha na soncy srebra.
Na skalečanym Krysabojevym tvary nie było ni stomlenasci, ni niezadavolenasci, i zdavałasia, što vielikan kienturyjon moža chadzić voś hetak ceły dzień, — adnym słovam, hetulki, kolki treba budzie. Usio hetak ža z rukami na ciažkoj, z miednymi blachami papruzie, usio hetak ža surova pazirać to na słupy z asudžanymi, to na sałdat u łancuhu, usio hetak ža raŭnadušna adkidać kałmatym botam vybielenyja ad času čałaviečyja kosci i nievialičkija kremieni, jakija traplali pad nohi.
Toj čałaviek u bašłyku razmiasciŭsia niepadaloku ad słupoŭ na trochnohaj taburetcy i siadzieŭ zadavoleny i nieruchomy, zredku tolki ad niama čaho rabić pałačkaju kałupaŭ piasok.
Skazanaje pra toje, što za łancuhom lehijanieraŭ nie było nivodnaha čałavieka, nie zusim praŭda. Adzin čałaviek byŭ, ale jaho prosta nie ŭsie bačyli. Jon razmiasciŭsia nie z taho boku, dzie byŭ adkryty padjom na haru i adkul zručniej było nazirać pakarannie, a z paŭnočnaha boku, tam, dzie ŭzhorak byŭ nie adłohi i dastupny, a niaroŭny, pierarezany jarami i abryvami, tam, dzie ŭ treščynie, učapiŭšysia za praklatuju niebam biazvodnuju ziamlu, sprabavała vyžyć adzinokaje fihavaje dreŭca.
Jakraz pad im, dzie nie było nijakaha cieniu, i razmiasciŭsia hety adzinoki hladač, a nie ŭdzielnik pakarannia, i siadzieŭ na kamieni z samaha pačatku, heta značyć čacviortuju hadzinu. Sapraŭdy, kab bačyć pakarannie, jon vybraŭ nie lepšaje, a horšaje miesca. Ale ŭsio ž i adsiul słupy vidać, vidać za łancuhom i dzvie bliskučyja plamy na hrudziach u kienturyjona, a hetaha čałavieku, jaki, vidavočna, chacieŭ zastacca amal nie prykmiečanym i nikim nie patryvožanym, było dastatkova.
Ale čatyry hadziny tamu, na pačatku pakarannia, čałaviek pavodziŭ siabie zusim inakš i vielmi navat moh być prykmiečany, tamu, vidać, jon i zmianiŭ svaje pavodziny i schavaŭsia.
Tolki tady, jak pracesija ŭzyšła na samy vierch za łancuh, jon i pakazaŭsia ŭpieršyniu; niby čałaviek, jaki spazniŭsia. Jon ciažka dychaŭ i nie išoŭ, a bieh na ŭzhorak, šturchaŭsia, a kali ŭhledzieŭ, što pierad im, jak i pierad inšymi, zamknuŭsia łancuh, zrabiŭ naiŭnuju sprobu, prytvaryŭšysia, što nie razumieje vokrykaŭ, prarvacca miž sałdatami da samoha miesca pakarannia, dzie ŭžo asudžanych zdymali z pavozki. Za heta jon atrymaŭ ciažki ŭdar tupym kancom kapja ŭ hrudzi i adskočyŭ ad sałdat, uskryknuŭ ci to ad bolu, ci to ŭ adčai. Na lehijaniera, jaki ŭdaryŭ jaho, jon pahladzieŭ tumannym, zusim abyjakavym pozirkam, jak čałaviek, jaki nie adčuvaje bolu.
Z kašlem i zadyškaju, trymajučysia rukoj za hrudzinu, jon ababieh vakol uzhorka, chacieŭ na paŭnočnym baku znajsci ščylinu ŭ łancuhu, kab možna było prasliznuć. Ale spazniŭsia. Koła zamknułasia, i čałaviek z bolem na tvary vymušany byŭ admovicca ad sprob prarvacca da pavozak, z jakich užo zniali słupy. Hetyja sproby ničoha nie davali, akramia taho, što jaho mahli schapić, a być zatrymanym u hety dzień jon nie zbiraŭsia.
I voś jon adyšoŭ ubok, da treščyny, dzie było spakojna i nichto jamu nie pieraškadžaŭ.
Ciapier hety čornabarody čałaviek z hnojem u vačach ad sonca i biassonnia sumna siadzieŭ na kamieni. Jon to ŭzdychaŭ, raschinaŭ svoj, zašmalcavany za čas badziannia, kaliści błakitny, a ciapier brudna-šery talif, ahalaŭ udaranuju kapjom hrudzinu, pa jakoj ciok brudny pot, to z niečałaviečaju pakutaju padymaŭ vočy ŭ nieba, sačyŭ za tryma karšunami, jakija daŭno ŭžo płavali ŭ vyšyni kruhami ŭ pradčuvanni blizkaha piru, potym apuskaŭ bieznadziejny pozirk na ziamlu i bačyŭ na joj amal zbucvieły sabačy čerap i jaščarak, jakija biehali vakol jaho.
Čałaviek hetak pakutavaŭ, što čas ad času pačynaŭ zahavorvać sam z saboj.
— Oj, durań ja! — marmytaŭ jon, pahojdvajučysia z boku ŭ bok na kamieni ad dušeŭnaha bolu i paznohciami drapajučy smuhłuju hrudzinu. — Durań, durnaja baba, bajazliviec! Padła ja, a nie čałaviek!
Ion zacichaŭ, apuskaŭ hałavu, potym piŭ ciopłuju vadu z draŭlanaje flahi, znoŭ ažyvaŭ, pačynaŭ chapacca to za nož, schavany pad talifam na hrudziach, to za kavałak pierhamientu, jaki lažaŭ pierad im na kamieni pobač z pałačkaju i butelečkaj z tuššu.
Na hetym pierhamiencie byli ŭžo nakresleny zapisy:
„Pralatajuć chviliny, i ja, Levij Maciej, znachodžusia na Łysaj Hary, a smierci ŭsio niama!”
Potym:
„Sonca na schile, a smierci ŭsio niama”.
Zaraz Levij Maciej bieznadziejna zapisaŭ vostraju pałačkaju voś takoje:
„Boža! Za što ty maješ kryŭdu na jaho? Pašli jamu smierć”.
Pasla zapisu ŭschlipnuŭ biez sloz i znoŭ paznohciami drapnuŭ hrudzinu.
Adčaj Levija byŭ z-za taje vialikaje niaŭdačy, jakaja spascihła jaho i Iiešua, u dadatak da ŭsiaho jašče i strašennaja pamyłka, jakuju jon, Levij, na jaho dumku, zrabiŭ. Pazaŭčora ŭdzień Iiešua i Levij znachodzilisia ŭ Vifanii pad Jeršałaimam, hasciavali ŭ adnaho aharodnika, jakomu nadzvyčaj spadabalisia propaviedzi Iiešua. Cełuju ranicu hosci pracavali na aharodzie, dapamahali, a pad viečar, chaładkom, sabralisia isci ŭ Jeršałaim. Ale Iiešua čamuści zaspiašaŭsia, skazaŭ, što ŭ jaho terminovy kłopat u horadzie, i apoŭdni pajšoŭ adzin. Voś heta i była pieršaja pamyłka Levija Macieja. Čamu, čamu jon adpusciŭ jaho adnaho!
Viečaram Macieju nie ŭdałosia pajsci ŭ Jeršałaim. Niejkaja niečakanaja i žachlivaja chvaroba raptoŭna navaliłasia na jaho. Jaho kałaciła, cieła hareła, zuby stukali, i jon biaskonca prasiŭ pić. Nikudy isci bolej nie moh. Jon zvaliŭsia na dziaružku ŭ budanie aharodnika i pravalaŭsia na joj da ranicy ŭ piatnicu, kali chvaroba hetak ža raptoŭna, jak i navaliłasia, adpusciła Levija. Chacia jon jašče byŭ słaby i nohi dryžali, jon razvitaŭsia z haspadarom i nakiravaŭsia ŭ Jeršałaim, bo mučyła niejkaje pradčuvannie biady. Tam jon daviedaŭsia, što pradčuvannie nie padmanuła. Niaščascie zdaryłasia. Levij byŭ u natoŭpie i čuŭ, jak prakuratar abjaviŭ prysud.
Kali asudžanych paviali na Łysuju Haru, Levij Maciej bieh pobač z łancuhom u natoŭpie ziavak, staraŭsia jak-niebudź nieprykmietna padać znak Iiešua chacia b pra toje, što jon, Levij, tut, z im, što jon nie pakinuŭ jaho na apošniaj darozie i što jon za jaho, kab smierć da Iiešua pryjšła jak maha chutčej. Ale Iiešua, jaki hladzieŭ udalečyniu, tudy, kudy jaho viezli, viadoma, Levija nie zaŭvažyŭ.
I voś kali pracesija prajšła amal paŭviarsty pa darozie, Macieju, jakoha šturchali ŭ natoŭpie paŭz samy łancuh, pryjšła prostaja i hienijalnaja dumka, i adrazu ž, u haračcy, jon praklaŭ siabie za toje, šho nie padumaŭ pra heta raniej. Sałdaty išli niaščylnym łancuhom. Pamiž imi byli pramiežki. Pry dobrym sprycie i dakładnym razliku možna było sahnucca, praskočyć pamiž dvuma lehijanierami, darvacca da pavozki i ŭskočyć na jaje. Tady Iiešua budzie vyratavany ad pakut.
Adnaho imhniennia dastatkova, kab udaryć Iiešua nažom u spinu, kryknuć jamu: „Iiešua! Ja ratuju ciabie i adychodžu razam z taboj! JA, Maciej, tvoj addany i adziny vučań!”
I kali b boh byŭ litascivy i daŭ jamu jašče adno imhniennie, možna było b zarezacca i samomu, pazbiehnuć smierci na słupie. Chacia apošniaje mała turbavała Levija, byłoha zborščyka padatkaŭ. Jamu było ŭsio roŭna, jak zahinuć. Jon chacieŭ tolki adnaho, kab Iiešua, jaki nie zrabiŭ nikomu ničoha drennaha ŭ žycci, pazbieh katavanniaŭ!
Płan byŭ vielmi dobry, ale sprava ŭ tym, što Levij nie mieŭ z saboj naža. Nie było ŭ jaho i nivodnaha hrošyka.
Złosny na samoha siabie Levij vybraŭsia z natoŭpu i pabieh nazad u horad. U haračaj jaho hałavie biłasia adna tolki lichamankavaja dumka: zdabyć u horadzie nož i paspieć dahnać pracesiju.
Ion dabieh da haradskich varot, prabirajučysia ŭ natoŭpie i taŭkatni karavanaŭ, jakija ŭciahvalisia ŭ horad, i zleva ŭbačyŭ adčynienyja dzviery kramki, u jakoj pradavali chleb. Ciažka zadychany pasla biehu pa spiakotnaj darozie, Levij avałodaŭ saboj, pavažna zajšoŭ u kramku, pryvitaŭ haspadyniu, jakaja stajała la pryłaŭka, paprasiŭ jaje zniać z palicy vierchni karavaj, jaki jamu čamuści spadabaŭsia bolej, i, jak tolki jana adviarnułasia, chutka i moŭčki schapiŭ z pryłaŭka toje, što lepšym i być nie moža, — navostrany, jak brytva, doŭhi chlebny nož, i adrazu kinuŭsia preč z kramy. Praz niekalki chvilin jon byŭ znoŭ na Jafskaj darozie. Ale pracesii ŭžo i nie było vidać. Jon pabieh. Čas ad času jon padaŭ prosta na pyl i lažaŭ nieruchoma, pakul addychvaŭsia. Hetym lažanniem jon zdziŭlaŭ tych, chto jechaŭ na mułach i išoŭ pieššu ŭ Jeršałaim. Jon lažaŭ i słuchaŭ, jak kałocicca jaho serca nie tolki ŭ hrudziach, ale ŭ hałavie i ŭ vušach. Addychaŭšysia krychu, jon uschoplivaŭsia i bieh dalej, ale ŭsio pavolniej i pavolniej. Kali jon narešcie ŭhledzieŭ zapylenuju ŭdalečyni pracesiju, jana była ŭžo la padnožža ŭzhorka.
— Moj boža… — prastahnaŭ Levij, bo razumieŭ, što spazniajecca. I jon spazniŭsia.
Pasla čatyroch hadzin pakarannia Levij nie moh bolej tryvać pakut i razlutavaŭsia. Ustaŭ z kamienia, kinuŭ na ziamlu niepatrebny ciapier užo, jak dumałasia jamu, nož, rastaptaŭ nahoju bikłahu z vadoj, skinuŭ z hałavy kiefi, uchapiŭsia za redzieńkija vałasy na hałavie i pačaŭ praklinać siabie samoha.
Ion praklinaŭ siabie, vykrykvaŭ niezrazumiełyja słovy, vyŭ i plavaŭsia, łajaŭ svajho baćku i maci za toje, što naradzili na sviet božy durnia.
Praklony i łajanka nie dziejničali, i ničoha pad spiakotnym soncam nie mianiałasia, jon bačyŭ heta, i tamu zapluščyŭ vočy, scisnuŭ maleńkija kułački, padniaŭ ich uhoru ŭ nieba, da sonca, jakoje apuskałasia ŭsio nižej i nižej, doŭžyła cieni i adychodziła, kab upasci ŭ Mižziemnaje mora, i zapatrabavaŭ u boha nieadkładnaha cudu. Jon patrabavaŭ, kab boh adrazu pasłaŭ Iiešua smierć.
Kali jon raspluščyŭ vočy, to pierakanaŭsia, što na ŭzhorku ničoha nie zmianiłasia, chiba tolki patuchli bliskučyja plamy na hrudziach u kienturyjona. Sonca piakło ŭ spiny pakaranym, jakija visieli tvarami da Jeršałaima. Tady Levij zakryčaŭ:
— Boža, ja praklinaju ciabie!
Asipłym hołasam jon kryčaŭ pra toje, što pierakanaŭsia ŭ božaj niespraviadlivasci i bolš nie budzie vieryć jamu.
— Ty hłuchi! — kryčaŭ Levij. — Kali b ty byŭ nie hłuchi, ty pačuŭ by mianie i zabiŭ by jaho adrazu!
Levij zapluščyŭ vočy, čakaŭ ahniu, jaki abryniecca na jaho z nieba i spapialić. Hetaha nie zdaryłasia, i Levij z zapluščanymi vačyma praciahvaŭ kryčać zniavažlivyja i kryŭdnyja słovy niebu. Jon kryčaŭ pra toje, što zusim rasčaravaŭsia, što josć na sviecie inšyja bahi i inšyja relihii. Druhi boh nie dapusciŭ by takoha, nikoli nie davioŭ by, kab taki čałaviek, jak Iiešua, zharaŭ ad sonca na słupie.
— Ja pamylaŭsia! — kryčaŭ zusim achrypły Levij. — Ty boh złosci, a nie dabra! Ci tabie zasciŭ vočy dym ad kurodymnic u chramach, a vušy tvaje ŭžo ničoha nie čujuć, akramia papoŭskich trubnych hałasoŭ? Ty nie ŭsiemahutny boh. Ty čorny boh. Praklaccie tabie, boh bandytaŭ, ichni abaronca i ich duša!
I tut niešta paviejała ŭ tvar byłomu zborščyku padatkaŭ i šorchnuła ŭ jaho pad nahami. Paviejała jašče raz, i tady Levij raspluščyŭ vočy i ŭbačyŭ, što ŭsio navokal, ci ad jaho praklonaŭ, ci z-za niečaha inšaha, pieramianiłasia. Znikła sonca, jakoje hetak i nie dajšło da mora, u jakim tanuła štoviečar. Navalničnaja chmara prahłynuła jaho i ŭstavała z zachadu hrozna i niaŭmolna. Krai chmary ŭžo zakipali biełaju pienaju, čornaje dymnaje čerava adsviečvała žaŭciznoju. Chmara burčała, i z jaje čas ad času vyvivalisia vohniennyja pisiahi. Pa Jafskaj darozie, pa biednaj Hijonskaj dalinie, nad budanami bahamolcaŭ, uzniatyja raptoŭnym vietram, lacieli pylnyja słupy. Levij zmoŭk, sprabavaŭ uhadać, ci pryniasie navalnica, jakaja zaraz nakryje saboj Jeršałaim, jakuju-niebudź pieramienu ŭ losie niaščasnaha Iiešua. I adrazu ž, hledziačy na vohniennyja pisiahi, jakija pałasavali chmaru, pačaŭ prasić, kab małanka ŭdaryła ŭ słup, da jakoha byŭ pryviazany Iiešua. Levij z raskajanniem hladzieŭ u nieba, jakoje jašče nie nakryła chmara i dzie karšački kłalisia na kryło, kab uciačy ad navalnicy, i dumaŭ, što, jak durań, paspiašaŭsia z praklonami. Ciapier boh nie pasłuchaje jaho.
Levij pahladzieŭ na padnožža ŭzhorka, na toje miesca, dzie stajaŭ rassypany kavaleryjski połk, i zaŭvažyŭ, što tam adbylisia vialikija pieramieny. Z vyšyni Leviju dobra było vidać, jak sałdaty mitusilisia, vyryvali z ziamli piki, achilalisia płaščami, kaniavody podbieham spiašalisia da darohi z varanymi końmi na pavadach. Połk adjazdžaŭ, heta było zrazumieła. Levij prykryvaŭ tvar ad pyłu, plavaŭsia i staraŭsia zdahadacca, što heta značyć, kali kavaleryja zbirajecca adjazdžać? Jon pieravioŭ pozirk vyšej i ŭhledzieŭ maleńkuju postać u barvovaj vajskovaj chłamidzie, jakaja ŭzychodziła da placoŭki, na jakoj adbyvałasia pakarannie. I tut pradčuvannie radasnaha kanca pachaładziła serca byłoha zborščyka padatkaŭ.
Toj, chto ŭzychodziŭ na haru na piataj hadzinie pakut asudžanych, byŭ kamandzir kahorty, jaki pryjechaŭ z Jeršałaima ŭ supravadženni ardynarca. Sałdacki łancuh pa kamandzie Krysaboja razamknuŭsia, i kienturyjon adsalutavaŭ trybunu. Toj advioŭ ubok Krysaboja i niešta šapnuŭ jamu. Kienturyjon druhi raz adsalutavaŭ i rušyŭ da hrupki kataŭ, jakija siadzieli na kamianiach la słupoŭ. Trybun sam nakiravaŭsia da taho, chto siadzieŭ na trochnohaj taburetcy, i čałaviek vietliva ŭstaŭ nasustrač trybunu. I jamu štości cicha skazaŭ trybun, i jany abodva padyšli da słupoŭ. Da ich dałučyŭsia i načalnik chramavaj varty.
Krysaboj hidliva zirnuŭ na brudnyja anučy, jakija lažali na ziamli la słupoŭ, toje, što niadaŭna było adzienniem złačyncaŭ, ad jakoha admovilisia katy, paklikaŭ dvuch i zahadaŭ:
— Za mnoju!
Z bližejšaha słupa čułasia chrypłaja niezrazumiełaja piesieńka. Paviešany na im Hiestas na treciaj hadzinie zviarjacieŭ ad much i ad sonca, i ciapier niešta cichieńka spiavaŭ pra vinahrad, ale hałavoj, jakaja była prykryta čałmoju, zredku varušyŭ, i tady muchi niechacia ŭzlatali z tvaru i potym znoŭ sadzilisia nazad.
Dzismas na druhim słupie pakutavaŭ bolej za astatnich, tamu što nie traciŭ prytomnasci, i jon razmierana matlaŭ hałavoj u baki, kab vucham dastavać da plača.
Ščasliviejšy byŭ Iiešua. Na pieršaj hadzinie ŭ jaho pačalisia vobmaraki, a potym jon i zusim samleŭ, zviesiŭ hałavu ŭ razviazanaj čałmie. Muchi i slepaki ŭščent ablapili jaho, hetak, što i tvaru nie było vidać pad čornaj masaj, jakaja varušyłasia. Na pachvinie, na žyvacie, pad pachami siadzieli tłustyja slepaki i ssali žoŭtaje hołaje cieła.
Padparadkujučysia zahadu čałavieka ŭ bašłyku, adzin z kataŭ uziaŭ kapjo, a druhi prynios da słupa viadro z vadoj i hubku. Pieršy kat padniaŭ kapjo i pastukaŭ im spačatku pa adnoj, potym pa druhoj ruce Iiešua. Ruki byli vyprastany i pryviazany da papiarečyny na słupie. Cieła zdryhanułasia chudymi rabrynami. Kat pravioŭ končykam kapja pa žyvacie. Iiešua padniaŭ hałavu, muchi zahuli, uzlacieli, adkryŭsia tvar paviešanaha, raspuchły ad ukusaŭ, z zapłyŭšymi vačyma, tvar, jaki nielha było paznać.
Ha-Nocry razlapiŭ pavieki i zirnuŭ uniz. Vočy ŭ jaho, zaŭsiody jasnyja, ciapier byli kałamutnyja.
— Ha-Nocry! — skazaŭ kat.
Ha-Nocry pavarušyŭ raspuchłymi hubami i adazvaŭsia chrypłym bandyckim hołasam:
— Čaho ty chočaš? Čaho pryjšoŭ da mianie?
— Pi! — skazaŭ kat, i nabryniałaja ad vady hubka na vastryi kapja prytuliłasia da hub Iiešua.
Radasć blisnuła ŭ jaho ŭ vačach, jon prypaŭ da hubki i prahna pačaŭ smaktać vadu. Z susiedniaha słupa pačuŭsia hołas Dzismasa:
— Niespraviadliva! Ja hetaki ž bandyt, jak i jon.
Dzismas napružyŭsia, ale pavarušycca nie zmoh, jaho ruki ŭ troch miescach na pierakładzinie byli pryviazany viaroŭkami. Jon uciahnuŭ žyvot, paznohciami ŭpiŭsia ŭ kancy pierakładziny, hałava była paviernuta da słupa, na jakim byŭ Iiešua, złosć pałała ŭ Dzismasavych vačach.
Pylnaja chmara zakryła placoŭku, mocna paciamnieła. Kali pyl pralacieŭ, kienturyjon kryknuŭ:
— Maŭčać na druhim słupie!
Dzismas zmoŭk. Iiešua adarvaŭsia ad hubki, namohsia, kab hołas prahučaŭ łaskava i pierakanaŭča, ale nie zmoh, i chrypła paprasiŭ u kata:
— Daj jamu napicca.
Rabiłasia ŭsio ciamniej. Chmara ŭžo achapiła paŭnieba, imknuła na Jeršałaim, biełyja vobłaki zakipali i imčalisia papieradzie napojenaj čornaj vilhacciu i ahniom chmary. Blisnuła i hrymnuła nad samym uzhorkam. Kat zniaŭ hubku z kapja.
— Prasłaŭlaj vysakarodnaha ihiemona! — uračysta pramoviŭ jon i cichieńka kalnuŭ Iiešua ŭ serca.
Toj zdryhanuŭsia, šapnuŭ:
— Ihiemon…
Kroŭ paciakła ŭ jaho pa žyvacie, nižniaja skivica sutarhava ŭzdryhnuła, i hałava abvisła.
U čas druhoje hrymoty kat paiŭ užo Dzismasa i z tymi samymi słovami:
— Prasłaŭlaj ihiemona! — zabiŭ i jaho.
Zvarjacieły Hiestas spałochana ŭskryknuŭ, jak tolki kat apynuŭsia la jaho, ale kali hubka dakranułasia da jaho hub, niešta zaburčaŭ, upiŭsia ŭ jaje zubami. Praz niekalki chvilin abvisła i jaho cieła, jak tolki dazvalali viaroŭki.
Čałaviek u bašłyku išoŭ usled za katam, a za im načalnik chramavaj varty. Čałaviek u bašłyku spyniŭsia la pieršaha słupa, uvažliva ahledzieŭ skryvaŭlenaha Iiešua, dakranuŭsia biełaj rukoju da stupaka i skazaŭ spadarožnikam:
— Miortvy.
Toje ž samaje paŭtaryłasia i kala dvuch astatnich słupoŭ. Pasla hetaha trybun padaŭ znak kienturyjonu, zaviarnuŭsia i pačaŭ sychodzić z viaršyni razam z načalnikam chramavaj varty i čałaviekam u bašłyku. Zrabiłasia zmročna, małanki kroili nieba. Z jaho raptam pałychnuła ahniom, i kryk kienturyjona „Zdymaj łancuh!” patanuŭ u hrymotach. Ščaslivyja sałdaty kinulisia biehčy z uzhorka i nadziavali šlemy. Ciemra nakryła Jeršałaim.
Livień abrynuŭsia niečakana i zaspieŭ kienturyi na paŭdarozie na ŭzhorku. Vada liłasia hetak, što, kali sałdaty biehli ŭniz, naŭzdahon im užo lacieli burlivyja raŭčuki. Sałdaty slizhalisia i padali na razmokłaj hlinie, spiašalisia da roŭnaje darohi, pa jakoj — užo ledź bačnaja skroź doždž, — pramokłaja ŭščent, uvachodziła ŭ Jeršałaim kavaleryja. Praz niekalki chvilin u dymnym varyvie navalnicy, vady i ahniu na ŭzhorku zastaŭsia tolki adzin čałaviek. Jon pahražaŭ niedaremna ŭkradzienym nažom, zryvaŭsia sa slizkich vystupaŭ, čaplaŭsia za što tolki možna było začapicca, časam poŭz na kaleniach, — jon imknuŭsia da słupoŭ. Jon to znikaŭ u sucelnaj imhle, to raptam asviatlaŭsia dryhotkim sviatłom.
Jak tolki dabraŭsia da słupoŭ, užo pa kostački ŭ vadzie, jon skinuŭ z siabie ciažki, nabryniały ad vady talif, zastaŭsia ŭ adnoj kašuli i prypaŭ da noh Iiešua. Jon pierarezaŭ viaroŭki na nahach, uzlez na nižniuju papiaročku, abniaŭ Iiešua i vyzvaliŭ jaho ruki ad vierchnich viarovak. Hołaje mokraje cieła Iiešua ŭpała na Levija i pavaliła jaho na ziamlu. Levij chacieŭ adrazu ŭskinuć jaho na plečy, ale niejkaja dumka zatrymała jaho. Jon pakinuŭ na ziamli ŭ vadzie cieła niabožčyka z adkinutaj hałavoj i raskinutymi ŭ baki rukami i pabieh da astatnich słupoŭ. Nohi ŭ jaho razjazdžalisia na mokraj hlinie. Jon pierarezaŭ viaroŭki i na astatiaich słupach, i dva cieły ŭpali na ziamlu.
Praz niekalki chvilin na viaršyni ŭzhorka zastalisia tolki hetyja dva cieły i try pustyja słupy. Vada hnała i pieravaročvała niabožčykaŭ.
Ni Levija, ni cieła Iiešua na viaršyni ŭzhorka ŭ hety čas užo nie było.